fot. Getty Images
Podziel się:
Skopiuj link:

Stella McCartney. Hipokrytka i ekoterrorystka czy najbardziej bezkompromisowa projektantka na świecie?

W świecie mody dokonała tego, co wydawało się być niemożliwe — stworzyła markę, która, choć nie używa naturalnych skór i futer, przynosi spore zyski. Każdego dnia udowadnia, że moda i ekologia nie muszą się wykluczać. Ale choć sukces i innowacyjne podejście Stelli McCartney zaskarbiły jej sporą rzeszę fanów, nie brakuje i tych, którzy brytyjską projektantkę nazywają hipokrytką i ekoterrorystką.

Od początku kariery działa zgodnie z własnymi przekonaniami, ale jednocześnie piętnuje nadużycia innych przedstawicieli świata mody. W 2018 roku wykupiła większość udziałów od grupy Kering, by mieć wpływ na zapadające w swoim domu mody decyzje. A w głośnym dokumencie "The True Cost" ubolewała, że jedynie 1 proc. ubrań i akcesoriów jest poddawanych recyclingowi — reszta trafia na śmietnik. Nie waha się też nazwać projektantów ludźmi bez serca. Stella McCartney nieustannie zawstydza przedstawicieli świata mody. Nic więc dziwnego, że wciąż jest na cenzurowanym. Choć ekologia jest dziś modna i nikt już nie uważa Stelli za szaloną, wymierzone w jej stronę głosy krytyki nie milkną. Bo zawsze znajdzie się ktoś bardziej eko niż ona, kto wytknie jej, że projektując sztuczne futra, promuje te prawdziwe. Inni żyją newsami w stylu doniesień o tym, że za kanapkę z tuńczykiem można zostać zwolnionym z pracy u Stelli McCartney. Ale ona wydaje się być niewzruszona, odporna na krytykę. Wierna sobie, po prostu robi swoje.

Na skrzydłach anioła

Stella McCartney w wywiadach podkreśla, że poczucie stylu zawdzięcza swoim rodzicom. Córka byłego Beatlesa, piosenkarza Paula McCartney’a i fotografki i aktywistki, Lindy Eastman przyszła na świat 13 września 1971 roku, wkrótce po rozpadzie słynnej Czwórki z Liverpoolu. Niewiele brakowało, by poród zakończył się śmiercią i dziewczynki, i jej matki. Kiedy lekarze wykonywali ratujące życie cesarskie cięcie, siedzący na szpitalnym korytarzu przerażony Paul McCartney modlił się, by jego dziecko zostało sprowadzone na świat "na skrzydłach anioła". Chwilę później urodziła się zdrowa dziewczynka, która otrzymała imię po swoich dwóch prababciach - Stella.

Słowa modlitwy Paula posłużyły artyście za nazwę grupy muzycznej, Wings. Stella i jej troje rodzeństwa towarzyszyli rodzicom w trasach koncertowych, ale jednocześnie państwo McCartney starali się, by ich pociechy miały tak normalne dzieciństwo, jak to tylko możliwe. Będąc w trasie Stella widziała więc ojca w zwiewnych, kwiecistych koszulach i matkę w męskich garniturach, które Linda zamawiała u krawców na Savile Row. A później spędzała czas na angielskiej wsi, wśród natury i zwierząt. McCartneyowie hodowali na farmie w Sussex owce i konie, uprawiali organiczne warzywa, a dzieci posłali do miejscowych szkół. Żadnego "sex, drugi and rock&roll", żadnego blichtru — nic, co mogłoby przypominać dorastanie potomstwa gwiazdy sceny muzycznej lat 70. "Najważniejsza rada, jaką w życiu otrzymałam, brzmiała: czyń innym to, co chciałabyś aby oni czynili tobie" — wspominała swoje dzieciństwo Stella w wywiadzie dla "The Guardian".

Stella wyniosła z rodzinnego domu miłość do wszystkiego co żyje, ale też zamiłowanie do mody. Już jako 13- latka zaprojektowała swoją pierwszą kurtkę. I choć panna McCartney jako młoda dziewczyna usilnie starała się odciąć od łatki córki "tego Beatlesa", posiadanie znanych rodziców zdecydowanie pomogło jej w karierze. Nie każdy początkujący projektant zaczyna wszak swoją przygodę ze światem mody od stażu u samego Christiana Lacroix, a następnie pobiera lekcje u Edwarda Sextona, krawca Beatlesów na Savile Row. I zdecydowanie nie każdy student Central Saint Martins może liczyć na to, że pokaz jego kolekcji dyplomowej uświetnią topmodelki takie jak Naomi Campbell, Kate Moss czy Yasmin LeBon, a wydarzenie będzie szeroko komentowane w mediach. Ale choć w przypadku Stelli tak właśnie się stało, panna McCartney wyciągnęła ze swojego debiutu ważną lekcję. Po tym, jak magazyny modowe zamiast o jej kolekcji pisały o gwiazdach na wybiegu i na widowni, Stella postanowiła, że już nigdy więcej nie pozwoli na to, by coś przesłoniło jej wizję i przesłanie.

Źródło: Getty Images

Projektantka z misją

Pochodzenie zdecydowanie ułatwiło Stelli McCartney start w świecie mody, ale młoda projektantka bardzo szybko pokazała, że ma nie tylko wielki talent, ale też określony pomysł na swoją karierę. Już na początku kariery zdecydowała, że w swoich projektach nie będzie używać naturalnych skór ani futer. Tymczasem to właśnie wykonane z tych surowców ubrania i akcesoria generują największy zysk. Dlatego kiedy Stella zaczynała z własną marką, cały świat mody patrzył na jej pomysł jak na kaprys rozwydrzonej córki gwiazdora. Ale ci, którzy ze śmiechem wytykali ją palcami lub z politowaniem kiwali głowami już wkrótce mieli zrozumieć, jak bardzo się mylili.

Pomysł Stelli McCartney był genialny w swojej prostocie. Projektowane przez nią ubrania i akcesoria nawiązywały do stylu jej matki. Pojawiły się więc damskie garnitury, ale też zwiewne sukienki. Wszystko wykonane z wysokiej jakości materiałów i świetnie skrojone. A do tego — jakże by inaczej — ekologiczne i etyczne. Stella zaprezentowała dwie kolekcje, a następnie została zatrudniona na stanowisku dyrektor kreatywnej domu mody Chloe. Ale po pewnym czasie zapragnęła być na swoim. Własną markę otworzyła we współpracy z grupą Kering, modowym gigantem mającym w swoim portfolio min. markę Gucci. I tu zdaniem wielu pojawił się pierwszy zgrzyt, bo Gucci to w dużej mierze skórzane torebki, buty i paski. Ale Stella uważa, że dzięki tej współpracy zyskała nie tylko pieniądze na to, by realizować swoją wizję, ale też pokazała innym markom, jak zmienić się na lepsze. A w 2018 roku wykupiła od grupy Kering 50 proc. akcji. Dzięki temu uzyskała pełną kontrolę nad procesem produkcji oraz możliwość wprowadzania kolejnych zmian w zgodzie z własnymi przekonaniami.

Stella McCartney jest dziś jednym z najbardziej donośnych, niezależnych głosów w świecie mody. Wspiera organizację PETA, współpracuje z ONZ. Stworzoną przez nią we współpracy z Organizacją Narodów Zjednoczonych Kartę Zrównoważonej Mody, podpisały jedne z największych marek fast fashion. Sama Stella nie wykorzystuje w swoich projektach również tworzyw PVC, jakiś czas temu zrezygnowała również z naturalnego jedwabiu na rzecz jego wegańskiej alternatywy. Ale misja Stelli nie wszystkim jest w smak. Moda na ekologię i tzw. greenwashing to jedno, a zyski to zupełnie inna sprawa. Świat mody pragnie przed wszystkim zarabiać, dlatego McCartney ma sporo wrogów, którzy nieustannie patrzą jej na ręce i niecierpliwie czekają na najdrobniejsze choćby potknięcie projektantki.

Eko-aktywistka czy eko-świruska

Stella McCartney wspiera nie tylko inicjatywy związane ze zrównoważoną i etyczną modą, ale również te na rzecz ograniczenia konsumpcji i produkcji mięsa. Takie jak zapoczątkowaną przez Jamiego Olivera akcję Meet Free Monday, mającą na celu zachęcenie ludzi, by choć na jeden dzień w tygodniu zrezygnowali z mięsa. Tyle, że w firmie Stelli wolny od mięsa jest nie tylko poniedziałek, a każdy z 365 dni w roku. Już w 2009 roku w wywiadzie dla "The Guardian" przyznała, że jej pracownicy nie mogą jeść mięsa ani nawet ryb czy owoców morza. Swoją decyzję argumentowała faktem, że w biurze podczas lunchu unosił się zapach mięsnych potraw, a projektantka nie chciała, by ktoś z zewnątrz, np. dziennikarz czując go uznał, że sama Stella potajemnie żywi się kanapkami z tuńczykiem. Nieoficjalnie wiadomo, że za złamanie "bezmięsnej" zasady można nawet zostać zwolnionym z pracy. Wielu uważa to za zbytnią ingerencję w życie prywatne zatrudnionych osób. Z drugiej strony, wiele firm wymaga od pracowników np. określonego stroju, nasuwa się więc pytanie, czy rezygnacja z mięsnego lunchu jest aż tak wielkim wyrzeczeniem.

Nie od dziś wiadomo, że zawsze znajdzie się ktoś "bardziej święty od papieża". Tak jest też w przypadku Stelli McCartney i ekologów. Projektantka była krytykowana przez nich min, za to, że tworząc sztuczne futra, promuje te naturalne. Że importując materiały z odległych miejsc, zostawia ogromny ślad węglowy. Hipokryzją nazywano też wykorzystywanie przez jej markę naturalnego jedwabiu. Stella akurat tych głosów posłuchała i doszła do wniosku, że materiał pozyskiwany poprzez gotowanie żywcem larw jedwabników nijak nie współgra z ideą eko marki. O tym, że McCartney nie jest głucha na krytykę świadczy też sytuacja z moherem, który projektantka importowała z Patagonii. W 2015 roku wyszło na jaw, że tamtejszy dostawca przetrzymuje zwierzęta w urągających wszelkim etycznym standardom warunkach. Natychmiast po tym, jak wybuchła afera, McCartney zerwała kontrakt z producentem. Pojawiły się jednak głosy, że lansująca się na tak kochającą zwierzęta jak Stella osoba powinna lepiej sprawdzać swoich dostawców.

Źródło: Getty Images

Stella McCartney nie jest głucha na krytykę, ale też nie daje się jej przytłoczyć. Z podziwu godną determinacją robi swoje i sama stara się żyć wedle własnych zasad. Czwórkę dzieci — córki Bailey i Reiley oraz synów Millera i Becketta wychowuje blisko natury. Wraz z mężem Alasdhairem Willisem, dyrektorem kreatywnym marki Hunter, spędzają sporo czasu poza miastem. Projektantka w wywiadach podkreśla, że jej ideologia wynika także z troski o dzieci, bo to, co robimy dziś zadecyduje o tym, jaką Ziemię im zostawimy. A ponieważ stan naszej planety z roku na rok drastycznie się pogarsza, lepiej, żeby inne marki modowe wzięły ze Stelli McCartney przykład.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij