fot. fot. Agata Murawska @murawskaphoto
Podziel się:
Skopiuj link:

Matteo Brunetti: Najlepsze rzeczy to te nieskomplikowane

- Dla Włochów każdy posiłek jest okazją do celebrowania jedzenia. Moi włoscy rodacy potrafią to jak mało kto na świecie. Jedzenie daje nam energię, szczęście, dobre samopoczucie. Kiedy jesteśmy syci i odpowiednio najedzeni (choć nie przejedzeni!), lepiej nam się żyje, a nasze ciało od razu na to reaguje i się nam odwdzięcza - mówi Matteo Brunetti, vloger i mistrz włoskiej kuchni.

Oscar Dąbkowski: Co zjadłeś dziś na śniadanie?

Matteo Brunetti: Dziś nie jadłem jeszcze śniadania, ale jak na typowego Włocha przystało, będę jadł coś na słodko - czarna kawa i rogalik cornetto z dżemem albo samodzielnie przygotowanym kremem orzechowym. Od zawsze lubiłem słodkie śniadania i kiedy jeżdżę po Polsce, mam z tym pewien problem. W większości hoteli czy domów gościnnych najczęściej serwowane są typowe śniadania na wytrawnie. We Włoszech zaczynamy zaś dzień od czegoś słodkiego, żeby dotaszczyć sobie trochę cukru i porządnie pobudzić się przed wszystkimi wyzwaniami. To jedna z tych kulturowych różnic kulinarnych, które zauważam między moimi oboma ojczyznami.

Zgaduję zatem, że śniadanie nie jest dla ciebie najważniejszym posiłkiem dnia, co postuluje większość ekspertów żywieniowych?

Na bazie kawy i rogalika ciężko zbudować dobrą bazę na cały dzień, więc faktycznie nie. Ale przecież Włosi jedzą tak od wieków i są jednym z najszczęśliwszych narodów Europy.

Bez śniadania nie potrafiłbym jednak funkcjonować, więc zawsze rano muszę coś wrzucić na ząb, choćby tego wspomnianego cornetto właśnie. Z przyzwyczajenia i racji na pochodzenie nie mogę się przekonać do dużych, obfitych śniadań. Braki kaloryczne nadrabiam jednak szybko, bo już w porze wczesnego lunchu, kiedy to jem coś bardziej konkretnego. Włosi uwielbiaj sięgać wtedy po białą pizzę faszerowaną szynką, serem czy warzywami. Robię tak samo.

Mimo, że już od ponad czterech lat mieszkam w Polsce, to nadal mój żołądek funkcjonuje według model włoskiego. Stąd też najważniejsze dla mnie posiłki to obiad i kolacja. Im więcej przyjaciół wtedy przy stole, tym lepiej!

Skoro o żywieniu mowa, czy istnieje twoim zdaniem dieta idealna, która pozwoli nam utrzymać nie tylko dobrą sylwetkę, lecz da nam też poczucie wewnętrznego szczęścia? Czy dieta śródziemnomorska może zostać za taką uznana?

Owszem, istnieje dieta idealna, która pozwala utrzymać równowagę, której sobie wszyscy tak bardzo życzymy. W moim mniemaniu jest to dieta sezonowa, w której jemy to, co akurat w danej porze roku oferuje nam ziemia i natura. Powinna to być też dieta zbilansowana, a więc taka, w której jest po trosze różnych produktów – grunt, żeby miały jakieś wartości odżywcze. Powinniśmy pamiętać, aby odżywiać się zgodnie z zasadą "Co za dużo, to nie zdrowo". Nie możemy przesadzać z żadnym składnikiem, ale też żadnego nie powinniśmy w pełni wykluczać. Chyba, że mamy na niego alergię.

Bardzo ważny jest balans i to, żeby w diecie pojawiły się zarówno warzywa, owoce, jak i nasiona czy nabiał. Od czasu do czasu możemy pozwolić sobie na nadwyżkę słodyczy czy węglowodanów, niech to jednak będzie święto, wyjątek od reguły, a nie nasz sposób na codzienne żywienie. Grunt to słuchać swojego organizmu i odpowiadać na jego potrzeby.

Jaką dużą rolę odgrywa żywienie w budowaniu szczęścia i radości Włochów? W końcu dobre jedzenie to jeden ze składników "La dolce vita", prawda?

O tak, to na pewno, choć na "La dolce vita" składa się znacznie więcej niż tylko ta przyjemność.

Dla Włochów każdy posiłek jest okazją do celebrowania jedzenia. Moi włoscy rodacy potrafią to jak mało kto na świecie. Jedzenie daje nam energię, szczęście, dobre samopoczucie. Kiedy jesteśmy syci i odpowiednio najedzeni (choć nie przejedzeni!), lepiej nam się żyje, a nasze ciało od razu na to reaguje i się nam odwdzięcza.

Nie zapominajmy też o tym, że jedzeniem możemy leczyć nasz organizm, odganiać róże choroby. Wystarczy dobrze wykorzystać składniki odżywcze poszczególnych produktów. "La dolce vita" to nie tylko przyjemność, radość i hedonizm w najczystszej postaci, ale też poczucie dobrobytu - także dobrobytu zdrowotnego. Właśnie do tego służą nam dobre, jakościowe, zdrowe i zawsze sezonowe dania. Dla włoskich kucharzy i przede wszystkim wysokich mammas jest to niezwykle ważne.

Czy widzisz na tym polu jakieś różnice między Włochami a Polakami? Tak samo potrafimy się cieszyć posiłkami?

Pamiętam jak przyjeżdżałem do Polski jako dziecko, ale też z opowieści rodziny, że kiedyś najważniejszym było, aby się szybko i do syta najeść, po brzegi wypełnić brzuch. Jakość, wygląd czy skład posiłków nie był wówczas aż tak bardzo ważny. Wynikało to pewnie z tego, że za czasów PRL większość pełnowartościowych czy egzotycznych produktów była po prosu niedostępna.

W ostatnich latach - a obserwuję to na własne oczy, bo mieszkam tu już kilka lat – Polacy zaczęli szukać nowych smaków, ciekawego jedzenia, czegoś, co nie jest typowe dla polskich kulinariów. Nauczyli się też znacznie bardziej doceniać obce kuchnie, rozsmakowują się w nich. Poszukują też swojego "comfort food", czyli jedzenia, które przypomina nam dzieciństwo, młodość albo momenty miłe, dobre i przyjemne. Takie jedzenie daje nam większy spokój, chwilę kulinarnego otulenia.

A jedzenie poza domem?

Cała kultura restauracyjna jest nie do przecenienia, niezwykle szybko się tu rozwija. Polacy coraz chętniej i częściej jadają w restauracjach, knajpach, barach, a te mnożą się na potęgę. To przecież też ważna część gospodarki.

Zauważam, że w Polsce zaczyna się doceniać, co, jak i gdzie się je. Bardzo mnie to cieszy, dzięki temu wracam myślami do mojego włoskiego domu i zaczynam czuć, że Polska też staje się moim domem.

A co jest twoim "comfort food"?

Pasta alla carbonara - spróbuję kęs i od razu z powrotem czuje się jak we Włoszech, jakbym znów był w moim domu, w moim regionie, w Rzymie.

Moim ulubionym jedzeniem, którym mógł bym się zajadać przez cały dzień (choć nie powinienem!), są gelati, czyli lody - ale takie przedziwnie włoskie, gęste i mleczne. Kiedy trafię na jakieś dobre, to na prawdę jestem w stanie uwierzyć, że w sekundę teleportuję się Apulii, Ligurii albo Toskanii. Dzięki nim od razu przypomina mi się dzieciństwo, czasy nastoletnie i wczesna dorosłość. Na każdym z tych etapów przewijały się u mnie włoskie lody. Gelati to też wspomnienie spotkań z kolegami, przyjaciółmi, spacerów z rówieśnikami po szkole czy po meczu. Nie ma włoskiej kuchni bez dobrych gelati, tak samo jak nie ma bez nich wspomnień o moim włoskim życiu.

Czy w polskiej kuchni są jakieś dania, które mogły funkcjonować właśnie jako "comfort food"?

Dla każdego Polaka, o ile nie jest wegetarianinem, będzie to pewnie schabowy z ziemniakami i mizerią lub surówką. Dobry schabowy z chrupiącą panierką może zdziałać cuda. Wiem to nie tylko po sobie. No i oczywiście dobrze ulepione pierogi według przepisu babci, z których polska kuchnia słynie na całym świecie. Niezależnie od tego, kto lubi jaki farsz, polskie pierogi to jest zawsze strzał w dziesiątkę.

A z deserów?

Tu na pewno niekwestionowaną królową jest szarlotka. Najlepiej na ciepło. I dlaczego nie w zestawie z włoskimi gelati? Niebo w gębie i najlepsze remedium na chandrę, smutki, przygnębienie i spadek formy.

Jak dużo inspiracji żywieniowych przywozisz z wakacji i wypraw za granicę, nie tylko z sentymentalnych powrotów do Włoch?

Niezwykle dużo. Każdy wyjazd jest dla mnie nie tylko okazję do tego, żeby w końcu na spokojnie zająć się sobą czy zwiedzić nowe miejsce, ale też szansą na wiele kulinarnych eksploracji. Po powrocie z każdej takiej wyprawy mam potem czas długiej fascynacji daną lokalną kuchnią.

Za każdym razem kiedy wracałem z moich wypraw do USA, przywoziłem całą masę przepisów na dania z barbecue i burgery. Potrafiłem je tłuc przez kolejny miesiąc czy dwa dzień w dzień, żeby tylko stać się ekspertem w tej właśnie kuchni. Z czasem okazało się to o tyle przydatne, że grillowanie to przecież też polski sport narodowy (śmiech).

Tak samo było z Hiszpanią, Portugalią czy Grecją. Za każdym razem kiedy z niej wracałem, miałem tzw. fazę na śródziemnomorskie jedzenie. Co jednak fajne, te fascynacje i smaki na długo we mnie zostają. Kiedy mi się zaczyna powoli nudzić polska czy włoska kuchnia, wprowadzam do swojego jadłospisu wątki z innych regionów. To też dobry sposób na pobudzenie kreatywności, ale i testowanie pamięci swoich kubków smakowych.

Jesteś bardzo aktywny na Instagramie, masz swój program na Kuchnia Plus Domo, bierzesz udział w wielu projektach promocyjnych, kręcisz filmy na YouTube, przygotowujesz się do nagrywania podcastów. Przed tobą też kilka innych nowych przedsięwzięć. Sporo tego. Jeśli już znajdujesz czas dla siebie, jak lubisz o siebie zadbać i czym się wtedy dopieszczasz?

Głównie sztuką i kinem. Jestem wielkim miłośnikiem filmów i mógłbym je oglądać godzinami, uwielbiam kinematografię. Ale też teatr, którego mi bardzo brakowało w pandemii. W wolnym czasie siadam przed telewizorem albo idę do kina i przenoszę się do tych wyimaginowanych światów, które stworzyli dla nas scenarzyści, reżyserzy, aktorzy i inni magicy świata filmu. Ten rodzaju eskapizmu, jaki wtedy uprawiam, to dla mnie najlepsza forma samozadbania. Szczególnie, kiedy obok stoi miska z dobrym, amerykańskim popcornem (śmiech).

Nie samą rozrywką jednak człowiek żyje. Ważny jest dla mnie też ruch, a więc sport, który szczególnie doceniłem podczas domowej izolacji w czasie pandemii.

Od lat młodzieńczych został mi też zwyczaj grania w gry komputerowe. Szczególnie lubię je wtedy, kiedy mogę w sieci połączyć się z moimi kolegami i przyjaciółmi z Włoch.

A gotowanie daje ci jeszcze prywatnie radość i satysfakcję? W końcu dużo gotujesz zawodowo?

Tak, cały czas mam z gotowania i pieczenia wiele radości i samozadowolenia. Szczególnie kiedy gotuję coś dobrego lub coś zupełnie nowego. Nie codziennie mi się jednak chce - jak wy to mówicie – "stać przy garach".

Bardzo lubię zatem momenty kiedy mogę wyjść do restauracji albo spróbować dań, które ktoś przygotował dla mnie. Niestety moi znajomi boją się dla mnie gotować, obawiając się mojej oceny czy krytyki. A ja przecież nie jestem typem surowego jurora. Chętnie czasem zjem coś prostego, łatwego w przygotowaniu. Pyszne nie zawsze musi znaczyć wyrafinowane. Tak jak życiu – czasem może być na bogato, ale przecież najlepsze rzeczy to te nieskomplikowane.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij