fot. YouTube
Podziel się:
Skopiuj link:

"Tylko" czy "aż" seriale?

Gdy jako nastolatka odwiedzałam dziadków, zawsze wiedziałam, co zastanę: niezależnie od pory dnia - grający telewizor. W godzinach popołudniowych moi dziadkowie chwytali za pilot i siedzieli jak zaczarowani mniej więcej od 15:00 do wieczora, po kolei oglądając każdy serial emitowany w telewizji.

Zawsze wtedy myślałam sobie: "Przecież jest tyle ciekawszych rzeczy do zrobienia. Można iść na spacer, na lody, pójść do sąsiadki". Dziś patrzę na seriale z goła inaczej. Dzięki platformom streamingowym seriale stały się tłem kulturowym, przy którym dorastają kolejne pokolenia widzów. Seriale w końcu przestały kojarzyć się z rozrywką dla mało ambitnych.

Seriale mają ogromny wpływ na nasze życie

Brzmi jak utarty slogan, ale taka jest prawda. Z wielką namiętnością oglądałam kultową już "Plotkarę". Kto nie marzył o wielkiej miłości jak ta u Blair Waldorf i Chucka Bassa? A stylizacje prosto z ulic Nowego Jorku?

Seriale jednak nie tylko inspirują, ale zmieniają społeczne paradygmaty.

- "Przyjaciele" wpłynęli na to, jak patrzymy na kwestię tych lat pomiędzy studiami a trzydziestką. Okazało się, że wcale nie musimy zakładać rodziny i przyjaciele mogą być dla nas jej zastępstwem. "Seks w wielkim mieście" z kolei wpłynął na postrzeganie samotnych kobiet po 30., pokazując, że nie są stare i smutne, ale raczej, że mają ciekawe i intensywne życie. Są przykłady, kiedy serial wywołuje bardzo bezpośredni wpływ: po jednym z odcinków "Chirurgów", w którym podniesiono temat zgłaszania przypadków przemocy seksualnej, infolinia przyjmująca takie zgłoszenia odnotowała rekordową ilość telefonów przez następne 24 godziny – mówi mi Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, autorka bloga "Zwierz Popkulturalny".

Grey's Anatomy Season 15 Trailer (HD)

Wystarczy spojrzeć na to, co działo się pod koniec 2020 r., kiedy świat oszalał na punkcie produkcji "Gambit królowej". Szachy, które do tej pory były sportem niszowym, nagle zainteresowały rzesze ludzi. Kiedy w tamtym czasie, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, udałam się do sklepu z planszówkami po drewniane szachy dla męża (grał w nie już od kilku lat), pan tylko na mnie spojrzał i poinformował, że teraz na takie szachy czeka się kilka tygodni. Byłam szczerze zdziwiona, a dopiero potem połączyłam kropki. Zresztą na to, jak ogromny wpływ na naszą rzeczywistość mają seriale, a konkretnie fikcyjne postacie, są również badania.

Gambit królowej

Jedno z nich dotyczyło największego hitu ostatnich lat, czyli "Gry o tron". Dziewiętnastu fanów poproszono, aby w trakcie eksperymentu myśleli o sobie, swoich bliskich i ulubionych postaciach z serialu. Wyniki badań opublikowano na łamach Social Cognitive and Affective Neuroscience, a wniosek był jeden: jeśli silnie identyfikujemy się z ulubionymi postaciami, aktywujemy te same obszary mózgu jak te, gdy myślimy o najbliższych nam osobach.

- Ludzie naprawdę angażują się w oglądane wydarzenia i biorą je do siebie, niemal tak, jakby sami je przeżywali. Używają takich samych naturalnych mechanizmów, za pomocą których zyskują dostęp do informacji autobiograficznych – mówił szef zespołu naukowców Timothy Broom, doktorant psychologii na uniwersytecie stanowym w Ohio.

Silna identyfikacja z postaciami serialowymi, powszechny dostęp do platform streamingowych o każdej porze i w każdym miejscu sprawił, że potrafimy spędzić przed niebieskim ekranem długie godziny. Takie kompulsywne konsumowanie treści doczekało się nawet swojej nazwy – "binge-watching".

Czym jest binge-watching?

Binge-watching to nic innego jak oglądanie kilku odcinków serialu podczas jednej serii lub w krótkim czasie. Osobiście nie byłam fanką "Gry o tron", ale wielokrotnie słyszałam, że ktoś zarwał nockę tuż po premierze nowych sezonów. Sama z kolei potrafiłam obejrzeć z rzędu sześć godzinnych odcinków "Breaking Bad", a lata temu zdarzyło mi się poświęcić całą sobotę na produkcję "Jak poznałem waszą matkę".

Wg ankiety przeprowadzonej przez jedną z platform VOD, 61 proc. badanych potwierdziło, że zdarzają im się regularne maratony serialowe.

- Binge-watching nie jest zjawiskiem nowym. Pojawił się w chwili, kiedy możliwe było nagrywanie czy kupowanie odcinków seriali na nośnikach. Przez lata dominował w społeczności największych fanów danego serialu. Dopiero pojawienie się platform streamingowych pokazujących wszystkie odcinki na raz zmieniło bing- watching w podstawowy sposób oglądania serialu – mówi Katarzyna Czajka-Kominiarczuk.

Binge-watching nie zostało zakwalifikowane jako uzależnienie, ale istnieje powiązanie tego zjawiska z problemami z samokontrolą i zmęczeniem, a nawet przyczynianiem się do stanów depresyjnych. Amerykański magazyn "Variety" powoływał się na badania przeprowadzone przez Univeristy of Texas w Austin. Grupa badaczy zapytała 318 osób o to, jak często oglądają telewizję, również wirtualną. Pojawiły się też pytania o skłonności do popadania w stany depresyjne, kontrolę nad swoim życiem i poczucie osamotnienia. Wnioski były jednoznaczne.

Im mniej kontrolujemy swoje życie, im bardziej czujemy się samotni, tym większa szansa, że uciekniemy w wyreżyserowany świat seriali czy filmów.

- Oglądanie seriali uważa się powszechnie za nałóg nieszkodliwy, ale może wypada spojrzeć na tę czynność inaczej i potraktować problem poważniej – mówiła kierowniczka badań Yoon-Hi Sung.

Musimy zdawać sobie sprawę z zagrożeń, jakie niesie za sobą kompulsywne korzystanie z mediów. Ale trzeba również mieć świadomość, że seriale są kluczem do poruszania się w społeczeństwie, elementem kultury, który stał się nieodłączny w naszym życiu. Właściciele platform VOD doskonale zdają sobie z tego sprawę.

- Obecnie produkuje się kilkaset seriali rocznie. Każdy może znaleźć coś dla siebie, coraz większe gwiazdy grają w produkcjach, a platformy streamingowe wkładają ogromne pieniądze na ich promocję. Filmy przestały konkurować z serialami, a kina powoli tracą swoje miejsce w łańcuchu dystrybucyjnym – mówi Czajka-Kominiarczuk.

To świadomy zabieg, ponieważ seriale w odróżnieniu od filmu przyciągają widzów na dłużej. Nie dość, że więcej czasu spędzimy z ulubionymi bohaterami, to bardziej się z nimi zżyjemy. W pewnym sensie seriale stają się naszymi "przyjaciółmi", do których wracamy, gdy mamy gorszy dzień lub chcemy się zrelaksować. Niech podniesie rękę do góry ten, kto nigdy nie włączał po raz setny "Przyjaciół" na poprawę humoru.

- To było bardzo widoczne w czasie pandemii. Ludzie w kółko oglądali np. "The Office", a ponieważ nie mogli iść do pracy, chętnie wracali do historii swoich "znajomych", których już znali, lubili, z którymi emocjonalnie byli związani – podkreśla autorka bloga "Zwierz popkulturalny".

Nie tylko bawią, ale i uczą

Warto wspomnieć o innym pozytywnym aspekcie, jaki niesie za sobą ogromna popularność seriali. Oprócz rozrywki, którą czerpiemy z ich oglądania, pojawia się też aspekt edukacyjny. Coraz częściej popularne produkcje oddziałują na społeczeństwo, wymuszają dyskusję i prowokują do przemyśleń.

Wystarczy wspomnieć chociażby o "Sex Education". Fenomen tej produkcji pokazuje jak bardzo potrzebna i ważna jest edukacja seksualna. Tu nie ma ordynarnych żartów o seksie, nabuzowanych nastolatków, którzy myślą tylko o zbliżeniu z koleżanką lub kolegą z klasy. Ten serial to coś więcej. Scenarzyści doskonale ukazali to, że każdy nastolatek ma podobne rozterki związane z dojrzewaniem, relacjami czy samoakceptacją, a rodzice też nie zawsze umieją poradzić sobie z seksualnością dorastających dzieci. "Sex Education" to edukacja seksualna na miarę XXI w.

Serial "Atypowy" z kolei porusza temat spektrum autyzmu – zaburzenia, któremu w debacie publicznej poświęca się niewiele miejsca. W związku z tym wiedza na temat schorzenia jest znikoma. Serial obala mity dotyczące autyzmu, główny bohater udowadnia, że osoba w spektrum nie musi żyć na marginesie społecznym. To po prostu zwyczajny, ciepły serial o chłopaku, który jest wrażliwy na pewne bodźce i zachowania. Mogłabym tak wymieniać bez końca, bo producenci już od lat nie boją się dotykać ważnych tematów. Być może dlatego seriale stały się nam znacznie bliższe niż abstrakcyjne, przeładowane efektami specjalnymi filmy.

- Najbardziej przełomowe rzeczy w historii światowej popkultury rozgrywały się bardzo często w serialach. Jeśli obejrzymy odcinki starego "Star Treka", który był bardzo progresywny i równościowy, zobaczymy tam rzeczy, których nie uświadczymy w kinie w dziełach z tego samego okresu. Przynajmniej nie w filmach głównego nurtu. Jeśli chodzi o polski rynek, to w latach 90. w "Klanie", pojawił się wątek chłopaka, który miał HIV. I to też wywołało wtedy rozmowy, wpłynęło na ludzi. Seriale kreują rzeczywistość i coraz częściej przełamują społeczne tabu – dodaje Czajka-Kominiarczuk.

Top 10 Star Trek: The Original Series Episodes

I rzeczywiście widać ogromny progres zarówno w podejściu producentów, jak i widzów, którzy sami coraz więcej wymagają. Na ekranach pojawiają się już nie tylko heteroseksualni biali ludzie, ale też mniejszości etniczne czy seksualne. Do scen intymnych zatrudniani są koordynatorzy scen intymnych, aby zapewnić jak największy komfort na planie wszystkim pracującym przy produkcji. Świat idzie do przodu, a seriale razem z nim.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij