fot. Fot. Niki Kinsky
Podziel się:
Skopiuj link:

Tomasz Sobierajski: Siła kobiet zachwyca mnie na każdym kroku

- Pochodzę z rodziny bardzo silnych ludzi. Bez podziału na silne kobiety czy silnych mężczyzn. Historia, szczególnie ta wojenna, obeszła się z nami szczególnie okrutnie. Kiedy czasem opowiadamy to sobie przy stole, to młodsze pokolenie nie jest w stanie zrozumieć tego, że jedna rodzina mogła przejść tak wiele, przetrwać i do tego, nie żyć resentymentem, tylko budować świat oparty na dobru i współpracy - mówi Tomasz Sobierajski w rozmowie z SO Magazyn.

Oscar Dąbkowski: Tomku, zaskoczyły cię tłumy kobiet na polskich ulicach w zeszłym roku?

Tomasz Sobierajski: Nie. Byłem przekonany, że kobiety w końcu się wkurzą i zawalczą o swoje prawa.

Coś innego cię wtedy zadziwiło?

Zaskoczyło mnie tylko to, że było tak mało facetów, którzy manifestowali z kobietami w imię ich praw. Jako mężczyźni zawiedliśmy nasze partnerki, matki, córki. Okazaliśmy się słabi. Znów pozwoliliśmy na to, żeby to kobiety walczyły również o nasze prawa. Narażały swoje życie i zdrowie. A my z pozycji kanapy oglądaliśmy przemarsze kobiet w całej Polsce, przełączając co jakiś czas telewizor na kanał sportowy. Bardzo to smutne. I żałosne. Pisałem o tym kilka razy, ale nie chcę przepuścić również tej okazji i podkreślę raz jeszcze: wszyscy panowie, którzy nie stanęli na tych marszach obok kobiet, z którymi mieszkają, które kochają, z którymi się przyjaźnią, nie zdali egzaminu z partnerstwa, odpowiedzialności i odwagi. Okazali się słabymi, zalęknionymi, zakompleksionymi chłopczykami. Zawiedli. Nie znajduję niczego na ich wytłumaczenie. Dla kobiet, które brały udział w marszach i nie pogoniły tych facetów na ulice razem ze sobą, też nie.

Z tego, co pamiętam, sam brałeś udział w tych protestach i demonstracjach, ciągnących się niemal przez cały miesiąc. Pamiętasz, jaka panowała wtedy w tym tłumie atmosfera?

Nie wyobrażałem sobie inaczej! Nie było w tym nic z dziaderstwa i napinania muskułów, że oto ja, facet, ochronię was, kobiety przed złem tego świata. Po prostu uważałem, że jeśli obiecałem być z kobietą na dobre i na złe, to kiedy wydarza się złe, a wydarzyło się, bo kobietom zostały zabrane ich podstawowe prawa, to muszę tam być. Atmosfera w tłumie była różna. Dla jednych to była poważna sprawa, dla innych happening. Mnie samego tłum nie pociąga, nie ekscytuje. Brałem udział w blokadach ulic, zatrzymywaniu aut, udzielaniu pierwszej pomocy. Nie miałem potrzeby robienia z siebie bohatera, który dostaje gazem w twarz od faszystowskich bojówek i już po chwili, robiąc z tego Instastory, staje się weteranem ulicznych walk.

A hasło albo slogan protestujących, które zrobiło wtedy na tobie największe wrażenie?

Szalenie wyzwalające było "Wypierdalać!". Choć wiem, że jest mnóstwo osób, które to oburza. Ale nikt kto nie był na marszach, nie uczestniczył w strajkach, nie zrozumie społecznej siły tego hasła. Krzyczane z trzewi, przez tysiące gardeł było i jednoczące, i oczyszczające. I też nikt, kto tam nie był, nie ma prawa mówić, czy to było "ładne" i "akceptowalne". Bo zaraz za tym idzie kolejne hasło, które bardzo lubię: "Miła już byłam". Ale wielu dziadersów tego nie zrozumiało.

Kiedy liczba haseł się rozrosła bardzo bawiło mnie hasło: "Musiałam zabrać kotu karton". Fascynujące było to, jak wiele z tych haseł było trafnych, dowcipnych, odkrywczych. Powstała bardzo ciekawa praca na ten temat – "Język rewolucji". Polecam. No i wzruszem było dla mnie hasło, które zobaczyłem pierwszy raz w rękach mojego ulubionego hokeisty Marcina Białego, który jednocześnie trzymał na rękach swoją kilkuletnią córkę i karton z napisem "Nie będziesz szła sama".

To prawda. To było zdecydowanie jedno z mocniejszych przekazów tych protestów: mocne i wzruszające zarazem. Z perspektywy czasu, co nam dał ten narodowy zryw? Poza tym, że Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej w końcu nieco złagodził swoje orzecznictwo?

Bardzo trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. W tej chwili grupa moich studentów będzie robić badania na ten temat wśród uczestników marszów. Myślę, że dla niektórych było to wyzwolenie, wzmocnienie i inicjacja obywatelska. Dla innych po marszach przyszło rozczarowanie i niespełnienie. Żeby było jasne, ja sam nie wierzę w to, że tłum może cokolwiek zmienić w systemie władzy autorytarnej.

Zmiana odbywa się nie na ulicy podczas protestów, tylko przy urnach wyborczych. Niestety uczestnicząc w protestach miałem świadomość, że wiele osób, które maszerowały w strajku, nie poszło kilka miesięcy wcześniej na wybory. Wszyscy - nie wiedzieć czemu - zachwycali się tym, że na ulicach jest tak dużo młodych ludzi. A ja byłem na nich wkurzony, bo tylko co piąty z nich raczy co kilka lat poświęcić kilka niedzielnych minut na zagłosowanie w wyborach. Miałem ochotę im wykrzyczeć: "Teraz protestujecie? Kiedy już jest pozamiatane? A z jakiego powodu nie skorzystaliście ze swojego najważniejszego prawa?". Niemniej, kiedy będą kolejne marsze, to też na nich będę. Na wybory też pójdę. Jak zawsze.

Kiedy w swoim życiu po raz pierwszy zdałeś sobie sprawę, że są w twoim otoczeniu są silne kobiety. Kto to był?

Pochodzę z rodziny bardzo silnych ludzi. Bez podziału na silne kobiety czy silnych mężczyzn. Historia, szczególnie ta wojenna, obeszła się z nami szczególnie okrutnie. Kiedy czasem opowiadamy to sobie przy stole, to młodsze pokolenie nie jest w stanie zrozumieć tego, że jedna rodzina mogła przejść tak wiele, przetrwać i do tego, nie żyć resentymentem, tylko budować świat oparty na dobru i współpracy.

Niemniej kobiety, z którymi się wychowywałem najbliżej, czyli moja mama i siostra to niesamowicie twarde okazy. Mama to połączenie wrażliwości, empatii i zdecydowania. Była naturalną liderką, w pracy zarządzała grupą ludzi o mocnych charakterach, w przestrzeni, która była określana jako czysto "męska", miała postępowe feministyczne poglądy, nigdy nie uważała, że jest w czymś gorsza od mężczyzn, śmiało wypowiadała swoje zdanie, czym doprowadzała do pasji wielu mizoginów, a swoje dzieci wychowała na ludzi, dla których liczy się najpierw człowiek, a dopiero potem płeć. Ale i tak jej największą siłą było bardzo duże poczucie humoru i ducha.

A w skali makro, pamiętasz ten moment, kiedy powiedziałeś do siebie: no dobra, czyli wychodzi na to, że Polki to silne baby są jednak?

Przede wszystkim nigdy bym nie powiedział o kobietach, że to "baby", ale siła kobiet zachwyca mnie na każdym kroku. Tym bardziej, że pracując w sfeminizowanym środowisku nauk społecznych i medycznych, mogę z niekłamanym podziwem patrzeć na wiele fantastycznych, mądrych, pracowitych, otwartych, zaradnych kobiet. Uczę się od nich i przez to sam staję się silniejszy.

Czy z racji na tę siłę, którą kobiety coraz częściej zyskują albo przejmują, mężczyznom nie grozi jedna wielka kastracja – takie nie tyle biologiczna, co społeczna "seksmisja"? Pytam o to, bo ciągle nam się teraz mówi, że facet ma prawo był romantyczny, wylewny, bardziej wrażliwy niż jego ojciec czy dziadek. Z drugiej strony wciąż się od nas oczekuje, żebyśmy byli ostoją domu, "bread winnerem", mechanikiem, elektrykiem i drwalem w jednym….

To jest temat rzeka, który wymaga szerszego opracowania, na które nie ma tutaj miejsca, a którym od jakiegoś czasu się zajmuję. Paradoksem jest to, że wiele osób stawia to pytanie, ale wydawnictwa nie są zainteresowane wydaniem książki, która to wyjaśnia, która przerzuca mosty pomiędzy współczesną męskością i kobiecością. Wolą wydawać książki, które dzielą i okopują mężczyzn i kobiety na z góry upatrzonych pozycjach.

Moim zdaniem to, jaka jest męskość dzisiaj jest odzwierciedleniem tego jaka jest kobiecość. I odwrotnie. Poza tym zapominamy, że najpierw jesteśmy ludźmi. Dobrymi i złymi. Wspierającymi i podłymi. Głupimi i mądrymi. I tacy też są mężczyźni i kobiety. Są wspaniałe kobiety i kochający mężczyźni. Są głupie kobiety i faceci dupki. A my na siłę trzymamy się postkolonialnych stereotypowych wzorców męskości i kobiecości, nurzając się w rozpaczy i pomstując jaki ten świat jest zły i niesprawiedliwy.

Sam nie masz problemu z tym, żeby nie wpisywać się w "stereotypowy męski typ". Choć zdarza ci się oberwać za "zbyt kwieciste" koszule…? Nawiązuję tu do komentarzy po twoim udziale w youtubowym programie Magdy Mołek " W moim stylu".

Uwielbiam walczyć ze stereotypami. Mina ludzi, którzy nie są w stanie w oka mgnieniu wcisnąć mnie do jakiejś ciasnej, myślowej szufladki jest bezcenna.

Na rozmowę z Magdą specjalnie założyłem koszulę w motyle, żeby pokazać, że męskość nie opiera się na zewnętrzności, tylko na tym, co ma się w głowie i w sercu. Jeśli jakieś widzki były oburzone wzorem mojej koszuli i z tego powodu powątpiewały w moją męskość, to życzę im dużo szczęścia w znalezieniu odpowiedzialnego faceta. Historia zna mnóstwo zewnętrznie "męskich" facetów, którzy rozpadają się na kawałki na fotelu dentystycznym lub po tym jak sąsiad porysuje im auto. Nigdy nie wątpiłem w swoją męską tożsamość. Jestem i bardzo wrażliwy, i bardzo silny. Cechuje mnie duża pewność siebie, której nie zbudują żadne mięśnie czy biała koszula z krawatem.

We wspomnianym programie u Magdy próbowaliście m.in. odpowiedzieć na pytanie, "gdzie ci mężczyźni"? To oczywiście cytat z piosenki Danuty Rinn. Ale może ono jest dzisiaj już zupełnie nieaktualne, bo silnym kobietom mężczyzna jest potrzebny już tylko i wyłącznie do reprodukcji? A i to nie wszystkim…

Ta piosenka jest i będzie zawsze aktualna, bo różne kobiety szukają różnych mężczyzn i każda kobieta śpiewając tę piosenkę może myśleć o innym mężczyźnie. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że tekst tej piosenki napisał… mężczyzna, Jan Pietrzak.

Wracając zaś do silnych kobiet… Myślę, że część z nich potrzebuje tego co każdy: bliskości, przytulenia, bezpieczeństwa, dobrego seksu i oparcia. Silne kobiety, podobnie jak silni mężczyźni, muszą sobie zadać pytanie, czy chcą tego za wszelką cenę. Wiele kobiet – na szczęście – nie chce dziś już płacić frycowego za to, że jest z "jakimś" mężczyzną. Wybierają, że są samodzielne nie tylko w pracy, ale też w życiu. Jeszcze jest im ciężko, ponieważ kultura głosami babci, mamy czy "życzliwych" koleżanek wpycha ich do bycia z facetem. Ale to niedługo się zmieni. Silna kobieta potrafi i będzie sobie potrafiła zorganizować życie tak, żeby nie rezygnować z siebie, a jednocześnie mieć i bliskość, i czułość, i seks. Niekoniecznie z tym samym facetem. I to jest super!

Skoro już jesteśmy w konwencji cytatów, na koniec jeszcze jedno pytanie muzyczne. Jeśli miał byś taką moc, o jakiej śpiewa Kayah, i mógłbyś być kobietą jeden dzień, to byłbyś…?

Haha! Mój serdeczny kolega z licealnej ławki, Maciek, bardzo błyskotliwy człowiek z niespotykanym poczuciem humoru, rozwiązał tę zagadkę już dawno, zanim jeszcze powstała piosenka Kayah. Ale nie mogę tej odpowiedzi publicznie ujawnić. To byłoby bardzo niecenzuralne!

Tomasz Sobierajski - socjolog, badacz społecznych i kulturowych trendów, wykładowca akademicki.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij