fot. Instagram.com
Podziel się:
Skopiuj link:

Simple Dancers Life, czyli życie tancerki baletu od kulis

Anorektyczka, która nie jada ciastek, zorientowana na sukces perfekcjonistka, piękna kobieta o brzydkich stopach? Wokół zawodu tancerki baletowej narosło wiele legend i stereotypów. Aneta Wira – Ostaszyk, autorka bloga Simple Dancers Life, obala te mity, pokazując kulisy Polskiego Baletu Narodowego.

Aleksandra Nagel: Balet jest piękny, ulotny, magiczny, ale balet to też ciężka praca, ból, łzy. Nie widzimy tego, co dzieje się za kulisami. Czy potrafisz określić, a ile ty poświęciłaś baletowi?

Aneta Wira – Ostaszyk - Simple Dancers Life: Sporo. Jestem związana z baletem niemal odkąd pamiętam. Początkowo była to zabawa – zajęcia z rytmiki, ćwiczenia ruchowe, rytmika. Potem była szkoła baletowa, a po niej taniec w profesjonalnym zespole. Jestem artystką baletu już prawie 13 lat. Kawał czasu. Szczęścia na pewno, ale bólu także. Szczególnie w szkole baletowej, która z reguły nastawiona jest na szlifowanie diamentów. Ma cię przygotować fizycznie i psychicznie do pracy na scenie.

AN: Pamiętasz moment, gdy już wiedziałaś, że to jest właśnie twoja droga?

AWO: Doskonale! Pierwszy spektakl. "Śpiąca Królewna". Nie grałam tam żadnej solowej partii. Tańczyłam w zespole. Wychodzę i myślę: "to jest dokładnie to, co chcę robić w życiu". Pierwszy raz poczułam, że nie muszę już niczego zaliczać, nie robię tego dla stopni czy nauczycieli, ale dla siebie i dla publiczności. Ogarnęło mnie niewyobrażalne szczęście.

AN: Wspominasz publiczność. Czy ona zmieniła się na przestrzeni lat? Po co współcześni widzowie przychodzą na balet? Za czym tęsknią? Czego pragną?

AWO: W Teatrze Wielkim Operze Narodowej tańczymy głównie balet klasyczny – "Jezioro Łabędzie", "Don Kichota" czy "Dziadka do orzechów", który cieszy się ogromny zainteresowaniem przed Świętami.

AN: Wiem coś o tym. Raz tylko udało mi się dostać wejściówki…

AWO: Balety klasyczne zawsze mają pełną widownię. Bilety rozchwytywane są w mgnieniu oka. Tego klasycznego baletu widownia pragnie najbardziej. Kanwą Polskiego Baletu Narodowego są więc spektakle klasyczne, ale w repertuarze ważna jest różnorodność.

AN: Kochają się w was małe dziewczynki, marząc o pointach, koczku i spódniczce tu-tu, ale czy łatwo jest być baletnicą we współczesnym świecie? Czy taniec przekłada się na wasze życie prywatne, na codzienność?

AWO: Na pewno. Ja na przykład nie lubię się spóźniać. Dzięki szkole baletowej stałam się bardzo punktualna. Nie znoszę zmieniać planów. Odwoływać spotkań. Bardzo źle się z tym czuję i to z pewnością jest związane z tym, że tańczę w balecie, z tym jak ukształtowała mnie szkoła baletowa.

AN: Jesteś perfekcjonistką?

AWO: Jestem, ale staram się to zmienić. (śmiech)

AN: To może być zaleta albo wada, ale widzę, że ty raczej traktujesz to jako wada…

AWO: To zdecydowanie nie jest zaleta. Mi nawet w szkole baletowej już mówili: "Nie bądź perfekcjonistką, bo to do niczego dobrego nie prowadzi”.

AN: To w sumie ciekawe, bo z perspektywy widza balet to właśnie mistrzostwo perfekcji…

AWO: W balecie musisz starać się na 120 proc. ale jednocześnie zawsze musisz mierzyć siły na zamiary. Musisz być świadoma, że pewnych rzeczy nie przeskoczysz. Nie zostałam solistką, mimo, że bardzo się starałam. Jak wiele innych artystek baletowych pokazywałam się z najlepszej strony, ale najwyraźniej czegoś zabrakło. Musiałam się z tym pogodzić. Muszę się z tym godzić codziennie. Jeśli nie umiałabym sobie z tym radzić, nie mogłabym tańczyć. Taniec przestałby sprawiać mi przyjemność.

Źródło: SimpleDancersLife

AN: Myślę sobie właśnie o filmie "Czarny łabędź" z Natalie Portman i myślę o tych wszystkich ambitnych tancerkach, które niestety muszą pogodzić się z porażką, z tym, że nie spełni się jedno z największych ich marzeń, o które walczyły do upadłego przez wiele lat. Jak smakuje taka porażka?

AWO: Bardzo gorzko, ale trzeba to przełknąć i zrozumieć pewną kwestię. Spójrz na to w ten sposób: jesteś w szkole baletowej, jestem dobrą, a nawet bardzo dobrą, uczennicą, jeździsz na konkursy, często je wygrywasz, zdobywasz pierwsze miejsca i szóstki, jesteś traktowana przez nauczycieli wyjątkowo i pewnego dnia trafiasz jak ja do najbardziej prestiżowego miejsca w tym kraju, jeśli chodzi o balet. Wchodzisz na salę pełną osób takich jak ty, bo tutaj dostają się tylko ci najlepsi. Zostać artystką baletu w takim zespole to już jest wyróżnienie. Trzeba wówczas z pokorą zaakceptować fakt, że nie każda z nas zostanie primabaleriną.

AN: Jesteś w gwiazdorskim zespole, ale nie jesteś jego gwiazdą…

AWO: Dokładnie tak. I zrozumiałam, że to jest wielkie wyróżnienie. Jestem częścią dużego, szanowanego, prestiżowego zespołu baletowego. Mimo tego, że na przestrzeni tych kilkunastu lat nie zatańczyłam żadnej solowej partii, czuję się spełniona.

AN: Dziś jesteś już nie tylko artystką baletu, ale też mamą. Ciążą i macierzyństwo to zawsze jakaś przerwa w karierze, w przypadku tancerki w stosunkowo krótkiej karierze. Czy trudno zdecydować się w takim zawodzie na dziecko?

AWO: Często spotykam się z pytaniem, kiedy jest najlepszy wiek dla baletnicy na to, żeby zajść w ciążę. Pracuję już trochę w balecie i mam wrażenie, że nie ma reguły. Jedne dziewczyny mają dzieci już w wieku 22 czy 23 lat. Drugie – zachodzą w ciąże nawet w wieku 37 lat. Wiadomo, im tancerka jest starsza, tym istnieje większe prawdopodobieństwo, że już nie wróci do pracy. Widzę to nawet po sobie. Urodziłam, mając 31 lat. Czuję, że moje ciało wymaga więcej pracy, by wrócić do formy sprzed ciąży. Bolą mnie plecy. Nam tancerkom baletowym i jednocześnie mamom bardzo doskwiera ból pleców.

AN: Małe dziecko wciąż chce "na rączki"…

AWO: Tak, a na dodatek nasza praca tego kręgosłupa nie odciąża. Nie jest lekko i znów pojawia się gdzieś temat przezwyciężania bólu, ale jakoś daję radę.

Źródło: SimpleDancersLife

AN: Mówisz, że jesteś kobietą spełnioną. Czy czegoś brakuje ci do pełni szczęścia?

AWO: Może miliona na koncie? (śmiech) A tak na serio, to jestem szczęśliwa. Mam wspaniałego synka. Mam pracę, która jest moją pasją. Mam mieszkanie, które razem z mężem wykończyliśmy resztkami sił. Mam męża, na którego mogę liczyć, więc jestem szczęśliwa. Może chciałabym mieć trochę więcej czasu, by podróżować po świecie. Tego może mi brakuje…

AN: Patrzę na twoje zdjęcia na Instagramie, na świat, który kreujesz, na jego piękno. Mam koleżankę, która tańczyła balet i po jej ruchach widać, że miała z baletem coś wspólnego. Zawsze jest wyprostowana, chodzi jak księżniczka. Nawet jej tego zazdroszczę. Czy można spróbować baletu, nawet w dorosłym życiu, tylko po to, by zacząć chodzić i siadać jak baletnica?

AWO: Można i warto! Wiele osób pisze mi na Instagramie, bym stworzyła jakiś tutorial na proste plecy, na ładną sylwetkę, na grację itp.

AN: Wcale się nie dziwię. W postawie baletnicy jest coś niesamowicie eleganckiego, kobiecego, paryskiego. Jest jednocześnie subtelność ale też siła.

AWO: Jesteś kolejną osobą, która dowodzi, że taki internetowy kurs jest jak najbardziej potrzebny. Pomyślę nad tym… Mówisz też o tym, że baletnicę można poznać po tym, jak chodzi czy wygląda, ale prawda jest taka wiele moich koleżanek się kamufluje.

AN: Naprawdę? Dlaczego?

AWO: Nie mam pojęcia. Mamy na przykład w ciągu dnia dwa spektakle. Jeden o 12, drugi późnym popołudniem. Dziewczyny potrafią w międzyczasie rozwiązać koczka, rozpuścić włosy, zmyć makijaż, mimo, że za moment mają drugi spektakl. Mi nie przeszkadza, że pójdę na obiad czy do centrum handlowego z koczkiem i scenicznym makijażem.

AN: To ciekawe, bo przecież baletnica to marzenie każdej małej dziewczynki, a dla was jest to jakiś kompleks…

AWO: Może chodzi o ten koczek?

AN: Jest mało sexy?

AWO: Być może, w każdym razie ja lubię chodzić sobie w baletowym koczku i w pełnym makijażu. Ostatnio jak tak byłam w Złotych Tarasach, to każdy się za mną oglądał! Wiesz o co chodzi...

AN: O to fajne uczucie, gdy czujesz się wyjątkowa! (śmiech)

AWO: Dokładne. Wiesz, ten zawód nie jest zawodem dla każdego. Nie każdy może zostać artystą baletu. Nie każdy ma w sobie tyle siły, determinacji. Ja jestem ogromnie dumna z siebie samej, że mnie się udało. Nie wstydzę się tego.

AN: Zadam kolejne stereotypowe pytanie: Co baletnica je, jeśli nie są to waciki? (śmiech)

AWO: Przyznam się, że nie często jadam śniadania w domu, a to głównie dlatego, że wolę dłużej pospać. Wstaję jak najpóźniej. Jak mam jeszcze chwilę czasu, to jem jakąś kanapkę. Uwielbiam jeść bajgle z łososiem i twarożkiem a do tego na przykład jajko sadzone. Cudo!

AN: To na śniadanie, a co na obiad?

AWO: Makaron z sosem pomidorowym. Dużo węglowodanów, bo artystka baletu spala to wszystko bardzo szybko, jak sportowiec. Makaron, pomidory, ser. Lubię też pastę ali oli z dużą ilością oliwy, suszonymi pomidorami, pestkami czy orzechami. Ekspresowe danie a bardzo pyszne.

AN: Jadasz desery?

AWO: Mój ulubiony deser to gofry – z owocami, bitą śmietaną, serkiem mascarpone – w każdej postaci! Lubię słodycze, ale nie jest tak, że się na nie rzucam.

AN: Tematem przewodnim So Magazynu jest taniec, ale w bardzo szerokim i różnorodnym kontekście. Taniec też jako sposób na poznawanie swojego ciała i swojej psychiki. Czy balet może być formą terapii?

AWO: Myślę, że balet daje bardzo wiele możliwości. Przede wszystkim kształtuje ciało. Balet został tak skonstruowany, by uczyć się rzeczy od najprostszych do najbardziej skomplikowanych. W tym tańcu nigdy nie stoisz w miejscu. Chodząc na przykład na siatkówkę czy piłkę nożną, nie czujesz tego rozwoju, a w balecie jest to bardzo widoczne. Z czasem poznajesz coraz trudniejsze rzeczy, rzeźbisz konkretne partie ciała, idziesz do przodu.

AN: Wróćmy do tematu porażki. Patrzę na współczesnych rodziców, którzy bardzo często nie pozwalają sobie - a potem dzieciom - na popełnianie błędów. Żyjemy pod presją doskonałości. Chcemy, żeby nasze dzieci były idealne. Chcemy je uchronić przed porażką. Nie pozwalamy im na naukę poprzez błędy, na ubrudzenie się w piaskownicy, złapanie wirusa, rozbicie kolana. Myślę, że wiele dzieci, które przychodzą do szkoły baletowej, jest naznaczonych perfekcjonizmem. Jak ty patrzysz na ten problem z perspektywy artystki baletu ale też nauczycielki w szkole?

AWO: Dzieci w naszej szkole są naprawdę różne. Dla jednych gorszy stopień to jest koniec świata. Dla drugich motywacja do zmiany. Ogromna rola jest w tym nauczyciela, który wychwyci tę różnicę. Z drugiej strony zadaniem szkoły baletowej, ale myślę też, że każdej szkoły, jest nauczyć dziecko radzenia sobie z porażką.

AN: … I krytyką.

AWO: Dokładnie. Artysta baletowy wciąż narażony jest na krytykę. Błąd jest po to, by go poprawić. Nie ma miejsca na użalanie się nad błędem.

AN: Trochę jak w wojsku?

AWO: W polskiej szkole baletowej to jeszcze nie jest wojsko, uwierz mi. Jako artyści baletowi podróżujemy po całym świecie, poznajemy innych tancerzy. Znamy, jak pracują artyści z Nowego Jorku, Londynu czy Budapesztu, ale to, co prezentują tancerze z Szanghaju to jest jakiś kosmos! Tam nikt nie odezwie się bez pozwolenia. Między próbami jest grobowa cisza. Tam jest musztra jak w wojsku! Z baletem jest jak ze sportem. Nie ma sukcesu, bez rezygnacji z czegoś, poświęcenia się bez reszty. Inaczej nie zostaniesz Agnieszką Radwańską czy Robertem Lewandowskim.

AN: Balet jest jak sport?

AWO: Ten zawodowy balet z pewnością! Tu również – jak w sporcie – masz określony cel. Twój cel to występy na scenie. Pracujesz na to 9 lat w szkole baletowej.

AN: A ty kim jesteś dzisiaj? Artystką baletu, sportowcem, instagramerką, mamą? Kim się czujesz najbardziej?

AWO: Balet definiuje moje życie i to kim jestem. Najbardziej czuję się tancerką baletu. Raczkuję w roli mamy. (śmiech)

AN: Wspominałaś o tym, że marzą ci się podróże. Gdzie pojechałabyś dzisiaj, gdybyś miała taką możliwość?

AWO: Zawsze będzie to Nowy Jork! Nie wahałabym się ani chwili. To moje miejsce na ziemi.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij