fot. Getty Images
Podziel się:
Skopiuj link:

Sąsiedzi, studenci, absolwenci – kim są ludzie, którzy dają w prezencie innym radosne święta?

Nie są postaciami z pierwszych stron gazet. Nie mają wielotysięcznej społeczności na Instagramie. Nie zobaczymy ich na srebrnym ekranie. A mimo to są z nich więksi bohaterowie niż wszyscy Avengersi wzięci razem z Batmanem. A w tym szczególnym czasie przypominają nam, na czym naprawdę polega magia świąt.

Dziel się dobrem – nie tylko od święta

Grudzień jest wyjątkowy. Abstrahując od tego, jak bardzo przewrotny był 2020, w ostatnim miesiącu roku czas nagle jakby zwalnia – i nagle nawet statystyczny Polak uśmiecha się częściej niż przewidziane (choć w związku z maseczkami zauważenie tego teraz może być co najmniej problematyczne…). Czubek własnego nosa ulega przy tym przedziwnemu skurczeniu i częściej niż zwykle zauważamy to, z czym muszą borykać się inni. Żaden Scrooge czy Grinch nie oprą się magii świąt. Magii, której piękno nie czeka pod choinką, ale pod postacią drobnych i większych gestów otwiera nas na dobro. Na drugiego człowieka.

W święta cuda się zdarzają, ale nie same z siebie. Przyjmują postać konkretnych osób, mających swoje historie, a przy tym potrafiących dzielić się dobrem bezinteresownie. Bo nikt nie powinien być sam. Bo każdy powinien mieć szansę na odrobinę spokoju i radości. Bo czasem niewiele daje… tak wiele, podkreśla jedna z moich rozmówczyń, Ania Macko. Wraz z innymi osobami – bohaterami tego artykułu i nieznanymi nam z imienia i nazwiska wolontariuszami – stara się robić to, co w jej mocy, by potrzebujące rodziny miały szansę na naprawdę wesołe święta. I lepszy nowy rok.

Duch minionych świąt

Wiele z osób, z którymi rozmawiam – działających aktywnie w swoich lokalnych społecznościach, bezinteresownie pomagających sąsiadów czy chcących zmieniać świat na lepsze studentów – wspomina, że ich przygoda z wolontariatem zaczęła się… od szkoły. - Pierwszą paczkę przyszykowałam z kolegami z gimnazjum – wspomina Agata Okońska, obecnie wolontariuszka z wieloletnim stażem. Wtóruje jej Ania Macko, teraz studentka Uniwersytetu Warszawskiego. - Kiedyś wraz z chórem nagraliśmy piosenkę na Szlachetną Paczkę , fajnie było podzielić się dobrą energią. Poza tym, paczkę szykowałam z moimi znajomymi ze szkoły i z naszymi rodzicami. Szukałam również innych osób, które chciałyby do nas dołączyć. Moim zdaniem każdy powód do pomocy jest super i do tego przekonywałam. Całe doświadczenie było zresztą wspaniałe – wdzięczność tych rodzin wzruszyła nas dogłębnie - mówi.

Zresztą, gotowości do pomagania innym warto się uczyć już od najmłodszych lat. Coś o tym wie na pewno Edyta Chojna-Leśniak, nauczycielka z kieleckiej podstawówki oraz jej córka, Agnieszka, wówczas pięcio-sześcioletnia. - Szykowałyśmy wtedy Szlachetną Paczkę dla pewnej rodziny. Wśród szczególnych potrzeb chłopca była guma do skakania. Zwykle jest oczywiście tak, że darczyńcy odwożą paczki do punktu zbiorczego, a następnie wolontariusze przekazują je rodzinom. Pojechałyśmy więc z córką, by oddać paczkę do punktu. Miałyśmy już wszystko wypakowywać, kiedy córka spytała się nagle wolontariuszki, czy mogłybyśmy jej towarzyszyć. Dostałyśmy pozwolenie od rodziny i pojechałyśmy do niej. Wraz z Agą byłyśmy świadkami tego, jak ten mały chłopiec rozpakowywał paczki i szukał gumy do skakania. Jego radości z odnalezienia tej "szczególnej potrzeby" nie da się zapomnieć - wspomina.

Duch tegorocznych świąt Bożego Narodzenia

- Tegoroczne święta na pewno będą inne – i to pod wieloma względami. W tym roku pomagamy także rodzinom dotkniętym przez pandemię – wyjaśnia Martyna Trawińska. Kryzys gospodarczy, skutek obostrzeń wprowadzonych w walce z koronawirusem, odcisnął swoje piętno nie tylko na świętach, ale i na codziennym życiu wielu osób w Polsce. Dramat tych rodzin ma zwykle ten sam początek. Kredyt na dom czy na samochód, który przecież trzeba spłacić… i nagle utrata pracy. Ktoś pracuje 15 lat w jakiejś firmie, a redukcja etatów zostawia go na lodzie. Trudno tym osobom znaleźć teraz pracę, z różnych powodów – między innymi dlatego, że nie potrafią się w tej sytuacji odnaleźć. Niełatwo pomóc tym ludziom, bo często sami przed sobą nie chcą przyznać, że potrzebują pomocy. Kiedyś szykowali paczkę dla kogoś, dzisiaj są sami w potrzebie.

Martyna daje mi zresztą jedną cenną uwagę – pamiętaj, żeby napisać o seniorach. Jakżeby inaczej. Wiele ze starszych osób jest samotnych, a kwarantanna, lockdown i święta w reżimie sanitarnym wcale tego stanu rzeczy nie poprawiają. Wolontariusze starają się, by do seniorów trafiała pomoc, a wraz z nią – poczucie obecności drugiego człowieka. Martyna sama wspomina o pewnej starszej położnej, która najpierw przez lata pomagała innym, to jest aż do czasu, gdy uniemożliwiła jej to cukrzyca i gdy to do niej zaczęła przychodzić pomoc. Ujęto jej stopę cukrzycową. Nie mogąc wychodzić tak często z domu, czuła się bardzo samotna – wyjaśnia Martyna i dodaje: "pewnego razu zdecydowaliśmy, że posprzątamy jej w domu. Po prostu, przyszło do niej siedmiu nieznajomych, a ona… była w siódmym niebie, jakby znała nas od dawna!".

Wzrusza również historia pani Iwony – pierwszej osoby, do jakiej Agata zaniosła paczkę od studentów z Uniwersytetu Warszawskiego. Pani Iwona chorowała na złośliwy nowotwór krwi – tłumaczy Agata. – To choroba przewlekła, z której rzadko kiedy się wychodzi. Nie dość więc, że pani Iwona była ciężko chora, jeździła na leczenie (a ponieważ po kuracjach emitowała związki promieniotwórcze, w domu odseparowywano ją od reszty rodziny), nie dość, że jej dzieci również były w trudnej sytuacji i nie miały środków, by jej pomóc, to jeszcze ona sama pomagała innym. Oddawała siebie i swój czas wielu ludziom; udzielała się w Caritasie, pomagała bezdomnemu, który mieszkał w okolicy…

Agata na zawsze zapamięta wzruszenie pani Iwony na widok świątecznej paczki – była bardzo przejęta. - Od razu zaczęła szukać dla nas prezentów, czegoś symbolicznego… Przekazała nam śliczne, ręcznie robione ozdoby świąteczne. Mam je do teraz. To piękny gest, płynący prosto z serca.

Podobnym wspomnieniem dzieli się ze mną Ania. - Pomogliśmy pewnej starszej pani. Nie spodziewaliśmy się niczego w zamian, a dostaliśmy od niej urocze obrusiki, które sama zrobiła - opowiada.

Zdarza się też i tak, że pomoc innym staje się kolejnym, stałym elementem bożonarodzeniowych przygotowań – a właściwie, nie tylko przedświątecznych. Przykład Edyty Chojny i jej córki Agnieszki udowadnia, że świąteczne cuda trwają, no właśnie, nie tylko od święta.

- Wszystko zaczęło się jeszcze wtedy, kiedy Agnieszka, moja córka, chodziła do przedszkola. Wiedziała, że sąsiedzi jej babci są w trudnej sytuacji finansowej – cała rodzina, tj. starsi rodzice i ich niepełnosprawna córka z dwójką dzieci, utrzymują się z renty i zasiłków. Aga zdecydowała się oddać maluchom swoje zabawki na Mikołaja. Niby nic wielkiego – zabawki "z drugiej ręki" – a usłyszałyśmy, że dzieci miały "najlepszego Mikołaja na świecie". Bardzo nas to poruszyło. Od tamtej pory robimy im paczki co roku – w pomoc angażują się też uczniowie z moich klas - mówi kobieta. Po latach sąsiedzi stali się dla Edyty i Agi niemal jak członkowie rodziny. – Kiedy moja mama była po operacji, sąsiadka przychodziła jej pomagać. Dobro wraca - zauważa.

Duch przyszłych świąt Bożego Narodzenia

Świąteczny cud pomocy ma swoje długotrwałe efekty. Jeden bezinteresowny gest jest w stanie odmienić całkowicie czyjeś życie. Przekonała się o tym Klaudia.
. - Na zawsze zapamiętam minę pewnej dziewiętnastoletniej samotnej mamy, do której zanieśliśmy paczkę… A raczej paczki. Darczyńcą była wówczas firma. Jej pracownicy zebrali kilka tysięcy złotych. Wywiązali się z zadania z nawiązką. Ich paczka była o wiele większa od tego, co było zapisane w prośbach. Wyobrażałam sobie, że do rodziny pojedziemy z jednym kartonem lub dwoma, a my musieliśmy do rodziny pojechać z tą "paczką", wypełnionym po brzegi busem! Było chyba 25 kartonów. Mama zyskała również możliwość udziału w zajęciach z angielskiego – skorzystała z tej możliwości z radością. To niematerialna pomoc, która była w stanie poprawić jej perspektywy na przyszłość - wspomina Klaudia.

Nie trzeba być koneserem świątecznych filmów ani zaczytywać się w "Opowieści wigilijnej" Dickensa, by wiedzieć, że magia Bożego Narodzenia tkwi w niesieniu bezinteresownej pomocy innym – i w utrzymywaniu tej postawy przez cały kolejny rok. - Nie potrafiłabym inaczej – przyznaje Klaudia Zaręba. I dodaje: "bez tego czułabym się pusta".

- Święta to czas, kiedy łatwiej nam wyciągnąć pomocną dłoń do drugiego człowieka – kontynuuje koleżanka Klaudii, Agata Okońska, która to zresztą zainspirowała ją do wzięcia udziału w Szlachetnej Paczce. Wszyscy staramy się, żeby to był moment radości, nie smutku – dodaje Ania.

- To tak niesamowite uczucie, tak niesamowita energia… Swoją pomocą, nawet niewielką, jesteśmy w stanie dać innym ludziom świeży start, popchnąć ich do przodu – podsumowuje Martyna. – Często rodziny nie wierzą w to, co je spotyka. Bywa, że po tygodniu lub dwóch dostajemy telefony od wdzięcznych domowników, do których dopiero dotarło, że na przykład mają wymienione okna i już nie marzną - mówi. Największa radość z prezentu, jaką zapamiętała? Ta, kiedy mała dziewczynka wyciągnęła z przekazanej przez wolontariuszy paczki pudełko płatków śniadaniowych...

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij