fot. GETTY
Podziel się:
Skopiuj link:

Naczelne skandalistki mody minionego wieku, czyli historia flapper girls

W modzie lat 20. i 30. minionego wieku jest coś, co sprawia, ze niczym bumerang powraca co kilka sezonów. Również podczas nadchodzącej wiosny warto postawić na odwołania do tego okresu. Dziś jednak sukienki przed kolano, z odkrywającym biust czy plecy dekoltem nie budzą już oburzenia — tak, jak działo się to w czasach, gdy nosiły je niepokorne flapper girls.

Piły hurtowe ilości alkoholu, paliły jak smoki, używały języka, który dotycząc był zarezerwowany wyłącznie dla mężczyzn i malowały się tak, jak niegdyś robiły to tylko kobiety lekkich obyczajów. Flapperki za nic miały sobie zastany porządek świata. Buntowały się przeciw sztywnym regułom, nakazującym im realizować się wyłącznie w rolach żon i matek. Odrzucały też zasady panujące w świecie mody. Przyprawiając swoje matki o omdlenia, obcinały sukienki tak, by odkrywamy kolana, włosy ścinały na boba, a gorsety ciskały w najdalszy kąt garderoby. Flapper girls żyły tak, jak chciały. Ale za beztroską najsłynniejszych z nich często kryły się ciemne strony. Życie wyzwolonych dziewcząt często miały smutny finał — być może dlatego, że świat nie był na nie wówczas gotowy.

Smutna it girl

Pojęciem it girl nazywa się dziś prekursorki trendów — dziewczyny, które noszą coś, co dopiero stanie się modne, również za ich sprawą. Uważa się, że jedną z pierwszych, które określano tymianem była Clara Bow. Ale choć wzdychali do niej mężczyźni, a kobiety pragnęły być takie jak ona, kiedy panna Bow przyszła na świat, nic nie zapowiadało jej oszałamiającej kariery. Córka kelnera, pociechy w swym żałosnym położeniu szukającego w kieliszku i zmagającej się z problemami psychicznymi kobiety, Clara w dzieciństwie zaznała głownie głodu i upokorzeń. Jeden z jej biografów napisał, że gdyby urodziła się w innym momencie historii, prawdopodobnie nigdy nie wyrwałaby
się z biedy. Ale Clara miała to szczęście, że jej młodość przypadła na ten sam czas, co młodość kina. Nie obyło się jednak bez przeszkód.

Autor: Otto Dyar

Źródło: GETTY

Ponoć kiedy Clara Bow oznajmiła w domu, że pragnie zostać aktorką, jej matka najpierw urządziła córce karczemną awanturę, a następnie nocą usiłowała jej podciąć gardło. Biorąc pod uwagę fakt, że pani Bow cierpiała na silne zaburzenia psychiczne, a zawód aktorki był na początku lat 20. uważany za profesję godną kobiet lekkich obyczajów, historia jest jak najbardziej prawdopodobna. Clara uszła jednak z życiem, a wygrana w konkursie organizowanym przez "Motion Picture Magazine" otworzyła jej drzwi do kariery. Początkująca aktorka zasłynęła dzięki rolom trzpiotowatych dziewcząt — już nie dzieci, jeszcze nie kobiet. Skąpe sukienki, które Clara wkrótce zaczęła nosić i na ekranie i na przyjęciach, odkrywały dekolt, plecy i kolana, czyli wszystko to, co każda "przyzwoita" dziewczyna powinna zakrywać. Wraz z krótkimi, obciętymi na boba włosami i mocnym makijażem, stały się znakiem rozpoznawczym Clary.

Filmem, który przyniósł Clarze Bow największą sławę był obraz "It", w Polsce znany jako "Ona ma to coś" z 1927 roku. Tytuł dzieła stanowi swoisty symbol seksapilu, czyli "tego czegoś", czym kobieta przyciąga mężczyzn. Do takiej interpretacji przyczyniła się popularna w latach 20. XX wieku brytyjska pisarka, Elinor Glyn, która określiła Clarę Bow jako dziewczynę, która ma "to coś" – "it". Był to eufemizm sugerujący podtekst erotyczny. Do aktorki przylgnęło miano "It-girl", czyli niezależnej, przebojowej dziewczyny, która świetnie sobie radzi w nowej powojennej rzeczywistości. W życiu prywatnym Bow romansowała z mężczyznami, ale finansowo była od nich niezależna. Niestety, z czasem popadła w długi, do czego przyczyniło się jej zamiłowanie do hazardu. Winę za problemy finansowe gwiazda zrzuciła na osobistą sekretarkę i najbliższą powierniczkę, Daisy DeVoe. Sprawa znalazła się w sądzie. Była przyjaciółka wyjawiła wówczas wszystkie sekrety gwiazdy. Obraz Clary Bow, który wyłonił się z zeznań, był mało pochlebny — jawiła się jako alkoholiczka, hazardzistka i erotomanka. Sprawę pogarszał fakt, iż aktorka podczas procesu nie potrafiła trzymać emocji na wodzy. Często dochodziło do jej spektakularnych wybuchów gniewu, połączonych z płaczem i tarzaniem się po podłodze. Ostatecznie gwiazda przypłaciła całą sprawę poważnym załamaniem nerwowym i zniknęła z ekranu.

Piękna i przeklęta

Za ideał i archetyp flapperki często uważa się Zeldę Sayre Fitzgerald — żonę autora "Wielkiego Gatsby’ego". Zelda, miłość życia Scotta Fitzgeralda, stanowiła często pierwowzór jego bohaterek literackich, min. Nicole z "Czuła jest noc" i Glorii z "Pięknych i przeklętych". Dziś wiadomo też, że Scott nader chętnie "pożyczał" obszerne fragmenty dzienników żony i zapisków, które czyniła na potrzeby własnych powieści. Bo Zelda była nie tylko ładna, ale też została obdarzona wieloma talentami.

Autor: Hulton Archive

Źródło: Getty Images

Zelda Sayre, najmłodsza latorośl szanowanego sędziego Sayre’a i jego żony Minnie, od dziecka sprawiała problemy. A to dla zabawy włączyła alarm przeciwpożarowy, stawiając na nogi całe senne miasteczko, a to poszła się kąpać w cielistym, mocno przylegającym do ciała kostiumie kąpielowym, wywołując plotki, że wystawia się na widok publiczny nago, a to zniszczyła niedzielną sukienkę wdrapując się na drzewo. Paliła też papierosy i klęła jak szewc. Państwo Sayre przez palce patrzyli na wyskoki ukochanej córki. A jej żywe usposobienie i charyzma w połączeniu z urodą aniołka sprawiały, że kiedy podrosła, wzdychali do niej niemal wszyscy mężczyźni. Jej serce zdobył jednak początkujący wówczas pisarz, którego rodzice Zeldy uważali za nic niewartego nieudacznika.

Zelda powiedziała Scottowi Fitzgeraldowi sakramentalne "tak" podczas skromnej ceremonii w kościele w Nowym Jorku. Ale przyszłe życie pary zdecydowanie do skromnych nie należało. Apartament pary w hotelu Biltmore stał się miejscem legendarnych imprez, na których alkohol lał się strumieniami. I choć Zelda początkowo była onieśmielona Nowym Jorkiem, szybko zrozumiała tamtejsze zasady gry. Odkryła, że to, co w jej rodzinnych stronach budziło zgorszenie, w świecie nowojorskiej cyganerii artystycznej zapewni jej popularność. Zainwestowała więc w kilka ledwie zasłaniających kolana, wydekoltowanych sukienek. Te, choć w Paryżu w 1920 roku były ostatnim krzykiem mody, w konserwatywnych Stanach były czymś, co mało która kobieta miała odwagę założyć. Ale Zelda była inna. Nic więc dziwnego, że ona i Scott stale gościli na łamach plotkarskich gazet. Rozpisywano się o karczemnych awanturach małżonków i ich ekscesach, takich jak nocna kąpiel Zeldy w fontannie w samym centrum Nowego Jorku czy fakcie, że na liście plac Fiztgeraldów znajdowała się osoba odpowiedzialna wyłącznie za dostawy ginu.

Niestety z czasem wyszło na jaw, że to, co wielu poczytywało za ekscentryczne zachowanie, było przejawem poważnych zaburzeń psychicznych. Dziś wiemy, że Zelda cierpiała najprawdopodobniej na chorobę afektywną dwubiegunową. Ale w jej czasach nie potrafiono postawić odpowiedniej diagnozy. To doprowadziło do smutnego końca — niegdysiejsza złota dziewczyna zmarła samotna i zapomniana w pożarze kliniki psychiatrycznej.

Egzotyczna piękność

Wiele elementów garderoby flapperek, które w ich czasach uchodziły za mocno kontrowersyjne, dziś nie jest niczym niezwykłym. Inaczej jest jednak w przypadku strojów, dzięki którym zasłynęła Josephine Baker. Egzotyczna piękność uciekła z USA przed segregacją rasową. W Paryżu, do którego zawitała, jaj kolor skóry nie był przeszkodą. Wręcz przeciwnie — w połączeniu ze zjawiskową urodą, działał jak magnes.

Autor: Ron Galella

Źródło: Getty Images

A Josephine nie tylko potrafiła śpiewać i tańczyć, ale też wiedziała świetnie, jak podkreślić swoje wdzięki. Strój, który na równi z charakterystycznym głosem zapewnił jej nieśmiertelność był tak odważny, że najprawdopodobniej wywołałby kontrowersje jeszcze sto lat później. A w latach 20. minionego stulecia kobieta, pojawiająca się na scenie w spódniczce, na którą składało się szesnaście gumowych bananów, z naszyjnikami w tańcu osłaniającymi biust była czymś, czego nikt nawet w najśmielszych snach nie spodziewał się zobaczyć.

Gdyby Josephine wystąpiła w podobnym stroju w Ameryce, prawdopodobnie zostałaby aresztowana za obrazę uczuć moralnych. W dużo bardziej postępowym, przywykłym do ekscesów przedstawicieli bohemy artystycznej Paryżu skończyło się na świętym oburzeniu przedstawicieli bardziej konserwatywnej części społeczeństwa. A to jedynie posłużyło Le Reve Negre — Murzyńskiej Rewii, w której występowała Josephine świetnej reklamy. Styl gwiazdy natychmiast zaczęły kopiować kobiety we Francji, a z czasem także co bardziej odważne dziewczęta w Ameryce. To ona wylansowała sukienki z głębokimi, odsłaniającymi nawet czasem część pośladków dekoltami na plecach. Podobnie było z odkrytymi kolanami, czy długimi naszyjnikami z pereł, na przemian zasłaniającymi i odkrywającymi w tańcu przysłonięty jedynie cienką warstwą tkaniny, wyzwolony ze zbędnej bielizny biust.

Autor: Hulton Archive

Źródło: GETTY

Josephine Baker zarabiała jak na ówczesne czasy fortunę, ale wydawała równie szybko. Na spacery wybierała się z gepardem na diamentowej smyczy, wydawała fortunę na wystawne przyjęcia i podróże w towarzystwie kochanków obojga płci. Miała też szlachetną misję — pragnęła stworzyć rodzinę złożoną z osób wielu narodowości. W tym celu adoptowała 12 dzieci o różnym kolorze skóry, oferując swojemu "tęczowemu plemieniu", jak je nazywała, życie w lepszym świecie. W połączeniu z wystawnym trybem życia, filantropia doprowadziła Josephine do poważnych kłopotów finansowych. Wielu ją wówczas wsparło. Brigitte Bardot apelowała o dotacje, szachini Iranu Farah Pahlawi wysłała hojny czek, podobnie jak król Maroka Hassan. Kiedy mimo to bank zlicytował posiadłość Baker, Grace Kelly, księżna Monako, zaoferowała jej willę na Lazurowym Wybrzeżu. Ale i tak Josephine Baker do końca życia miała problemy finansowe. Zarabiała występując nawet w podeszłym wieku.

Kiedy zmarła, kilkadziesiąt tysięcy ludzi wyszło na ulice Paryża, aby towarzyszyć Josephine w ostatniej drodze. Pochowano ją z honorami wojskowymi na cmentarzu w Monako. A w listopadzie zeszłego roku ciało Josephine Baker przeniesiono do Panteonu — miejsca pochówku wybitnych Francuzów i Francuzek. Gwiazda spoczęła tam obok osobistości takich jak Voltaire, Jean-Jacques Rousseau, Alexandre Dumas, Victor Hugo, Émile Zola czy Pierre Curie i Maria Skłodowska-Curie.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij