Odległość dla prawdziwej miłości nie ma znaczenia? "Nie zawsze jest łatwo"
Widują się raz na tydzień, a czasem raz na miesiąc. Codziennie utrzymują kontakt telefoniczny. Kiedy już się zobaczą, wypełniają czas tak, aby spędzić ze sobą jak najlepiej: planują zarówno wspólne wyjścia, jak i zwykły "domowy" czas spędzony w zaciszu domu - choć w zasadzie nie mają jednego wspólnego. Jeszcze.
Marta Kotlińska w rozmowie Wirtualną Polską przyznaje, że związek z Lucą nauczył ją, że podstawą związku jest dialog, zaufanie i prawdomówność. Alicja jest stewardessą i, jak sama mówi, żyje na walizkach. Jej partner pracuje w zagranicznej korporacji, dużo podróżuje. Ich kalendarze zazwyczaj pozwalają im na spotkania raz na miesiąc. – Bywają naprawdę trudne momenty. Czasem udaje się nam spędzić razem kilka dni. Zdarzyło się, że mieliśmy dla siebie tylko kilka godzin na lotnisku – wspomina.
Dzieli ich kilkaset kilometrów. Od pięciu lat rozmawiają codzienne
Marta Kotlińska mieszka w Szwajcarii. Lucę poznała… przez Facebooka. Mężczyzna wysłał jej zaproszenie do znajomych. Zaczęli ze sobą pisać i okazało się, że wiele ich łączy.
– Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się coś takiego, bo ja nienawidziłam osób, które zaczepiają na Facebooku. Jednak jemu odpowiedziałam. Pamiętam, że wstawiłam relację, na którą on odpisał i tak się zaczęło. Miałam wtedy trudniejszy okres, bo kończył się mój wcześniejszy, siedmioletni związek. Stwierdziłam - dobra! Popiszę sobie z tym Lucą, nie zaszkodzi. I tak nic z tego nie będzie, bo ja mieszkam w Szwajcarii, a on w Ligurii we Włoszech. Nie brałam tej znajomości na poważnie – wspomina.
Marta dodaje, że to nie był "typowy chłopak, który rzuca tekstami na podryw". Z Lucą mogła pogadać na każdy temat. Mimo że rozmowy zdawały się nie mieć końca, nie wyobrażała sobie, że mężczyzna w przyszłości będzie jej partnerem.
– Nasz związek trwa już pięć lat. Od samego początku znajomości dużo ze sobą rozmawialiśmy. Codziennie wymienialiśmy wiadomości i tak jest do tej pory. Każdego dnia się słyszymy, wysyłamy sobie "głosówki", dzwonimy, i to też swoje robi. Według mnie ten dialog jest niesamowicie ważny. Mimo że nie jesteśmy codziennie obok siebie, ja czuję jego obecność. Przez te pięć lat nie było dnia, kiedy ze sobą nie rozmawialiśmy – zaznacza.
Tłumaczy, że oprócz codziennego kontaktu bardzo ważny jest szacunek do siebie i zaufanie. Bez zaufania oraz szczerości nie widzi sensu utrzymywania takiej relacji.
– W moim poprzednim związku, kiedy mieszkałam z partnerem, nie było dialogu. Pod koniec ta osoba ukrywała przede mną wiele rzeczy – dodaje.
Przy Luce o ukrywaniu nie ma mowy. Partnerzy bez problemów łączą się w losowych momentach na wideoczacie, są w stałym kontakcie.
– Jak się widzimy, zawsze razem wychodzimy, wyjeżdżamy. Cieszymy się każdą wspólną chwilą. Oczywiście bywają gorsze dni, co jest w pełni normalne. Tak jak i w najlepszej rodzinie są kłótnie. Nieraz pokłóciliśmy się i przez telefon, ale kiedy dochodzi do kłótni, to potrafimy o nich porozmawiać, wyjaśnić sobie, dlaczego zachowaliśmy się tak, a nie inaczej – tłumaczy.
"Czasem związek na odległość jest lepszy, niż normalna relacja"
Marcie i Luce nie zawsze jest łatwo. Trzeba się organizować i planować odwiedziny, kto do kogo przyjedzie. – Nawet jak czasem się nie chce, to związek przecież nie przetrwa bez tych spotkań na żywo.
– Najtrudniejsze jest to, że chciałoby się mieć tę ukochaną osobę ciągle przy sobie. Ale w moim przypadku, kiedy ta osoba ciągle jest, ta więź jest silna, to jest łatwiej przetrwać fakt, że dzielą nas kilometry – zaznacza.
Marta mówi, że na pewno przyjdzie ten moment wspólnego zamieszkania z Lucą. Planuje, że może za jakiś czas przeprowadzi się do Włoch.
– Wtedy się zobaczy, jak to rzeczywiście wygląda, gdy mamy siebie codziennie. Czasami związek na odległość jest lepszy, niż normalna relacja – kwituje.
"Myślałam, że skończy się na letnim romansie"
Alicja od kilku lat pracuje jako stewardessa jednej z popularnych linii lotniczych. Uwielbia swój zawód - latanie zawsze ją odprężało.
– Wiem, że to nie dla każdego. Żyję na walizkach, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Zdarza się, że między dłuższymi lotami mam kilka dni przerwy i mogę pozwiedzać ciekawe miejsca – mówi Wirtualnej Polsce.
Tomka poznała podczas wakacji w Grecji, trzy lata temu. Alicja spędzała czas z przyjaciółkami. Para poznała się… w samolocie.
– Mieliśmy miejsca obok siebie. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że mamy ze sobą dużo wspólnego. Tomek też dużo lata po świecie ze względu na pracę. Przegadaliśmy cały lot. Wymieniliśmy numerami. Potem rozmawialiśmy przez cały wyjazd. On jeździł po wyspie ze znajomymi, ja plażowałam ze swoimi dziewczynami. Spotkaliśmy się ostatniego dnia jego pobytu. Zaiskrzyło. A myślałam, że skończy się na letnim romansie – opowiada.
Od wyjazdu do Grecji Ala i Tomek rozmawiali ze sobą codziennie. Zaplanowali, że spotkają się na miesiąc. W ten sposób 27-latka poleciała do Tomka do Anglii.
– Od razu zostawiłam tam pół walizki rzeczy – śmieje się. – Obydwoje wiedzieliśmy, że to jest to. O tym, jak wyglądają nasze życia, woleliśmy chyba nie myśleć. Żyliśmy chwilą. I nadal żyjemy, choć oczywiście zastanawiamy się, jak będzie wyglądać nasza przyszłość. Tęsknota jednak jest bardzo silna.
"Dla prawdziwej miłości warto o poświęcenia"
Na pytanie o to, na czym polega sekret związku na odległość, odpowiada podobnie do Marty.
– Jesteśmy w stałym kontakcie. Codziennie wieczorem zdzwaniamy się na wideoczacie na dłuższą rozmowę, a tak piszemy ze sobą w ciągu dnia. Planujemy wspólne weekendy i wakacje. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że taki związek na odległość jest łatwy. Bo nie jest. Może jestem szaloną romantyczką, ale uważam, że dla prawdziwej miłości warto o poświęcenia – stwierdza.
Bywa, że się kłócą, ale trzymają się zasady, aby nie kończyć dnia bez wyjaśnienia, kawa na ławę, co się stało. Chcą razem iść przez życie i planują wspólną przyszłość. Ala przyznaje, że wraz z Tomkiem odkładają pieniądze na wkład własny na kredyt na dom. Pod koniec 2024 roku na palcu Ali pojawił się pierścionek zaręczynowy. W przyszłym roku zakochani biorą ślub.
– To poważne decyzje i wiem, że nasze życie bardzo się zmieni. Na pewno wtedy obydwoje zmienimy pracę, aby zacząć budować wspólne życie. Mam nadzieję, że ze sobą wytrzymamy – stwierdza, śmiejąc się.
Zapytana o receptę na związek na odległość, mówi wprost.
– Pewnie jednej nie ma. W naszym przypadku bardzo ważne było zrozumienie. Obydwoje spędzamy wiele czasu na służbowych podróżach. Wiemy, jak wygląda takie życie, z jakimi wyzwaniami się wiąże. Jednocześnie obydwoje czujemy już lekkie zmęczenie takim tematem i czekamy na moment, gdy będziemy mogli zwolnić i osiedlić się gdzieś na stałe – podkreśla.
Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski