fot. Noko LTD
Podziel się:
Skopiuj link:

W tajemnicy wykupiła wycieczkę. "Czekają mnie święta pod palmami"

- Tak zaczęliśmy skakać sobie do gardeł, że pomyślałam: dość, za rok mnie tutaj nie będzie. I tej obietnicy dotrzymałam. W tym roku czekają mnie święta pod palmami - mówi Iga.

Jednym okres świąteczny kojarzy się z ogniem w kominku, ulubionymi potrawami i wzruszającym spotkaniem z bliskimi, których nie widujemy zbyt często. Niestety nie wszyscy łączą święta z pozytywnymi wspomnieniami oraz emocjami. Niektórzy postanawiają spędzić je samotnie, aby uniknąć kłótni na tematy polityczne, przekrzykiwań i narzekań, kto najbardziej przysłużył się do przygotowania Wigilii, czy wreszcie po raz kolejny słyszeć przy stole pytania babci, czy cioci "A czemu sama?", "A dlaczego bez ślubu?", "Jak to nie planujecie mieć dzieci?".

- Wielu młodych dorosłych zamiast kojarzyć święta z odpoczynkiem, odczuwa stres, napięcie i konieczność "zdawania raportu" z życia. Komentarze dotyczące pracy, związków, planów na przyszłość czy wyglądu często budują poczucie oceniania, a nie bliskości. Młodzi mają wrażenie, że muszą spełniać normy, z którymi się nie identyfikują, co prowadzi do obniżonego nastroju, przytłoczenia i poczucia winy. W efekcie okres, który powinien być spokojny i regenerujący, bywa dla nich emocjonalnie wyczerpujący - zauważa w rozmowie z "SO Magazynem" psycholożka Martyna Jadczak Turyk.

Przepis na świąteczny domek z piernika. Goście będą pod wielkim wrażeniem

"Wielka włoska rodzina tylko brzmi dobrze"

Idze święta od dziecka kojarzą się z poczuciem "supła w żołądku". Kiedy jeszcze mieszkała z rodzicami, w domu mieszkały trzy pokolenia: babcia z dziadkiem, rodzice, ona i jej rodzeństwo. - Zawsze w domu było głośno i często się kłóciliśmy, ale jeszcze w ciągu roku każdy był bardziej zajęty pracą czy szkołą. Apogeum to były święta. Wtedy do domu zjeżdżały się siostry babci, brat i siostra mamy, rodzina od strony taty. Nie wiem, jak my się mieściliśmy. Wielka włoska rodzina tylko brzmi dobrze - wspomina.

Na Wigilii w domu potrafiło być około 30 osób. Iga do dziś pamięta krzyczącą z kuchni na nią i siostrę babcię, aby pomogły jej z pierogami. - Najgorzej jak mama, jej siostra i babcia zaczynały się wykłócać, która się najwięcej narobiła, co trzeba jeszcze dołożyć, czegoś jest za mało, a coś jest robione za późno. Atmosfera była tak gęsta, że dosłownie mnie od niej mdliło.

Kiedy Iga dorosła i wyprowadziła się z domu, przyjazdy na Wigilię cały czas kojarzyły jej się wyłącznie z wielką rodzinną kłótnią. - Im byłam starsza, wszystkie "ciocie" były coraz bardziej wścibskie. Co roku słyszę pytania, kiedy w końcu przyjadę z kawalerem, że sama praca to co to za życie. Rok temu usłyszałam, że najlepsze lata to już za mną i zostałam starą panną.

- Nie wytrzymałam. Powiedziałam siostrom babci, co o nich myślę. Mama zbladła i próbowała mnie uciszyć. Tak zaczęliśmy skakać sobie do gardeł, że pomyślałam: dość, za rok mnie tutaj nie będzie. I tej obietnicy dotrzymałam. W tym roku czekają mnie święta pod palmami - opowiada Iga.

Bilety kupiła w tajemnicy. Jeszcze nikomu nic nie powiedziała, oprócz rodzicom, którzy uszanowali jej decyzję. 28-latka wylatuje dzień przed Wigilią. Wraca do Polski pierwszego stycznia. - Nie mogę się doczekać tego odpoczynku. Do rodziców pojadę na 6 stycznia. Ale nie ma mowy, że zasiądę do stołu z całą rodziną, aby dać się ponownie zlinczować - podkreśla.

"Klamka zapadła"

Anna i jej mąż kilka lat starali się o dziecko. Niestety mają problem z zajściem w ciążę. Ten rok ich wyjątkowo zmęczył - nieudana próba in vitro zakończyła się poronieniem.

- To dla nas bardzo trudny czas. Przepłakaliśmy wiele godzin. Tym trudniej jest dla nas z powodu zachowania rodziny mojego męża. Jego tata i mama są silnie wierzący. Jak się dowiedzieli, że planujemy in vitro, obruszyli się, że to nie po bożemu. Mąż się ostro z nimi pokłócił i nie chce ich widzieć na święta. Moi rodzice nie żyją, nie mam rodzeństwa. Zdecydowaliśmy, że spędzimy te święta sami - mówi w rozmowie z "SO Magazynem".

Dodaje, że w przyszłym roku planują kolejne podejście do in vitro. Przez najbliższe tygodnie chcą się skupić na sobie, spędzić święta i Sylwestra w spokoju, z dala od dyskusji światopoglądowych i religijnych. - Jeszcze zanim zaczęliśmy się starać o dziecko, odwiedziny przy okazji świąt były trudne. Pojawiały się pytania o ślub kościelny, dziecko. Kiedy przed dwa lata staraliśmy się o ciążę i nie wychodziło, było jeszcze trudniej. Chcemy po prostu spokoju. Klamka zapadła, choć nie była to dla mnie łatwa decyzja. Czuję się w jakiś sposób winna - przyznaje Anna.

"Młodsze pokolenia są bardziej świadome swoich granic"

Martyna Jadczak Turyk zauważa, że coraz więcej młodych osób rezygnuje ze świątecznych spotkań, bo nie chcą narażać się na napięcia wynikające z różnic światopoglądowych i politycznych, które przy rodzinnym stole potrafią łatwo przerodzić się w konflikty.

- Wielu z nich czuje też silną presję dotyczącą wyborów życiowych – kariery, związków czy planów na przyszłość – co sprawia, że zamiast odpoczynku doświadczają krytyki i oceniania. Jednocześnie młodsze pokolenia są bardziej świadome swoich granic i dbają o zdrowie psychiczne, dlatego wolą unikać sytuacji, które wiążą się ze stresem lub trudnymi relacjami - wyjaśnia ekspertka.

Jak podkreśla psycholożka, do tego dochodzą praktyczne kwestie, jak zmęczenie końcem roku czy koszty wyjazdów, które tylko wzmacniają decyzję o pozostaniu z dala od rodzinnych świąt.

"To naturalne, że przestajemy chcieć się na to narażać"

Wiele osób, myśląc, a nawet podejmując decyzję o świętach z dala od rodzinnego stołu, czuje wyrzuty sumienia. Ale czy jest sens spędzać te wolne dni w gronie, gdzie każde spotkanie kończy się kłótniami czy przykrymi wytykami w naszą stronę?

- To pytanie zadaje sobie dziś wiele osób — i nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi. Sens świątecznych spotkań nie powinien wynikać z samej tradycji czy presji, ale z tego, czy te spotkania realnie coś dobrego wnoszą do naszego życia. Jeśli każde większe rodzinne zgromadzenie kończy się kłótniami, wytykaniem błędów i podważaniem twoich wyborów, to naturalne, że przestajemy chcieć się na to narażać - zauważa Martyna Jadczak Turyk.

Jak dodaje ekspertka, w relacjach rodzinnych często istnieje przekonanie, że "to rodzina, więc trzeba wytrzymać", ale coraz więcej osób uznaje, że zdrowie psychiczne i poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego są ważniejsze niż podtrzymywanie tradycji za wszelką cenę.

Ochrona zdrowia i prawidłowa komunikacja

Martyna Jadczak Turyk podkreśla, że dla wielu osób odejście od tradycyjnych spotkań jest formą ochrony zdrowia psychicznego: daje przestrzeń na odpoczynek, pozwala uniknąć powtarzających się konfliktów i pokazuje, że własne samopoczucie jest ważne. W takich przypadkach decyzja ta bywa dojrzalsza niż bierne poddawanie się sytuacjom, które ranią.

- Jednocześnie całkowite wycofanie się bez rozmowy może być odebrane jako zerwanie kontaktu, co może zwiększyć nieporozumienia i poczucie oddalenia. Dlatego często pomocne jest jasne zakomunikowanie powodów — spokojnie, bez oskarżeń — oraz zaznaczenie, że rezygnacja z jednego spotkania nie oznacza odrzucenia relacji. W dobrze prowadzonym dialogu taka decyzja może wręcz poprawić relacje, bo zmniejsza napięcie i daje przestrzeń na zdrowsze formy kontaktu - radzi ekspertka.

Psycholożka wyjaśnia, że młode pokolenie może skutecznie komunikować swoje potrzeby i granice w relacjach rodzinnych przede wszystkim poprzez spokojne, jasne mówienie o własnych uczuciach, zamiast oceniania czy obwiniania innych.

Martyna Jadczak Turyk wspomina też, jak ważne jest to, aby granice przedstawiać jako własną decyzję, a nie temat do dyskusji, jednocześnie proponując alternatywę, jak krótsze spotkanie czy wspólne spędzenie czasu w innym terminie. Dzięki temu można uniknąć konfliktów i przesadnej presji, a jednocześnie nie budować dystansu.

- Utrzymywanie drobnego kontaktu na co dzień również pomaga, bo pokazuje, że rezygnacja z jednej tradycji nie oznacza rezygnacji z bliskości. W ten sposób młodzi mogą dbać o swoje emocjonalne bezpieczeństwo, nie tracąc jednocześnie więzi z rodziną - kwituje psycholożka.

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualna Polska

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij