fot. Getty Images
Podziel się:
Skopiuj link:

Sophia Loren miała zostać zakonnicą. Stała się obiektem westchnień mężczyzn i kobiet

W dzieciństwie postanowiła, że zostanie zakonnicą. Gdy koledzy z klasy wyśmiewali jej patykowate nogi i niemodne ubrania, to właśnie siostry stawały w jej obronie. Bezwzględni dla Sophii chłopcy nie mogli przypuszczać, że 10 lat później ta wychudzona dziewczynka zostanie gwiazdą kina i symbolem kobiecości - pisze w tekście dla SO:magazynu Katarzyna Pawlicka.

"Dwa przywileje, jakie otrzymałam przy narodzinach, to urodzić się mądrą i urodzić się w biedzie" - mawiała Loren, a właściwie Scicolone, bo tak brzmi nazwisko jej ojca. Zmieniała je dwukrotnie. To, które trafiło na usta wszystkich, przyjęła u progu kariery filmowej za namową Carlo Pontiego.

Sophia przyszła na świat 20 września 1934 roku. Jej matka, Romilda Villani, do Rzymu przyjechała z marzeniem o wielkiej karierze. Wcześniej wygrała konkurs na sobowtóra Grety Garbo zorganizowany przez Metro-Goldwyn-Mayer. Jednak choć nie można było jej odmówić ani urody ani samozaparcia, świat filmu wcale się o nią nie upomniał.

Ambitna matka, wyrodny ojciec i córka, która stała się gwiazdą

Zrobił to natomiast, wówczas 26-letni, student inżynierii. Ich romans wybuchł żarliwym płomieniem, który natychmiast - niestety jednostronnie - zgasiła wieść o ciąży Romildy. Niespełna 20-letnia matka przyszłej gwiazdy została sama. Z maleńkim dzieckiem na ręku wróciła do biednej rodzinnej Pozzuoli. Kilka lat później urodzi Riccardo kolejne dziecko - córkę Annę Marię. Owoc namiętności, który na powrót połączyła tę dwójkę, nie gwarantując jednak rodzinnej stabilizacji i trwałej zmiany w podejściu Scicolone. Mężczyzna kategorycznie odmówił uznania ojcostwa drugiej dziewczynki. Zrobi to dopiero po latach zachęcony pieniędzmi, które dostanie od starszej córki.

W międzyczasie dopuści się natomiast czynów haniebnych. Zanim Sophia podbije serca kinomanów na całym świecie, doniesie na nią i jej matkę policji. W 1950 roku, gdy utrzymują się ze statystowania i konkursów piękności, będzie twierdził, że czerpią dochody z prostytucji. By oddalić jego oskarżenia, zmuszone były publicznie dowieść, jak zarabiają pieniądze na chleb i opłacenie skromniutkiego lokum.

Konkursy piękności, cieszące się w powojennych Włoszech coraz większą popularnością, faktycznie były pomysłem Romildy na zdobycie środków do życia. Sama - choć wciąż przecież przed 40. - była za stara, by oczarować jury. Gdy tylko Sophia stała się podlotkiem, zaczęła stawać w szranki z innymi głodnymi sukcesu dziewczętami.

Od "miss poczekalni" do miłości, która zmieniła wszystko

W sukienkach uszytych ze starej zasłonki i butach pomalowanych białą farbą (nikt nie miał przecież pieniędzy na nowe), radziła sobie nieźle, ale nie miała okazji nakładać na głowę korony przeznaczonej dla tej najlepszej. W konkursie "Królowa morza" znalazła się w gronie 12 towarzyszących jej księżniczek, w "Miss Italii" musiała zadowolić się tytułem "miss elegancji".

Dwiema dłońmi była w stanie objąć całą swoją talię, złączając paznokcie, ale jej uroda nie była na początku dla Włochów oczywista. Ogromne oczy, duże usta, zgrabny, ale długi nos, obfite piersi musiały poczekać na akceptację, a potem szczery zachwyt tłumów. Przykuły jednak uwagę Carlo Pontiego.

Carlo Ponti i Sophia Loren stworzyli udany i trwały związek

Carlo Ponti i Sophia Loren stworzyli udany i trwały związek

Autor: Keystone

Źródło: Getty Images

"Od pierwszej chwili kiedy poznałam Carla, poczułam, jakbym znała go całe życie, od urodzenia. Każdego dnia można było zobaczyć mężczyzn dużo od niego przystojniejszych, ale byli oni nikim w porównaniu z moim Carlem" - mówiła Loren o mężu. Zanim jednak ta nietypowa para (Ponti był od niej o 22 lata starszy, niższy, nie uchodził za atrakcyjnego), nie tylko zalegalizuje swój związek, ale zdobędzie przyzwolenie społeczne na małżeństwo, przejdzie wiele wzlotów i upadków.

Gdy spotykają się po raz pierwszy, Sophia ma zaledwie 15 lat. Ponti, zasiadający w jury jednego z konkursów, zwraca na nią uwagę i zaprasza na zdjęcia próbne. Aspirująca aktorka, nazywana złośliwie "miss poczeklani", i tym razem musi pogodzić się z porażką. Jej taśmy i zdjęcia na nikim nie robią wrażenia, a jeden z operatorów ma powiedzieć, że dziewczyna jest za wysoka, zbyt grubokoścista, twarz ma za krótką, usta za duże, nos za długi. Słowem: "jest jej za dużo".

W tym czasie nastolatka statystuje (m.in. w "Quo vadis", w którym pokonuje Romildę, ale też żonę własnego ojca walczące o uwagę reżysera). Znajduje jeszcze jeden sposób na całkiem niezły zarobek, który wkrótce przyniesie jej nawet pewną rozpoznawalność. Staje się bohaterką fotoopowieści w cieszących się wówczas wielkim powodzeniem gazetach (m.in. "Sogno" czy "Bolero"). Opowieści o miłości i związanych z nią namiętnościach były ówczesnym, włoskim odpowiednikiem Harlequinów, a dla niektórych przepustką do kariery (obok Loren wspomnieć warto uwielbianego Alberto Sordiego).

W latach 1951-52 Sophia zaczęła pojawiać się w filmach produkowanych przez Pontiego. Gra niewielkie, ale śmiałe rólki, np. niewolnicy z haremu. Przełom przychodzi w roku następnym, gdy po raz pierwszy w życiu wciela się w główną rolę - tytułowej Aidy. Kończy wówczas 19 lat, a w prezencie urodzinowym otrzymuje nie tylko obietnicę dużej, filmowej kariery, ale także zaręczynowy pierścionek z diamentem. "Tak" mówi Carlo Pontiemu, który... ma wówczas żonę. Przez kilka kolejnych lat, aż do wybuchnięcia skandalu z bigamią w tle, będą ukrywać swój związek.

Tymczasem filmowa kariera Loren nabiera rozpędu. Gra w kilku filmach rocznie, w tym "Złocie Neapolu" reżyserowanym przez Vittoria De Sicę, z którym będzie współpracować wielokrotnie. "Od pierwszego dnia De Sica stał się moją szkołą, moim mistrzem, moim mentorem, moim wszystkim" - mówiła po latach. Uznanie włoskich krytyków dodaje jej wiatru w żagle - pilnie uczy się angielskiego, by w 1957 roku wyjechać do Hollywood i stać się jedną z najpopularniejszych aktorek w historii kina. Wśród jej partnerów filmowych są John Wayne, Clark Gable, Frank Sinatra, Marlon Brando czy Cary Grant. Ten ostatni, któremu partnerowała w "Dumie i namiętności" oraz "Domu na łodzi", podobno całkowicie stracił dla niej głowę.

Bigamia, sprzeciw Watykanu i unieważnienie małżeństwa

Loren nie w głowie były jednak romanse. Ku rozpaczy plotkarskiej prasy, która w desperacji miała wypuścić plotkę o rzekomym homoseksualizmie aktorki. W 1957 roku wyszła za Carlo Pontiego. Skromna uroczystość odbyła się w Meksyku. Wówczas we Włoszech nie istniała instytucja rozwodu. Nieszczęśnicy, którzy wzięli ślub kościelny, a nie chcieli trwać w małżeństwie, zmuszeni byli stanąć przed trybunałem Rzymskiej Roty, który po kosztownym i nierzadko bardzo długim postępowaniu mógł stwierdzić nieważność małżeństwa. Ponti nie zdecydował się na ten krok. W chwili ślubu z Sophią stał się bigamistą.

Związek pary został potępiony przez Watykan. Dla Loren - praktykującej katoliczki - to był ogromny cios. W wyniku doniesienia złożonego przeciwko Pontiemu przez Luisę Brambillę, która tłumaczyła, że musi bronić instytucji małżeństwa, wszczęte zostało postępowanie sądowe, a producentowi groziło więzienie. Gdy Sophia robiła karierę za oceanem, jej ukochany ukrywał się m.in. w Saint-Tropez. Swobodnie mogli czuć się także w Stanach, ale nie w ojczyźnie. W 1962 roku ich małżeństwo unieważniono.

W oscarową noc Loren i Ponti nie chcieli rzucać się w oczy. Mimo nominacji dla Sophii, za głównę rolę w przejmującym filmie "Matka i córka" w reż. De Siki, opowiadającym historię wojennego gwałtu, nie pojechali na uroczystą galę do Stanów Zjednoczonych. Wierzyć w zwycięstwo Włoszki nie pomagały branżowe plotki, wedle których statuetka miała trafić do rąk Natalie Wood. Podono dyrektor magazynu "Life" był tak przekonany o jej zwycięstwie, że zlecił całą sesję zdjęciową z przygotowań do ceremonii.

Oscar dla Włoszki z prowincji

W oczekiwaniu na werdykt Loren - mimo sprzeciwów Pontiego, który miał jej powiedzieć, by "nie zachowywała się jak wieśniaczka", przygotowywała sos ragù. Kojarzył się jej z domem, kuchnią babci, uspokajał. Gdy ogłoszono, że zdobywa Oscara, była w piżamie. Tak zastał ją Lella Bersani, dziennikarz, który jako pierwszy chciał porozmawiać z laureatką. Wywiadu nie wyemitowano z powodów obyczajowych - konkubenci Ponti i Loren w nocnych strojach to byłoby zbyt dużo dla katolickich Włochów u progu lat 60. "Tamtego roku przyznano mi dwadzieścia siedem, powtarzam dwadzieścia siedem nagród za moją rolę w 'Matce i córce'" - wspominała Loren w jednym z wywiadów.

Sophia Loren z Oscarem za rolę w \

Sophia Loren z Oscarem za rolę w "Matce i córce" w czasie przyjęcia, które zorganizowano dla niej z uwagi na niebecność podczas wręczania nagród

Autor: Archive Photos

Źródło: Getty Images

Sukces umocnił współpracę Sophii z De Siką. W filmach w jego reżyserii (m.in. "Wczoraj, dziś, jutro" czy "Małżeństwo po włosku", które przyniosło jej nominację do Oscara) tworzyła niezapomniany duet z inną gwiazdą włoskiego kina - Marcello Mastroiannim. Zawsze dbająca o prezencję, wierna eleganckim sukniom i klasycznym fryzurom, robiła furorę na międzynarodowych festiwalach filmowych. Jej twarz aż siedmiokrotnie pojawiała się na okładce magazynu "Life" ustępując tylko Liz Taylor (dziewięć razy) i Marilyn Monroe (osiem razy). "Atrakcyjność to w 50 procentach to, co masz i w 50 procentach to, co ludzie myślą, że masz" - zapewniała z wrodzonym urokiem.

Marzenie o rodzinie, której nie miała

Nie była jednak szczęśliwa. Sukcesy przysłaniało jej, powoli zamieniające się w obsesję, marzenie o zostaniu matką. Pierwszym krokiem do jego realizacji był pomysł Pontiego, mający na celu umożliwienie im zostanie małżeństwem bez łamania prawa. Producent wystąpił o francuskie obywatelstwo dla siebie i ukochanej. Jako Francuz - nie Włoch - mógł wziąć rozwód z byłą żoną. Otrzymał go i w 1966 roku poślubił we francuskim Sèvres Loren. Ich "drugie" małżeństwo trwało ponad 40 lat, aż do jego śmierci.

Mogłoby się wydawać, że Sophia miała już wszystko. Pieniądze, sławę, uznanie nie tylko widowni, ale także krytyki. Sukces jej jednak nie zepsuł. Kładła się spać z kurami, wstawała po czwartej rano, uczyła się angielskiego, gdy czas pozwolił także francuskiego, o siódmej rano była już na planie. Przerwę zrobiła sobie dopiero na wyczekaną wieść o ciąży. Niestety, zanim na świat przyszedł Carlo Junior (ur. 1968), co najmniej dwa razy poroniła. Pięć lat później urodziła drugiego syna - Edoardo. Dziś jest babcią czwórki wnucząt.

Sophia Loren i Carlo Ponti w szpitalu po narodzinach pierwszego syna Lorena

Sophia Loren i Carlo Ponti w szpitalu po narodzinach pierwszego syna Lorena

Autor: Henri Bureau

Źródło: Getty Images

O jej dokonaniach aktorskich znów zrobiło się głośno przy okazji premiery filmu "Szczególny dzień" z 1977 roku, którego akcja rozgrywa się w dniu przyjazdu Hitlera do Rzymu. Mniej chlubny rozgłos przyniósł jej natomiast wyrok z 1982 roku skazujący ją na 17 dni więzienia za uchylanie się od płacenia podatków. Winą obarcza doradcę podatkowego. Po latach zostanie oczyszczona z zarzutów. "Brak wolności to piekło" - notuje w prowadzonym za kratkami dzienniku.

W międzyczasie odrzuca rolę Alexis Carrington w "Dynastii". W latach 80. i 90. gra dużo rzadziej. Dostaje za to Oscara (1991) i Złotego Lwa (1998) za całokształt twórczości. Zajmuje się synami, gotuje, wydaje książki kucharskie. O swoim wielkim talencie przypomina widzom w musicalu "Nine - Dziewięć" m.in. u boku Nicole Kidman i Penelope Cruz. W 2020 roku gra w nominowanym do Złotego Globu "Życia przed sobą". Ma wówczas 86 lat.

Loren kilkukrotnie cudem uniknęła śmierci - pierwszy raz jako niemowlę, gdy właścicielka mieszkania wynajmowanego przez chwilę wspólnie przez jej rodziców, podtruła ją soczewicą. Podczas wojny, kiedy zranił ją jeden z pocisków. W pierwszych latach kariery zdołała wyczołgać się z mieszkania, które wypełniał ulatniający się gaz, a w 1955 odmówiła podróży samolotem na festiwal filmowy w Belgii. Zastąpiła ją młodziutka miss Włoch Marcella Mariani, która - wraz ze wszystkimi pasażerami liniowca DC-6 - zginęła na miejscu w katastrofie lotniczej na zboczach Monte Terminillo.

Sophia Loren w 2014 roku w Hollywood

Sophia Loren w 2014 roku w Hollywood

Autor: Alberto E. Rodriguez

Źródło: Getty Images

Przez lata była nazywana ikoną piękna i kobiecości, symbolem seksu i królową kina. Wcześniej "dzieckiem grzechu", "znajdą", "zapałką". Chociaż mogłoby się wydawać, że z taką urodą była po prostu skazana na sukces, na każdym kroku podkreśla: tym, co naprawdę daje siłę, jest rodzina. Zwraca uwagę na ulotność sławy, powierzchowność myślenia o urodzie wyłącznie jako pięknie zewnętrznym. W rozmowie z Alainem Elkannem stwierdziła: "Szczerze mówiąc, nie wiem czy naprawdę jestem wielką gwiazdą i tak naprawdę nie jest to dla mnie najważniejsze".

Pisząc artykuł, korzystałam z książek: "Sophia Loren. Życie jak film" Silvany Giacobini, "Sophia Loren. Moulding the Star" Pauline Small i "Sophia Loren. Życie po włosku" Krzysztofa Żywczaka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij