Święta jak z bajki. Rozmowa z Igorem Kubikiem – twórcą gwiazdkowych ilustracji dla marki APART
Agnieszka Adamska, Wirtualna Polska: Bajkowe, świąteczne ilustracje w pastelowych barwach, które stworzył Pan na potrzeby świątecznej kampanii marki APART, skojarzyły mi się z dzieciństwem. Jestem ciekawa, jakie myśli, wspomnienia i uczucia towarzyszyły Panu podczas kreowania tego magicznego świata.
Igor Kubik, artysta i grafik:
Styl świątecznych pejzaży, który wybrałem, jest nie tyle związany z moimi wspomnieniami, co z wątkami osadzonymi w kulturze, które mocno zapadły mi w pamięć. Nastój "Opowieści wigilijnej" Dickensa, stare europejskie kartki świąteczne czy klasyczne, świąteczne dekoracje filmowe – wszystko to zawiera cząstkę magii świąt, którą też próbuję ująć w swoich pracach.
Czy praca nad kartką świąteczną to trudniejsze wyzwanie niż tworzenie zwykłych, codziennych rysunków?
Ilustrując codzienność, staram się w zwykłych zdarzeniach odnaleźć coś, co nadaje im wyjątkowe znaczenie. Podobnie jest, gdy tworzę świąteczne scenerie. Może jedyną trudność stanowi to, by w pełni poczuć świąteczny nastrój jeszcze w lecie, ponieważ kartki świąteczne najczęściej zamawiane są właśnie wtedy lub nieco później.
Typowe kartki świąteczne, które pamiętam z przeszłości, miały w sobie dużo powagi – jakby ich autorzy nie dopuszczali do siebie myśli, że Boże Narodzenie to także czas zabawy i beztroski.
Stare polskie kartki świąteczne faktycznie bywały dość poważne, natomiast te z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych czy zachodniej Europy zawsze były bardzo radosne. Bardzo lubię ten ich zabawny nastrój, szczegółowość, a czasem nawet dziwaczność.
Za to Pana projekty świątecznych ilustracji dla marki APART emanują szczęściem i dziecięcą beztroską.
Tworząc ilustracje, najbardziej lubię moment, gdy skończona praca zaczyna przenosić mnie do swojego świata. Prawdziwy świąteczny okres miewa różne odsłony – czasem święta są bardzo rodzinne, czasem wręcz odwrotnie. W swoich ilustracjach rysuję takie scenerie i okoliczności, w których chętnie sam spędziłbym ten wyjątkowy czas.
Jakie świąteczne wspomnienia z dzieciństwa przywołuje Pan w myślach najczęściej?
Poza przygotowaniami do kolacji i jedzeniem, jakie robiła mama, bardzo lubię wspominać, jak któregoś razu w prezencie od cioci dostałem piękną, czerwoną teczkę na rysunki. Mam ją i używam do dziś.
Przed nami kolejne święta w cieniu szalejącej pandemii. Czy taka sytuacja zmieniła wartość świątecznych życzeń? Pana zdaniem kartki świąteczne i gwiazdkowe motywy zyskały czy straciły na znaczeniu?
Mam nadzieje, że teraz ludzie częściej życzą sobie bliskości. Świąteczne kartki i gwiazdkowe motywy również mają w sobie zakodowany przekaz. Chciałbym, żebyśmy bez względu na wyznanie czy jego brak, umieli go we właściwy sposób czytać. Ta świąteczna symbolika ma za zadanie opowiadać o wspólnocie, otwartości i bliskości, a jej pierwotne znaczenie przypomina nam o zwycięstwie światła nad ciemnością. Myślę, że takie wartości nigdy nie powinny stracić na znaczeniu.
Na co dzień zajmuje się Pan tworzeniem grafik komercyjnych, a także ilustracji do książek i czasopism. Gdzie szuka Pan inspiracji w codziennej pracy?
Zazwyczaj inspiruje mnie codzienność. Lubię przyglądać się różnym rzeczom i sytuacjom. Tworząc rysunki, poszukuję momentów, czasem bardzo drobnych, które czynią z codzienności coś wyjątkowego. Niekiedy takie drobiazgi przełożone na papier potrafią urealnić całą scenę i sprawić, że odbiorcy łatwiej jest w niej się znaleźć i w pełni zrozumieć przekaz.
Ukończył Pan warszawską ASP. Wielu artystów po latach przyznaje, że akademickie zasady utrudniają swobodne tworzenie. Jak to wygląda u Pana?
Na studiach miałem szansę uczyć się od wspaniałych artystów, z którymi do dziś utrzymuję kontakt. Bardzo wiele zawdzięczam Grażce Lange i Monice Hanulak, do których pracowni uczęszczałem. Ich czasem mocno krytyczne uwagi bardzo przydają mi się w codziennej pracy.
Praca ilustratora to sztuka czy rzemiosło?
I to, i to. Projekty i zlecenia czasami bardzo różnią się od siebie pod względem swobody artystycznej. Najbardziej cenię współpracę z osobami, które zamawiając u mnie ilustrację, ufają mi jako artyście znającym się na swojej pracy. Uważam, że w takich momentach powstają najlepsze rzeczy.
Większość Pana prac cechuje prosta kreska i żywe, radosne kolory – trochę jak u słynnego ilustratora książek dla dzieci, Marcina Szancera. Kto jest Pana mistrzem i wzorem do naśladowania w tym fachu?
Nie mam takiej osoby, choć muszę przyznać, że sposób, w jaki syntezował rzeczywistość Saul Steinberg, jest mi faktycznie bardzo bliski.
Czy w dobie coraz powszechniejszych filmów video rysunki wciąż mają swoją przestrzeń do rozwoju?
Oczywiście! Rysunek to całkiem inne medium, które oferuje odbiorcy zupełnie odmienną gamę doznań. Nie obawiam się o jego rozwój.
Jakie są Pana zawodowe ciele i wyzwania na nadchodzący rok?
Mam kilka rozpoczętych projektów artystycznych, które bardzo chcę dokończyć. Mam nadzieję, że okażą się na tyle udane, że będę mógł pokazać je już niebawem, w formie wystawy.