fot. Archiwum prywatne
Podziel się:
Skopiuj link:

Najlepszy czas na wycieczki na winobranie. "Wino to przystanek skłaniający do refleksji"

Sierpień, wrzesień i październik to czas, w którym winiarze pracują najciężej nie tylko ze względu na zbiory, ale także ruch turystyczny. Spacer po winnicy, gdy na krzewach winorośli dojrzewają kiście winogron, jest równie przyjemny jak odwiedzenie jej, gdy producenci od serca częstują tym, co dała im tego roku natura. W małej węgierskiej winiarni w warszawskim Aninie, mimo winobrania, na które muszą zwracać szczególną uwagę, winiarze z węgierskiego regionu Villány przekonywali niedawno, że węgierskie wina to nie tylko Tokaj i Egri Bikaver kiepskiej jakości, jakie wielu z nas pamięta z PRL. Gabriella i György – małżeństwo prowadzące winnicę Streit-Zagonyi – a także János, który winami zajmuje się od dziecka, opowiedzieli w rozmowie z Aleksandrą Hangel także o ich codzienności na gronowej plantacji oraz dlaczego to najlepszy okres, by takie miejsca odwiedzać.

Aleksandra Hangel: Zbiory to bardzo intensywny czas w kalendarzu winiarskim, to czas ostatnich decyzji, które mogą okazać się decydujące o "być albo nie być" winiarzy. Ten czas jest właśnie teraz, gdy dzień zaczyna się dla was o świcie i kończy o zachodzie słońca. Co czujecie?

To absolutnie wyjątkowy czas, nie przesadzam. To uwieńczenie naszej wielomiesięcznej pracy. To właśnie teraz zobaczymy jej efekty, i to, jakie wina nam ta praca przyniesie.
János Horváthwiniarz Streit-Zagonyi
Nie mogę się doczekać, aż spróbujemy wina z tegorocznych winogron. Co roku to czuję, gdy zbliża się finalizacja.
Gabriella Laposzałożycielka winnicy Streit-Zagonyi
Ale jednego nie powiedziałeś, János, przez to, że kochasz to robić – że czas zbiorów to też najtrudniejszy czas dla każdego winiarza, czas szybkich decyzji i bardzo ciężkiej pracy.
György Streitzałożyciel winnicy Streit-Zagonyi

Ale chyba się tego nie baliście, musieliście wiedzieć, że wasze życia się zmienią.

János: W mojej najbliższej rodzinie wszyscy zajmowali się winiarstwem. To zaszczepiło we mnie absolutną miłość do win. Już jako mały chłopak brałem udział w wielu pracach związanych z produkcją wina. Potem zrozumiałem, że jest to najczystszy i najklasyczniejszy alkohol, i że chciałbym co roku móc tworzyć niepowtarzalne wino, a także wyciągać z niego wszystko, co najlepsze. Każdy rok to inne warunki klimatyczne, inna kwasowość, i zupełnie inaczej musimy postępować z winogronami, czasem zbiorów, więc też późniejszym procesem produkcyjnym.

György: Decyzja o rozpoczęciu przygody z winem była świadoma - rozumiałem, że nie będzie to droga usłana różami. To nie tylko zbiory i robienie wina. To wszystko, co jest wokół - maszyny, hektary powierzchni do obsadzenia gronami, gęstość ich zasadzenia, a więc przede wszystkim – wysokość inwestycji, która okazała się pokaźna.

Streit-Zagonyi

György Streit

Źródło: Archiwum prywatne

Gabriella, czym ty zajmujesz się w winiarni oprócz tego, że jesteś prawdopodobnie najbardziej zaangażowaną testerką waszych win? (śmiech)

Gabriella: Szczerze mówiąc, na początku byłam w tym, bo był w tym György. Wcześniej także miałam styczność z winami, bo wielu z moich przyjaciół się tym zajmowało. Mieszkałam niedaleko Villány, gdzie winiarstwo funkcjonuje na najwyższych obrotach. Można powiedzieć, że wchłaniałam atmosferę win od dzieciństwa.

Streit-Zagonyi

Gabriella Lapos

Źródło: Archiwum prywatne

György, co było pierwsze? Wspólny biznes czy miłość do Gabrielli?

(Śmiech)

György: Myślę, że najpierw była wspólna ogromna pasja do win, potem zakochanie, a potem zrozumieliśmy, że chcemy to robić razem. Ale żeby prowadzić winiarnię razem i robić to dobrze, trzeba opracować plan na lata. Taki, jak długie związki. Poza tym wiedziałem, że będą mi potrzebni eksperci i zaufane osoby. I takie znalazłem.

Co najbardziej was pociąga w procesie produkcji wina? Gdzie jest moment, na który czekacie, i który jest dla was najważniejszy?

János: Tu nie ma takiego momentu, bo w tej grze nie ma nigdy nudy. Każdy moment jest wyczekiwany, inny i zazwyczaj zaskakuje – np. nie ma takich samych zbiorów rok po roku. I zawsze jest to wyzwanie, żeby wino było najlepsze z możliwych, na tyle, na ile pozwoli ci na to natura. Na przykład często po zbiorach podejmujemy szybkie decyzje, jakich beczek użyć, aby wino było najlepsze. Każdy dzień jest nowym dniem i zawsze jest to coś nowego i ekscytującego.

Streit-Zagonyi

Zebrane winogrona

Źródło: Archiwum prywatne

A ciebie György, co najbardziej zaskakuje w tym biznesie?

György: To jest bardzo dobre pytanie. Widziałem wielu, którzy nie byli przygotowani na różnego rodzaju niespodzianki. Staram się nie bywać zaskoczony i przewidywać, ale nie zawsze się to udaje. Wiesz, biznes winiarski to nie jest taki sobie zwykły biznes. Nie jesteś w stanie przewidzieć wielu rzeczy. Na przykład ilości wina, jakie uda ci się wyprodukować. Więc jeśli na przykład w danym roku win będzie mniej, i jesteś bez wina – to go po prostu nie masz, i nie jesteś go w stanie wyprodukować. Możesz ewentualnie przerzucić się na produkcję krawatów – bo z winem jest game over. Więc winiarstwo jest unikalne, i musi być częścią ciebie, musisz zrozumieć wino, uprawę i proces produkcji, żeby przewidzieć te niespodzianki, i żeby móc im zapobiec albo zminimalizować straty. Być może zabrzmi to nieco romantycznie, ale w mojej ocenie wino to o wiele więcej niż tylko produkt. Na szczęście jesteśmy zgraną grupą i jesteśmy w tym zawsze razem.

Jak wygląda wasz typowy dzień?

Gabriella: telefony, telefony i telefony (śmiech). Zajmuję się wszystkim.

János: Każdy mój dzień jest inny, ale przede wszystkim sezonowy. Jeśli jest to czas winobrania, to zaczynam od małej, ale mocnej kawy rano, bo jest to zdecydowanie najtrudniejszy czas pracy z winogronami i produkcją win. Potem nadchodzi trochę spokojniejszy czas pracy w winnicy i w winiarni podczas przerabiania winogron, ale zdecydowanie najspokojniej jest w styczniu, lutym, kiedy wina już są albo zabutelkowane albo w beczkach, i można na spokojnie posprzątać. I wtedy nadchodzi marzec, i zabawa zaczyna się od nowa – pierwsze prace w winnicy, targi win oraz prezentacje naszych win na miejscu, degustacje.

Streit-Zagonyi

Beczki w piwnicach winnicy

Źródło: Archiwum prywatne

Gabriella, w Streit Zagonyi odpowiadasz za działania marketingowe, więc na pewno masz bardzo dużo pracy w okresie, w którym Janos odpoczywa, gdy możesz zaoferować ludziom owoce jego pracy. Czym konkretnie się wtedy zajmujesz?

Gabriella: Tak, rzeczywiście w tej branży marketing jest bardzo szeroki, bo także związany z sezonowością, przede wszystkim także z organizowaniem targów, eventów oraz uczestnictwem w tych targach. Czas wyznacza nam granice, kiedy i z jaką intensywnością możemy działać. Tu także pogoda może nam pokrzyżować plany, kiedy nagle połowa upraw zamarznie albo gorące dni zmuszą nas do szybszego winobrania. Na co dzień zajmuję się także komunikowaniem produktów, social mediami, robię zdjęcia i staram się rozpowszechnić nasze wina jak najszerzej. Uczestniczę też zawsze po trochu w działaniach chłopaków, dzięki czemu jestem tak blisko samej produkcji i win.

A co najbardziej kochasz w winach?

Jak powiedział Gyuri, to znacznie więcej niż tylko produkt. Jest to kultura, integracja, wina kreują społeczeństwa. Różni ludzie różnych klas społecznych i zawodów piją razem, zapominają o codziennych troskach, rozmawiają o życiu, sztuce, spędzają razem czas.

W Polsce panuje kult piwa. Powiedzcie, dlaczego waszym zdaniem wino jest lepsze od piwa?

János: Lubimy piwo! (śmiech)

György: Wino jest całkiem inne w piciu, wymaga pewnej celebracji. Piwo po prostu pijesz, gasisz pragnienie i za chwilę o tym zapominasz. Wino jest jak przystanek skłaniający do refleksji, jest bardziej eleganckie, nobliwe, a w przypadkach, gdy dotyczy wyjątkowych starych szczepów, jest jak dzieło sztuki. Produkcja piwa jest prosta i przewidywalna. Produkcja wina zależy od wielu czynników i to dlatego jest tak wyjątkowa.

Streit-Zagonyi

Beczki w piwnicach winnicy

Źródło: Archiwum prywatne

Porozmawiajmy o różnicach w winach. Gdy jesteście w restauracji i w karcie widzicie wino stołowe lub inaczej wino domu, a także inne wina. Czym się kierujecie przy wyborze?

György: Nie można generalizować, czasem wina domu są naprawdę dobrej jakości i smaczne. Dlatego zawsze prosimy o możliwość spróbowania i wtedy wiemy, co wybrać. Warto o to prosić, zanim zamówimy.

János: Ja zawsze kieruję się tym, co zamawiam do jedzenia. Wiadomo, że wino stołowe będzie lekkie, więc gdy zamówię stek, na pewno wybiorę z karty wino cięższe, żeby móc się cieszyć idealnym połączeniem. Idealnie, gdy widzę, że kelner zna się na winach, wtedy proszę o sugestię.

Gabriella: ja zawsze kieruję się sugestią kelnera, ufam w jego dobry wybór.

Co w ogóle myślicie o winach stołowych, domu? Zazwyczaj są najtańsze, więc często się na nie decydujemy.

Gyorgy: Z winem stołowym może być różnie. Może to być wino na zamówienie szefa kuchni, ale także sposób nieuczciwych winiarzy na pozbycie się złego wina, bo zazwyczaj – jak zauważyłaś - jest w najniższej cenie. Z jednym na pewno musimy się wspólnie zgodzić – wino stołowe powinno być dobrej jakości.

Jak to się robi?

György: Są dwa kroki, aby rozpoznać dobre wino: aromat i smak. Gdy już wyczujesz aromat, jednocześnie oglądając kolor wina, a potem spróbujesz – powinno ci smakować. Te wszystkie elementy powinny ci razem grać.

Streit-Zagonyi

Gabriella Lapos, a w tle János Horváth

Źródło: Archiwum prywatne

No właśnie – kolor. Jaki powinien być idealny kolor czerwonego wina?

János: Wiele zależy od szczepu winogron, z jakiego zrobione jest wino. Na pewno jednak powinno być klarowne, nie mętne. Również dojrzewanie wina zmienia kolor – młode wino będzie intensywnie czerwone, starsze z powodu oksydacji będzie bardziej brązowe. Więc kolory od intensywnej czerwieni po bordo i brązowo-czerwone.

János, jak wygląda dzieciństwo w winnicy?

János: Gdy byłem mały naprawdę nie lubiłem winnicy. I tak musiałem pomagać, ale nie lubiłem tego. Gdy miałem 9 lat odkryłem, że mogę próbować młode wina z beczki przez specjalną rurkę. I od tego czasu polubiłem tę pracę (śmiech).

Streit-Zagonyi

János Horváth

Źródło: Archiwum prywatne

Mam wrażenie, że dojrzałe osoby nie lubią młodych win. Wraz z czasem stopniowo przechodzą do bardziej taninowych, gęstych i mocniejszych, pełniejszych.

János: Całkowicie się zgadzam. To się dzieje stopniowo, z upływem lat. Dojrzewasz, poznajesz nowe smaki, stajesz się bardziej wymagający. Sięgasz po inne wina, bardziej poważne, o złożoności smaku. Zazwyczaj też z upływem czasu twoja sytuacja materialna się poprawia, więc możesz sobie pozwolić na droższe i lepsze wina, testujesz je. Wyobrażasz sobie, że na początku piłem wino z colą? Potem zacząłem pić różowe wina, następnie rieslingi. Teraz, zależnie od pory roku – różowe orzeźwiające i lekkie białe wina pijam latem, a zimą ciężkie, o pełnym ciele i intensywne wina czerwone.

Gabriella: Tak, to prawda! Im jesteś starsza, tym bardziej pełne i intensywne wina pijesz. Po prostu więcej od win wymagasz i inny cel masz w piciu wina.

Półki z winami w marketach stają się coraz dłuższe. Ale czy w ogóle w hipermarkecie możemy kupić dobre wino?

Gabriella: Oczywiście! Musimy tylko pamiętać, że nikt tam nam nie doradzi wina. Kupujemy je w związku z tym zazwyczaj sugerując się jedynie etykietą. Czasem zdarzają się super wyprzedaże, dzięki którym można kupić dobre wina w bardzo dobrych cenach. Poza tym nie zapominajmy o wielkich plantacjach, z ogromną ilością winogron i zbytem win tam powstałych właśnie w hipermarketach. Na plantacjach tych koszty są niewspółmiernie niskie, co skutkuje absolutnie najniższą możliwą ceną. Można więc tam kupić niezłe wina w dobrych cenach. Jeśli jednak chcemy kupić wina wyjątkowe – powinniśmy szukać rekomendacji importerów, sommelierów.

György: Nie możemy też zapominać o okresie pandemii i tego, jak to wpłynęło na naszą sytuację. Zamknięte restauracje nie kupowały win, więc producenci za wszelką cenę próbowali wyprzedać to, co mieli za bezcen. A hipermarkety z tego korzystały.

Streit-Zagonyi

Villány

Źródło: Archiwum prywatne

Czy wiecie, że 7-8 lat temu jedynymi znanymi w Polsce winami węgierskimi były pamiętany z czasów PRL Egri Bikaver i upiornie słodki Tokaj? Niestety oba kojarzyły się Polakom z najlepszej jakości i mające kiepską opinię wśród konsumentów.

György: Wiele osób, nie tylko Polaków, jakiś czas temu piło słodkie wina. Wiele się jednak zmieniło, pijemy jako ludzie wina wytrawne i bardziej złożone. Dlatego poszukujemy jakości. W Tokaju wina wytrawne zaczęto produkować dopiero 20 lat temu. Wcześniej były to tylko słodkie wina, najczęściej Aszu lub Szamorodnyi.

János: Poza tym, w Polsce w czasach PRL, z tego co wiem, liczyła się ilość i cena, a nie jakość. Robiono byle jakie wina, stawiając właśnie na ilość. Wiedziało się, że sprzeda się wszystko, więc nie specjalnie trzeba się było starać. To niestety spowodowało lawinę kiepskich opinii o węgierskich winach. Teraz jest zupełnie inaczej. Winiarze zorientowali się, że po zmianie systemu to konsumenci decydują o rynku, o swoich wyborach. Zaczęto stawiać na jakość, na odbudowę winnic zniszczonych przez system w latach 50. – 70.

Streit-Zagonyi

János Horváth

Źródło: Archiwum prywatne

György: Pojawiły się również pomysły dużych inwestycji dla naszego regionu – regionu Villány - także znaku pochodzenia wytłoczonego na etykiecie, a świadczącego o świetnej jakości wina.

Jakie wina obecnie są najpopularniejsze na Węgrzech? Inaczej mówiąc – jaki typ win najchętniej teraz piją Węgrzy?

György: zaskoczę cię. Węgrzy najchętniej piją wino nie czerwone, a różowe. Różowe ma więcej smaku niż białe przez krótki kontakt ze skórką winogron, jest też bardziej orzeźwiające, często mocniej kwasowe. Ale zauważyliśmy tendencję, która zmierza w kierunku win białych, o lekkiej strukturze, świeżych, z wyraźną nutą aromatów kwiatowych i owocowych.

A co z winem czerwonym? Czy jest passe?

Gabriella: Niekoniecznie. Natomiast zdecydowanie zaczynamy wybierać wina delikatniejsze, bardziej owocowe, bez wyraźnych tanin, świeższe. Okres od maja do października to zdecydowanie czas białych i różowych win, potem przychodzi czas na czerwienie, a gęste i aromatyczne, oleiste pełne wina czerwone zostawiamy sobie do wyjątkowych potraw, mrozów, chłodnych dni. Pamiętajmy też o porze dnia. Latem dopiero po zachodzie słońca wybieramy czerwienie, bo zazwyczaj w ciągu dnia, w upale mamy ochotę orzeźwić się lodowatymi bąbelkami lub orzeźwiającym różem.

A jakiego wina nigdy byście nie wybrali?

György: To bardzo trudne pytanie bo… chyba nie ma takiego wina. Picie wina to wieczna podróż, wybieranie, kosztowanie, próbowanie. Zawsze można znaleźć coś ciekawego. Nawet ten sam szczep w kolejnym roczniku, zależnie od pogody i procesu produkcji, może dać wino znacznie lepsze lub znacznie gorsze. I to jest ta gra, w której jesteśmy.

János: Czekaj, czekaj. Jest czerwone słodkie, i takiego nigdy bym nie wybrał.

Gabriella: Ale to wcale nie znaczy, że słodkie wina są złe. Genialne są słodkie tokaje, jako wina deserowe. Ubóstwiam!

György: No dobrze. Więc ja słodkim winom mówię "nie". Jeśli mogę wybrać wino słodkie lub wodę – wybieram wodę!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij