Podziel się:
Skopiuj link:

W tej kawiarni robi się dobro. "To przynosi ogromną satysfakcję"

- Jeśli mam trochę więcej, czasu, zdrowia, pieniędzy, to mogę się podzielić nimi z kimś, komu ich brakuje - mówi Agata Mojkowska, kierowniczka kawiarni Dobroczynna na warszawskim Mokotowie. To wyjątkowe miejsce w przedwojennej kamienicy, które cały swój zysk przekazuje na wsparcie dla potrzebujących dzieci. Bo pomoc nie musi kosztować wiele. Czasem wystarczy kupić kawę. I sprawić podwójną przyjemność: sobie i innym.

Marta Krupińska: Z zewnątrz Dobroczynna wygląda jak typowa kawiarnia. Ale Wasze motto brzmi: Tutaj przelewamy dobro. Co to znaczy?

Agata Mojkowska: Naszym punktem wyjścia było to, aby robić dobro. Wszystkie zyski przekazujemy na działalność charytatywną. Jesteśmy działalnością Fundacji Charytatywni, powstałej z grupy, która działa przy kościele ojców dominikanów na warszawskiej Starówce przy ul. Freta. Zajmuje się ona przede wszystkim pomocą dzieciom i młodzieży z potrzebujących rodzin. Wszystko zaczęło się od kupowania im obiadów w szkole, żeby miały choć jeden ciepły posiłek dziennie, na ten cel były organizowane jarmarki, zbiórki. My jako kawiarnia pomagamy w przedświątecznej "akcji paczkowej". Zbieramy żywność, kosmetyki, a następnie paczki są rozwożone przed świętami do podopiecznych Fundacji - rodzin z całej Polski. Ostatnio pani mieszkająca na Kaszubach wraz ze swoją rodziną wielodzietną napisała list i założycielki fundacji, Ania Stadnicka i Marzena M. Michałowska, pojechały do niej z pomocą. Pomoc trafia także na Ukrainę, do prowadzonego przez ojców dominikanów domu św. Marcina de Porres w Fastowie. Opiekują się dziećmi z bardzo ubogich rodzin, dosłownie zbieranymi z ulicy, wysypisk śmieci, które mogą u nich spokojnie się pouczyć, dostają jeść. Tam też niedawno otworzyli kawiarnię, jako miejsce dla tamtejszej społeczności.

Brzmi bardzo szlachetnie, ale na usta ciśnie się pytanie - czy taka działalność się opłaca
Robienie dobra zawsze się opłaca. Młoda gastronomia, która dopiero się rozwija, na początku zwykle nie przynosi kokosów. Mamy to szczęście, że wynajmujemy tę przestrzeń od właściciela budynku, Pawła Prasuła. Jest prezesem firmy, która ma swoją siedzibę w budynku i jest także naszym przyjacielem i nas wspiera. W lipcu minął nam rok. Nie wszyscy, nawet sąsiedzi, wiedzą, że tam jesteśmy. Pandemia niestety nie pomaga. W pierwszym lockdownie zamknęliśmy się na miesiąc, nie chciałam narażać pracowników. Po świętach wielkanocnych wróciliśmy z opcją na wynos. I teraz też tak działamy. Mieliśmy szczęście, że urodziny były latem, zorganizowaliśmy wtedy koncert na zewnątrz, przyszło sporo osób. Założeniem było także to, żeby mieć produkty bardzo dobrej jakości. Nie chcieliśmy, by to była kawiarenka ze średniej jakości rzeczami. Mamy kawę speciality z warszawskiej palarni Story Coffee Roasters, rzemieślnicze wypieki z Montażowni Cukierniczej i Wspólnego Stołu, wszystko świeże. Działamy normalnie, jak każda inna kawiarnia, tyle, że pomagamy.

Źródło: Archiwum prywatne

Wyróżnia Was też miejsce, bo Dobroczynna mieści się w pięknej, starej przedwojennej kamienicy w sercu Mokotowa.
Miejsce na pewno spodoba się miłośnikom architektury. Działamy w modernistycznym budynku z lat 30., całkowicie odnowionym. Właściciel wraz z architektami bardzo chcieli zachować ten charakter modernizmu, dlatego m.in. pozostawiono zabytkową posadzkę czy żeliwne kręcone schody. W kawiarni też chcieliśmy podkreślić ten klimat. Sam design jest integralną częścią budynku. Dodaliśmy jedynie drewniany bar i blaty stolików dzięki czemu na każdym kroku czuć tu ten duch modernizmu, a jednocześnie jest bardzo przytulnie, domowo.

Kto do Was przychodzi? Zdarza się, że zgłaszają się osoby potrzebujące pomocy?
Czasem mamy przypadki, że ktoś przychodzi, mówi, że jest bezdomny, chciałby się napić kawy, my wtedy tę kawę robimy. Możemy też skontaktować go z osobami, które zajmują się taką pomocą bezpośrednio. Poza tym odwiedzają nas głównie osoby mieszkające po sąsiedzku, Jednym z pierwszych gości był nasz sąsiad, pan Włodek, który codziennie przychodzi na kawę, ale rzadko kończy się tylko na jednej. Bardzo nas to cieszy, bo takie było nasze założenie, żeby stworzyć miejsce dla lokalnej społeczności. Chcielibyśmy organizować różne spotkania, koncerty, wydarzenia związane z psychologią, rozwojem osobistym, wystawy fotografii, prac rzeźbiarskich. Na razie to musi poczekać, więc teraz zbieramy pomysły. Mam nadzieję, że niedługo uda się je wcielić w życie.

Kto u was pracuje?
Zaczynaliśmy od grupy znajomych, teraz skład nieco się przemieszał, ale nadal jest domowo-przyjacielsko. Są też dwie dziewczyny, podopieczne grupy charytatywnej, pracują u nas na tyle, na ile mogą to pogodzić ze szkołą i obowiązkami. Wszyscy są też zatrudnieni i dostają wynagrodzenie za swoją pracę. Ja jako kierowniczka kawiarni, na co dzień zajmuję się wszystkimi sprawami, które pozwalają na jej działanie: administracją, szkoleniami dla osób, które stoją za barem.

A skąd u pani ta potrzeba pomagania?
Jeszcze na studiach zaangażowałam się w grupę wolontariacką działającą przy warszawskim kościele dominikanów, choć zajęło mi kilka lat, zanim zebrałam się na odwagę, żeby do nich dołączyć. Ale opłaciło się, bo to był najbardziej znaczący dla mnie czas w życiu, jeśli chodzi o wchodzenie w dorosłość, poznawanie siebie. Tam właśnie poznałam dziewczyny, które założyły grupę charytatywną. W moim odczuciu pomaganie kosztuje mnie tylko mój czas, który mogę zagospodarować tak, jak chcę. Poza tym, to przynosi ogromną satysfakcję. Myślę też, że po to jesteśmy na świecie, żeby pomagać sobie nawzajem. Jeśli mam czegoś trochę więcej - czasu, zdrowia, pieniędzy, to mogę się podzielić nimi z kimś, kto ma tego trochę mniej. Po prostu, pomagam, bo mogę.

A jak zachęciłaby pani gości do odwiedzenia Dobroczynnej? Dlaczego warto do was przyjść?
Bo jest smacznie, można zrobić przyjemność samemu sobie i komuś innemu, bo pieniądze idą na szczytny cel.

Czego można życzyć pani i zespołowi Dobroczynnej w nadchodzącym czasie?
Ta sytuacja pandemiczna jest stresująca, chciałabym cieszyć się każdym gościem, mieć tłum w kawiarni, a nie podskórnie obawiać się, że komuś może się coś wydarzyć. Chyba wszyscy możemy sobie życzyć zakończenia pandemii, to będzie bardzo przyjemna odmiana. Oraz pogody ducha, żebyśmy mieli siłę ten czas przetrwać, żebyśmy się sami nie podłamali, ale i by nasze relacje przetrwały.

Źródło: Archiwum prywatne

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij