fot. Archiwum prywatne
Podziel się:
Skopiuj link:

Proceente: "Ludzie tęsknią za czasem, gdy hip-hop był wyrazisty"

"Hip-hop jest oparty na korzeniach, na tzw. grass roots. To jest muzyka nizin. Nawet w Stanach Zjednoczonych, gdy powstawał hip-hop, to pierwsze imprezy to były blok party. Kiedy bogaci ludzie bawili się w dyskotekach przy disco i funku, to ci biedni Afroamerykanie robili sobie na osiedlu imprezy. I tak jest do dzisiaj" – mówi w rozmowie z SO Magazynem Michał "Proceente" Kosiorowski, raper, dziennikarz, aktywista hip-hopowy, szef wytwórni Aloha Entertainment.

Spotykamy się u ciebie pod blokiem na warszawskim Czerniakowie. Czy dla hip-hopu nadal ważne jest osiedle? Miejsce pochodzenia?

Można wyjść z osiedla, ale osiedle nigdy nie wyjdzie z ciebie. To jest stare hip-hopowe powiedzenie. Hip-hop jest oparty na korzeniach, na tzw. grass roots. To jest muzyka nizin. Nawet w Stanach Zjednoczonych, gdy powstawał hip-hop, to pierwsze imprezy to były blok party. Kiedy bogaci ludzie bawili się w dyskotekach przy disco i funku, to ci biedni Afroamerykanie robili sobie na osiedlu imprezy. I tak jest do dzisiaj. Spójrzmy chociażby na to, jaki hip-hop się najlepiej sprzedaje. Zawsze ta muzyka najbardziej osiedlowa, uliczna, będzie miała największą rzeszę odbiorców. Wiąże się to też z tym, że w hip-hopie bardzo ważna jest wiarygodność i tożsamość.

Jesteś lokalnym patriotą?

Tu jest mój dom. Tutaj mieszkam od 36 lat, bo urodziłem się w Zgierzu pod Łodzią, a gdy miałem 4 lata przeprowadziliśmy się z rodzicami tutaj na Dolny Mokotów. Tutaj codziennie patrzę na pomnik Polski Walczącej, który powstał na kopcu z gruzów po Powstaniu Warszawskim. Zawsze interesowałem się historią mojego kraju, miasta, w związku z czym wiem, że miejsce, w którym mieszkam, jest bardzo specyficzne, mocno splamione krwią.

Ludzie oddali życie za to, żebyśmy mogli żyć w wolnym państwie i cieszyć się wolnością. Drzwi w drzwi mieszkam z panią Jolą, która była sanitariuszką podczas Powstania Warszawskiego. Pamięta występy Mieczysława Fogga w kawiarniach, który zagrzewał ludzi do walki i podnosił ich morale w pierwszych dniach powstania. Wydaje mi się, że jest to bardzo istotne, i jest to też funkcja budowania tożsamości.

W październiku mija 17 lat od twojej pierwszej legalnej płyty. A ty w dalszym ciągu jesteś osobą bardzo aktywną na scenie. Jak mocno przez ten czas zmieniła się według ciebie kultura hip-hop w Polsce?

17 lat to jest bardzo długi okres. Wszystko się w Polsce zmieniło przez ten czas. Myślę, że każda branża przeżyła ogromny skok. A może forma prezentuje się zupełnie inaczej? Myślę, że podobnie jest z hip-hopem. Patrząc na młodych ludzi, którzy dzisiaj działają w tej branży, myślę, że zupełnie inny jest ich stan świadomości. Podchodzą do tego bardzo profesjonalnie.

Na swoją twórczość od początku patrzą jak na drogę kariery. Zwracają uwagę na wizerunek. Dbają o każdy szczegół i rozwijają swoją działalność na różnych płaszczyznach. W moich czasach to wszystko było dużo bardziej spontaniczne. Byliśmy subkulturą. Hip-hop był sposobem na wyrażenie buntu. Angażując się w tę kulturę czułem, że zmieniam postrzeganie rzeczywistości. To jest to, co było w pierwszych tekstach Molesty Ewenement, Kalibra, 3H, gdzie chłopaki nawijali o tym, że ludzie na nich patrzą inaczej, że są wyrzutkami społeczeństwa.

Myślisz, że to wynikało z niezrozumienia sposobu myślenia, ale też dyskryminacji za wygląd?

Tak, dresiarze, skinheadzi gonili hip-hopowców tak, jak kilkanaście lat wcześniej punkowców. Też mieliśmy różnego rodzaju atrybuty, który nas wyróżniały. Miałem bardzo szerokie spodnie. Starałem się, żeby krok był minimum na wysokości kolan, a jak się udało niżej, to jeszcze lepiej. Oprócz tego wszystkiego ważnym elementem był w tamtym czasie dla nas melanż.

Moje pokolenie, śladem rodziców, jest pokoleniem wychowanym na alkoholu. Te weekendy hip-hopowe były pełne procentów. Głównie to była wódka. Wszyscy żyliśmy w tamtym czasie od weekendu do weekendu. Fantastyczny natomiast był w tym wszystkim ten element improwizacji i bezinteresowność. Hip-hop nie był dla mnie i moich kolegów sposobem, żeby zrobić karierę i zarobić duże pieniądze. Był to sposób na wyrzucenie z siebie frustracji i żółci. Uważaliśmy też, że jedną z głównych ról hip-hopu jest walka o lepszy świat. I lokalnie, i globalnie.

No właśnie, czy dzisiaj hip-hop można w dalszym ciągu nazwać subkulturą?

Kiedyś to była prosta sprawa, nie było nas dużo, wszyscy byliśmy zunifikowani. Jak byłeś hip-hopowcem, to nosiłeś szerokie ciuchy. Dzisiaj to nie jest już tak łatwe do sklasyfikowania, żeby komuś przypiąć łatkę "hip-hopowiec". Sprawa jest bardziej złożona. Rap jako rodzaj muzyki, który zyskał ogromną liczbę odbiorców, po prostu zaczął przenikać do innych sfer popkultury i show-biznesu.

Połączył się z muzyką klubową, popem. Zmienili się oczywiście także słuchacze. Dzisiaj nie ma już tak, że jak ktoś jest fanem hip-hopu, to słucha tylko hip-hopu. Możesz dzisiaj słuchać Indie rocka, techno, ale też rapu. czasy się zmieniły i podchodzę do tego z pełnym zrozumieniem, a nie jak ksenofob do imigrantów. Ja i moi koledzy mamy po 40 lat i dziwnym wręcz byłoby, gdyby ci 15-latkowie myśleli tak samo, jak my. Mają swoich idoli, którzy mają dzisiaj po 20 lat i robią karierę.

Sokół, Pej, Pezet, Tede — to artyści, którzy zaczynali parę lat przed tobą i do dzisiaj są w mainstreamie. Są ikonami dlatego, że zaczęli robić tę muzykę w Polsce jako pierwsi czy chodzi tu po prostu o dostępność ich muzyki?

Na pewno idzie za tym wszystkim jakość, ale artyści, których wymieniłeś, to są przede wszystkim ludzie z otwartymi głowami, którzy nie zamknęli się w swoim kokonie w latach 00', tylko cały czas patrzą na to, co się dzieje dookoła. Potrafią się wsłuchiwać w potrzeby fanów, którzy słuchają muzyki w 2021 roku i ich twórczość się zmienia.

Nie boją się współpracować z artystami młodszymi od siebie. Zwróciłbym też uwagę na jeszcze jedną prawidłowość, że to są artyści, którzy, gdy sami byli w swoim najlepszym i produktywnym wieku raperskim, czyli powiedzmy 25-35 lat, zyskali ogromne rzesze fanów i potrafili ten swój target utrzymać, poszerzając go o nowych odbiorców. Trudniej mają artyści, którzy nigdy nie mieli strasznie wielu fanów, bo muszą walczyć jak w dżungli, gdzie dookoła siebie masz mnóstwo dzikich zwierząt i drapieżników.

Przepis na sukces rapera, który jest po 40., to robić muzykę na czasie. Nie można wykluczać nowych odbiorców czy się na nich obrażać, tylko trzeba próbować nawiązać z nimi dialog. Wtedy jest szansa, że dzieci naszych fanów pozostaną naszymi klientami.

No właśnie. Z jednej strony mamy legendy, a z drugiej 21-letniego Matę, który dotychczas wydał tak naprawdę jeden album, 2 single zapowiadające kolejną płytę i wyprzedaje właśnie lotnisko. To niewątpliwie coś, co się nikomu przez tyle lat w polskim rapie jeszcze nie udało. Czy przez takich ludzi jak Mata mamy szansę, żeby ten polski hip-hop przebił się też na rynki zagraniczne, tak jak udało się to zrobić z niemieckim czy francuskim rapem?

Samo to, że Mata został odnotowany na liście Billboard Global Excl. świadczy o sukcesie takiego planu. To już się dzieje, na naszych oczach. Od kiedy pamiętam, polski rap dążył do tego, żeby przejść na rynki zagraniczne. Myślę, że taki był cel współprac WWO (legendarnej polskiej ekipy) z francuzami z Soundkail, Lil’ Dapem czy z innymi artystami.

Wiem też, że ci reprezentanci nowej szkoły, którzy bardzo się inspirują muzyką z Francji czy Niemiec, robią zakusy, żeby na tych rynkach móc osiągnąć sukces. Pamiętajmy też o rynku wschodnim, na którym jest bardzo dużo miejsca, żeby się ze swoją muzyką przebić. Do tej pory barierą był język polski, ale w czasach, gdy najważniejsza jest sama muzyka, a to o czym raper nawija, to rzecz absolutnie czwartorzędna, więc wykonawca z Polski dla osoby, która języka nie zna, może wydawać się ciekawy.

Ostatnio mieliśmy też kolaborację Quebonafide z Tommym Cashem. Quebo staje się coraz bardziej popularny za granicą. Polski hip-hop od 20 lat jest bardzo popularny w Czechach i na Słowacji. Polski rynek już jest wyeksploatowany. Szansą dla dużych wytwórni, jak np. SBM Label, jest właśnie zagranica. Oni w Polsce już osiągnęli wszystko, co można było. Naturalną koleją rzeczy jest podbijanie innych terytoriów.

Tylko się z tego cieszyć.

Dokładnie, a wracając jeszcze na chwilkę do Maty, to jest dla mnie idealny materiał na karierę hip-hopowca. Jest w super wieku, jego słuchacze są jego rówieśnikami. Ma umiejętności na bardzo wysokim poziomie. Świetne flow, dykcję, do tego jest ciekawym artystą. Nie jest wydmuszką popową. Efekt sami widzimy, bije wszelkie rekordy popularności.

Mata jest też chyba dowodem na to, jak się zmienił polski rap. Weźmy pod uwagę korzenie tej kultury — wspomniane już blokowiska, szara rzeczywistość, o której nawijali chłopaki np. z Molesty Ewenement, tutaj mamy chłopaka z zamożnego domu, który mówi o swoim pochodzeniu otwarcie i nikt go za to nie hejtuje, że jest bananowcem, tak jak było to kiedyś np. w przypadku Tedego.

Tak, natomiast uważam, że fajne w hip-hopie jest to, że tak istotna jest w nim wiarygodność. Możesz prezentować różne postawy życiowe. Ważne, żebyś umiał mądrze odzwierciedlać to w swojej twórczości. Gorzej, gdyby Mata zaczął udawać hardcorowego ulicznika, który je zupę z kurzych łapek i nagle by się wydało, że jednak okłamuje słuchaczy i przedstawia się w nieprawdziwym świetle. Poprzez to, że hip-hop opiera się na słowie, erystyce, na co dowodem są beefy czy bitwy freestylowe, raperzy zawsze mają możliwość przedstawić swoją sytuację życiową w korzystnym świetle. Tylko muszą być inteligentni i błyskotliwi, żeby tego dokonać. Mata to ma.

W marcu zaprezentowałeś słuchaczom EP-kę o jakże wymownym tytule Antygona, na której jest utwór pt. "PPP", a w klipie do niego pojawia się 5 postaci: Antoni Macierewicz, Władimir Putin, Ojciec Tadeusz Rydzyk, Kim Dzong Un i Lech Wałęsa, który może budzić kontrowersję, natomiast myślę, że twoi słuchacze mogli się już przyzwyczaić, że lubisz wbić kij w mrowisko, bo te wątki polityczne przemycasz od początku swojej drogi. A co sądzisz na temat tego trendu, który wytworzyła pandemia? Raperzy zaczęli tworzyć protest-songi, pisać całe antysystemowe płyty. Utrzyma się to nawet, gdy z tej pandemii wyjdziemy, czy modnie jest teraz powiedzieć, że rząd przykręca śrubę, więc każdy to robi?

Mnie się wydaje, że przekaz hip-hopowy będzie się w tym momencie kształtował dwutorowo. Dualistycznie. Cały czas będzie rosła ta nisza rozrywkowa, bo bardzo wielu ludzi jest na tyle mocno zmęczonych agresją w przestrzeni publicznej, tą całą polityką, że po prostu nie mają ochoty na ten temat słuchać. Jedyne, czego chcą, to się od tego wszystkiego odciąć.

Nie interesują ich te brudne zagrywki, cała ta mowa nienawiści stosowana przez polityków. Wolą posłuchać sobie utworów o tym, że "Asia kocha Krzysia" albo o tym, że można pójść na imprezę i potańczyć. Jest to zupełnie naturalne. W czasach PRL-u ludzie też lubili się odciąć i słuchali sobie np. jazzu. A z drugiej strony wydaje mi się, że będzie coraz więcej raperów, którzy będą powracać do tego przekazu buntu i relacjonować to, co się w Polsce i na świecie dzieje. Żyjemy w ciekawych czasach.

Jest ogromny konflikt światopoglądowy w Polsce. Uważam, że będzie coraz więcej takich artystów, którzy powrócą do korzeni punk rocka i będą o tych problemach mówić. Widać to też obecnie po coraz większej popularności tego nowego ulicznego hip-hopu. Tam, gdzie jest nieciekawie, ludzie często uciekają w szarą strefę, ulicę etc. W państwach dobrobytu jednak hip-hop uliczny nie jest tak popularny, jak w krajach, w których podziały społeczne są brutalne i doprowadzają do ciągłych ruchów tektonicznych.

A ty?

Ja na pewno będę mówił dalej o tym, co się dzieje, natomiast pisząc "Antygonę" i album "Dziennik 2020" w pewnym sensie wyżyłem się i dałem upust swoim frustracjom obywatelskim i poczekam, aż będę miał coś ciekawego w tym temacie do powiedzenia. Nie chodzi o to, by non stop powtarzać się i zapętlać. Sam jestem zmęczony całą tą sytuacją i nie czerpię przyjemności ze słuchania na ten temat.

Nagrałem te utwory, bo wiedziałem, że nie robiąc tego, popełnię grzech zaniechania. Jest to mój obowiązek, dać świadectwo temu, co się dzieje, ponieważ jestem raperem, który opiera swój warsztat na warsztacie dziennikarskim. Uważam, że żyjemy w czasach, w których funkcja dziennikarza jest bardzo ważna. To ogromna odpowiedzialność. Moją misją jest bronienie wolności i prawdy, i na tym zawsze starałem się opierać swoją twórczość. Wolność jest wartością samą w sobie. To dla mnie jedna z najważniejszych rzeczy w życiu. Kocham wolność. Odpowiedzialna wolność nie polega na tym, że mogę robić cokolwiek, co mi się podoba.

Nie obawiałeś się, że przez to, o czym nagrywasz albumy, będą osoby, które będą próbowały cię cenzurować?

Zdawałem sobie sprawę, że nagrywając te wszystkie polityczne kawałki, w pewnym sensie ograniczam swoje zasięgi i w social mediach, i na YouTube. Cenzura odbywa się cały czas. Może być ona spowodowana różnymi algorytmami, gdzie social media odnajdują słowa klucze, które oznaczają niewygodne tematy czy też niewygodny przekaz, który wzywa do buntu.

Oprócz tego wiem, że ludzie, którzy mają inne poglądy niż ja i inne spojrzenie na pewne sprawy, zgłaszają udostępniane przeze mnie treści, a w konsekwencji zasięg moich postów jest ograniczany. Ubolewam nad tym, ale nie jest to na pewno powód, żebym zmienił swoje nastawienie i zamknął usta. Mnie to w pewnym sensie nawet napędza i motywuje. Jak każdy wojownik chcę, żeby ta walka zakończyła się moim zwycięstwem i żeby to moje było na wierzchu. Zamierzam śmiać się ostatni.

Ostatnio czytałem artykuł właśnie na temat cenzury w dzisiejszych czasach. Za komuny wiadomo było, gdzie trzeba iść i z kim rozmawiać. Dzisiaj mamy cyber cenzurę.

Oczywiście. To wszystko, o czym mówimy, jest też cenzurą ekonomiczną dla twórców. Oczywiście raper nagra sobie jeden kawałek, w którym nawinie, że rząd nas okrada, ale mało kto chce o tym nagrać całą płytę, bo wiadomo, że za chwile znajdzie się ktoś, kto napisze, "ty lepiej zajmij się rapowaniem, a nie gadasz o polityce - unfollow". Każdy artysta, który faktycznie zarabia na tym pieniądze i może utrzymać z rapu rodzinę, ma z tyłu głowy, że musi się pilnować, gdyż zrażenie do siebie odbiorców jest bardzo proste.

Fanów jest bardzo łatwo stracić. Twoja postawa, która nie spodoba się jakieś grupie odbiorców, może spolaryzować opinie na twój temat. Tak, jak kiedyś powiedział Michael Jordan, gdy poproszono go o poparcie w wyborach samorządowych czarnego liberalnego polityka. Buty Nike, które on reklamuje, noszą zarówno czarni, jak i biali, liberałowie i konserwatyści również. Nie chciał nikogo faworyzować. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach auto cenzura jest najbardziej toksycznym tworem w środowisku.

Kwestie światopoglądowe, no właśnie. Czujesz to, że istnieje nierówność między raperami a raperkami? Raper nigdy nie usłyszy: "jak na faceta, to nieźle". Raperki słyszą to cały czas. A ty masz na swoim koncie współpracę z kilkoma raperkami.

Myślę, że na to, że rap kobiecy jest w dalszym ciągu muzyką niszową, wpływa wiele czynników. Występuje element patriarchatu. Mamy wiele świetnych raperek: Wdowa, Ryfa Ri, zespół WRR, który teraz odnosi sukces. Dziewczyny będą grały na Lech Polish Hip-Hop Music Awards, ich klip "Jak zostać raperką" jest bardzo popularny. Trudno jest być dziewczyną raperką, bo raper jest narażony na ciągłą krytykę.

Trzeba mieć naprawdę twardą skórę. Myślę, że kobiety są bardziej wrażliwymi istotami. Tak samo jak inaczej jest z chłopakiem, który ma wiele sympatii i inaczej z dziewczyną, która ma wielu kolegów. Wydaje się to żartem, ale to są właśnie te rzeczy. Ja uwielbiam utwory z kobiecym rapem, lubię słuchać różnych raperek i uważam, że wnoszą one dodatkową wartość. Płyty Ryfy Ri czy album Braggacadabra Wdowy to świetne rzeczy.

Gdy wspomniałeś o utworze "Jak zostać raperką", uświadomiłem sobie, że dziewczyny nie spropsowały tam chyba żadnej koleżanki. Tylko kolegów.

Będąc raperką musisz odnaleźć się w tym świecie mężczyzn, a jednocześnie wnieść coś swojego. Myślę, że jest trudne zadanie.

Przez stereotypy przegapiamy to, co wartościowe i dobre. Tak jest z kobiecy rapem, ale i piłką. Kiedy płakaliśmy nad przegranym meczem ze Słowacją, nasze rodaczki wygrały 5:0 z Czeszkami. Nikt o tym praktycznie nie mówił.

Na koniec tego tematu chciałbym zadać jedno pytanie - czy rapu słuchają tylko mężczyźni, skoro nie ma kobiecego rapu? Nie. Wśród młodych artystów największy sukces odnoszą teraz ci twórcy, których wersy są kierowane do kobiet. Współczesny rap, żeby osiągnąć sukces, musi podobać się dziewczynom.

Ostatnio z rapem romansowały dwie polskie wokalistki — Margaret i Marina. Myślisz, że one mają szansę wejść w to środowisko hip-hopowe? Zostaną zaakceptowane?

Przestrzeń jest. Na pewno, chociażby z tego powodu, że obie współpracowały z fajnymi raperami. Jak jesteś fanem Young Igiego i usłyszysz kawałek z Margaret, która tam fajnie śpiewa, to też nie masz nic przeciwko. To już nie jest tak, że współpraca z artystą o popowym rodowodzie staje się obciachem.

Ciężko krytykować pop, kiedy tak wielu twórców muzyki rapowej ociera się o disco polo.

Myślę, że przed nami wiele współprac hip-hopu z disco polo. Dotychczasowe współprace były takie "nie wprost". Pojawiają się remiksy, twórcy teledysków rapowych kręcą teledyski twórcom disco polo. Kiedyś tego nie było. Zauważ też, że jak posłuchasz sobie nowoczesnego disco polo i nowoczesnego rapu, to w ogóle ta granica się bardzo zaciera. Współcześni discopolowcy potrafią rapować na autotune, tematyka utworów jest również bardzo podobna: dziewczyny, pieniądze, luksus. Wszystko się bardzo zaciera.

Nie boisz się, że rap zostanie wchłonięty całkowicie przez taką papkę?

Wierzę w to, że tak się nie stanie. Coraz więcej osób mówi o tęsknocie do czasów, gdy hip-hop był naprawdę wyrazistą muzyką, gdy dystansował się od innych gatunków. To była muzyka tych, którzy są buntownikami i szukają rewolucji w otaczającym nas świecie. Nie będę walczył z tym, co nas otacza, ale mogę robić swoje.

W lutym wyszedł album Aloha Opus Magnum vol. 1. Twój wspólny album zrobiony z częścią składu legendarnej grupy Szybki Szmal, której byliście twórcami. Pewnie u wielu fanów pojawiła się nadzieja na powrót Szybkiego Szmalu. Jest na to jeszcze jakaś szansa?

Muszę nakreślić odrobinę sytuację. Aloha Opus Magnum Vol. 1 to był bardzo trudny projekt, który powstawał w tych najgorszych momentach pandemii, bo zaczęliśmy go pisać wczesną wiosną 2020, kiedy trwał totalny lockdown, wydaliśmy go w lutym, kiedy znowu obowiązywały obostrzenia. W międzyczasie nie było jak nakręcić klipów. Rzeczywiście Aloha Opus Magnum Vol.1 oparty jest na części składu Szybkiego Szmalu.

Jeśli chodzi o tę grupę, to wiele lat po tym, gdy drogi artystów się rozeszły, mam dobrą wiadomość dla wszystkich fanów, którzy chcieliby usłyszeć album "Mixtape 2005" czy projekt Benzyna w serwisach streamingowych. Udało nam się wypracować porozumienie i szykujemy się do reedycji mixtape'u na cyfrze. W planach jest również wydanie tego materiału w formie winyla. Myślę, że jesteśmy to winni naszym fanom.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij