Nowy Gurewicz – historia budynku, który dostał drugie życie
W pięknych wnętrzach odnowionego obiektu już niedługo znajdzie się nowoczesna klinika ortopedyczna MIRAI Clinic wraz z ogólnodostępną klimatyczną restauracją i kawiarnią. I choć trwają ostanie prace wykończeniowe, to dzięki świątecznej kampanii APART mogliśmy zobaczyć obiekt w zimowej odsłonie. Reżyser filmu Marcin Tyszka wkomponował budynek w swoją kreatywną wizję i tak obiekt, popularnie zwany „Nowy Gurewicz” stał się nie tylko jest planem zdjęciowym, ale wręcz jednym z bohaterów produkcji. Warto poznać jego historię, bo to jeden z najpiękniejszych architektonicznych powrotów ostatnich kilku lat.
A zaczęło się od skromniejszej willi Gurewiczówki, która od 1906 do 1921 r. rozrastała się o kolejne skrzydła – w sumie ma ich siedem. Ten legendarny, olśniewający świdermajer był świadkiem historycznych zawirowań i choć z czasem zaczął niszczeć, los się do niego wreszcie uśmiechnął.
Przedwojenna perła Otwocka
Pierwotnie budynek był własnością Abrama Gurewicza i jego syna Szymona. Po rozbudowie zyskał powierzchnię użytkową 2,7 tys. mkw. Obok otwockiego ratusza oraz kasyna był najbardziej reprezentacyjnym obiektem w mieście, a jednocześnie jednym z największych w Europie budynków drewnianych. Mieścił się w nim luksusowy pensjonat (stąd mowa o pensjonacie Gurewicza) połączony z zakładem leczniczo-dietetycznym. Mógł przyjąć 80 gości, otoczony był leżalniami, oszklonymi werandami oraz otwartymi tarasami, a wszystko w zadbanym parku w stylu angielskim z pachnącymi sosnami i egzotycznymi roślinami – w tym bananowcami. Czytelnię i jadalnię efektownie ozdobił Józef Tom, profesor Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, a także projektant m.in. herbu Otwocka. W środku znajdowały się też bawialnia, pokoje do gier czy sala koncertowa. Jednak to wygląd zewnętrzny obiektu ma swój charakterystyczny rys, który zawdzięcza koronkowym dekoracjom wycinanym w drewnie – typowym dla stylu nadświdrzańskiego, inaczej zwanego świdermajerem. Jak na okres przedwojenny pensjonat wyróżniał się również pod względem technicznym. Płynął w nim prąd elektryczny, w każdym pokoju były bieżąca woda oraz centralne ogrzewanie, nie zabrakło też nowoczesnego systemu kanalizacyjnego. Do dyspozycji kuracjuszy był samochód i szofer. Zmiany w działalności pensjonatu Gurewicza przyniosła jednak wojna.
Źródło: APART
Od okupacji do czasów współczesnych
Kiedy do Otwocka wkroczyli Niemcy, pensjonat najpierw pełnił funkcję komendantury, a następnie szpitala wojskowego. Rodzina Gurewiczów, która szczęśliwie przeżyła wojnę, sprzedała jednak budynek i całą posiadłość Warszawskiemu Zarządowi Samorządowemu w 1948 r. Kolejne lata przyniosły wiele zmian dla obiektu – niekoniecznie korzystnych. Do 1953 r. działał tu Centralny Szpital Lotniczy, a następnie – od 1960 r. – Liceum Medyczne nr 8. W 1997 r. dawny pensjonat Gurewicza trafił do Polskiej Fundacji Alzheimerowskiej. Niestety nowy właściciel nie tylko nie wyremontował zabytku, lecz także doprowadził do jeszcze większej dewastacji. Niszczejąca perła została w końcu odzyskana przez Skarb Państwa (2007 r.) i trafiła pod opiekę starostwa otwockiego. To również nie poprawiło sytuacji budynku.
Willa Gurewiczówka w latach 20. miała być podmiejską idyllą otoczoną lasem sosnowym.Tak, by nikt nie tęsknił za skwarem, pyłem i hałasem Warszawy. Źródło: APART
Bajkowa lokacja
O zmianach, które przechodzi budynek mówiło się od kilku lat. Za chwilę obiekt zostanie uruchomiony do użytku, ale już teraz możemy zobaczyć klimat miejsca w filmie w reżyserii Marcina Tyszki. Cała kampania APART (także sesja fotograficzna) została zrealizowana w Otwocku, a otoczenie i wnętrza budynku stały się idealnym tłem poszczególnych scen. Bohaterki Julia Wieniawa, Małgorzata Socha, Anna Lewandowska w kolejnych ujęciach oprowadzają nas po "Nowym Gurewiczu". Oko miłośnika designu dostrzeże ważne detale – świetnie dobrane naturalne materiały wyposażenia, modne kolory, przedwojenny klimat i eklektyczny styl. Jest przytulnie, domowo i z klasą. To dom, o którym możemy marzyć, bo przywodzi na myśl tylko pozytywne skojarzenia. Ma atmosferę tamtych lat, ale w nowoczesnym wydaniu. Nie była to jednak łatwa „metamorfoza”, a długi proces rewitalizacji...
Walka o zabytek
Niszczejący pensjonat Gurewicza stał się niemal kulą u nogi starostwa. Remont budynku wyceniono na co najmniej 10 mln euro – brakowało na to środków. Mimo że wystawiano go na sprzedaż, nie znalazł się zainteresowany nim kupiec. W ratowanie obiektu włączyli się aktywiści i społecznicy, którzy zawiązali Inicjatywę Obywatelską "Ratunek dla Gurewicza". Ponieważ pensjonat znalazł się w rejestrze zabytków, jego ewentualnej modernizacji towarzyszyły ściśle określone wymagania. Mimo początkowych niepowodzeń budynek wraz z posiadłością, po kolejnym przetargu, kupił dealer samochodowy. A to otworzyło nowy rozdział.
Powrót do świetności
Celem tej inwestycji była realizacja marzenia inwestorów – stworzenia kliniki medycznej, specjalizującej się przede wszystkim w nowoczesnej ortopedii i rehabilitacji. Podjęcie tego wyzwania nie wiązało się więc tylko z odbudową obiektu w oparciu o zalecenie konserwatorskie, ale przede wszystkim pogodzenie tych zaleceń z rygorystycznymi wymaganiami stawianymi wobec obiektu medycznego, którym pensjonat Gurewicza miał się stać.
#description=# Źródło: APART
Podczas inwentaryzacji okazało się jednak , że budynek jest w opłakanym stanie - zniszczone drewno, wilgoć, potężne zagrzybienie. Budynek postanowiono rozebrać, pieczołowicie dbając o wszystkie elementy możliwe do dalszego wykorzystania. W kolejnym kroku powstał betonowy szkielet, stropy i ściany, by zapewnić klinice najwyższy standard medyczny. Obok tej konstrukcji powstała niezależna zewnętrzna konstrukcja drewniana, stanowiąca jednocześnie elewację – i tu o zmianie zewnętrznego wyglądu obiektu nie mogło być mowy.
Modernizacja budynku oznaczała w praktyce rekonstrukcję i wykonanie od nowa wielu elementów, choć dołożono wszelkich starań, by zachować to, co mogło zostać podczas odbudowy wykorzystane. W oryginale zachowały się dwie efektownie zdobione werandy oraz elewacja od strony parku. Z wyposażenia pozostały także takie elementy jak piece kaflowe (zwłaszcza dwa piękne piece w restauracji), drzwi wewnętrzne i żeliwne balustrady schodów. Odbudowano wieżyczkę, zachowaną na starych zdjęciach, a zniszczoną podczas wojny. Obecna aranżacja wnętrz również mocno nawiązuje do okresu przedwojennego. Odpowiednie podejście zapewniło drugą młodość pensjonatowi, który odzyskał swoją świetność. Jeden z najcenniejszych świdermajerów został więc uratowany!