fot. Archiwum prywatne
Podziel się:
Skopiuj link:

Tomasz Ciachorowski: Zdrowy egoizm nie powinien być powodem do krytyki

- Nie uważam, że dbanie o siebie jest przejawem próżności. Niby dlaczego? Wystarczy właściwie ustawić sobie hierarchię. Boimy się takiego myślenia ze względu na to, że ludzie łatwo oceniają: skoro się rozpieszcza, na pewno jest egoistą. Warto się od tego uwolnić i po prostu robić swoje - mówi aktor Tomasz Ciachorowski.

Zawód, który wykonuje, eksploatuje nie tylko jego ciało, ale też emocje. Luksusem w takich momentach okazują się chwile dla siebie. Kąpiel, dobra książka, ćwiczenia na siłowni czy ulubione słodycze. Nie rezygnuje z tego, bo wie, jakie to ważne, by zwyczajnie czuć się dobrze.

Jakie masz skojarzenia ze słowem "przyjemność"?

Kiedy słyszę słowo "przyjemność", przywołuję w myślach stan emocjonalny, przy którym czuję się uskrzydlony. Na chwilę oderwany od ziemi. Towarzyszy temu spokój, poczucie bezpieczeństwa i wolności. Zero zmartwień. Wszystkie troski na jakiś czas zostają zawieszone, a przykre obowiązki odroczone. To wspaniałe uczucie zwłaszcza w czasach, kiedy żyjemy w pośpiechu, realizując kolejne cele, zdania. Niezwykłe doświadczenie. Myślisz, że w ogóle możliwe?

Na pewno - to wszystko kwestia zmiany nastawienia. Pamiętasz, kiedy po raz ostatni sprawiłeś sobie przyjemność?

Wczoraj wieczorem po całym dniu wyczerpujących obowiązków zawodowych położyłem się w wannie pełnej piany i zamkniętymi oczami słuchałem audiobooka. Bez gonitwy myśli, planowania przyszłości, rozpamiętywania przeszłości, po prostu oddawałem się czynności, która działała kojąco na moje ciało i umysł. To moja wielka przyjemność jeszcze od czasów dzieciństwa, kiedy wszyscy dobijali się do drzwi, czekając na swoją kolej kąpieli, a ja cieszyłem się tymi minutami luksusu. (uśmiech)

Bardzo często robienie czegoś dla siebie rodzi poczucie winy — myślimy: czy to nie przejaw próżności? Jak ty się od tego uwolniłeś?

Uważam po prostu, że kiedy ja będę syty, usatysfakcjonowany, a moje ambicje i potrzeby przynajmniej w podstawowym stopniu zaspokojone, znajdę więcej energii i wystarczająco dużo zasobów, by dzielić się nimi z innymi. Nie uważam, że dbanie o siebie jest przejawem próżności. Niby dlaczego? Wystarczy właściwie ustawić sobie hierarchię. Boimy się takiego myślenia ze względu na to, że ludzie łatwo oceniają: skoro się rozpieszcza, na pewno jest egoistą. Warto się od tego uwolnić i po prostu robić swoje.

Wiesz, jak znaleźć równowagę między byciem dla innych, a byciem tylko dla siebie?

Kluczowe jest stawianie granic. Oczywiście powierzchnia tego pola, którego strzegą nasze granice, pozostaje różna w zależności od stopnia zażyłości z osobami, z którymi wchodzimy w interakcje. Bliskim pozwalamy naturalnie na więcej i skłonni jesteśmy na dalej idące ustępstwa przy dokonywaniu wyborów, które nas dotyczą. Bywa też tak, że kiedy kogoś kochamy, zapominamy wręcz o sobie, narażając się na zranienie. Jeśli jednak dobrze ulokowaliśmy uczucia, to osoba która je odwzajemnia, będzie nasze potrzeby traktować priorytetowo. To również, jak sądzę, pewien rodzaj równowagi. Ale czego uczy doświadczenie dość chwiejnej i pewna doza zdrowego egoizmu, w każdej sytuacji życiowej jest wskazana.

Pytam cię o męskie spojrzenie na ten problem. Często kobiety nie mogą uwolnić się od myślenia, że czas poświęcany sobie mogłyby spędzić z dziećmi, rodziną. Obserwujesz wśród koleżanek zmiany pokoleniowe? Inne podejście do tej kwestii niż na przykład było to w twoim domu rodzinnym?

Mam dużo uznania dla moich koleżanek, które angażują się bez reszty w wychowanie dzieci, ale rozumiem i cenię również podejście odmienne. Są w moim otoczeniu kobiety, które uważają, że staną dużo lepszymi matkami, jeśli będą zadbane, spełnione zawodowo, bez poczucia, że coś je w życiu omija z powodu opieki nad dziećmi dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. A dając taki przykład córkom, pokażą im, że kategorie pod nazwą "kobiecość" i "macierzyństwo" są o wiele bardziej pojemne, niż przyjęło się sądzić kiedyś i decyzja o zostaniu matką nie musi oznaczać rezygnacji z innych planów i ambicji.

Twoja praca jest bardzo absorbująca - nie tylko fizycznie, ale też emocjonalnie. Czy wyciszenie, czas spędzony sam na sam to też dla ciebie forma luksusu i dbania o siebie?

Nie wyobrażam sobie uprawiania tego zawodu, czyli publicznej ekspozycji swojej osoby, będąc pod ciągłą presją i obstrzałem ocen postronnych widzów, bez zbudowania wcześniej zdrowej relacji z samym sobą. Dla mnie najlepszym narzędziem do rozwijania tej relacji jest medytacja. Wgląd w siebie. Samouważność. Dzięki tej praktyce lepiej umiem rozpoznać emocje, które się w moim umyśle pojawiają. Medytacja pozwala mi też zdać sobie sprawę z tego, że nie jestem swoimi myślami. I łatwiej mi zrozumieć że nie warto walczyć z rzeczami, na które mamy znikomy wpływ.

Czytałem ostatnio książkę "Sztuka leniuchowania. O szczęściu nicnierobienia", Ulricha Schnabela, fizyka i dziennikarza z Niemiec. Twierdzi on, że im częściej nic nie robimy, tym bardziej jesteśmy kreatywni i wydajni. Pisze, że lenistwo to nic złego, przeciwnie - wpływa na nas bardzo dobrze.

Wychowywany byłem w domu, w którym wpojono mi "etos pracy". Mam zaszczepione dążenie do bycia pożytecznym. Zostałem zaprogramowany do ciągłego krzątania się, bo kiedy jako nastolatek pozwalałem sobie na leżenie brzuchem do góry, to najczęściej z ust taty słyszałem że jestem obibokiem, patentowanym leniem i nierobem. Dopiero teraz, po latach, kiedy mam wolny dzień, odkryłem że mogę zrobić sobie pauzę bez poczucia winy. Że to nic złego obejrzeć sobie cały sezon serialu w weekend, nie kiwając nawet palcem, nie żałując sobie czasu na drzemkę, odpoczynek i regenerację.

Ale równie ważny jest też sport. Według badań to, jak troszczymy się o swoje ciało, wpływa nie tylko na wygląd fizyczny, ale też na kondycję psychiczną. Sporo ćwiczysz na siłowni. Czujesz, że to też uspokaja twoją głowę?

Sport jest dla mnie przede wszystkim możliwością ucieczki od bieżących spraw, które zajmują mój umysł przez większość dnia. Podczas treningu na siłowni mogę na jakiś czas "wyjść" ze swojej głowy. Jest to dla mnie zbawienne, kiedy jestem poddany silnemu stresowi, albo uginam się pod naporem obowiązków.

Zdarza ci się porównywać z innymi facetami na siłowni?

Zdarza mi się pomyśleć, że chciałbym mieć na przykład tak zbudowane ramiona jak koleś, który biega obok mnie na bieżni, czyli czasem rzeczywiście robię to, wytyczając sobie cele do zrealizowania.

Na ile dbanie o siebie wpływa na poprawę samoakceptacji?

Na samoakceptację wpływa w niewielkim stopniu. Dużo bardziej jak sądzę wpływa na samoocenę. Mimo, że rdzeniem naszej samooceny są ugruntowane przekonania, które odnosimy sami do siebie, to jednak moim zdaniem to, jak jesteśmy postrzegani przez innych jest równie istotnym składnikiem tej samooceny. A nie da się ukryć, że nasz wygląd, fryzura, odzież, jaką mamy na sobie, to komponenty, które wpływają w niemałym stopniu na to jak jesteśmy odbierani przez innych. Przynajmniej, gdy mowa o niezbyt pogłębionych relacjach.

Czy ty zawsze lubiłeś siebie?

Jako nastolatek bardzo siebie nie lubiłem. Nie dostrzegałem zupełnie swoich dobrych stron. Ale z każdym kolejnym rokiem, który spędzam na tej planecie, jest mi coraz łatwiej zaakceptować, a czasem wręcz pokochać wszystkie swoje cechy. Niektóre z nich kiedyś nie dawały mi spokoju i wydawały mi się stygmatyzującymi wadami, przysparzając mi masę kompleksów, a teraz traktuję je z czułością, a z pewnych jestem wręcz dumny.

W kategorii przyjemności wysokie noty ma też… jedzenie. Rozpieszczasz się?

Uwielbiam rozpieszczać moje kubki smakowe, choć trudno mnie nazwać kulinarnym koneserem. Jeśli chodzi o jedzenie, najwięcej przyjemności dostarczają mi słodycze z lodami na czele i nie wyobrażam sobie życia bez czekolady (śmiech).

A jak się ma do tego rygor diety, którą też na pewno musisz trzymać, by być formie?

Zakładam, że uprawiając regularnie sport i żyjąc aktywnie, mogę pozwolić sobie na takie grzeszki od czasu do czasu. Ale znając moją skłonność do słodyczy, nie trzymam w domu żadnych zapasów ciasteczek, batoników czy bombonierek. Lepiej żebym nie miał ich pod ręką.

Gdybyś miał opisać dzień idealny, który jest dl ciebie kwintesencją samodbałości, to jak on by wyglądał?

Na pewno byłby to dzień w którym robię wszystko bez pośpiechu, doceniając każdą mijającą chwilę. Mam przy tym poczucie bezpieczeństwa i świadomość celu. No i jest przy mnie ukochana lub po prostu bliska mi osoba, na której mogę polegać, i z którą mogę dzielić się tym co mnie spotyka.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij