fot. APART.pl
Podziel się:
Skopiuj link:

Z miłości… do siebie samej. Szczęście według Lalu Slavickiej

Dla muzyki porzuciła korporacyjną rutynę. Życiowa rewolucja nie była podyktowana jedynie tęsknotą za pasją, ale także troską o samą siebie i o relacje z bliskimi. – O co chodzi w życiu, jeśli nie o mnie samą i drugiego człowieka? Co wtedy pozostaje? – pyta retorycznie Lalu Slavicka, artystka odpowiedzialna za muzykę do walentynkowej kampanii marki Apart. W rozmowie z Wirtualną Polską opowiedziała o swojej drodze do równowagi, o związku, który trzeba pielęgnować na każdym etapie życia, a także o miłości do samej siebie i słuchaniu własnych potrzeb.

Agnieszka Adamska, Wirtualna Polska: Niedawno usłyszałam ciekawe stwierdzenie: każda piosenka jest o miłości, nawet jeżeli nie ma w niej pożądania i tęsknoty. Zgadza się pani z tą opinią?

Lalu Slavicka: Gdyby potraktować definicję miłości nieco szerzej i odrobinę metaforycznie, to rzeczywiście wiele utworów moglibyśmy określić jako te o miłości: nie tylko do siebie czy do drugiego człowieka, ale też na przykład do sławy, pieniędzy czy luksusu – czymkolwiek on jest. W takiej perspektywie również moja płyta "Każdy ma swoje korpo" nie będzie stricte o korpoświecie, a o miłości do świętego spokoju, wolności, równowagi, itp. Miłość ma wiele odsłon i każdy ma swoje definicje. Do tego dochodzi jeszcze możliwość interpretacji słów piosenek, więc tak – każda piosenka może mówić o miłości, jeśli tylko ją sobie tak zinterpretujemy. Sama zdążyłam się już przekonać, jak różnie ludzie odbierają ten sam utwór. Kiedy po 13 latach odeszłam z korpo, nagrałam płytę i wypuściłam pierwsze single, zapytałam znajomych, czym one dla nich są – dosłownie każdy mówił coś innego. I to jest piękne.

Pani z całą pewnością okazała sobie wiele miłości, porzucając korporacyjny kierat i oddając się pasji do muzyki i śpiewania. Utwór "Wolne" z debiutanckiego albumu "Każdy ma swoje korpo" mógłby być pięknym hymnem uciśnionych pracowników wielkich firm. Na dodatek naprawdę dużo w nim uczuć i tęsknoty – do wolności, do swoich potrzeb.

Do zdrowia, do małżeństwa, do relacji z bliskimi. Natomiast nie zgodziłabym się tu z jednym. Nigdy nie czułam się uciśnionym przez wielką firmę pracownikiem. Funkcjonujemy na wolnym rynku i jeśli relacja pracownika i pracodawcy nadal trwa, to znaczy, że obu stronom ostatecznie to odpowiada. Powiedziałabym raczej, że byłam uciśniona przez własny umysł i strach przed podjęciem decyzji o zmianie, kiedy już poczułam tę potrzebę. A odważyłam się na to dopiero wtedy, kiedy zaczęła kiełkować moja miłość do mnie samej. Zrobiłam sobie takie ćwiczenie, w którym miałam wyobrazić sobie, że właśnie kończę swoją drogę tu na ziemi. Dotarło do mnie wtedy, że nie pozwoliłam sobie w życiu na to, co miałam w sercu. Zrozumiałam, że zdradziłam samą siebie. Od tamtej pory zaczęłam drogę zmiany. Więc jeśli "Wolne" to "hymn", to chciałabym, żeby był hymnem pracowników dbających o własne zdrowie, umiejących dobrze wypoczywać, korzystających z urlopów, bo niestety statystyki mówią, że 50 proc. z nas nie wykorzystuje prawie połowy urlopu przysługującego nam w ciągu roku (Monitor Rynku Pracy 2021).

Praca w korporacji nie wyklucza możliwości zachowania równowagi. Znam wiele osób, które potrafią to robić – są to najczęściej ci, którzy kochają siebie, w dobrym tego słowa znaczeniu, stawiają granice, mają swoje priorytety również poza życiem zawodowym. Ja przez wiele lat tego nie rozumiałam i nie potrafiłam. Doprowadziło mnie to w nieciekawe rejony wypalenia zawodowego, a co za tym idzie – do dużych problemów zdrowotnych, które kończyły się niestety na stole operacyjnym. Nie polecam tej drogi.

W wywiadach, jakich udzieliła pani na temat debiutanckiej płyty i porzucenia dotychczasowego życia, pojawia się ważny powód – walka o miłość i związek, który w czasach pani korporacyjnej działalności zaczął niebezpiecznie chwiać się w posadach…

Od razu mam przed oczami kilka niefajnych sytuacji. Wyobraź sobie, że siedzisz w klimatycznej restauracji, do której od dawna chciałaś się wybrać. Kilkanaście stolików, przy każdym zakochani. W tle sączy się z głośników nienachalna muzyka. Podchodzi kelner, ty pokazujesz palcem przystawkę w menu, drugie danie, jakiś deser. I w tym momencie słyszysz z naprzeciwka huk spadającej na stół ciężkiej karty dań. To mój mąż, który wstał od stołu i wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami. Wtedy zachodziłam w głowę, o co ta cała afera. Dzisiaj widzę to zupełnie inaczej – nie było ze mną kontaktu. Zresztą sama ze sobą go też nie miałam. Całą drogę do restauracji wisiałam na telefonie służbowym. Nie przerwałam nawet wtedy, gdy już weszliśmy do środka ani kiedy kelner przyjmował od nas zamówienie. Sama nie chciałabym iść na taką randkę, więc nie dziwię się mojemu mężowi.

Najsmutniejsze jest to, że to nie była wyjątkowa sytuacja. Powroty z biura wieczorową porą były codziennością. W ten sposób trudno jest budować związek na wspólnych przeżyciach, do których moglibyśmy razem wracać wspomnieniami z uśmiechem na twarzy. Byłam cyborgiem, który nie potrafi odpoczywać i nie spocznie, dopóki nie załatwi sprawy. W takim życiu trudno o wspólny spacer, romantyczną kolację czy leżenie na kanapie i oglądanie we dwoje ulubionego serialu. O co w takim razie chodzi w życiu, jeśli nie o mnie samą i drugiego człowieka? Co wtedy pozostaje? W pracy nie ma ludzi niezastąpionych, a w miłości? Warto to sobie uzmysłowić, zanim zburzymy zbyt wiele. Dzisiaj chcę budować swoje życie zarówno to zawodowe, jak i osobiste na swoich zasadach.

Źródło: APART.pl

Miłość do muzyki, życie w zgodzie z własnymi potrzebami. Co jeszcze daje pani tak wielką energię do działania i realizacji swoich pasji?

Odwagę, żeby po latach zaśpiewać i nagrać płytę dawała mi jedna myśl: pomóc innym. Niedawno wysłałam swojej znajomej wspomniany już singiel "Wolne". Odpisała mi wieczorem, że zerknie kiedy indziej, bo jest zarobiona po pachy i właśnie zdecydowała, że jednak nie weźmie tego kilkudniowego urlopu. Następnego dnia napisała mi, że odsłuchała, popłakała się i właśnie wypisała wniosek o urlop. Takie chwile traktuję jak zasianie ziarna miłości do samego siebie. Chcę zwracać ludziom uwagę na te aspekty w życiu, które niekoniecznie są dla nas dobre. Oczywiście, że praca jest nam potrzebna, ale wszystko rozbija się o tę równowagę. Chcę, żeby inni skorzystali z moich lekcji i przynajmniej spróbowali popełnić mniej błędów niż ja, które doprowadziły mnie do wypalenia. Wiem, że każdy ma swoje korpo. Czymkolwiek ono jest – przytłaczająca praca, toksyczny związek, trudne relacje z bliskimi. Grunt to je zauważyć i coś z nimi zrobić. A przynajmniej spróbować. To daje mi siłę, żeby wydać płytę i nieść ten przekaz dalej podczas koncertów.

Nie tylko czaruje pani pięknym głosem, ale także gra na saksofonie! Domyślam się, że trudno było na długie lata schować głęboko taki talent.

Rzeczywiście, z żalem chowałam w szafie ten błyszczący instrument, ale jeszcze trudniej było mi go z niej wyciągnąć! (śmiech). Bo chociaż bardzo tęskniłam za muzyką w moim życiu, to jednak po latach pojawił się lęk – tak długo nie grałam, ile jeszcze umiem, co na to znajomi. Brak muzyki przez ostatnich parę lat mojego korpożycia spowodował, że zaczęłam się powoli dusić. Nie miałam swojej odskoczni, bo nie miałam już na nią czasu. Wielogodzinny dzień pracy, bezsenność i potworne zmęczenie. Nie było już miejsca na pasję, ale też brakowało sił. A muzyka daje mi oddech, niesamowicie mnie relaksuje. Kiedy pozwoliłam, żeby praca mi ją zabrała, połowa mnie jakby umarła. A przecież można pracować na etacie i jednocześnie oddawać się pasji po godzinach. Trzeba tylko przestać grać rolę ofiary i zasiać ziarno miłości do samego siebie. Taka zmiana potrafi wiele zmienić.

Skoro jesteśmy przy temacie miłości, dużymi krokami zbliżają się walentynki. To amerykańskie święto na przestrzeni lat bardzo zadomowiło się w naszej kulturze. Polacy lubią celebrować miłość, a muzyka często jest dla nich obowiązkowym tłem podczas tego wyjątkowego wieczoru. Jestem ciekawa, jak pani odbiera walentynkowy szał i dźwięk miłosnych ballad płynących z każdego głośnika.

Kiedyś powiedziałam sobie, że chcę mieć walentynki w życiu codziennie, nie tylko 14 lutego. Oczywiście nie mam tutaj na myśli romantycznych kolacji każdego wieczoru czy bukietu kwiatów co weekend (śmiech). Mówię tu o uważności na człowieka, z którym spędzam życie, tak na co dzień. Miłość według psychologii ma kilka etapów. Faza zakochania jest najczęściej tą pierwszą i trwa ok. 1–2 lata. Tutaj nie musimy się zbytnio martwić, że za mało interesujemy się drugą osobą, bo dzieje się to samoistnie. O oczekiwaniach partnera myślimy wtedy częściej niż o nas samych. Natomiast kiedy ta faza już mija i namiętność nieco blednie, wtedy zaczyna się wspólna praca. I jeśli chcemy zbudować razem coś więcej, to to jest właśnie ten pierwszy moment, kiedy warto przypominać sobie, żeby dbać o naszego partnera/partnerkę na co dzień. Żeby się interesować – co u niej/niego słychać, jak się czuje, a czasem po prostu przytulić.

Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że dużo dobrego może zrobić w tym temacie poznanie naszego języka miłości. Każdy z nas czuje się kochany w jakichś określonych warunkach – niektórzy najbardziej odczuwają to przez przytulenie, dotyk, bliskość. Inni czują się kochani wtedy, kiedy druga strona robi dla nich od czasu do czasu jakąś niespodziankę. Bo to oznacza, że ktoś o nich myśli. Jeszcze inni czują miłość najbardziej przez słowa. Gdy uda nam się już ustalić, kiedy my sami czujemy się kochani, warto się tym podzielić z partnerem. Ale koniecznie trzeba wtedy poznać też język miłości drugiej strony. Bo jeśli ja odkryję, że najbardziej kochana czuję się przez dotyk, to bardzo łatwo mogę popełnić błąd i pomyśleć, że mój partner też tak ma. A okazuje się, że bardzo rzadko dwoje ludzi w związku ma ten sam język miłości. Ale kiedy już to wszystko odkryjemy i podzielimy się tym ze sobą, okazywanie miłości stanie się prostsze. Przestaniemy się tak często frustrować i żalić: to ja ci tutaj takie niespodzianki robię, a ty nic? (śmiech). Naprawdę polecam poznać te języki, sprawdzić, które są nasze. Wtedy zwiększamy szansę, że miłość częściej będzie się sączyć jak ta nienachalna muzyka z głośników.

Źródło: APART.pl

Odpowiada pani za aranżację muzyczną najnowszej, walentynkowej kampanii marki Apart. Piosenka, którą pani śpiewa, jest lekka, wpadająca w ucho, bardzo przyjemna w odbiorze, a jednocześnie pozbawiona ckliwości, która tak często towarzyszy wielu miłosnym utworom. Jak stworzyć dzieło muzyczne nawiązujące do magii uczuć, które jednocześnie nie ociera się o kicz?

To prawda, jestem odpowiedzialna za muzyczny efekt końcowy w walentynkowym spocie reklamowym marki Apart. Mam do tej marki sentyment – mój pierścionek zaręczynowy jest właśnie z jednej z kolekcji Apart! Wracając do muzyki – z jednej strony bardzo ostrożnie podeszłam do tej wspomnianej ckliwości, bo nie jest to po prostu mój klimat. Z drugiej strony chciałam, żeby ta muzyka była przyjemna dla ucha i kojarzyła się raczej z tymi pozytywnymi aspektami miłości, jaką jest na przykład bliskość. Dlatego do współpracy zaprosiłam Tomka Harry’ego Waldowskiego, z którym łączy mnie już niejedna muzyczna przygoda. To on jest producentem muzycznym mojej płyty "Każdy ma swoje korpo". Wiedziałam, że z Harrym zrozumiemy się niemal bez słów. Ważny był też dla mnie tekst. A że ja zawsze drążę i sprawdzam, czy można coś ująć lepiej, trafniej, tutaj też sięgnęłam po wsparcie Basi Bashi Derlak, z którą pracowałam nad tekstami do mojej płyty. Ta muzyczna hybryda pozwoliła nam stworzyć to, co ostatecznie słyszymy w spocie reklamowym. A saksofon był już tylko wisienką na torcie. Tym razem jednak zdecydowałam się na altowy. Zupełnie inaczej niż na mojej płycie, gdzie gram głównie na saksofonie tenorowym. Wielu z nas kojarzy ten instrument z muzyką wprost stworzoną do wyrażania miłości. Nie ukrywam, że moja obecność na planie zdjęciowym, na który zabrałam swój instrument, pozwoliła mi też poczuć vibe, który stworzyli Dominika Wysocka i Mikołaj Krawiecki występujący w spocie.

Odpowiadając na pytanie – być może to są właśnie składniki potrzebne, żeby stworzyć coś przyjemnego, a jednocześnie pozbawionego ckliwości. Chociaż z drugiej strony każdy ma swój gust, a o tych się podobno nie dyskutuje (śmiech). Przekonamy się zresztą już niebawem, bo chociaż w spocie walentynkowym słyszymy zaledwie 20 sekund muzyki, to jednak cały utwór, który zatytułowałam "Blisko", trwa ponad 4 minuty i będziemy go mogli usłyszeć w całej okazałości w walentynki.

Praca przy kampanii w roli artystki muzycznej to dla pani nowe doświadczenie. Jak pani wspomina ten czas?

Tak, pierwszy raz byłam odpowiedzialna za muzykę, którą tworzyliśmy z myślą o tym, że jej fragment zostanie wykorzystany w spocie reklamowym. Na szczęście, jak już wspomniałam, aby czuć się pewniej, otoczyłam się osobami, z którymi już wcześniej pracowałam muzycznie. Wiedziałam więc, że mam duże wsparcie. Chociaż muszę przyznać, że praca nad muzyką na zamówienie to dla mnie zupełnie inny proces niż ten, w którym nie ma ścisłych deadline’ów i asapów. Ale okazuje się, że tutaj rewelacyjnie sprawdziło się moje doświadczenie korporacyjne. Doskonale wiem, jak to jest pracować pod presją czasu z jednoczesną dbałością o jakość. Więc w zasadzie sam tryb pracy nie był dla mnie zaskoczeniem. Myślę, że dzięki temu mogliśmy się wszyscy porozumiewać bez większych potknięć. A rozmawianie o muzyce nie należy jednak do łatwych. No bo jak opowiedzieć to, co człowiek chciałby usłyszeć? Oczywiście w świecie muzycznym mamy na to swoje sposoby, ale jak się okazało, część osób, z którymi pracowaliśmy nad tym projektem, również miała w przeszłości bliższą styczność z muzyką, więc te wszystkie nasze doświadczenia zdecydowanie przydały się w procesie. Bardzo mnie cieszy, że mogłam poznać inną stronę tworzenia i nagrywania muzyki, kiedy czas goni i nijak nie chce zwolnić (śmiech).

Jak wyglądał proces tworzenia walentynkowej piosenki dla marki Apart? Pomysł pojawił się od razu czy trzeba było szukać inspiracji?

Kiedy otrzymałam tę propozycję, miałam bardzo mało czasu, żeby podjąć wyzwanie lub zrezygnować. I chociaż niewiele szczegółów jeszcze na tamten moment znałam, nie mogłam nie spróbować! Jak to leciało? Bój się i rób. Ale moja decyzja o podjęciu wyzwania była dopiero początkiem drogi i nie dawała mi żadnej gwarancji, że uda nam się w krótkim czasie stworzyć coś, z czego wszyscy będziemy zadowoleni. Nauczyłam się też czegoś nowego o sobie. Często zdarza mi się słyszeć o tym, że wena spływa na człowieka nagle, kiedy ten wygodnie siedzi w fotelu. I że to wtedy powstają różne utwory muzyczne, książki, obrazy. Ale kiedy porozmawia się z różnymi artystkami i artystami, to prawie każdy mówi, że jeśli chce coś stworzyć, to zamyka się w swoim świecie i pisze, gra, maluje przez określoną liczbę godzin. I tak prawie codziennie. Co ciekawe, średnio 80 proc. z tego często ląduje w koszu, ewentualnie w szufladzie. Dlatego tak trudno zmusić się czasem do tworzenia, bo to jest często żmudna praca, jak każda inna.

Oczywiście, zdarza się tak, że człowiek idzie ulicą, bierze prysznic albo właśnie kładzie się spać, kiedy nagle przyjdzie mu do głowy jakieś genialne – przynajmniej na tamten moment – zdanie, fraza, harmonia lub melodia i koniecznie musi to gdzieś zapisać czy nagrać. Ale zazwyczaj jest to tylko fragment. Ja takie ataki weny chowam w swoim telefonie, bo zawsze jest pod ręką. Mam tego już niezłe mnóstwo, ale teraz trzeba z tego zrobić jakąś sensowną całość, a tu już kłania się żmudna praca. Kiedy człowiek siada do pianina i próbuje coś stworzyć, to często mogą kłębić się w głowie myśli – to jest kiepskie, to niewystarczające, to takie sobie, to już gdzieś słyszałam. Praca nad muzyką do tej reklamy pokazała mi, że kiedy mam bardzo mało czasu, to te wątpliwości trwają dosłownie chwilę i zaraz potem rzucam się w wir działania. I kiedy tak się cieszyłam z propozycji, którą dostałam, zaraz potem przyszła prośba – Lalu, wyślij nam już jakąś próbkę. Szkoda, że nie widzieliście wtedy mojej miny (śmiech). Na szczęście praca pod presją czasu, którą wyssałam z korpomlekiem, okazała się tu zbawienna. Bez zastanowienia usiadłam do pianina i zaczęłam wymyślać jednocześnie harmonię, melodię i tekst. Próbka poszła do ekipy marki Apart, spodobała się, więc człowiek od razu dostał wiatru w skrzydła. Pobiegłam z nią do Harry’ego, który rozbudował całą resztę. Dopóki człowiek nie spróbuje, nie dowie się, czy da radę!

Źródło: APART.pl

Piękna biżuteria, bajkowa oprawa graficzna, romantyczna piosenka w towarzystwie jazzowych dźwięków saksofonu – co jeszcze według pani odbiorcy odnajdą w tej kampanii?

Kiedyś drażniło mnie, że już w październiku w galeriach handlowych widzimy mikołaje i choinki. Pandemia to zmieniła. Zaczęłam tęsknić za tym, czego wcześniej może nie doceniałam. No bo w sumie, co złego jest w tym, że już w styczniu przypomina się nam, że niedługo Dzień Zakochanych i warto pomyśleć o naszej drugiej połowie? Dzięki temu walentynki mogą trwać zdecydowanie dłużej niż jeden dzień, czyli tak, jak zawsze chciałam! Ani przez moment nie musiałam zastanawiać się, o czym będę śpiewać…

Niedawno mój mąż chciał zrobić mi niespodziankę i podarować pierścionek. Oczywiście, zupełnie nic nie podejrzewałam. I kiedy już zostałam obdarowana, w pierwszym momencie nie byłam zachwycona – kolor i wielkość trochę mnie przytłoczyły. Chyba nie zdążyłam tego pokazać, bo mąż zaczął opowiadać mi z przejęciem, jak go zdobył. Okazało się, że tego modelu nie było akurat w naszym mieście i salon musiał go sprowadzić. Niby nic, ale przecież wtedy galerie handlowe były pozamykane, a kurierem, nie wiedzieć czemu, nie dało się tego załatwić. Mój zdeterminowany mąż dosłownie zakradł się w porozumieniu z salonem do galerii i kupił wypatrzoną dla mnie biżuterię. Ta opowieść sprawiła, że zupełnie inaczej popatrzyłam na tego typu prezenty. Ich wartość leży gdzie indziej – chodzi o ten czas, kiedy druga osoba przegląda ukradkiem internet, odwiedza sklepy, poświęca swoje cenne minuty, a nawet godziny, żeby nas zadowolić. I ciągle o nas myśli, kiedy szuka tego idealnego prezentu, czasem pokonując niemałe przeszkody (śmiech). O tym właśnie śpiewam w singlu "Blisko", który będziemy mogli usłyszeć już 14 lutego. A pierścionek, o którym wspomniałam, jest dzisiaj moim ulubionym i bez zbędnej kokieterii – bardzo mi się podoba!

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij