fot. Paweł Lęcki, sesja przed Nauczycielem Roku 2018
Podziel się:
Skopiuj link:

Przemek Staroń: "Polską oświatę toczy nowotwór lęku. Teraz możemy to zmienić"

Znowu jest o nim głośno. Wszystko dlatego, że Przemek Staroń znalazł się w gronie 50 osób nominowanych do prestiżowej nagrody Global Teacher Prize, czyli takiego „nauczycielskiego Nobla”. Można wygrać 1 mln dolarów. Ale to nie jedyny powód. Gdy polski system edukacji zamienia się w arenę absurdu, nie potrafi siedzieć cicho. Kiedyś pytano go, jak uczyć, bo został Nauczycielem Roku. Dzisiaj to pytanie pada, bo stare formy zwyczajnie zawiodły.

Katarzyna Gargol: Na YouTube można obejrzeć twoje wystąpienie TEDx z 2014 roku, którego tematem jest zmiana spojrzenia. Opowiadasz o swoich doświadczeniach, a całość można spuentować, że warto być jak Gutenberg, który wynalazł druk właśnie dlatego, że spojrzał na prasę winiarską inaczej niż inni ludzie. Myślisz, że da się to zastosować w sytuacji, w której wszyscy się teraz znaleźliśmy?

Przemek Staroń: Pozwolę sobie na pewne intro. Myślę, że większość osób zderzających się z ludźmi, którzy są mniej czy bardziej rozpoznawalni, zatrzymuje się na czymś bardzo powierzchownym. Widać to w Google. “Jan Kowalski wzrost, Jan Kowalski partnerka, Jan Kowalski klata”. To, co jest naprawdę inspirujące, to droga, która doprowadziła Jana Kowalskiego do punktu, w którym ktoś wpisuje jego nazwisko w Google. W moim przypadku o wiele więcej skorzystaliby ci, którzy stawiają pytanie: “skoro ten ziomo tyle namieszał w życiu społecznym, to pewnie warto sprawdzić, jak żył, co robił, o czym mówił, zanim to wszystko się wydarzyło”. Fajnie, że tak stawiasz pytanie.

Wisława Szymborska napisała kiedyś: "czytamy listy umarłych jak bezradni bogowie, ale jednak bogowie, bo znamy późniejsze daty". Wtedy, w 2014 roku, nie wiedziałem, jak się potoczy moje życie – zakładałem, że to może być mój ostatni TEDx. Dlatego chciałem przekazać pigułkę wiedzy na temat tego, co odkryłem w ciągu kilku lat pracy i co również nałożyło się na całą historię mojego życia. Tam jest esencja.

Źródło: Paweł Lęcki, sesja przed Nauczycielem Roku 2018

Od dziecka aż do studiów byłem praktykującym katolikiem. Śmieję się, że Bóg zesłał mi homoseksualność w prezencie, bo to wyrywało mnie z bezpiecznego i pozbawionego dylematów patrzenia na świat. Dzięki temu stawiałem sobie na przykład pytanie: „Jak to możliwe, że Jezus głosi miłość i mówi tak sensowne rzeczy, a jednocześnie zapowiada, że pójdę do piekła, bo całym sercem kocham swojego przyjaciela i chcę być z nim absolutną jednością?”. Uznałem w końcu, że coś w tym grubo nie gra i to mnie nieustannie stymulowało do poszerzania spojrzenia.

Na studiach założyłem Sekcję Arteterapii, dzięki czemu poznawałem kreatywne metody pracy z człowiekiem. Już wtedy zorientowałem się, że fajne metody to za mało – kluczowe jest to, co się z nich wyciągnie. Jak przyniosłem na lekcje zestaw "Czarnych Historii" [kryminalne zagadki lateralne – przyp. red.], których rozwiązania są niezwykle zaskakujące, a dojście do nich wymaga podważenia najbardziej oczywistych założeń - no to mogę rzec śmiało, że dzieciaki się w nich zakochały. Ale najważniejsze jest to, że naprawdę widziałem, jak przenoszą rozwiązywanie tych zagadek na życie. Mówiły mi: „Proszę pana, teraz mamy tak jak w tych Czarnych Historiach, że dużo mocniej zastanawiamy się nad różnymi rozwiązaniami, bo może odpowiedź nie jest wcale taka oczywista”.

Źródło: Przemek Staroń / Instagram

Widzisz, ja zawsze czułem, że świat to jedna wielka ulica Pokątna z poukrywaną mnogością skarbów. Zauważyłem, że za pomocą książek, kart Dixit, seriali, gier komputerowych, w zasadzie wszystkiego można stymulować ciekawość, zaintrygowanie i w końcu - zmianę spojrzenia. W pewnym momencie obraz mi się uspójnił. Słowa Kartezjusza o poddawaniu w wątpliwość rzeczy, które wydają się oczywiste, plus to, o czym mówi psychologia kreatywności, oraz to, co głosi terapia behawioralno-poznawcza (o dokopywaniu się do zawartych w nas samych fałszywych przekonań jako źródła naszych problemów) – to właściwie jedno i to samo. W dodatku zasadza się na Platońskiej metaforze jaskini, w której chodzi przecież o wyjście ze świata cieni, świata powierzchownego oglądu rzeczywistości, do świata, w którym nie mamy na oczach zniekształcających percepcję filtrów. A przynajmniej jesteśmy ich świadomi i dzięki temu minimalizujemy ich wpływ. Dlatego bez względu na to, czy uczę etyki, szkolę biznesmenów czy pracuję indywidualnie, to cały czas stymuluję do otwarcia oczu.

Źródło: Paweł Lęcki, sesja przed Nauczycielem Roku 2018

Jednak teraz mamy wyjątkowo trudną sytuację. Wszyscy siedzą zamknięci w domach, trzeba się przystosować do e-nauki, co jest trudne i wyczerpujące dla nauczycieli, uczniów i rodziców. Czy w tej sytuacji można w ogóle dojrzeć szansę lub wyzwanie?

Hasła, które głoszę, nadbudowują się na rzetelnej podstawie filozoficzno-psychologicznej. Gdy w ostatnich dniach mówię, że zapadła noc i dzięki temu możemy zobaczyć gwiazdy, odwołuję się do badań naukowych, które pokazują, że kreatywność rodzi się w sytuacji ograniczeń, człowiek ma zdolność do reinterpretacji, a w wyniku przeżycia stresu traumatycznego, jeżeli się go przepracuje, można przejść tzw. wzrost potraumatyczny.

Mówiąc krótko: po przejściu trudnej rzeczywistości albo nawet jeszcze trwając w niej, można wejść na wyższy poziom funkcjonowania. Możemy skorzystać z kwarantanny. Żenujący, anachroniczny system edukacji w zasadzie już się rozwalił. To idealny czas, bo w końcu widać, co jest ważne. Ocenianie? Klasówki? Egzaminy? Zajebiście. Rób je zdalnie. Mogę Ci podesłać screeny postów z grup dla ósmoklasistów. Postów, które pojawiały się w trakcie próbnego egzaminu online. “Ej, co będzie w piątym? A w trzynastym C czy D? Ok dziena”.

Co w takim razie jest ważne?

Mamy jedno życie. I w tym życiu człowiek zniesie wszystko. Poza życiem bez sensu.

Nauczyciele są pogubieni między tym, co powinni, a tym, co podpowiada im teraz intuicja. Niektórzy w panice wysyłają wieczorami zadania, które następnego dnia mają być odrobione. Byle wywiązać się z obowiązku.

Polską edukację i oświatę toczy nowotwór lęku. Wszyscy się boją. Dzieci boją się nauczycieli i oceniania. Rodzice boją się o dzieci. Nauczyciele boją się dyrektorów, dyrektorzy kuratorów, a kuratorzy ministra. Nie da się stworzyć zdrowych, dobrych, szczęściodajnych, sensotwórczych i fantastycznych rzeczy w spirali lęku.

W zeszłym roku rządzący pokazali, że mogą z nami zrobić wszystko. Jak ktoś będzie chciał, to nam dowali. Uruchomienie armii hejterskich trollów to przy 2 miliardach na propagandę absolutny pikuś. I paradoksalnie teraz jest doskonały czas. Bo nadszedł moment, w którym my, nauczyciele, naprawdę nie mamy już nic do stracenia. Ktoś nas będzie rozliczał z tego, że teraz jesteśmy po ludzku dobrzy, czuli i wspierający dla uczniów? Ostatecznie zawsze można zwalić na Olgę Tokarczuk, bo to ona zasiała wirusa czułości. To jest idealny moment na to, aby nauczyciele przestali się bać. Oczywiście mają prawo do strachu, bo to normalna emocja, ale jest różnica pomiędzy odczuwaniem emocji a działaniem pod ich wpływem. Ktoś kiedyś mi powiedział: „lepiej umrzeć w walce niż żyć w niewoli lęków”. Albo będziemy się zgadzać na życie zalęknionych niewolników, albo odważymy się zawalczyć o sens i wykorzystamy tę sytuację, żeby powiedzieć: "no pasarán". Pamiętajmy, że wyniki badań psychologicznych nie pozostawiają złudzeń: pod koniec życia żałuje się najbardziej tego, że nie oddało się relacjom, pasjom i marzeniom, że pozwoliło się na to, aby żyć życiem nieautentycznym i zgadzać się na pozostawanie w rolach, z których nie wyszliśmy, bo się baliśmy.

Źródło: Paweł Lęcki, sesja przed Nauczycielem Roku 2018

Szkoła przetrwa w starej formie?

Nie.

A w jakiej?

Myślę, że na razie będzie to forma staro-nowa. A może też staro-niowa (śmiech).

Mówisz o zwalczaniu lęku. Jak to wyglądało u ciebie? Musiałeś odrobić lekcję z odwagi czy pokonywanie smoków masz we krwi?

Wiele osób myśli, że od małego jestem radosnym, odważnym człowiekiem, u którego wszystko cudownie się układa. A to nieprawda. Przeszedłem epizod depresyjny, zresztą cały czas jestem na antydepresantach. Jako dziecko byłem hipochondrykiem, w piątej klasie miałem nerwicę szkolną, potem nerwicę lękową i nerwicę natręctw. W czasie studiów chadzałem na terapię, dwa lata temu rozpocząłem taką porządną, dorosłą regularną. Moje życie to nieustanne pokonywanie smoków. Ale to nic strasznego, wręcz przeciwnie. Jedno jest dla mnie pewne. Jeśli człowiek uspójni się wewnętrznie, to wszystko ustawia się na właściwym miejscu - jak w zaklęciu porządkującym pokój w „Harrym Potterze”. Odważni ludzie to nie ci, którzy się nie boją, tylko ci, którzy potrafią temu lękowi właściwie odpowiedzieć.

Źródło: Paweł Lęcki, sesja przed Nauczycielem Roku 2018

Wszyscy się boimy. Ale gdybyśmy od dziecka uczyli się, czym są emocje, dzisiaj rozumielibyśmy, co się z nami dzieje. Gdyby system edukacji skupił się na tym, żebyśmy zrozumieli samych siebie, dzisiaj wiedzielibyśmy, że każdy przeżywa emocje, że one rodzą się w mózgu i nie mamy wpływu na to, jaka emocja w danej sytuacji się narodzi. Wiedzielibyśmy też, że nie ma sensu zastanawiać się, czy to dobrze czy źle, bo emocje nie poddają się żadnej ocenie moralnej. Tej ocenie podlega to, co pod ich wpływem robimy.

Kilka lat temu był taki moment, gdy zrozumiałem, jak wiele tracę, żyjąc pod pręgierzem lęku. Na kilka dni rozpadł się mój związek z Jędrkiem. Dotarło do mnie, że mój lęk był bardzo ważną częścią problemów w związku i że to nie Jędrek był problemem, tylko ja. Dlatego natychmiast rozpoczęliśmy terapię par, a ja zrobiłem publiczny coming out na Facebooku, zaznaczając na profilu, że jestem z Jędrkiem w związku. Właśnie wtedy ktoś zapytał, czy się tego nie boję. Odpowiedziałem, że nie. Bo prawdziwym zagrożeniem był lęk o rozpad mojego życia i związku. Hejt przeżyję. Rozpadu siebie i zawinionej utraty człowieka, którego kocham najbardziej na świecie, nie. Od tego momentu zacząłem mówić wprost, że to mój partner. I co? I nic. A ja jestem znacznie zdrowszy i szczęśliwszy, nie mówiąc o tym, że nasz związek z Jędrusiem jest dużo, dużo lepszy niż wcześniej.

Źródło: Przemek Staroń / Facebook

Pogadajmy o Lego. Po co robisz figurki imitujące prawdziwych ludzi jak np. Olga Tokarczuk w wersji ludzika Lego? To może teraz interesować wszystkich tych, którzy w przyszłości chcieliby korzystać z twoich metod, gdybyś wygrał Global Teacher Prize. Zapowiadasz, że będziesz chciał ponieść idee Zakonu Feniksa w świat.

Słuchaj, a co jest twoim hobby?

Czytanie książek.

I sprawia Ci to przyjemność, jak rozumiem. Wyobraź sobie, że cofamy się do przeszłości. Jesteś w szkole, a twój nauczyciel mówi tak: „Nie musisz uczyć się na sprawdziany. Po prostu czytaj książki, które chcesz, a potem będziemy o nich rozmawiać”. Czy to byłoby dla ciebie fajne?

Byłoby cudowne.

Czy przez to, że czytałabyś książki, zamiast pisać sprawdziany, cierpiałaby twoja wiedza o świecie, myślenie o nim i rozumienie go?

Oczywiście, że nie. Cały czas dowiadywałabym się czegoś nowego o tym świecie. Czyli tworząc ludzika Lego przedstawiającego konkretną osobę, przy okazji uczysz się o niej, bo musisz się dowiedzieć, kim jest i jakie idee ze sobą niesie?

W konsekwencji też, ale tu chodzi o taką rzecz zupełnie meta. Uwielbiam klocki Lego, moi uczniowie uwielbiają i generalnie mnóstwo ludzi je uwielbia. Natomiast ludzie nie lubią szkoły ze sprawdzianami, klasówkami itd. Więc ja mówię tak: „Możemy wywalić klasówki, wywalić stres i bawić się klockami”. Myślisz, że to pobudza do lubienia nauczyciela i szkoły? Że rozbudza chęć poznawania świata? Dobrze myślisz. Lego to symbol. Można je zastąpić wszystkim. Ktoś kocha muzykę? Mógłby uczyć się różnych rzeczy w kontekście muzyki, np. układając piosenki o okrytonasiennych albo o wojnie w Zatoce Świń. My na studiach śpiewaliśmy średniowieczny spór o uniwersalia na losowane przez nas melodie, np. psalmów albo “Hej sokoły”. Jeśli ktoś inny lubi rysować, niech rysuje. Niech tworzy wszystko, co tylko chce, za pomocą ekspresji plastycznej. Wiesz, ile dzieciaków z taką pasją do rysowania uczy się przy mnie filozofii, tworząc fantastyczne sketchnotki i zostając olimpijczykami? To jest tak trudne w przebiciu się systemowym, a tak proste w swej istocie i zastosowaniu. Niech każdy ma możliwość robienia przede wszystkim tego, co kocha.

Zawsze powtarzam: nie kopiujcie moich rozwiązań, chyba że chcecie. Przyglądajcie się sposobowi mojego myślenia. Zwracajcie uwagę na mechanizmy, które zachodzą w tym, co robię. Nie dlatego, że to myślenie i działanie Przemka Staronia. To myślenie i działanie Przemka Staronia, owszem, ale kluczowe jest to, że są one nabudowane na nauce, która stawia najwyższe wymagania poznaniu ludzkiemu.

Z tymi metodami to jest jak z metaforą o słoniu, którego dotykają osoby niewidome. Każda dotyka innej części jego ciała. Ta, która dotyka trąby, mówi, że słoń jest długi i miękki. Ta, która dotyka kła, mówi, że słoń jest długi i twardy. A ta, która dotyka nogi, mówi, że słoń jest potężny i stabilny. To są tylko aspekty słonia. Lego to aspekt. Aspekt czego? Aspekt WOW. WOW, którym może być edukacja.

Najlepiej wiedzą o tym dzieci poznające świat. To okrutne, że przeżywając pasję poznawania świata, idą potem do szkoły i zostają w zasadzie zamknięte w klatce. Od tego momentu poznawanie świata kojarzy im się ze stresem i z napięciem, bo wkuwanie jest jak wkładanie kamieni do maszynki do mielenia mięsa. A może być inaczej. Wracamy do zmiany spojrzenia, od którego zaczęliśmy rozmowę. Właściwie tylko wtedy poznawanie świata ma sens, gdy uczymy się, bawiąc. Kiedy najlepiej przyswajamy angielski? Gdy wkuwamy słówka na sprawdzian czy wtedy, gdy chcemy przeczytać kolejną część „Harry'ego Pottera”, której nie ma jeszcze w Polsce, albo grając w ukochaną grę komputerową i ogarniając questy? Trwamy w zbiorowej halucynacji, że edukacja i szkoła muszą być nieprzyjemne. To jest jedna z największych bzdur ever. Edukacja i szkoła mogą być zajebiste, magiczne i wow.

Źródło: Przemek Staroń / Facebook

Te metody chcesz rozpowszechnić, gdy wygrasz milion dolarów w Global Teacher Prize?

Chcę wykorzystać tę nagrodę, żeby dawać ludziom nie rybę, a wędkę do łowienia w wodach świata. Mówię, że chciałbym ponieść w świat Zakon Feniksa, ale nie chodzi o to, żeby teraz jeździć i szkolić, jak zrobić Zakon Feniksa. Chodzi o to, żeby pokazać, że to, co jest najważniejsze w życiu i w edukacji, to, co jest ich absolutną podstawą, to obecność, relacja i wspólnota. A mówiąc ściślej: to, co jest istotą edukacji, czyli magia relacji i magia zachwytu nad światem i wiedzą, jest możliwa, jeżeli tworzy się wspólnotę, która przypomina universitas. A ponieważ ta wspólnota została przeze mnie stworzona, genialnie działa i jest świetnym casem, to przyjmuję ją za punkt wyjścia dla swojego planu. Podkreślam – nie chodzi o mówienie ludziom: załóżcie Zakon Feniksa. Ktoś może założyć Akademię Pana Kleksa, Osobliwy Dom pani Peregrine czy Instytut Xaviera. A może założyć coś jeszcze innego. A może nic nie musi zakładać, tylko dostać pomoc w prowadzeniu tego, co już istnieje.

Ponieważ nagroda jest przyznawana przez 10 lat po 100 tys. dolarów rocznie, to w pierwszym roku planuję skupić się na dokładnym naukowym przebadaniu tego case'u, wyodrębnieniu z niego rzeczy najważniejszych, czynników meta, stworzeniu z tego produktu naukowego, a potem posłaniu tego w świat - tak, żeby każdy mógł sobie to odpakować i otrzymać wędkę, bo ten koleś od Zakonu Feniksa i jego Gwardia wytłumaczyli kluczowe mechanizmy związane z wiedzą, relacjami i budowaniem wspólnoty, dzięki którym chcemy się uczyć, i zrobił to w sposób wow. I patrząc szerzej, już nie tylko na edukację – powrót do wspólnot respektujących podmiotowość każdej jednostki, a jednocześnie wychodzących ku światu i posuwających go, choć o milimetr do przodu, to nie tylko ratunek dla edukacji, ale także i przede wszystkim to ratunek dla świata, w którym wszyscy jesteśmy w tej chwili dramatycznie anonimowi i zatomizowani. Świat zglobalizowany nie zdał egzaminu, ale jako że nie mamy w tej chwili dla niego realnej alternatywy, musimy go przemyśleć i postawić na nowo. I wierzę, że będzie go tworzyła synergia wspólnot złożonych z niezależnych, twórczych, solidarnych, dobrych, czułych, mądrych odpowiedzialnych osób.

Źródło: Oliwia Łysień, zdjęcia do kanałów społecznościowych, przerobione przez zespół @Global Teacher Prize

Przemek Staroń – psycholog, nauczyciel, trener, nagrodzony przez Komisję Europejską twórca międzypokoleniowego Zakonu Feniksa, tutor niemal 40 olimpijczyków z filozofii, fan efektu wow, twórca #utrzy, zwany też profesorem Snapem, wyróżniony w konkursie im. Ireny Sendlerowej "Za naprawianie świata", nagrodzony LGBT+ Diamond 2019 Polish Business Award, wybrany Człowiekiem Roku Gazety Wyborczej za "wzorowe sprawowanie". Nauczyciel Roku 2018, finalista w konkursie Global Teacher Prize 2020.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij