fot. East News
Podziel się:
Skopiuj link:

Tamten chłopak ze skrzypcami – historia powstania "Lubię wracać tam gdzie byłem"

Nie jest tajemnicą, że połączenie "para zakochanych plus balkon" może skutkować wciągającą i wstrząsającą historią miłosną. Na szczęście ta stworzona w latach 70. przez Zbigniewa Wodeckiego i Wojciecha Młynarskiego kończy się happy endem. Poznajcie kulisy powstania piosenki "Lubię wracać tam gdzie byłem".

Choć wielu z nas najbardziej utkwił w pamięci występ z opolskiego festiwalu z 1980 roku, historia "Lubię wracać tam gdzie byłem" sięga tak naprawdę początku lat 70. Zaczęło się, rzecz jasna, w krakowskiej Piwnicy pod Baranami. To tu po raz pierwszy doszło do spotkania Zbigniewa Wodeckiego i Krystyny, jego przyszłej żony. Jak potwierdza córka państwa Wodeckich, Katarzyna, a także bezpośredni świadkowie wydarzeń: to była miłość od pierwszego wejrzenia.

"Ładne, ładne, napiszemy"

Niebawem para postanowiła wziąć ślub. W 1971 roku, na hucznym weselu zorganizowanym w mieszkaniu Wodeckich na ulicy Kapucyńskiej, zjawiła się cała artystyczna śmietanka Krakowa, z Ewą Demarczyk i Piotrem Skrzyneckim na czele.

Kompozycja, którą znamy dziś jako "Lubię wracać tam gdzie byłem", powstała prawdopodobnie niedługo później. Jak wspominał Wodecki w rozmowie z Adamem Halberem:

- To mi się układało takt, po takcie (…) Szło jak po maśle. I kotły, i to symfoniczne brzmienie. Melodię pisałem od razu z aranżem. Jak wokal szedł tak, to smyki musiały być tak napisane. To mi się tak układało jako całość.

Mimo że Wodecki należał do samowystarczalnych kompozytorów, chętnie sięgał po pomoc zaprzyjaźnionych literatów. Z prośbą o napisanie tekstu do wspomnianej piosenki zwrócił się do Wojciecha Młynarskiego.

Sam mistrz, po usłyszeniu utworu po raz pierwszy, skwitował prośbę krótko: "Ładne, ładne. Napiszemy, napiszemy" . I choć interpretowanie wierszy i tekstów piosenek przez pryzmat biografii autora bywa drogą na skróty, to w przypadku "Lubię wracać tam gdzie byłem" wydaje się całkowicie uzasadnione. Jedną z pierwszych inspiracji stanowiły podobno dla Młynarskiego charakterystyczne dla krakowskiego Starego Miasta balkony znajdujące się w oficynie, które już niebawem zmieniły się w "balkon pełen pnących róż".

Nieprzypadkowo w piosence jest mowa również o "chłopaku ze skrzypcami" i "dziewczynie z warkoczami". "Lubię wracać tam gdzie byłem", choć opatrzone cudzym tekstem, to bardzo osobisty, romantyczny dwugłos, w którym Wodecki wspomina początki swojego uczucia do żony Krystyny.

Źródło: APART

Bankiet na kredyt

Utwór po raz pierwszy został zaprezentowany szerszej publiczności w 1980 roku, podczas koncertu "Mikrofon i Ekran", będącego częścią XVIII Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Jakiś czas później w radiu pojawiło się studyjne nagranie, w którym wokaliście towarzyszy Zofia Kamińska.

Ciekawsze (i pełne anegdot) wydają się jednak dalsze losy piosenki. W roku 1983 Wodecki wykonał "Lubię wracać tam gdzie byłem" podczas praskiego Festiwalu OIRT, zwanego również "Interwizją". Jeszcze tego samego dnia dotarła do niego informacja, że jurorzy postanowili przyznać mu główną nagrodę. Uradowany artysta postanowił wydać huczne przyjęcie w luksusowym hotelu. Jak się okazało, laur, który otrzymał, nie był w stanie zrekompensować poniesionych wydatków:

- Pieniądze na bankiet pożyczyłem, a potem się okazało, że dostałem jedynie różę. Jedną. "A jakieś pieniądze…?". "Tutaj nie ma pieniędzy, Zbyniu". Tyle że było już po bankiecie. I po pieniądzach. Bo ceny w praskim hotelu niskie nie były, a ja radośnie stawiałem, co było najdroższego. (cytat za: K. Bałuk, W. Krupiński – "Wodecki. Tak mi wyszło")

Na szczęście już rok później, podczas festiwalu Złoty Orfeusz organizowanego w Słonecznym Brzegu, los (a raczej: fortuna) po raz kolejny uśmiechnął się do muzyka. Wodecki udał się do Bułgarii z dziennikarzem Andrzejem Jaroszewskim. Choć obaj podróżni otrzymali stosowne diety, dało o sobie znać lekkie podejście do wydawania pieniędzy, do którego przyznawał się wielokrotnie muzyk. Obaj panowie krótko po przyjeździe zostali bez grosza – pocieszała ich jedynie nadzieja, że Wodecki wyśpiewał dzięki "Lubię wracać tam gdzie byłem" miejsce na festiwalowym podium:

Wywiesili listy [nagrodzonych wykonawców – przyp. MW]. Jest! Pierwsze! Pojawiły się lewy, mogliśmy chłopakom postawić. I znowu dzięki Młynarskiemu, który napisał mi tekst. Kocham Wojtka jak miliony Polaków. (Cytat: j.w.)

Ze wspomnianym festiwalem wiąże się również inna, pozamuzyczna historia. Dzień przed występem muzyk wyprał w hotelowym pokoju swoje skarpetki – wiatr zwiał jednak jedną z nich z balkonu. Wodecki zastanawiał się, czy nie wystąpić boso, uznał jednak, że "lepsza jedna niż żadna". Po zwycięstwie zastanawiał się, czy nie traktować od tej pory niekompletnej bielizny jako talizmanu – szybko jednak zarzucił ten pomysł.

Ostatni duet

Inaczej ma się sprawa w przypadku wykonywania "Lubię wracać tam gdzie byłem" z zaproszonymi wokalistkami. Od czasu radiowej premiery utworu mieliśmy okazję usłyszeć między innymi duety z Hanną Banaszak czy Haliną Frąckowiak. Najbardziej charakterystyczne i istotne pod względem historycznym wydają się jednak występy z Alicją Majewską. Jak mówi sama artystka:

- Po raz pierwszy zachwyciłam się tym utworem, gdy usłyszałam wersję z Zofią Kamińską. Ja natomiast partnerowałam Zbyszkowi podczas jego ostatniego festiwalowego wykonania tej piosenki, w Opolu w 2015 roku. Inaugurowaliśmy koncert 90-lecia Polskiego Radia. Śpiewając, miałam odczucie, że uczestniczę w czymś niezwykłym.

Szczególnie wymagające i wyjątkowe było drugie ze wspólnych wykonań. Alicja Majewska wspomina je następująco:

- W 2018 roku, podczas pierwszego koncertu upamiętniającego twórczość tego wspaniałego artysty, na Wodecki Twist Festiwal, poproszono, abym to ja zaśpiewała tę piosenkę – ze Zbyszkiem, z jego nagraniem. To było bardzo trudne emocjonalnie wyzwanie. Włodzimierz Korcz, który mi akompaniował, "pękł", mnie udało się nie rozpłakać. Cały ten koncert był piękny, wzruszający. Dojmująca była tylko świadomość, dlaczego ten koncert w ogóle miał miejsce – dlatego, że nie było Zbyszka.

*

Sam autor chętnie wracał na dobrze znane już estrady, sporą część roku spędzał, podróżując między metropoliami i małymi miejscowościami. Lubił na zakończenie koncertu żegnać się z publicznością, nawiązując do tytułu wspomnianego utworu. 22 maja 2017 roku stało się jasne, że nie uda mu się dotrzymać słowa.

Refleksyjny, osobisty utwór Wodeckiego pozostaje uniwersalną opowieścią o pierwszym uczuciu, powrotach i oswajaniu świata, czynieniu go własnym, przytulnym miejscem. Opowieścią, po którą sięgają również artyści młodszego pokolenia, tacy jak Sławomir Uniatowski czy Dawid Podsiadło. Choć "Lubię wracać tam gdzie byłem" to utwór mocno zakorzeniony w tradycji artystycznego Krakowa sprzed kilku dekad, nic nie wskazuje na to, że mógłby się kiedykolwiek zestarzeć.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij