fot. HBO MAX
Podziel się:
Skopiuj link:

Michelle de Swarte: Podoba mi się pokazanie młodej matki, która nie zachwyca się swoim nowo narodzonym berbeciem

"Ludzie niesłusznie zakładają, że kobieta ma w sobie instynkt, który każe jej się realizować w nowej roli piastunki potomstwa" – mówi Michelle de Swarte, aktorka.

38-letnia Natasha miała wesołe życie pełne miłych chwil. Do czasu. Gdy jej przyjaciele zaczęli jeden po drugim zakładać rodziny i wydawać na świat potomstwo, wszystko się zmieniło. Choć sama nigdy nie chciała mieć latorośli, kobieta czuła wściekłość, że odstaje od reszty. Jednak gdy w jej życiu zupełnie niespodziewanie pojawia się dziecko, jej codzienność zmienia się zupełnie. Ale bynajmniej nie jest tak, jak wszyscy jej wmawiali. Berbeć bynajmniej nie jest słodkim bobaskiem, z którym spędza się pełne radości chwile, tylko manipulującym i przejmującym kontrolę nad każdą minutą życia matki potworkiem.

Ułożona codzienność Natashy zamienia się w surrealistyczny horror, w którym role odwracają się. To matka chce się odciąć od dziecka, ale ono coraz skuteczniej walczy o jej atencję, energię i czas. Świeżo upieczona matka będzie podejmować coraz bardziej desperackie próby, byle tylko jakoś wrócić do wolności i niezależności.

W rolę Natashy wciela się Michelle De Swarte, angielska stand-uperka znana ze swojego ostrego poczucia humoru i żartowania z tematów, które w wielu miejscach świata nadal uchodzą za tabu. I jest w tej roli na tyle przekonująca, że dostała nagrodę na festiwalu Séries Mania w Lille, jednej z najważniejszych imprez serialowych na świecie.

- Uważam, że to bardzo odświeżające spojrzenie na macierzyństwo, które przypomina nam, że po urodzeniu dziecka nie u każdej kobiety pojawia się zachwyt nad berbeciem. U Natasha go nie ma, a ona nie może nic z tym zrobić. Ona wcale nie chciała odpowiedzialności, która idzie w parze z wydaniem na świat potomka - mówi mi Michelle De Swarte podczas rozmowy.

Artur Zaborski: Lubisz horrory?

Michelle De Swarte: Jestem wielką fanką tego gatunku!

Pytam, bo serial "Dziecko", w którym wystąpiłaś, to dość zaskakujące połączenie komedii i właśnie horroru. Czarny humor to w telewizji nic niezwykłego, ale projekt opowiada o macierzyństwie. Pokazujecie je naprzemiennie jako radość i zgrozę.

Podczas przygotowań do tej roli musiałam obejrzeć wiele horrorów, które wydobywają grozę z macierzyństwa, chociażby "Omen" czy "Dziecko Rosemary", który zrobił twój rodak Roman Polański. To właśnie one pozwoliły mi wejść w buty mojej bohaterki Natashy, która przeżywa najwyższy poziom stresu i niepokoju z powodu dziecka, które pojawia się w jej życiu. Uważam, że to bardzo odświeżające spojrzenie na macierzyństwo, które przypomina nam, że po urodzeniu dziecka nie u każdej kobiety pojawia się zachwyt nad berbeciem. U Natashy go nie ma, a ona nie może nic z tym zrobić. Ona wcale nie chciała odpowiedzialności, która idzie w parze z wydaniem na świat potomka.

Natasha myślała, że jak tylko dziecko się urodzi, to ona zobaczy tę małą słodką istotę i wtedy jej punkt widzenia się zmieni. Ale tak się nie stało, bo ona nie jest typem człowieka, który czerpie przyjemność z opiekowania się innymi. Nawet kiedy ten maluteńki człowieczek jest tuż obok niej, zdany tylko na nią, ona wcale się nie zmienia. Nic się w niej nie budzi, nie ma żadnego instynktu macierzyńskiego, o którym tyle słyszała. Bardzo mi się podobał pomysł pokazania młodej matki, która nie zachwyca się swoim nowo narodzonym berbeciem.

Gdy oglądałem serial, wydawało mi się, że Natasha cierpi na depresję poporodową. Specjaliści mówią, że to stan, w którym matka nie potrafi zbliżyć się do wydanego na świat dziecka.

Macierzyństwo jest jednoznacznie utożsamiane z kobietami. Ludzie niesłusznie zakładają, że każda kobieta ma w sobie jakiś instynkt, który każe jej się realizować w nowej roli piastunki potomstwa. Matki są pokazywane w kinie, telewizji, gazetach czy w reklamach w taki sposób, żeby to założenie potwierdzić i utwierdzić. Z macierzyństwem w popkulturze jest jak z miłością w komediach romantycznych, w których bohaterowie wsiadają do pociągu, drzwi zamykają się, a oni już są w sobie zakochani. Dokładnie tak samo jest z macierzyństwem: w różnych produkcjach wygląda to tak, że dziecko przychodzi na świat, a jego matka szaleje ze szczęścia. Bardzo rzadko powstają obrazy, które pokazują, że nie zawsze tak jest. Dlatego tak bardzo cieszę się, że jestem częścią projektu, który o tym przypomina.

Wasze "Dziecko" jest o tyle wyjątkowe, że nie mówicie o tym ze śmiertelną powagą, tylko wpuszczacie do tematu sporo humoru.

W serialu spotykają się różni ludzie, którzy mają niekiedy odmienne opinie na temat bycia rodzicem. Gdy dzielą się swoimi doświadczeniami, okazuje się, że to, co przeżywają z noworodkami, jest niezwykle śmieszne. Nie chodzi o to, żeby coś obśmiewać, a już tym bardziej, żeby tworzyć romantyczne wizje. Chcieliśmy raczej zbliżyć się do rzeczywistości, bo ta rzeczywistość z istotą, nad którą nie jesteś w stanie zapanować, u boku bywa najbardziej zabawna. Myślę, że gdyby kobiety, które zostały matkami, zaczęły ze sobą szczerze, ale tak naprawdę szczerze, aż do bólu, rozmawiać o swoich macierzyńskich doświadczeniach, to po chwili turlałyby się ze śmiechu.

Pochodzę z Polski, gdzie macierzyństwo wciąż otoczone jest nimbem świętości. Od matek oczekuje się poświęcenia i podporządkowania życia dziecku. Nie bałaś się, że wasz serial, który pokazuje perspektywę matki zbuntowanej przeciwko dziecku, może uchodzić za kontrowersyjny?

Jeśli chodzi o aspekt horroru, który jest w "Dziecku" bardzo obecny, to zupełnie nie, bo to konwencja. Natomiast jeśli chodzi o sposób pokazania macierzyństwa, to scenariusz był tak dobrze napisany, że zaśmiewałam się w głos w czasie lektury. Bardzo podobały mi się starania, jak i niepowodzenia Natashy. Na obronę "Dziecka" mogę dodać, że ja uważam, że o trudnych sprawach trzeba rozmawiać głośno. Nie możemy się bać podchodzić do tak ważnego tematu.

Czyli wchodziłaś w ten projekt bez obaw?

Nie bałam się, bo mieliśmy świetny tekst i mnóstwo kobiet za i przed kamerą, które chciały przy tym projekcie pracować. Ufałam im, że wiedzą, co robią, i szłam za nimi. Skoro mamy tyle filmów i serialów pokazujących kobiety wyczekujące na narodziny dziecka, to pora byśmy uzupełnili je o perspektywę innej kobiety, która dzieci mieć nie chce. W ten sposób dostaniemy wierniejsze i bardziej rzeczywiste odbicie tego, jak naprawdę wygląda nasze społeczeństwo…

Co nie wszystkim może się spodobać.

Zdaję sobie z tego sprawę. Zakładam, że znajdzie się grupa widzów, którzy mogą zareagować na "Dziecko" dość radykalnie. Ale nie da się na planie produkcji wybiegać w przyszłość i zastanawiać się, co może kogoś zezłościć albo wkurzyć. Zamiast na myśleniu o tym, lepiej skupić się na pracy. Pochodzę z Wielkiej Brytanii, ale od siedemnastu lat mieszkam w Stanach Zjednoczonych. Dzięki temu, że przeprowadziłam się z jednego kraju do drugiego, od razu zauważałam wiele różnic w podejściu ludzi do pewnych spraw i tematów. Szybko dostrzegłam, jak różnicują się miasta położone na wybrzeżu i w głębi lądu.

Opowiedz o tym.

Na wybrzeżu mieszkańcy są liberalniejsi. Natomiast im bardziej wjedzie się w głąb lądu, tym bardziej konserwatywna okazuje się społeczność, które ten obszar zamieszkuje. Mając to na uwadze, wiem, że reakcje na nasz serial muszą być różne. Ale niekoniecznie inaczej zostanie odebrany w Wielkiej Brytanii, a inaczej w Stanach Zjednoczonych, tylko nawet na obszarze jednego kraju może spotkać się z kompletnie innymi reakcjami.

Jesteś stand-uperką, ze swoimi występami zjeździłaś niejeden kraj. Gorzej na twój ostry dowcip reagują w takich miastach w głębi lądów?

Zdziwiłbyś się, jak można się zaskoczyć. Człowiek jedzie do miejscowości, która uznawana jest za stolicę konserwatystów, a na występ przychodzą ludzie, którzy śmieją się w głos z każdego żartu i domagają się ich więcej. Nieraz się zaskoczyłam i to zarówno w miejscach, gdzie społeczeństwa są religijne, jak i te, w których ekonomia jest na niskim poziomie. Wszędzie mieszkają indywidualiści, którzy potrafią myśleć po swojemu, a nie tak, jak chcieliby ludzie dookoła nich. Nasz serial jest na pewno do takich widzów adresowany.

Czy to prawda, że rolę w "Dziecku" dostałaś dzięki stand-upowi?

Dzięki stand-upowi i lockdownom. Kiedy nastała pandemia i zamknięto nas w domach, nie zrezygnowałam z występowania, tylko zaczęłam zapraszać widzów na stand-upy online, poprzez Zoom. Jeden z występów obejrzał reżyser castingu, który poszukiwał aktorki do "Dziecka". Zapytał, czy chciałabym przesłać tak zwany selftape, czyli nagranie, na którym odgrywam jakiś moment ze scenariusza. Oczywiście się zgodziłam i dzięki temu dzisiaj sobie rozmawiamy.

W serialu cały czas towarzyszy ci malutkie dziecko. Mogłaś skupić się tylko na grze czy musiałaś mu matkować?

Zacznijmy od tego, że to nie było jedno dziecko, tylko piątka dzieci. Pracowaliśmy z jednym, a czwórka pozostałych bawiła się razem. Zmieniali się, gdy tylko nasze "główne" dziecko zaczęło być marudne lub niezadowolone. Wszystkie były tak malutkie, że musiałam cały czas się na nie oglądać i kontrolować, czy wszystko z nimi na pewno w porządku. Taka praca uczy cierpliwości, bo nie da się nakręcić wszystkich scen w normalnym tempie, tylko trzeba brać poprawkę na to, że przy takim małym aktorze wiele rzeczy wymyka się spod kontroli. I nic nie da się na to poradzić.

Łatwo przyszło ci to zaakceptować?

Musiałam się tego nauczyć, zacisnąć zęby i spokojnie kręcić kolejne duble. Wyzwaniem było dla mnie pokazanie dziecku, z którym aktualnie pracowałam, że mam w stosunku do niego wyłącznie ciepłe i dobre emocje. Jako Natasha buntuję się przeciwko dziecku, co dość eksplicytnie wyrażam. Chciałam mieć pewność, że szkrab nie pomyśli, że ja taka wobec niego jestem naprawdę, więc starałam się poświęcać mu maksimum czasu i zabawiać go na każdy sposób. Chyba pierwszy raz miałam tak, że więcej pracy na rzecz roli wykonałam, kiedy kamera była wyłączona. W tych momentach cała moja uwaga szła na dziecko.

Zawsze towarzyszył ci żywy berbeć?

Nie, mieliśmy też silikonowe lalki, które do złudzenia przypominają prawdziwe dzieci. Byłam zaskoczono, jak bardzo jesteśmy w stanie "podrobić" żyjącego człowieka. Na ekranie właściwie nie sposób odróżnić małego człowieczka od kukiełki.

Serial "Dziecko" można oglądać w HBO Max.

The Baby \| Official Trailer \| HBO

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij