Najsłynniejsze modelki lat 90. kiedyś i dziś - królowe stylu i konsekwencji
Nowa dekada przyniosła jednak nie tylko nowe nadzieje i marzenia, ale przede wszystkim nowe potrzeby. W 1990 roku ikoniczne dziś zdjęcie Lindbergha przedstawiające Tatjanę Patitz, Naomi Campbell, Lindę Evangelistę, Christy Turlington i Cindy Crawford trafiło na okładkę brytyjskiego "Vogue'a" i rozpoczęło rewolucję. Surowość, którą się wyróżniało, stała się odtrutką na kolorowe, przeskalowane, natapirowane "ejtisy". Zredefiniowało definicję piękna, a w roli jego ambasadorek obsadziło pięć nowych piękności, które już wkrótce miały "wstawać wyłącznie za więcej niż 10 tys. dolarów" - parafrazując słowa jednej z nich.
Linda Evangelista uczy wytrwałości
Ich autorka, Linda Evangelista, swoich sił w modelingu próbowała już w pierwszej połowie lat 80. Niestety bez większych sukcesów. W 1988 roku, nieco zrezygnowana i zmęczona życiem od pierwszego do pierwszego, za namową Lindberga ścięła włosy. I choć dziś fryzura nazywana na jej cześć "The Linda" nosi miano kultowej, modelka początkowo musiała przełknąć gorycz porażki i pogodzić się z utratą aż 16 zaplanowanych pokazów. Nie poddała się jednak, a sukces - gdy wreszcie nadszedł - okazał się wręcz niewyobrażalny.
Twarz Evangelisty ponad 700 razy zdobiła okładki prestiżowych pism. Modelka brała udział w pokazach najbardziej prestiżowych domów mody, ale też w teledyskach, reklamach, rautach i bakietach. Okrzyknięta "kamelonem mody", w kilka chwil zmieniała się niemal nie do poznania. Nie bała się krótkich cięć i odważnych kolorów, a po godzinach pozwalała sobie na jeszcze więcej szaleństwa. Zdjęcia młodej Lindy to futra, panterka, falbany, wycięcia i drapowania, a do tego złoto i... jeszcze więcej złota. Jej posągowa sylwetka i idealnie symetryczna twarz były w stanie unieść to, co w modzie lat 90. najbardziej szalone i awangardowe.
W 2015 roku 50-letnia wówczas Evangelista przeszła zabieg krilipolizy, który miał zredukować nadmiar tkanki tłuszczowej, ale doprowadził do jej niekontrolowanego przyrostu. Królowa wybiegów zniknęła z życia publicznego na lata. Jak sama przyznaje - próbowała wszystkiego, by odwrócić jego przykre konsekwencje: kolejnych zabiegów, restrykcyjnych diet. Bezskutecznie. W 2022 roku w tygodniku "People" opowiedziała, co ją spotkało i zaczęła wracać do gry - najpierw jako widzka podczas branżowych imprez, a następnie również jako modelka, np. podczas pokazu Fendi.
Linda wróciła do krótkich włosów, jednak jej styl przeszedł totalną rewolucję. Modelka stawia na nieśmiertelną klasykę - golfy, oversize'owe marynarki, czarne sukienki, wysokie skórzane kozaki. Pilnuje proporcji, dba o jakość ubrań i dodatków i udowadnia, że w rozmiarze 42 i po pięćdziesiątce można również wyglądać oszałamiająco.
Cindy Crawford - piękność z sąsiedztwa
Gdyby z "Wielkiej Szóstki" modelek mających największy wpływ nie tylko na modę, ale - przede wszystkim - kulturę popularną, wybrać tę, która inspirowała największą liczbę kobiet, byłaby to pewnie Cindy Crawford. W 1995 roku uznana przez "Forbes" najbogatszą modelką na świecie, z ponad 500 okładkami na koncie i spotem reklamowym, o którym (bez grama przesady) mówiono na całym świecie. Plakaty Cindy Crawford zdejmowano z billboardów przy autostradach, bo zapatrzeni kierowcy powodowali wypadki.
Zanim jednak do tego doszło, Crawford mozolnie wydeptywała sobie ścieżkę na szczyt, nie unikając upadków. Na okładkę "Vogue'a" trafiła wcześniej od swoich koleżanek, bo już w 1987 roku, ale fotograf Patrick Demarchelier wyretuszował wówczas jej charakterystyczny pieprzyk nad ustami, dopuszczając się ingerencji, na którą w "nowej epoce" nie poważyłby się nikt.
Cindy - u szczytu kariery będąca żoną uchodzącego za playboya aktora Richarda Gere'a - połączyła dwa - wydawać by się mogło bardzo odległe - światy: seksownej femme fatale i dziewczyny z sąsiedztwa. Z czasem styl modelki zaczął dominować drugi z nich, a dziś nie brakuje osób uważających, że nie ma na świecie drugiej osoby, która zestaw jeansy + t-shirt potrafi nosić tak pięknie jak ona. Z miłością do denimu nie kryje się zresztą sama Crawford, która w szafie ma podobno specjalne miejsce na kolorystycznie posegregowane levisy 501. To w jeansach (w wersji ultrakrótkiej) i białym topie modelka wystąpiła zresztą w 1992 roku we wspomnianej już reklamie Pepsi gruntując swoją pozycję czołowej gwiazdy.
Miano ikony mody zobowiązuje jednak do pewnego stylistycznego płodozmianu. Niegdyś na wielkie gale Crawford chętnie wkładała tzw. slip dresses, które jakiś czas temu zaliczyły wielki powrót. Romansowała też ze stylem boho i przełamywała go motocyklowymi akcentami (kurtka w tym stylu to do dziś jeden z jej ulubionych dodatków). Teraz - podobnie jak większość jej koleżanek po fachu - podczas oficjalnych wyjść hołduje prostocie. W świetnie skrojonych garniturach i perfekcyjnie dopasowanych czarnych sukienkach wygląda, jakby od jej debiutu minęło zaledwie kilka lat.
Siłę i skalę inspiracji supermodelek z lat 90. docenia również Iwona Jankowska - style coach, ekspertka ds. wizerunku, stylistka mody i była modelka. W rozmowie z SO Magazynem podkreśla:
- Końcówka lat 80. i lata 90. to przede wszystkim boom na celebrowanie mody, czyli pokazy wielkich projektantów, a co za tym idzie czas całej plejady top modelek. Kultowymi nazwiskami na wybiegach i nie tylko były wówczas Cindy Crawford, Claudia Schiffer, Naomi Campbell, Linda Evangelista, Christy Turlington, Helena Christensen, Karen Mulder, Nadja Auermann, Carla Bruni i Eva Herzigova. Każda z nich była królową wybiegu oraz okładek kultowych magazynów.
- Dla mnie od zawsze największą ikoną modelingu zza Oceanu była Christy Turlington. Powód? To jej uroda była na pierwszym miejscu, dopiero potem ubranie. Nieważne w czym - po prostu zwracała na siebie uwagę i czarowała pięknem. Pod względem stylu królową nie tylko na wybiegu, ale i w życiu prywatnym jest Naomi Campbell. Zawsze ekstrawagancka, podążająca za trendami. Mimo że od dawna nie jest zawodowo związana z modelingiem, swoim strojem i aparycją pokazuje kim była, kim jest i że moda to jej pasja - dodaje ekspertka.
Carla Bruni - najbardziej stylowa pierwsza dama
Spektakularną zmianę stylu (ubioru, ale przede wszystkim życia!) przeszła włoska piękność Carla Bruni. Urodzona w Turynie, ale wychowana we Francji, pochodząca z bogatej artystycznej rodziny, wniosła do modelingu lat 90. powiew wolności. Nonszalancję łączyła z lekką neurotycznością, rock&rollowe naleciałości z niemal arystokratycznym sznytem. Bruni od początku lubowała się w klasyce z lekką nutą dekadencji. Zwiewne sukienki bez rękawów noszone z ciężkimi kurtkami, obszerne marynarki świetnie sprawdzające się jako jedyny element garderoby, ale też cekiny, op-artowe printy, inspiracje rodem z lat 60. i 70. - z mody czerpała pełnymi garściami i nie oglądając się na konsekwencje.
Różnorodność i odwaga były także wyróżnikami w jej życiu osobistym. Modelka spotykała się z Erikiem Claptonem, Mickiem Jaggerem, Kevinem Costnerem, a także Donaldem Trumpem (który z supermodelkami romansował wówczas na potęgę). Wszystko zmieniło się, gdy w 2008 roku wyszła za Nicolasa Sarkozy'ego - wówczas prezydenta Francji.
Bruni - sporo wyższa od męża - niemal natychmiast zrezygnowała z obcasów na rzecz balerinek. Pieczołowicie dobierając stroje trzymała się protokołu dyplomatycznego, stawiając na idealnie skrojone sukienki za kolano, rozkloszowane płaszczyki i garsonki w stylu lat 60. Głośno mówiło się, że jako pierwsza dama inspiruje się stylem Jackie Kennedy.
Dziś - choć nadal związana z Sarkozym - spełnia się przede wszystkim jako piosenkarka i w modzie pozwala sobie na dużo więcej. Na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Wenecji zachwyciła w czarnej, długiej sukni z wycięciami i mocnym akcentem w postaci srebrnej róży wieńczącej dekolt. Całość uzupełniły delikatne sandałki. Na bardzo wysokim obcasie.
Dobre, bo polskie
- Top modelki w latach 90. miał też polski rynek - przypomina Iwona Jankowska i wymienia konkretne nazwiska: Renata Gabryjelska, Agnieszka Maciąg, Ilona Felicjańska, Joanna Horodyńska.
- Polski rynek mody w latach 90. był zupełnie inny niż zagraniczny, choć uważam, że jak na nasze możliwości prężnie działający. Na ilość pracy nie narzekałyśmy - ocenia i dodaje: - Brałam udział w wielu pokazach w tamtym czasie, więc dokładnie pamiętam, która modelka była najbardziej rozchwytywana. Polską "top" była Joanna Horodyńska. Wchodziła do garderoby i każda z nas chciała być jak ona. Ma nietuzinkową urodę i grację - nie tylko w poruszaniu się (również na wybiegu), ale także mówieniu, gestykulowaniu. Joanna - tak samo jak Naomi Campbell - do dziś pokazuje, że moda to jej pasja. Udowadnia, że można być odważnym, bawić się modą i wyglądać świetnie. Jest absolutną ikoną modelingu lat 90. - ocenia ekspertka.
Nie sposób się z nią nie zgodzić - Horodyńska nadal bierze udział w pokazach największych polskich marek, robi furorę na zagranicznych fashion weekach - już jako gość, ale chętnie fotografowany przez blogerów i dziennikarzy modowych, a jej social-media są kopalnią inspiracji dla ponad 65 tys. obserwujących. Modelka nie raz była krytykowana za odważne łączenie kolorów i wzorów, błyskawiczną implementację trendów, modową butę i brak konsekwencji. Nie sposób jednak spojrzeć na te zarzuty inaczej niż jak na zalety, które pozwalają Horodyńskiej wciąż trzymać rękę na pulsie i błyszczeń co najmniej tak intensywnie jak trzy dekady temu.
Kate Moss - rock&roll na wybiegach i w życiu
Królową konsekwencji nazwać można za to śmiało Kate Moss - młodszą, niższą, zdawać by się mogło mniej przebojową od koleżanek z "Wielkiej Szóstki", za to z charyzmą, której do dziś szuka się w świecie mody - najczęściej nieskutecznie. Drobniuteńka, niemal chorobliwie szczupła, z papierosem w ustach i "niegrzecznym chłopcem" (przez cztery lata spotykała się z Johnnym Deppem) u boku, inspirowała miliony kobiet na całym świecie. Choć z perspektywy czasu trzeba przyznać, że była to inspiracja raczej toksyczna i w niektórych wypadkach destrukcyjna. Sama Kate przeszła zresztą długi odwyk, a przez problemy z narkotykami straciła wiele intratnych zleceń.
Jednocześnie to właśnie charakterna Brytyjka nauczyła nas, jak łączyć rockowy styl: ramoneski, ciężkie buty, ćwieki z innymi elementami garderoby, by wyglądać jednocześnie zadziornie i kobieco. Moss pozostała wierna czarnym marynarkom, jeansom - rurkom, balerinom, bieliźnianym sukienkom (chyba nikt nie wyglądał w święcącej w ostatnich latach triumfy "naked dress" lepiej niż ona) i wąskim szalom, które zastępują jej drogi naszyjnik wyglądając równie efektownie.
Kate to także minimalizm w makijażu - pociągnięte czerwoną szminką usta bez grama podkładu, muśnięte tuszem rzęsy, odrobina różu na policzkach. Moss nie ulega modom, a największą ekstrawagancją na wielkie wyjścia jest w jej przypadku smokey eye. Nie ingeruje także (przynajmniej w widoczny sposób) w tzw. poprawianie urody, nie goni desperacko za młodością. Wystarczy jednak, że spojrzy w obiektyw i znów - jak przed laty - hipnotyzuje, intryguje i wciąga widza w swój świat.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl