fot. Getty Images
Podziel się:
Skopiuj link:

Opium warte miliony, Hattrick, Hattrick i Fafkulce, czyli czym pachniała Polska lat 90.?

Perfumy z Zachodu do grubych futer, Brutal z kiosku Ruchu i mydlany zapach proszku Ixi, czyli czym pachniała Polska lat 90.?

Zapach wolności

Po upadku żelaznej kurtyny w końcu nastał wolny rynek, który zaczął odpowiadać na rzeczywiste zapotrzebowania Polaków i zmniejszać ekonomiczne różnice między Wschodem i Zachodem Europy. Powstały pierwsze prywatne drogerie i perfumerie zaopatrzone w produkty światowych marek.

Gusta Polaków nadal opierały się na klasykach takich jak: Chanel No. 5, Opium YSL, Dolce Vita Diora czy L’air Du Temps Niny Ricci. Bestsellerami w tamtym okresie były głównie amerykańskie i francuskie perfumy, natomiast rynek włoskich perfum (Gucci, Dolce&Gabbana), czy japońskich (Kenzo, Yssey Miyake) nie wzbudzał jeszcze wtedy większych emocji. To było zbyt niszowe.

Perfumy kobiety mówią o niej więcej, niż jej charakter pisma.
Christian Dior

Trucizna i opium w oparach nikotyny

Na czoło wysuwał się Poison Diora, Chanel No 5 i Opium YSL. Tymi zapachami pachniały właścicielki nowo powstałych butików, eleganckich restauracji. Były to perfumy bardzo mocne, piżmowe, intensywne, "dobre do futra". Wybijały się na tle nijakiego zapachowo społeczeństwa. Mówiąc o latach 90., musimy pamiętać, że palenie było powszechne. Mocne, wieczorowe perfumy musiały przebić się przez opary nikotynowego dymu, z którymi mieszał się zapach popularnej wtedy skórzanej galanterii. Zasada była prosta: im bardziej intensywny zapach, tym większy szpan.

Prawdziwe perfumy tylko dla bogaczy

Opium YSL dla przykładu kosztowało wtedy w zależności od pojemności około 50 dolarów, przy czym pensja w Warszawie wynosiła około 30 dolarów. Po denominacji 1995 roku perfumy kosztowały ok. 200 – 300 zł. Nauczycielka zarabiała wtedy ok. 300 zł, a zarobki prawnika to 1200-1500 zł miesięcznie. Proporcjonalnie flakon perfum kosztował jedną pensję lub sporą jej część. W połowie lat 90. średnie wynagrodzenie wynosiło 560 zł netto, ale ponad połowa Polaków zarabiała mniej, a minimalna pensja to 230 zł netto.

Perfumy są jak część garderoby, sygnał, sposób prezentowania samej siebie, kostium zmieniający się w zależności od kobiety, która ma go na sobie.
Paloma Picasso

Perfumy, które biły rekordy popularności, to również Paloma Picasso. Był to pierwszy zapach sygnowany wizerunkiem sławnej projektantki mody, córki Pablo Picassa, znanej m.in. z projektów biżuterii dla Tiffany’ego.

Źródło: Paloma Picasso

Z kolei namiastką nowojorskiego luksusu były perfumy Elizabeth Arden 5th Avenue. Flakon kształtem nawiązywał do wieżowca. Mężczyźni z kolei pachnieli Polo Ralpha Laurenta i Eau Souvage Diora.

Ton nadawała wąska grupa osób obytych z życiem na Zachodzie: żony muzyków koncertujących za granicą, aktorki, żony sportowców i rajdowców, lekarki posiadające pierwsze prywatne gabinety, właścicielki butików modowych ze sprowadzaną odzieżą zagraniczną, właścicielki pierwszych fitness klubów.

Za nimi podążało grono naśladowców, które nie miało dostępu do Vogue’a czy Harper's Bazar. Istotna była tutaj jednak bariera finansowa.

Ocet, naftalina i Pani Walewska

Skromniej żyjąca część społeczeństwa pachniała jeszcze zapachami z czasów PRL-u - mieszanką płatków mydlanych, proszku Ixi, Pollena, 10-procentowym octem, naftaliną i rodzimymi PRL-owskimi klasykami takimi jak: Pani Walewska, Być Może, Szarik, Odra oraz produktami podkrakowskiej fabryki Florina i Miraculum. Perfumy te dostępne były m.in. w krakowskim domu towarowym Jubilat, budkach przy peronach, a także w kioskach Ruchu.

Niestety w latach 90. nie powstał żaden polski spektakularny zapach, który konkurowałby z zapachami francuskimi czy amerykańskimi. Polski przemysł perfumeryjny próbował odnaleźć się w nowych realiach i niestety poniósł klęskę.

W 1996 r. Pollena wypuściła perfumy Woda Królowej Węgier – Larendogra, nawiązujące do pierwszej średniowiecznej wody kolońskiej, która została stworzona dla królowej Elżbiety, córki króla Władysława Łokietka ok. 1320 r.

Źródło: Pollena Aroma

Niestety marketing marki był oparty na historii, a sam produkt wyglądał jak rodem ze średniowiecza – szkatułka w formie księgi, tapicerowana tkaniną, obita ciężkimi okuciami, zdobiona sentencjami pisanymi gotykiem. Ten typ na tle zachodnich reklam prezentujących nagie umięśnione torsy i supermodelki był wielką porażką. Polscy producenci nie dostosowali się do zachodniego kapitalizmu, być może licząc bardziej na kontynuację zamówień z bloku państw postkomunistycznych sterowanych do 89. roku przez RWPG.

Perfumy otwierają nieskończone horyzonty. Przemawiają i do zmysłów, i do wyobraźni. Niczym czar, działają na poziomie instynktów, a równocześnie są niezwykle subtelne.
Nino Cerutti

Zachód spod lady

Na samym początku lat 90. Polki kupowały drogie zachodnie perfumy w Pewexie lub w Modzie Polskiej, natomiast mężczyźni dalej w kioskach Ruchu, gdzie dostępne były produkty polskiego monopolu perfumeryjnego. Wody kolońskie: Prastara, Przemysławka, Brutal, Wars, Być Może, w wersji Paryż, Londyn, Rzym. Hitem wśród niektórych Panów była Woda Brzozowa. Bardzo mocna woda kolońska na spirytusie o leśnym zapachu. Tańszy od wódki spirytusowy ekwiwalent spożywany po kryjomu doskonale maskował grzeszki drobnego pijaństwa...

W tym czasie wielkie światowe marki, które docierały do Polski, najczęściej w ogóle nie widziały światła dziennego. Były sprzedawane dosłownie spod lady znajomym pracowników Pewexu czy projektantek witryn sklepowych. Dostawa perfum to było zaledwie kilka, kilkanaście pudełek, więc perfumy rozchodziły się w mig!

Źródło: Chanel

Chanel kontra czarny Impuls

Chwilę później powstało dużo małych prywatnych perfumerii i drogerii. Te dzieliły się na wybór marek selektywnych: Dior, Chanel, YSL, oraz tanich marek massmarket jak: Gabriela Sabatini, Old Spice, Adidas. Vanila Fields, Exclamation i produkty Coty.

Nastolatki, których nie było stać na drogie perfumy, mogły pozwolić sobie na pospolite dezodoranty. Hitem był czarny Impuls. Nie był to zwykły dezodorant toaletowy, ale mocno perfumowany, odurzający, kwiatowy zapach, który stanowił alternatywę dla dużo droższych perfum. Estetyka opakowań dezodorantów nawiązywała do okładek romansów Harlequin. Generalnie warto zwrócić uwagę, że reklama lat 90. była mocno rozseksualizowana, co dzisiaj uznawane jest za obraźliwe i dyskryminujące dla kobiet.

Symbolem lat 90. na polskim rynku, jeżeli chodzi o męskie perfumy był Makler. Reklama telewizyjna pokazywała pierwsze wieżowce w Warszawie i mężczyznę z czerwonymi szelkami. Równie mocno zapadła w pamięć reklama wody kolońskiej Hattrick ze sławnym dżinglem „Hattrick, Hattrick – ten zapach za mną chodzi, Hattrick, Hattrick – nie mogę się uwolnić”, która kusi obietnicą gorącego romansu i przypomina dzisiejsze reklamy tabletek na potencję.

Moda na Fafkulce

Namiastką luksusu były perfumowane żele pod prysznic Fa oraz dezodoranty w kulce – tzw. roll-on, które doczekały się nawet popularnego żartu (Fafkulce). Wśród produktów Fa spektakularny sukces odniosły kolorowe mydełka, których żywe, fluorescencyjne kolory sprawiły, że kosmetyk był mocno pożądany przez Polaków, którzy w latach 90. wychodzili z szarości komuny.

Sława mydełek odcisnęła piętno na kulturze popularnej, dzięki piosence, która jako hit disco polo przeszła do kanonu polskiej estrady. Skreślony spontanicznie przez Marka Kondrata dowcipny tekst odnosił się do reklam, które w bezpruderyjny sposób ukazywały nagie kobiety pod prysznicem na rajskiej wyspie.

Turystyka perfumowa

Z alternatywnych źródeł zdobywania upragnionego zapachu Zachodu warto wymienić bazary, np. poetycko brzmiąca: Tandeta czy Stadion Narodowy, gdzie na łóżkach polowych lub ceratach, obok płaszczy ortalionowych, jeansów, cieni do powiek i odzieży z lycrą sprzedawano Lancome, Diora, Hugo Bossa, Old Spice’a i Chanel. Perfumy te do Polski pochodziły głównie w paczkach z Ameryki. Zjawiskiem, które przyszło wraz z bardziej dostępnymi podróżami, była turystyka perfumowa. Obowiązkowym punktem wycieczki zagranicznej był przystanek w strefie bezcłowej. Często zakupom towarzyszyła cała lista zamówień: dla rodziny, znajomych, i znajomych znajomych.

Źródło: Moschino

Jak podsumować tę barwną dekadę, w której niczym w perfumerii mieszały się wszystkie wonie, tworząc niespotykaną, odurzającą kompozycję? Dawniej nie można było wielu rzeczy kupić, ale za to można było wszystko sprzedać. Marzyliśmy o Zachodzie i tylko nielicznym udawało się to pragnienie spełnić. Całej reszcie pozostawała wyobraźnia i... Exclamation!

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij