Podziel się:
Skopiuj link:

Mary Komasa: Przepraszam, ale to nie jest nasza wina

Wiele kobiet na zawsze zapamięta 22 października 2020 roku. Tego dnia Trybunał Konstytucyjny zaostrzył ustawę aborcyjną obowiązującą w Polsce od blisko 30 lat, a kobiety wyszły na ulice zarówno w dużych, jak i małych miastach. Hasła takie, jakie "girl power" czy "solidarność jajników" stały się aktualne jak nigdy. Walczymy o nasze prawa, chcemy sobie nawzajem pomóc, chcemy być blisko, bo wiemy, że razem jesteśmy najsilniejsze. Siła kobiet – brzmi dumnie! Artystka Mary Komasa nie ukrywa, że ostatnie tygodnie pokazały kobiecą solidarność, determinację, samopomoc, zaangażowanie. - Dokonamy tej zmiany – powiedziała wokalistka w rozmowie z So Magazynem.

Patrycja Ceglińska-Włodarczyk: Ostatnio opublikowałaś zdjęcie w mediach społecznościowych, na którym płaczesz. Płaczesz przez sytuację w Polsce.

Mary Komasa: Zdjęcie zrobił mój mąż, w którego się wtulałam i który widział moją bezsilność. Nie jestem osobą, która łatwo się rozczula, ale w tamtym momencie powiedziałam sobie: "K...a, dość". Kobiety wychodzą, jest zimno, narażają swoje życie, policja zaczęła być agresywna w stosunku do pokojowej demonstracji. Nikt mi nie powie, że 45-kilogramowa kobieta może być zagrożeniem dla kilkudziesięciu policjantów z gazem i pałami. Barbara Nowacka pokazująca swoją legitymację naprawdę stanowi zagrożenie dla policjanta otoczonego kordonem innych funkcjonariuszy? Nie można tutaj stawiać znaku równości. Moja niezgoda jest na to, z czym kobiety spotykają się od pokoleń. Z tym, że się mówi, że histeryzują, że przesadzają, że może są przed okresem, a może są po okresie… Tych łatek mamy mnóstwo.

Co sądzisz o sformułowaniach, że artyści powinni być apolityczni?

Chcę być w 100 proc. sobą. To, że mogę zabierać głos i jest on słyszalny, biorę jako absolutną odpowiedzialność i przywilej. Mam poczucie, że to jest mój obowiązek, żeby wspierać takie strajki. Mimo, że jestem daleko, bo zazwyczaj robię to z perspektywy "wygodnego" Berlina, to strajkuję tutaj. Rząd wprowadza takie zmiany do ustawy w krytycznym dla świata momencie i za wszystko, co związane z pandemią obwinia strajkujące kobiety. Przepraszam, ale to nie jest nasza wina. Odpowiedzialność powinni ponosić rządzący, a nie kobiety, które są pałowane i gazowane na ulicach.

Strajkuję od 2016 r., kiedy odbywały się pierwsze marsze. Wspierałam od początku Dziewuchy Dziewuchom, wciągnęłam w to Anję Rubik, która pociągnęła za sobą całą plejadę różnych, ważnych osób z całego świata. Kiedy razem byłyśmy w Paryżu, też strajkowałyśmy. Jak byłam w Stanach, też się pojawiłam. W Berlinie jestem regularnie. Prawda jest taka, że ja na tematy polityczne wypowiadam się od zawsze. Nie chcę powiedzieć, że moja muzyka jest taką, która ma charakter polityczny, ale wszelkie idee i ważne dla mnie tematy również poruszam w mojej twórczości. Wideo, które reżyserowała Anja do piosenki "Be a boy" było skierowane do wszystkich osób LGBTQ, wideo do "Lost me" stało się hymnem dla strajków w 2016 r. i symbolem solidarności kobiet.

Wiesz co, bywa tak, że ja czasem piszę do artystów w mediach społecznościowych "Halo, halo. Budzimy się z zimowego snu. Czas się wypowiedzieć" i od wielu z nich nigdy nie dostałam na to odpowiedzi. Ale jestem aktywna i się nie poddaję. Mam poczucie, że każda taka próba rozmowy jest ważna. Z jednej strony mogę sobie wyobrazić, że są artyści, którzy mają niezaangażowaną widownię, rozumieją to i postanowili się nie angażować. Chciałabym mieć tak nieznośną lekkość bytu. Ale to nie jestem ja. Staram się jednak widzieć tę lepszą stronę i dostrzegam mnóstwo osób, które wykorzystują swój potencjał. Zresztą na całym świecie to się bardzo zmieniło. Przodują w tym Stany, gdzie artyści byli zawsze rozpolitykowani… Jak tylko czuli, że odbiera się im prawa, natychmiast się uruchamiali.

I udało się obalić Donalda Trumpa.

Absolutnie. Powiem szczerze, że to jest nie tylko dzięki politykom, ale też dzięki uporowi ludzi na Instagramie, którzy regularnie wypowiadali się politycznie, którzy wzięli sobie za cel, żeby coś zmienić, że ich głos ma znaczenie i że mogą mieć wpływ na rzeczywistość. To się nie tyczy samego Trumpa, ale też walki z problemem transfobii, dyskryminacji LGBTQ. W Polsce ten temat ogranicza się tylko do tych pierwszych literek z tej społeczności, ale ludzi, których to dotyczy, jest znacznie więcej. Wszystko jest spowodowane tym, że w Polsce nie zaszła zmiana światopoglądowa. To się dzieje teraz. Ktoś powiedział kiedyś, że Polska jest mniej więcej 40 lat do tyłu, jeśli chodzi zmiany. I to się widzi.

Nawet na swoim przykładzie to zaobserwowałam. Kiedy wyjechałam z Polski, musiałam odpowiedzieć sobie na podstawowe pytania, znaleźć swój własny głos. Zajęło mi to bardzo dużo czasu, pracy nad sobą, żeby móc głośno powiedzieć "W...ć". I to jest również praca kobiet, które poznałam na przestrzeni lat, które są silnie i się wspierają.

Co działo się pod berlińskim domem Julii Przyłębskiej po 22 października?

Strajkujemy pod domem pani Julii Przyłębskiej, która mieszka na co dzień w Berlinie. O ironio! Czuję się oburzona, że ona po tym nieszczęsnym wyroku Trybunału nie siedzi w Warszawie, gdzie powinna ponosić odpowiedzialność za swoje decyzje. Pani Julia uciekła po prostu do Berlina, w którym jej wygodnie, gdzie ma piękną willę. Poczułam, że to jest nie fair, dlatego się zorganizowaliśmy. Zaczęliśmy strajkować nie tylko pod ambasadą, ale też pod jej domem.

Wspomniałaś wcześniej o bezsilności, która dotyka chyba każdego z nas. Premier grozi polexitem, Jarosław Kaczyński wygłasza orędzie, w którym namawia do obrony Kościoła. A nikt nie pochyla się nad matkami, które wychowują dzieci z niepełnosprawnościami, nad kobietami, które planują zajść w ciążę.

Tak. Jeżeli rząd jest tak bardzo pro-life, to posłowie mogą się przejść po domach opieki, zobaczyć kobiety, które zazwyczaj są same z takim niepełnosprawnym dzieckiem. Zapytać z czego one żyją, jak sobie radzą, czy mają jakieś życie prywatne oprócz obowiązków opiekuńczych. To dziecko jest całym ich życiem. Okej, jeśli kobieta się na to decyduje, to to jest jej sprawa. Prawda jest jednak taka, że każda z tych rodzin zasługuje na wsparcie ze strony państwa. Tymczasem władza wcale takich kobiet nie wspiera i trzeba to powiedzieć szczerze. Co chwilę na Facebooku widzimy kolejną zbiórkę na leczenie. To nie jest normalne, że prywatne osoby biorą na siebie obowiązki państwa. Dlaczego później się okazuje, że takie kobiety, od których odchodzi mąż, są kompletnie pozbawione środków do życia?

Bez dwóch zdań tym kobietom należy się pomoc psychologiczna, ale i materialna. Ile kosztują pieluchy dla dzieci z niepełnosprawnością? A gdzie jeszcze inne koszty np. rehabilitacji? Później się okazuje, że największą bolączką kobiet, serce mi się tutaj kraje, jest lęk przed tym, że umrą przed swoim dzieckiem i ono zostanie samo. I to jest właśnie ta postawa rządowa pro-life?!
Jeśli troska państwa polskiego kończy się na etapie porodu, to mam wątpliwość, czy w tej całej walce faktycznie chodzi im o życie, a nie o próbę przejęcia kontroli nad kobiecą seksualnością i wolnością.

Wszyscy chyba pamiętamy, kiedy te same matki żebrały wręcz o jakiekolwiek pieniądze od państwa w Sejmie.

Dokładnie. Próbowano je wyrzucać siłą z tego Sejmu. Pamiętam. To było obrzydliwe. Głęboko wierzę w to, że kobiety mają siłę sprawczą, co zresztą widać. Te tłumy na ulicach… Nie poddajemy się, są strajki Polek na całym świecie. Czara goryczy się przelała i nie dajemy sobie wciskać kitu. Nie da się puszczać zasłony dymnej. W tym przypadku rząd wybrał sobie pandemię jako wymówkę.

Na szczęście jest w nas determinacja.

Tak. I niesamowite jest też to, jak dużo młodych ludzi zaczęło się angażować. Cały czas zastanawialiśmy się, jak uruchamiać młodych, również celebrytów. Teraz patrzę z dumą, jak to się zmieniło przez lata. Mogę się tylko cieszyć, że w ludziach rośnie świadomość obywatelska.

To, co dzieje się teraz w Polsce to już nie protesty. To rewolucja. Masz takie poczucie?

Mam wrażenie, że to jest rewolucja. Słowem tych protestów jest "W...ć", które pojawia na kartonach. Parę lat temu to by nie przeszło nikomu przez gardło. Pamiętam, jak po raz pierwszy pojawił się slogan "J...ć PiS", myślałam sobie "Ojej, ale to jest dosyć ostre, nieładne". W mojej głowie uruchamiało się takie myślenie. Z "w...ć" już miałam inaczej. Tak! To jest dokładnie to uczucie, które mam w środku i które może mieć kobieta patrząca na to, co się dzieje. Mamy już dość.

Pojawiały się głosy, również wśród osób publicznych, że to wyrażenie jest nieodpowiednie na protesty.

Rozumiem. Wiadomo, że to nie jest słowo, które niesie za sobą mnóstwo miłości, ale z drugiej strony ja za nim widzę solidarność kobiet. Ono ma charakter defensywny. Ja za nim widzę, że kobiety zostawiły dzieci w domu, zorganizowały się na tyle, żeby wyjść walczyć nie tylko o swoje prawa, ale prawa innych kobiet, dla następnych pokoleń. Widzę w tym słowie niemoc, ale też czuję, że idą za nim zmiany. Inaczej się nie da. Jest ono też przestrogą dla każdej kolejnej władzy, która przyjdzie po upadku PiS. Koniec kompromisów naszym kosztem.

Nie powie mi się znowu, że "zdradzieckie mordy", "gorszy sort", czy "ideologia a nie ludzie" to były super pozytywne przesłania pełne miłości.

Przestałyśmy być grzeczne i posłuszne.

Dlaczego zakładano, że kobieta ma być uległą niewolnicą? To tylko pokazuje, jakie myśli pojawiają się w niektórych głowach o Polkach.

Anja Rubik w ostatnim wywiadzie powiedziała, że w środowiskach patriarchalnych ciało kobiety jest czymś złym. Dlaczego to mężczyźni decydują o naszych ciałach?

Przychodzi na myśl słynne hasło "Nic o nas bez nas". Czy jest zachowany parytet? Kobiet jest nadal za mało. To się nie zmienia. Wiele razy sama miałam takie sytuacje, kiedy na spotkania dotyczące mojej kariery zabierałam mojego męża, bo faceci nie patrzyli mi w oczy. Przekazywałam informacje jemu, on mówił je na głos i nagle okazywało się, że to są świetne pomysły. Ale jak ja mówiłam, to było tak, jakbym nie miała głosu. Początki w show-biznesie nie były dla mnie łatwe, bo wpadłam w dziurę stereotypową. Ładna laska, która śpiewa… Chyba mąż za nią wszystko zrobił. Bardzo długo musiałam przez to przechodzić.

Mam nadzieję, że to słowo "w...ć", które jest ostre, postawi jakąś cezurę temu. Że ono wymusi na ludziach zmianę. Sama widzisz, co się dzieje. Reklama biżuterii już nie przeszła, ludziom się nie podoba. Ostatnia okładka kolorowego magazynu z Anią Lewandowską, już nie przeszła, nie podoba się. Media będą musiały zmienić myślenie.

Wiele osób zadaje sobie pytanie: dlaczego to Ania Lewandowska trafiła na okładkę gazety z hasłem "Siła kobiet"?

Osobiście znam i bardzo lubię Anię Lewandowską. Dla mnie ona jest przykładem osoby, która w większości jest sama z dziećmi, bo mąż wyjeżdża. Jest bardzo pracowita. Ma talent do biznesu. Jednocześnie to, co nam zafundowano, jest podobne do tego, co się stało w amerykańskim "Vogue’u", kiedy wybuchła pandemia, a oni wcisnęli na okładkę Gal Gadot w bardzo ekskluzywnej sukience. W tym czasie włoski "Vogue" zrobił kompletnie białą okładkę, bo we Włoszech była wtedy największa fala pandemii. I każde inne wydanie próbowało jakoś skomentować rzeczywistość, a amerykański "Vogue" strzelił sobie w kolano. Nie mam problemu z tym, że Ania chce być na okładce. Bardziej zwracam się do redakcji, która powinna stanąć na wysokości zadania i przemyśleć treści na okładce sto razy.

Społeczeństwo coraz odważniej daje wyraz swojemu niezadowoleniu. Strajki i protesty w Polsce porównywane są nawet do sytuacji na Białorusi. Widzisz analogię?

Białorusini są dla mnie niesamowitym przykładem, tak samo jak Ukraina. Wykazali się ogromną determinacją i odwagą w obliczu władzy, która nie przebiera w środkach. Podobnie wyglądało to na Ukrainie w czasie "Pomarańczowej rewolucji".

Pokazała ona, że w ludziach jest siła, że okazując solidarność, mogą coś zmienić. Liczę na to, że Białorusini obalą rząd. Jeśli za nimi nie wstawi się świat, to oni zostaną sami sobie. Joe Biden jest bardzo zainteresowany wschodnią Europą, więc być może zacznie politycznie działać.

W Polsce sytuacja jest jednak inna. Ciągle jeszcze możemy legalnie wychodzić na ulice i protestować. Jeszcze nie jest za późno na dialog. Tylko musi być partner. Szczególnie ważna tu powinna być rola opozycji parlamentarnej. Często patrzę z frustracją na ich niemoc. Mogliby działać odważniej, śmielej.

"To jest wojna" jest kolejnym sloganem strajków kobiet. Kto tę wojnę wypowiedział tak naprawdę: rząd obywatelom, czy obywatele rządowi?

Jeżeli rząd szczuje na siebie obywateli od lat, jeżeli rząd zamiast jednoczyć dzieli i zwala winę za wszystko, co robi na innych, to mamy jasną odpowiedź.

Co sądzisz o słowach Andrzeja Dudy, który próbował solidaryzować się z kobietami?

Myślę, że Andrzej Duda próbował załatwić swoje interesy. Wypowiedział się dopiero po tym, jak już dostał naciski z każdej strony. Oprócz lajka dla Małgosi Kożuchowskiej musiał coś powiedzieć. Umówmy się, początkowo był to jedyny sposób, w jaki zabrał głos, i to było szeroko komentowane. Później było długo, długo nic. W rządzie toczą się walki między Kaczyńskim, Ziobro, Morawieckim i Dudą… Czy ja wiem, czy to było skierowane do kobiet? Dla mnie to nie jest żadna wypowiedź. Jego słowa wybrzmiały za późno, nie w porę. On nadal mieszka w tym mieście, gdzie dzieją się straszne rzeczy na ulicach. Przecież widzi te kobiety, które nie chcą stanąć przed decyzją urodzenia dziecka z niepełnosprawnością, które są pałowane przez funkcjonariuszy… To jest klepanie siebie samego po ramieniu. Cisną mi się na jego temat na usta naprawdę ostre słowa. Jako obywatelka mogę powiedzieć, że ten prezydent nie stanął po mojej stronie ani razu.

Myślisz, że ktoś się w końcu zatrzyma i naprawdę zastanowi nad tym, czego chcą kobiety?

Myślę, że nawet jeśli ktoś się nie zatrzyma, to my się nie zatrzymamy. My dokonamy tej zmiany.

Jaka jest Polska twoich marzeń?

Polska jest kobietą. Silną, niezależną, która się nie boi mówić głośno, co myśli. Nie boi się głośno marzyć. Nie ogranicza się do stereotypów. To jest moje największe marzenie.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij