Zdolne i świetnie wykształcone. Gwiazdy, które udowodniły, że inteligencja idzie w parze z talentem
Cztery lata po debiucie zajęła 13. miejsce w światowym rankingu "Top 50 models". Była twarzą kampanii Prady, równie odpowiedzialne zadanie powierzył jej Marc Jacobs - wówczas dyrektor artystyczny Louis Vuitton. Posągowo piękna i charyzmatyczna Zuzanna Bijoch brała udział w pokazach wszystkich największych marek, reklamowała także kosmetyki Yves Saint Laurent czy ubrania i dodatki Chloe.
Każdy kolejny sukces zdawał się przychodzić jej z niezwykłą łatwością. Wyzwań zaczęła szukać więc w innym obszarze. W 2018 roku poinformowała, że zaczyna studia na Columbia University znajdującym się w pierwszej dziesiątce rankingu najlepszych uczelni na świecie. Wybrała kierunek Ekonomia i Finanse i... ukończyła go z najlepszym wynikiem na roku.
Dodatkowo przypadł jej w udziale najbardziej prestiżowy tytuł Valedictorian - wyróżnienie dla najzdolniejszego studenta wiążące się z przywilejem wygłoszenia mowy końcowej podczas rozdania dyplomów. 28-latka została też przyjęta do stowarzyszenia The Phi Beta Kappa Society od 1776 r. zrzeszającego 10 proc. najlepszych absolwentów wszystkich kierunków z wybranych uczelni. Wśród członków są m.in. Bill Clinton czy Jeff Bezos.
W wywiadzie dla polskiego "Vogue'a" Bijoch przyznała, że "zawsze wiedziała, że musi mieć plan B". - Nigdy nie byłam, powiedzmy, modelką z wyboru, z powołania. Raczej dziwiłam się, że to w ogóle się dzieje (śmiech). Od początku podchodziłam do tego z dystansem, bo wiedziałam, że dzisiaj może być tak, a jutro inaczej - podkreśliła.
Dziś pracuje w dużej amerykańskiej firmie inwestycyjnej. Nie wyklucza powrotów do modelingu, ale tylko gdy otrzyma wyjątkowo interesującą propozycję. Podkreśla jednak, że mentalnie jest już w innym miejscu. Na profilowym zdjęciu w mediach społecznościowych możemy zobaczyć ją w absolwenckiej todze i birecie.
"Wolę być mądra niż być gwiazdą filmową"
Na plan legendarnego "Leona Zawodowca" Luca Bessona trafiła jako dwunastolatka. Przygotowania do pracy - jak myślała najpierw - tancerki rozpoczęła jednak dużo wcześniej. W wieku czterech lat chodziła na lekcje tańca i występowała na teatralnych deskach. Natomiast agentowi modelek, który zaproponował jej udział w reklamie odmówiła - miała 10 lat i nieco oburzona podkreśliła "chcę grać".
Skupienie na celu, dyscyplina i poukładanie sprawiły, że ryzykowny wczesny debiut i ogromne zainteresowanie mediów przekuła w świetną, przemyślaną karierę - z Oscarem za główną rolę w "Czarnym łabędziu" w 2011 roku na czele. Te same cechy przyczyniły się też do tego, że aktorka posługuje się biegle aż sześcioma językami, m.in. japońskim, hebrajskim i francuskim.
Niewielka przerwa w bogatej filmografii Portman w okolicy początków nowego millenium nie była przypadkowa. W 1999 roku dostała się na Harvard uważany przez wielu za najlepszą uczelnię na świecie, gdzie studiowała z sukcesami psychologię. Na swoim koncie ma dwa duże artykuły naukowe. - Nie obchodzi mnie, czy studia zrujnują moją karierę. Wolę być mądra niż być gwiazdą filmową - mówiła wówczas nieco buńczucznie.
Dla pochodzącej z rodziny akademików aktorki studiowanie nie było jednak najłatwiejszym doświadczeniem. - Na pierwszym roku studiów przytyłam 8-10 kilo. Wpadłam w głęboką depresję - wyznała czytelniczkom amerykańskiego "Vogue’a". - Zima w Cambridge jest naprawę ciężka. Nie wiedziałam, jak wydostać się z marazmu, jaki mnie pochłonął. Nauczyłam się, jak prosić o pomoc przyjaciół i specjalistów - zwierzyła się po latach.
Dziś znana jest z aktywizmu - nie je mięsa, nie nosi skór, używa wyłącznie etycznie produkowanych kosmetyków. Przez cztery lata pracowała na rzecz FINCA International, organizacji zajmującej się udzielaniem niewielkich pożyczek kobietom przedsiębiorczyniom w wielu krajach, jest ambasadorką International Rescue Committee pomagającej osobom, które dotyka kryzys humanitarny, walczy o stypendia dla dziewcząt, równe płace i wspiera społeczność LGBTQ+.
"Uczyłam się, przyjeżdżałam i zdawałam"
Gdy zaczynała karierę stylistki, zawód dopiero raczkował w Polsce. O tym, że to, czym się zajmuje, ma nazwę, dowiedziała się w Paryżu, gdzie wyjechała na kontrakt jako modelka. Miała wówczas zaledwie 19 lat, a dwa lata wcześniej została jedną z laureatek prestiżowego wówczas konkursu "Twarz Roku". Występowała również w reklamach popularnych produktów i sesjach zdjęciowych - także w "Playboyu" i "CKM-ie".
Praca na wybiegu nie uniemożliwiła jednak Joannie Horodyńskiej zdobycia wykształcenia. Skończyła bowiem dwa kierunki - zarządzanie na Uniwersytecie Warszawskim i dziennikarstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wpływ na jej życiowe wybory miała mama - Ewa Okoń-Horodyńska - profesorka nauk ekonomicznych. - Wszystko skończyłam w terminie wyobraź sobie! Książki przysyłała mi mama w paczkach, uczyłam się, przyjeżdżałam i zdawałam - przyznała Horodyńska w rozmowie z "Vivą!". Panie do dziś są bardzo blisko - wyjeżdżają wspólnie na wakacje, chadzają do restauracji czy opery.
Po powrocie z Paryża Horodyńska związała się z mediami - prowadziła liczne programy telewizyjne, głównie poświęcone modzie, stylizowała gwiazdy i publicznie wytykała im błędy na antenie Polsat Cafe. W 2009 roku ogłosiła również, że zakończyła pracę nad doktoratem pt. "Język używany w telewizji", przy czym warto wspomnieć, że sama przyczyniła się do jego ubarwiania, rozprawiając przed kamerą o "fatałaszkach", "piórkach" i używając fantazyjnych porównań.
Studentka i aktywistka
Podobno, gdy zabierała głos podczas zajęć, koledzy i koleżanki z roku krzyczeli: "10 punktów dla Gryfindoru". Trudno się dziwić, bo nazwisko Emmy Watson na kilka dobrych lat zrosło się z postacią Hermiony, w którą wcieliła się w serii filmów o Harrym Potterze i jego przyjaciołach.
Urodzona we Francji i dorastająca w Wielkiej Brytanii Watson po raz pierwszy na ekranie pojawiła się, gdy miała zaledwie 10 lat i od razu zaliczyła debiut w międzynarodowym hicie. Jej rodzice - z wykształcenia prawnicy - od początku dbali o dobrą edukację córki posyłając ją do najlepszych szkół. Gdy Emma miała siedem lat, wygrała swój pierwszy konkurs poetycki. Występowała też w szkolnym teatrze, brała udział w warsztatach, a w castingu do roli Hermiony pokonała setki konkurentek.
Na studia wyjechała za Ocean - wybrała jedną z najlepszych uczelni na świecie - Brown University, gdzie zdobyła dyplom licencjata z literatury angielskiej. W międzyczasie występowała w kampaniach reklamowych (m.in. marki Burberry), kończyła przygodę z uniwersum Pottera i grała w kolejnych filmach ("Mój tydzień z Marilyn" czy "Charlie"). W wywiadach mówiła, że jest feministką, podkreślała, jak istotna jest równość płci i przekonywała o konieczności samorozwoju, tym samym stając się inspiracją dla tysięcy dziewczyn na świecie. W 2014 roku została ambasadorką dobrej woli ONZ na rzecz Równości Płci i Wzmocnienia.
W 2017 roku zagrała tytułową rolę w "Pięknej i bestii" a dwa lata później nagrodzonych m.in. pięcioma nominacjami do Oscara "Małych kobietkach" Grety Gerwig. Jednak w Watson po raz kolejny odezwały się naukowe ambicje. We wrześniu 2023 roku rozpoczęła kolejne studia - tym razem kreatywne pisanie na równie prestiżowym co jej poprzednia uczelnia Uniwersytecie Oksfordzkim. Jak donoszą brytyjskie tabloidy, m.in. "The Sun", na kampusie nie może czuć się jednak w pełni swobodnie. Aktorce towarzyszy ochrona, którą zatrudniła po tym, jak obcy mężczyzna próbował włamać się do jej garderoby podczas tygodnia mody w Nowym Jorku.
"W innym życiu bez żalu mogłabym być kimś innym"
- Moi koledzy ze studiów zrobili tak zawrotne kariery, że głowa mała (dzisiaj to branża reklamowa, finansowa, prawna etc.) i na pewno finansowo mają się o niebo lepiej niż ich rówieśnicy aktorzy - mówiła w rozmowie z Onetem. Choć nie tylko debiut, ale także kilka istotnych ról miała już za sobą, zdecydowała się na studia na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie - jak podkreśla - była jednym z pierwszych roczników kształconych na zachodnią modłę. Zdobyła magistra i... wróciła do tego, co kocha najbardziej.
- Nie można być księgową, gdy wcześniej zagrało się w filmach Andrzeja Wajdy, Stevena Spielberga i Andrzeja Żuławskiego - żartowała w jednym z wywiadów Agnieszka Wagner. Jako dziecko tańczyła w młodzieżowym zespole pieśni i tańca "Gawęda". Gdy kończyła studia, mogła pochwalić się m.in. rolami w "Liście Schindlera" i "Pierścionku z orłem w koronie". Widzowie kojarzą ją z pewnością z także z "Ciemnej strony Wenus", "Quo Vadis" i "Listów do M.".
Wykształcenie aktorskie zdobywała jednak nie w Polsce, a w Berlinie - na Europejskiej Akademii Filmowej, w której zetknęła się m.in. z Tildą Swinton. Ukończyła również historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim, równolegle ucząc się kolejnych języków obcych - świetnie zna angielski, francuski i rosyjski. Miło wspomina grę w języku czeskim. - Nie wybrałam studiów po to, żeby mi coś dały w sensie praktycznym. Oba kierunki skończyłam dla czystej przyjemności intelektualnej - podkreśla.
Chociaż stale poszerza filmografię i wszystko wskazuje na to, że nie może narzekać na brak pracy, do zawodu zachowuje zdrowy dystans.
- Nie sądzę, żeby aktorstwo to był mój wymarzony zawód. Nie mam w sobie wystarczającej dozy narcyzmu. Tak mi się po prostu w życiu zdarzyło. Wierzę w to, że jak już coś się zdarza, to trzeba losu posłuchać. I poszłam tą drogą. Mam też wykształcenie w innych kierunkach, w innym życiu bez żalu mogłabym być kimś innym - mówiła w rozmowie z Wirtualną Polską.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl