fot. Archiwum prywatne
Podziel się:
Skopiuj link:

"Zawsze wracam do mamy". Agnieszka i Halina o relacji silniejszej niż wszystko

Może mam 40 lat, ale nigdy nie wstydziłam się tego, że mieszkam z mamą. Był natomiast moment, że budziło to niezdrową sensację: "Taka stara i z mamą mieszka? Dlaczego sobie czegoś nie wynajmiesz?". Wydawało mi się wtedy, że za wszelką cenę muszę się tłumaczyć. Teraz tego nie robię. Mieszkam i już.

Zaczęło się od Facebooka. Agnieszka podzieliła się z dziewczynami w grupie Quaratine outfitters daily (grupa, której celem jest poprawa humoru oraz dawanie wsparcia w czasach izolacji) swoimi obawami. Martwiła się, że "przywlecze" koronawirusa do domu. Dla 74-letniej mamy, z którą mieszka, byłby to wyrok śmierci. Puenta opowieści wywoływała jednak uśmiech na twarzy – mama Halina powiedziała, że "nie po to przeżyła dwa zawały i Syberię, żeby teraz głupio od jakiegoś wirusa umrzeć". A potem jeszcze usiadła do szycia maseczek. Taka to jest mama. Post uruchomił lawinę serdecznych komentarzy i reakcji. A ja postanowiłam sprawdzić, kim są te dwie niesamowite kobiety, które łamią stereotypy i żyją razem od lat. I to na 37 metrach kwadratowych.

Jestem dorosła i mieszkam z mamą

Katarzyna Gargol - SO Magazyn: Dlaczego mieszkacie razem?

Agnieszka Darian: To bardzo trudne pytanie, jeszcze nikt mi takiego nie zadał. Na pewno powodem są problemy mamy z chodzeniem, bo jest schorowana. Bywam więc jej nogami i rękami. To taki naturalny powód. Może mam 40 lat, ale nigdy nie wstydziłam się tego, że mieszkam z mamą. Był natomiast moment, że budziło to niezdrową sensację: "Taka stara i z mamą mieszka? Dlaczego sobie czegoś nie wynajmiesz?". Wydawało mi się wtedy, że za wszelką cenę muszę się tłumaczyć. Teraz tego nie robię. Mieszkam i już. Nie widzę sensu wynajmowania mieszkania, skoro i tak większość czasu byłabym tutaj. Wystarczą mi te dwa momenty, jak nie odebrała telefonu przez kilkadziesiąt minut. Pędziłam taksówką sprawdzić, czy nic się nie stało. Dziękuję bardzo, to były dwa najgorsze momenty w moim życiu. Dlatego wolę być na miejscu. Ale uważam, że mieszkanie z mamą nie powinno być postrzegane jako coś niezdrowego. Przecież takich osób jest wiele. My z mamą przeszłyśmy różne etapy. Gdy byłam w związku, mieszkałam z partnerem, ale teraz jest inaczej i tak właśnie wygląda nasz dom.

Jak wam się żyło, gdy Agnieszka nie mieszkała tutaj?

Halina Darian: W domu zapanowała pustka. Cieszyłam się na weekendy, bo przychodzili wtedy na obiad. Wymyślałam różne dania, żeby mogli zjeść coś dobrego, ale też zabrać ze sobą. Żyłam tylko tymi dwoma dniami.

AD: Byłam świadkiem śmierci babci, pamiętam, jak w ostatnich słowach szukała mamy. Mam tak samo. Zawsze, gdy dzieje się coś złego, wracam do mamy.

HD: Chyba każdy tak ma. Mnie się kiedyś przydarzyła przedziwna rzecz. Podczas spaceru po mieście zapomniałam, kim jestem. Usiadłam na ławce i nie mogłam przywołać w pamięci tej informacji. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie pamiętam nawet tego, gdzie mieszkam. Jedyne, co wiedziałam na pewno, to że mam mamę. I od tego ruszyłam. Przez wspomnienie o mamie przypomniałam sobie, kim jestem. Doszłam do siebie.

Źródło: Archiwum prywatne

Urodzona na Syberii

Pani Halino, urodziła się pani na Syberii. Jaki wpływ miał ten fakt na pani życie?

HD: Miałam dwa lata, jak wróciłam do Polski. Nic nie pamiętam. Żal tylko ogromny, bo mój biologiczny tata zaginął tam bez śladu. Do 1957 roku nosiłam jego nazwisko. A potem mama wyszła za mąż i przyjęłam nazwisko ojczyma, które z Agnieszką teraz nosimy.

AD: A mamy po dziadku piękne nazwisko: Karłowicz. Bardzo mi zależy, żeby do niego wrócić.

HD: I jak mama wyszła za mąż, znowu pojechałyśmy do Związku Radzieckiego. Miałam wtedy 11 lat i nie potrafiłam się tam odnaleźć. Na mogłam przyzwyczaić się ani do ludzi ani do języka, siedziałam w kącie albo stałam w oknie, prawie się nie odzywałam. Bardzo tęskniłam za Polską. W 1964 roku skończyłam szkołę medyczną i kategorycznie obwieściłam mamie, że nie zamierzam tam dłużej mieszkać. Albo sobie życie odbieram albo wracam do domu. Miałam 18 lat, gdy wróciłam do Polski sama. Od tej pory do mamy, do Odessy jeździłam raz w roku na urlop.

"Po co pani dziecko w tak późnym wieku?"

A ile lat pani miała, gdy urodziła pani Agnieszkę?

HD: Byłam już stara, miałam 34 lata. Trafiłam do szpitala miesiąc przed terminem, z wysokim ciśnieniem. Nikt z rodziny nie wiedział, co się dzieje, nie było jeszcze telefonów komórkowych. Urodziłam dość niespodziewanie. Potem dochodziłam do siebie, a pielęgniarki systematycznie namawiały mnie, żebym zrzekła się dziecka. "Po co pani dziecko w tak późnym wieku" - mówiły. Mało szału nie dostałam przez te dwa dni, które tam spędziłam. Krzyczałam, żeby się ode mnie odczepili. W Urzędzie Stanu Cywilnego też problemy. Poszłam ją zameldować. Cały czas proszono mnie o dane ojca. Mówiłam, że nie ma ojca, że jestem ja. "Niech pani poda byle jakie imię". Nie podam byle jakiego, bo to moje dziecko. W końcu zameldowali. Dostałam dokument poświadczający, że jestem jedyną osobą odpowiedzialną za dziecko. Panie z urzędu powiedziały, że w przeciwnym razie przy braku danych ojca mogłabym mieć problem z wyjazdem z dzieckiem za granicę. Do tej pory trzymam ten dokument.

Agnieszko, a ty miałaś jakieś problemy z powodu braku taty?

AD: Temat ojca nigdy nie był dla mnie tematem tabu. Jak się czegoś nigdy nie doświadczyło, to się za tym nie tęskni. Chyba najbardziej przykrą sytuacją była studniówka. Zmuszono rodziców, żeby przyszli w parach. Po polonezie był tzw. wedding dance, podczas którego ojcowie proszą córki do tańca. To było upokarzające. Mama też się czuła zakłopotana. Przyszła z ciocią, więc puściłam plotkę, że to przyjaciółka, żeby było trochę sensacji (śmiech). To był taki bezsensowny zwyczaj, ale wtedy nikt się wobec takich rzeczy nie buntował. A przecież rodzice niektórych osób byli rozwiedzeni, czyjś tata nie żył.

Rozmawiałyście wtedy o tym?

AD: Nie. Jak coś jest oczywiste, to nie dyskutujemy o tym.

Pani Halina na tle Lenina

Pani Halina na tle Lenina

Źródło: Archiwum prywatne

37 metrów, seriale i ajerkoniak

To zawsze ciekawy wątek w relacjach matka-córka: czy są tematy, o których nie rozmawiacie lub nie potraficie rozmawiać?

AD: Temat śmierci. Jak mama zaczyna mówić, co ma przygotowane i co trzeba jeszcze zrobić, to ja przestaję słuchać. Twierdzi, że musi mnie jeszcze nauczyć, jak się robi ajerkoniak. I jak guzik przyszyć. Mówię "przyszyjesz mi", a ona, że nie. A dla mnie to są rzeczy zbyt ostateczne. Boję się, że jak mnie nauczy, to koniec. Bo to takie przyzwalanie na umieranie.

HD: Jak mnie zabraknie, to się już takiego dobrego ajerkoniaku nie napijesz.

AD: Pewnie kupię sobie martini.

HD: Ale ja tu mam jeszcze dokumenty...

AD: Mamo, to mieszkanie ma 37 metrów. Ja tu każdy dokument znajdę, jak będzie trzeba.

No właśnie: 37 metrów to dużo czy mało?

AD: To zawsze będzie mało.

Jak dzielicie swoje światy na takiej przestrzeni?

AD: Mam swój pokój i tam pracuję, ale wieczorem przychodzę do mamy i razem oglądamy seriale, bo mama jest wielką fanką. Wszystko ogląda i wszystko czyta. Mój pokój służy do pracy i do spania, a życie toczy się w pokoju mamy.

Etap berliński

Był też w waszym życiu etap berliński. Agnieszka napisała na Facebooku, że po pobycie w Berlinie akcentu pozbywała się przez kilka lat. To był wyjazd za chlebem?

HD: Tak. I chleb okazał się gorzki. Myślałam, że będzie lepsze życie dla Agnieszki. Mama z braćmi namawiali mnie, nawet sama Agnieszka namawiała, bo chciała mieć tatę.

AD: Mama wyszła drugi raz za mąż. Byłyśmy tam pięć lat, wróciłyśmy, jak skończyłam dziesięć lat.

HD: Nie umiałam tam żyć, czułam się tak samo jak w Rosji. Zdałam sobie z tego sprawę po pół roku i zaczęłam ciężko pracować, żeby mieć do czego wrócić. Bo wprawdzie mieszkanie tutaj zostało, ale moja mama wszystko sprzedała lub rozdała.

AD: Jak wróciłyśmy, nie było nawet klamek.

HD: Dlatego zaczęłam ciężko pracować po 12-14 godzin. Musiałam pracować, żeby zarobić na meble, utrzymać mamę, ciotkę i dziecko. Mama przyjechała, żeby opiekować się Agnieszką, ale szybko stwierdziła, że nie będzie sama siedzieć, bo jej się nudzi (Agnieszka chodziła do szkoły), więc ściągnęłam ciotkę. Ciężko było, ale napędzała mnie myśl, że muszę wrócić do Polski, bo Agnieszka musi pójść do komunii.

AD: Akcentu ciężko się było pozbyć, bo w domu mówiłam po polsku, a w szkole po niemiecku. W domu mama czytała ze mną polskie książki. Miłość do książek to też nasza wspólna cecha. Babcia zawsze krzyczała, po co wydajemy tyle pieniędzy na nie. To tym bardziej wydawałyśmy.

Mała Agnieszka

Mała Agnieszka

Źródło: Archiwum prywatne

Pokochać to znaczy odwrócić relacje

Mam coraz silniejsze wrażenie, że wasza relacja zacieśniała się na kontrze do tego, co robiła babcia. Im ona była chłodniejsza, tym więcej ciepła generowało się w waszej relacji.

AD: Zawsze trzymałyśmy sztamę przeciwko babci. To strasznie brzmi, ale jak babcia dokuczała, a mama nie potrafiła odpowiedzieć, to ja stawałam w jej obronie. I na odwrót. Niesamowite, bo przecież byłyśmy jedną rodziną.

HD: Moja mama nigdy mnie nie przytuliła, nie powiedziała nic ciepłego. Nawet jak umierała. Dzień przed śmiercią byłam przy niej. Zgłodniała, więc poszłam do sklepu i kupiłam jogurty. Karmiłam ją powoli, a ona się denerwowała: "Co ty mi dajesz! Nic mi nigdy w życiu nie dałaś". Zawsze mnie odpychała.

AD: Babcia miała sztamę tylko ze sobą.

Mogło zdarzyć się tak, że przejęłaby pani od mamy ten styl budowania relacji. Stało się jednak inaczej. Okazuje się, że można podać dalej coś innego niż samemu się dostało.

HD: Starałam się być taką mamą, o jakiej marzyłam. Moja mama była carycą. Najważniejsze było jej zdanie, nie mogłam się sprzeciwić. Widziałam czasem, jak ze złością patrzyła na nasze rozmowy. Kiedyś mi powiedziała: "Jak możesz pozwalać, żeby tak się do ciebie zwracała". Uważała, że Agnieszka powinna zachowywać się tak jak ja się zachowywałam wobec niej.

Mam pani Haliny w czasach młodości na motorze

Mam pani Haliny w czasach młodości na motorze

Źródło: Archiwum prywatne

Matka i córka - historia jak z książki

Wasza historia jest jak opowieść filmowa z nieoczywistymi postaciami, tęsknotami i wielką miłością w tle. Teraz rozumiem, dlaczego Agnieszka pisze książkę o waszej relacji. Jak zrodził się pomysł?

AD: Pomysł pojawił się po pierwszych publikacjach na Facebooku z mamą w roli głównej. Mama jest na co dzień skrytą osobą, trochę taką dzikuską, ale czasami jak coś powie, to tak, że uznałam – trzeba to zapisywać! Okazało się, że innych też to śmieszy. W którymś momencie znajomi zaczęli mnie namawiać, żebym napisała o tej relacji, bo jest nietypowa. I tu pojawiło się zaskoczenie. Jak to nietypowa? Przecież każdy ma mamę, więc każdy tak ma. Zaczęłam słuchać opowieści innych osób: jedna mama okazała się harpią, inna wampirem energetycznym. Zdziwiło mnie, że nie każdy ma tak jak ja.

HD: Mówisz, że jestem dzikuską. To ma związek z krzywdą, której doznałam od najbliższej rodziny. Ja się po prostu boję ludzi i tego, że mnie skrzywdzą. Przez całe życie, jak chciałam coś powiedzieć, mama mnie karciła: "Przestań, nie odzywaj się. Masz obrzydliwy głos, nie mogę cię słuchać". W Berlinie kupiłam Agnieszce magnetofon. Kiedyś coś sobie nagrywała i przy okazji nagrała, jak do niej mówię. Puściła mi to, a ja stanęłam jak słup soli, bo usłyszałam swój głos. Wcale nie był straszny. Poczułam wielki smutek w sercu, minęło przecież tyle lat, a ja zawsze w towarzystwie siedziałam cicho i bałam się odezwać. Ile rzeczy z tego powodu przeoczyłam?

AD: Dlatego uważam, że ten wywiad to dla mamy krok milowy.

HD: Postanowiłam opowiedzieć o tym, co przeżyłam. I że cię kocham.

Czytałam ostatnio o tym, że często pierwszymi gnębicielami w naszym życiu nie są inne dzieci w szkole, ale właśnie rodzice w domu. Pani tego doświadczyła. Budujące jest to, że uchroniła pani relację z córką przed podaniem tego dalej. To na koniec zapytam lekko patetycznie: co się wam najbardziej w życiu udało?

AD: Wiem, co mama powie.

HD: Córka mi się udała. Udało mi się przejść przez życie w taki sposób, żeby nikogo nie skrzywdzić. Nie udało mi się natomiast to, że mam żal do całej rodziny. Udało mi się wyjść z Syberii i wrócić do Polski. Życie mi się udało.

AD: Mimo wszystko mi też się życie udało.

HD: To mogę spokojnie umrzeć.

AD (śmiech): Mamo!

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij