fot. Instagram
Podziel się:
Skopiuj link:

Iza Kućmierowska, makijażystka: Ludzie z natury są piękni

"Pamiętaj, że jesteś mądra i masz wybór. Nie musisz tego robić, jeżeli nie sprawia ci to przyjemności albo tego nie czujesz" - powiedziała do swojej 12-letniej córki Iza, gdy zaczęły rozmawiać o makijażu i depilacji. I Iza Kućmierowska, makijażystka największych polskich gwiazd, dla kobiet jest właśnie taką mamą, która obejmuje je swoim podejściem i czule całuje każdy przejaw naturalności w ich ciele.

Aleksandra Hangel: Moim ulubionym trendem beauty ostatnich miesięcy jest to, że mamy wolność, jakiej wcześniej nigdy nie było. A twoim?

Iza Kućmierowska, makijażystka: Totalnie się zgadzam! Ja w ogóle się nie maluję na co dzień. Ostatni raz pomalowałam rzęsy na imprezę w sobotę, a wcześniej… z pół roku temu. Uwielbiam po prostu czystą skórę. I jestem szczęśliwa, że nareszcie doszliśmy do etapu, że można nie korygować wszystkiego, że jednak krosta to jest krosta i lepiej zostawić ją lekko przypudrowaną, a nie zamaskowaną jak betonem.

Starasz się to jakoś przenosić na zawodowy grunt?

Ostatnio pierwszy raz udało mi się wybłagać reżysera i operatora podczas tworzenia kampanii, żeby bohaterka miała widoczne właśnie krosty na twarzy, stąd ten przykład. Ola, czyli dziewczyna, która walczy z rakiem, cudowna postać, miała kilka takich malutkich krostek. Poprosiłam, żebyśmy to zostawili, bo teraz jest naturalnie piękna, a przecież każda z nas ma takie dni, że tak wygląda i nie ma w tym nic złego. I to przeszło. Poszło w telewizji, poszło w Internecie. Uważam, że to taka moja malusieńka cegiełka dotycząca zmiany w postrzeganiu kobiecego piękna.

Obejrzałam kilka twoich prac przed tą rozmową i mam jeden wniosek – naturalność to twój znak rozpoznawczy. Osoby, które malujesz, nigdy nie wyglądają jak ktoś inny, tylko podkreślone są ich naturalne cechy.

Na początku, gdy zaczęłam wprowadzać trend na zdrową, piękną skórę, to wiele osób nie miało pewności siebie - poza modelkami - żeby się tak pokazać. Mówiły, że nie wiedzą, czy to jest dobry pomysł. A teraz widzę coraz większą świadomość i otwartość na to naturalne piękno. Bardzo dużo dobrego dzieje się w tym zakresie.

Generalnie jesteśmy chyba bardziej otwarte na naturalność.

Niestety nie mogę się z tobą zgodzić. My patrzymy na to przez iluzoryczną bańkę Warszawy, a jak pojedziemy gdziekolwiek indziej, to kobiety cały czas mają przekonanie, że muszą być super zrobione. Hybryda na stopach, hybryda na dłoniach, permanentne brwi…

I nierzadko doczepiane rzęsy.

Tak, nie lubię tych rzęs. Ja w ogóle kocham naturalność. Ale wiem, że wystarczy pojechać za duże miasto, by spotkać wiele kobiet, które stają się ofiarami własnego wizerunku, bo niestety boją się pokazać swoją prawdziwą twarz. Długo zastanawiałam, skąd się to bierze? I myślę, że to jest po prostu maska, za którą kobiety mogą się schować.

A to wszystko widzą ich córki.

Rozmawiałam wczoraj z koleżanką, która powiedziała mi coś bardzo cennego: "My musiałyśmy zacząć golić nogi w wieku trzynastu lat, w określony sposób się malować, wszystkie dokładnie tak samo wyglądać, żeby nie odstawać". A ja mam 12-letnią córkę. I ostatnio ją zapytałam, czy nie chciałaby się zacząć malować, bo wiem, że jej koleżanki to robią. A ona odpowiedziała tylko, że szkoda jej na to czasu. Ale ostatnio zaczęła golić nogi. I zapytałam ją, czy goli nogi dlatego, że chce, czy dlatego, że czuje presję. I powiedziałam jej wtedy: "pamiętaj, że jesteśm mądra i masz wybór. Nie musisz tego robić, jeżeli nie sprawia ci to przyjemności albo tego nie czujesz".

Tak starasz się ją wychowywać? Wielu powiedziałoby: bezstresowe wychowanie.

Nie chciałabym po prostu, żeby ktoś oceniał ją ze względu na jej wygląd. Co ciekawe, ostatnio rozmawialiśmy o czymś w rodzinnym gronie i powiedziałam do Janinki: "i tak jesteś najpiękniejsza na świecie". I wtedy mój mąż, Piotr, który jest najlepszym ojcem na świecie, powiedział: "ej, nie zgadzam się! Dlaczego utożsamiasz jej poczucie wartości z tym, jak wygląda? Robisz jej ogromną krzywdę".

Wymarzony tata dla każdej dorastającej kobiety.

My w ogóle odbyliśmy bardzo dużo rozmów o rodzicielstwie, o wychowaniu dzieci. A że Piotr jest największym feministą, jakiego w życiu poznałam, to bardzo wiele mnie nauczył. Jestem dziewczyną z bardzo małego miasta i jednak te stereotypy, które od zawsze mi wpajano, miały duże znaczenie w sposobie pojmowania rzeczywistości i w procesie wychowawczym, a staram się wychowywać dzieciaki, bo mam jeszcze piętnastoletniego syna, żeby wiedzieli, że to, co piękne, jest jednak mimo wszystko niewymierne.

Jesteś też psycholożką, prawda?

Tak, psycholożką i pedagożką. I wiesz co? Te dwa zawody mają jeden wspólny mianownik. Ja bardzo lubię ludzi. A żeby pracować z ludźmi, trzeba ich lubić.

Widzisz piękno w każdym człowieku?

Uważam, że ludzie z natury są piękni. I jestem za tym, żeby ludziom mówić, że są fajni, że ich lubimy i pokazywać im, że bycie sobą może dawać ogromne poczucie wolności i komfortu. A jeśli o komforcie mowa, to mam taką zasadę, że gdy maluję modelkę albo bohaterkę, po zakończeniu makijażu mówię: "proszę dotknąć teraz twarzy". Bo najważniejsze jest to, żeby osoba, która ma makijaż, nie czuła, jakby miała klejącą twarz, żeby czuła coś innego niż własna, oddychająca skóra.

To bardzo naturalistyczne podejście.

Tak, bo bardzo lubię ciało, bardzo mi się podobają ciała. Sama jestem gruba, choć wysportowana, i wreszcie rozumiem, że to moja cecha, a nie coś złego. I ostatnio sobie przypomniałam, że wychowuję dwójkę dzieci, w tym młodą kobietę. Zastanawiałam się, jak to zrobić, żeby nie przekazać tej młodej kobiecie swoich kompleksów, które z tyłu głowy mam.

Wiele lat temu pojechaliśmy na Sycylię na wakacje. Pomyślałam wtedy tylko, że nie mogę iść w kostiumie kąpielowym skulona, jakbym się wstydziła swojego ciała, bo ze mną idzie moja córka, której ja mogę niechcący to wszystko zaszczepić. Więc wreszcie włożyłam swój kostium kąpielowy i szłam najbardziej dumnie, nosząc to swoje ciało, i eksponując tę odwagę.

Ogromną publiczność z tych młodych dziewczyn mają teraz tiktokerki, które wybijają się na trikach makijażowych jak np. czerwona szminka roztarta pod okiem, makijaż na mokro z odwróceniem kolejności, czyli najpierw konturowanie, a później podkład czy używanie wielu różnych taśm, by idealnie wymodelować twarz.

Czerwona pomadka pod korektor to trik, który występuje w środowisku makijażowym od dobrych 20 lat. Ale makijaż musi być zabawą i musi przynosić radość. Jeżeli ktoś ma potrzebę wykorzystywać te triki, rozwijać się i eksperymentować, niech to robi i super, że to robi. Czasami oglądam te tiktoki z otwartymi oczami i też często sama coś z tego wynoszę. Potrafię się zainspirować makijażem, który nigdy by mi się na co dzień nie podobał, ale mnie to fascynuje i wkręca.

Widziałaś nagłówki, które ostatnio opisywały Blankę Lipińską na ściance podczas premiery drugiej części filmu "365 dni: Ten dzień"? Makijaż, jaki Blanka na sobie miała, wykonywała Magda Pieczonka, która opublikowała zdjęcie tego samego makijażu u siebie, gdzie Blanka wyglądała wspaniale. A później na ściance okazało się, że twarz wyglądała jak napuchnięta, zmęczona i o wiele starsza, niż jest w rzeczywistości.

Czasami jest tak, że kobiety po wykonanym makijażu przez makijażystkę wracają do domu i "poprawiają" go. I wydaje mi się, choć nie znam szczegółów, że tam doszło do takiej sytuacji.

Magda Pieczonka musiała się też bardzo stresować, bo to przecież światowa premiera Netflixa. Może doszło do wpadki po prostu?

Magda, jak sama słusznie zauważyłaś, opublikowała później zdjęcia, po których widać, że wykonała świetną robotę. Całym sercem jestem za Magdą. Ale tak naprawdę nie ma znaczenia, co spowodowało, że Blanka tak wyglądała. Bo to pokazuje, że wszyscy zwrócili uwagę tylko na to. Abstrahując od tego, jaki to jest film, czy on jest dobry, czy zły, to nadal jest to światowy sukces i to jest ważniejsze niż to, że ten makijaż był słaby.

To niestety nie jest odosobniony przypadek.

To jest w ogóle bardzo okrutne względem kobiety. Gdy mężczyzna wychodzi na ściankę, nikt nie mówi o tym, że ma wypieki albo świeci się. A wychodzi kobieta i wszyscy mają nagle prawo komentować jej wygląd. To jest po prostu niesprawiedliwe.

Wpadki makijażystek, które ujrzały światło dzienne dopiero na ściance, gdy gwiazda stanęła w blasku fleszy, to coś, co zdarza się częściej. A przecież wystarczy często jeden głupi błąd, użycie niewłaściwego pudru i mamy katastrofę.

Dokładnie tak, bo mamy na przykład nowy produkt, który chcemy przetestować i okazuje się, że on się w niewłaściwy sposób utlenia. Gdy ja maluję gwiazdy na ścianki, a czasami mi się to zdarza, to bardzo mnie to stresuje, jak dany makijaż będzie odebrany.

Masz na swoim koncie taką wpadkę?

Robiliśmy kiedyś reklamę beauty i położyłam podkład, który się utlenił na pomarańczowo. Pierwszy raz w życiu widziałam, żeby tak dramatycznie coś wyglądało. Było to dla mnie najbardziej na świecie stresujące zawodowe przeżycie. Czułam się totalnie bezradna, bo to było kolejne opakowanie tego produktu, którego formuła musiała zostać w międzyczasie zmieniona.

Co najbardziej cię wkurza w tym zawodzie? Po tylu latach na pewno jest coś, co ci przeszkadza.

To jest tak, że to jest największa pasja mojego życia. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. Kiedy miałam 8 lat wiedziałam - wiem, że to zabrzmi zabawnie - jak powinna wyglądać skóra, co mi się podoba w kobietach.

Ale coś musi cię wkurzać.

No może nieterminowo opłacane faktury (śmiech).

Wydajesz się być bardzo pozytywną osobą, bardzo szczęśliwą.

To nie jest tak, że ja nie mam problemów. Mam dziecko z bardzo rzadkim spektrum autyzmu - starszego syna - z czym się mierzymy i walczymy. Ale mam w tym wszystkim męża, z którym jesteśmy 18 lat razem, cudowne dzieci, dom, który jest dla mnie bezpieczną przystanią, pracę, w której się realizuję, jest moją pasją, wygodne życie i mogę pozwolić sobie na wakacje. Mam też wspaniałą rodzinę i przyjaciół, którzy dzień i noc byli niezastąpieni, gdy stan zdrowia mojego syna się pogorszył.

Masz jeszcze jakieś marzenie związane z pracą? Może jakąś gwiazdę, o której marzysz, by z nią współpracować?

Wydaje mi się, że wszystko przychodzi z czasem i z odpowiednią determinacją, i kolejnym stopniem umiejętności. Ale mam inne marzenie.

Opowiedz mi o tym, lubię słuchać o marzeniach.

Chciałabym pojechać na rok do Japonii, do pracy, marzę o tym, żeby trochę popracować w Nowym Jorku, w Paryżu. I chyba największe marzenie - poznać moją guru makijażową Ingę Grognard, bardzo starą makijażystkę, która jest odpowiedzialna za trendy Balenciagi od lat. To jest dla mnie jedna z największych ikon. Mam też marzenie, żeby znaleźć sponsora, żebym mogła poprowadzić warsztaty dla studentek i dla dziewczyn w liceach - jak się malować. Ale nie jak to robić, a o tym, żeby chciały się malować tak jak czują, a nie tak jak muszą.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij