fot. Archiwum prywatne
Podziel się:
Skopiuj link:

Marta Frej to najbardziej znana autorka memów w Polsce: "Obrażanie to chyba ostatnimi czasy nasz sport narodowy"

Artyści to indywidua, co to patrzą "na tłum z głową podniesioną" – i takie chyba wciąż mamy utarte wyobrażenie, prawda? Tymczasem sztuka coraz skorej schodzi z Olimpu , a twórcy podejmują tematy nieraz trudne, swędzące i uwierające nasze ego. Przykładem tego, jak współczesny artysta może być współcześnie zaangażowany jest działalność Marty Frej – malarki, ilustratorki, graficzki i aktywistki.

Memoterapia i jej początki

Na Facebooku jej strona dość wymownie nazywa się "Marta Frej Memy", choć jak przyznaje sama artystka, z grafikami opatrzonymi tekstem ma już coraz rzadziej do czynienia. Po skończeniu studiów na ASP sama wykładała na uczelni przez kilka lat, po czym zdecydowała się na "najbardziej niepoprawną" formę ekspresji wizualnej, jak to sama ujmuje. – Myślę, że większość artystów i artystek w Polsce, zwłaszcza w tych akademickich kręgach, będzie uważać, że to nie sztuka, że to pójście w złą stronę. A to tymczasem odpowiada mojemu przekornemu charakterowi! – śmieje się Marta Frej, artystka o niepokornym charakterze, która swoją działalność odmienia przez "S", jak społeczeństwo.

– Kiedy kilka lat temu zaczęłam robić memy, to były one dla mnie formą psychoterapii – tłumaczy – stąd też ich osobista, prywatna natura. Bohaterami były osoby z mojej rodziny, a podejmowane tematy wynikały bezpośrednio z dotyczących mnie problemów i irytujących mnie spraw. Rysowałam, by zmniejszyć poczucie bezsilności i trochę rozładować trudne emocje. Dość szybko jednak okazało się, że poruszane przeze mnie kwestie były bliskie wielu kobietom. Wtedy też przekonałam się, że to, co robię nie jest jednostkowe, że ma szerszy, feministyczny kontekst – wyjaśnia.

Marta Frej zaczynała więc od "prywaty", a skończyła na treściach zaangażowanych społecznie. Tworzona przez nią grafika staje się głosem, który artystka z chęcią oddaje innym kobietom. Przykład? Projekt "Jestem silna, bo…", gdzie Marta zaczyna zdanie, a biorące udział w akcji bohaterki muszą je zakończyć. – Ja tego nie cenzuruję, nie poprawiam. To samo z grafiką. Uczestniczka projektu sama wybiera i przesyła mi zdjęcie, a ja na jego podstawie rysuję. Celowo chciałam skupić się na innych, a nie na sobie.

A dlaczego memy? Dlaczego grafika, skoro sama Marta twierdzi, że "to forma najbardziej wykluczająca artystę ze świata sztuki"? Zadecydował przypadek. – Najpierw byłam malarką. Przemiany nie planowałam. Po prostu dostałam nowy tablet, chciałam zobaczyć, jak się na nim rysuje. To nie był więc przemyślany krok – zaznacza, choć podkreśla pobudki terapeutyczne, które ją niego popchnęły – Całe życie robię coś z rękami. Tak się uspokajam. Poza tym memy wywołują największe zaangażowanie, są najbardziej interaktywne. Prowokują, pewnie przez połączenie obrazka z tekstem. Już się przekonałam, że choć mnie wydaje się, że to, co piszę jest bardzo przejrzyste, ludzie interpretują te same słowa na milion sposobów. Jesteśmy w stanie przeczytać i zobaczyć wszystko to, co chcemy przeczytać i zobaczyć, żeby nie wiem, jak bardzo to było odległe od intencji artysty_tki! – śmieje się.

Sztuka jest kobietą wyzwoloną

Słuchając Marty, odnoszę wrażenie, że jako artystka stoi w lekkim rozkroku między miarą „mimesis” (wedle której sztuka powinna odzwierciedlać rzeczywistość), a ekspresją uczuć, nawet tych najbardziej osobistych. Na próżno szukać wśród podejmowanych przez nią tematów samych estetycznych ochów i achów albo niezobowiązujących, acz przyjemnych dla oka grafik. – Choć zmieniam sposób działania, próbuję różnych form wyrazu, to moja głowa wciąż skupia się na sytuacji kobiet – zaznacza.

– Teraz w największym wymiarze czasu zajmuję się ilustracją prasową, co jest dla mnie lekcją pokory. Nie mogę całkowicie "odpłynąć" i stworzyć czegoś, co będzie niezgodne lub sprzeczne z treścią artykułu. Plastycznie to zupełnie nowe zadanie, zwłaszcza po robieniu memów, gdzie mam wolność wyrażania swojego zdania na każdy możliwy temat. Podobnie rzecz ma się z muralami, które projektuję często mając już zadany jakiś temat. Na przykład jeden taki będę malować wspólnie razem z ludźmi i poświęcimy go słynnym sopociankom – wyjaśnia i po chwili sama komentuje – To takie herstoryczne.

Historią kobiet zajmuję się już od lat kilku, to jest od rocznicy uzyskania przez nas praw wyborczych. Tak naprawdę dopiero teraz nadrabiamy braki, przekonujemy się, jak bardzo jesteśmy wyrugowane z historii Polski i świata. A że Ministerstwo Edukacji raczej się herstorią nie zajmie, to tylko osoby społecznie zaangażowane są w stanie coś zmienić.

– Feedback od kobiet to pewnie powód, dla którego tyle pracuję, tyle robię – odpowiada, gdy pytam ją o to, dlaczego postanowiła w ramach swojej działalności skupić się na sprawach społecznych, feministycznych. – Niewątpliwie, gdyby nie ten odbiór, gdyby nie tyle informacji, że to, co robię pomaga innym, że coś z tego czerpią, to pewnie bym w tym nie wytrwała – przyznaje i od razu tłumaczy – lubię zmiany.

Pro-kobieca tematyka jest zresztą obecna w życiu prywatnym i zawodowym Marty Frej (jak sama zauważa, trudno jej oddzielić „codzienność” od działalności artystycznej) na wiele różnych sposobów. – Kiedy pojęłam, że to, co robię nie jest już tylko „rysowaniem sobie rysunków”, zaczęła we mnie rosnąć świadomość, a z nią poczucie odpowiedzialności i zaangażowanie. Zrozumiałam, że nie jestem sama i że przemawiam w imieniu pewnej społeczności kobiet, a nie tylko swoim – podkreśla.

– Od samego początku udostępniam swoje prace, np. podczas Czarnego Protestu – mówi Marta – Proszono mnie często o możliwość ich wydrukowania, widywałam je potem na ulicach. I trochę do tego przywykłam. W sumie, dla mnie to coś naturalnego i normalnego – stwierdza po chwili zastanowienia – ta część pracy jest w pewnym sensie wspólna. Chętnie ją udostępniam, na banery, na plakaty. Jako artystka nie wyobrażam sobie lepszego pokazywania sztuki – dodaje – widzę, że czemuś służy, że jest w działaniu. To daje mi poczucie spełnienia – uśmiecha się.

(Pro)społeczna agitatorka

Sztuka jest zatem jak starożytne katharsis, jak kabel od telefonu lub kij o dwóch końcach – albo jak wszystkie te trzy elementy połączone w jedno. Może oczyszczać, może łączyć i zachęcać do komunikacji, a przy okazji ma swój wpływ zarówno na twórcę, jak i na odbiorcę. – Sztuka towarzyszy ludziom odkąd istnieją – zauważa artystka – ale samo jej rozumienie jest mocno indywidualne. Tak, jak mamy różne charaktery i upodobania, tak różnej sztuki potrzebujemy. To dotyczy również jej terapeutycznej natury – wskazuje, przypominając, dlaczego właściwie zainteresowała się tworzeniem memów. – Można wycinać kawałki gazet, robić rzeźby z gumy do żucia, układać z gałęzi hasła rewolucyjne, budować zamki z piasku… cokolwiek! Wszystko to pod warunkiem, że damy sobie wewnętrzną zgodę na tworzenie i że zdejmiemy z siebie ciężar tego, że koniecznie musimy zrobić "dzieło sztuki" – zaznacza. Jak dodaje, myślenie, że sztukę mogą uprawiać tylko osoby wybrane (które ukończyły w tym celu 5 różnych szkół i mogą pochwalić się dyplomem) jest całkowicie błędne. – Najważniejsze to przełamać w sobie opór przed próbowaniem. Nikt nie postawił granicy tego, gdzie zaczyna się, a gdzie kończy artysta_tka – przypomina.

– Dla mnie jedyna sztuka, jakiej pragnę to ta społecznie zaangażowana – podkreśla i wprost wskazuje na swój cel – Sprowokować debatę społeczną. Wielokrotnie przekonałam się o tym, że sztuka jest specyficzna, bo możemy sobie w niej pozwolić na nieco więcej. Daje nam margines, nie jest przecież działaniem bezpośrednio ingerującym w życie innych ludzi. To pewnego rodzaju sytuacja wyobrażona, marzenie, prośba bądź doświadczenie. Jeśli weźmiemy pod uwagę stosunki społeczne, to poprzez sztukę możemy powiedzieć zdecydowanie więcej, innymi słowy zasymulować pewną sytuację, coś, co nie miałoby miejsca w życiu rzeczywistym – tłumaczy.

Jest jedno ale – społeczne zaangażowanie nie może równać się temu samemu, co "społeczne fochanie". – Obrażanie to chyba ostatnimi czasy nasz sport narodowy; i nie mówię tego dlatego, że czuję się lepsza, nie! Jestem tak samo obrażalska i przeczulona na swoim punkcie, ale pracuję nad tym. Z wiekiem pokornieję, dociera do mnie, że muszę nie tylko reprezentować swoje zdanie, swój światopogląd i walczyć o ważne dla mnie wartości, ale też nauczyć się przekonywać do nich nieprzekonanych i nieprzekonane, a to znacznie trudniejsze – przyznaje Marta Frej. – Krzyczeć głośno można długo, dopóki gardło się nie zetrze, ale ważne, by ten krzyk na coś się przekładał – wyjaśnia metaforycznie – Potem trzeba wykonać pracę inną, intelektualną, edukacyjną. To dla mnie w tej chwili najistotniejsze. I bardzo bym chciała, zwłaszcza w związku z rosnącą liczbą doniesień o obrażone uczucia religijne, mówić ludziom jak najczęściej, że jeżeli jakaś praca wywołuje u nich opór lub emocje, których się nie spodziewają, to nie powinni się obrażać. Tak nic się nie załatwi, to nie jest rozwiązanie. Lepiej zacząć rozmawiać o uczuciach, o tym, co wypieramy. Dlatego właśnie uważam, że sztuka jest szalenie potrzebna. Można w niej marzyć, doświadczać i próbować w inny sposób niż w rzeczywistości.

Estetyka czy zaangażowanie, oto jest pytanie

O ile na Instagramie i w mediach społecznościowych eskapizm, jak się zdaje, zadomowił się na dobre (a twórcy wizualni często serwują go pod przykrywką obiecujących "estetykę" hashtagów), o tyle zaangażowani społecznie artyści pokroju Marty nie upatrują w tym kierunku przyszłości dla sztuki. – Jasne, eskapizm zawsze da się uprawiać, ale w pewnych sytuacjach przychodzi to znacznie trudniej – zauważa.

– Kryzys klimatyczny, pandemia i wiele innych narastających problemów spowoduje, że sztuka będzie coraz bardziej zaangażowana. Artyści i artystki to osoby niezwykle wrażliwe i spostrzegawcze. Często wykorzystują tę cechę, by pokazać nam problem, którego być może łatwiej jest nie zauważać – tłumaczy i podaje przykład sprzed ostatnich dni – Brałam udział w pewnym panelu dyskusyjnym, któremu towarzyszyła wystawa plakatów Szymona Szymankiewicza (on sam zresztą również był obecny na spotkaniu). Jeden z jego plakatów przedstawiał znak Polski Walczącej, dla niego samego ważny, tyle że część z kotwicą zastąpiono logo McDonalda. Ktoś zdążył już oczywiście zgłosić pracę do prokuratury (swoją drogą, też tam już jestem!), a podczas debaty nawiązano do całej sprawy w pytaniach, np. o to, czy artysta nie boi się robić takich rzeczy (bo jeśli się ktoś obrazi, poczuje urażony itd.). On zaś odpowiedział, że nie zrobił nic złego, bo jego plakat opisuje tylko mcdonaldyzację naszych symboli i wskazuje na to, że znak PW został zawłaszczony przez różne grupy społeczne, które zarabiają na tym kasę, często cynicznie i bez poszanowania go wykorzystując. W momencie, kiedy oglądamy jakieś dzieło sztuki, musimy brać pod uwagę, że nie musi ono przekazywać nam swojej wiadomości wprost. Być może ilustruje problem i ma nas sprowokować do myślenia. Nim poczujemy się urażeni, zastanówmy się, czy nie jest to celowy zabieg artystyczny, właśnie po to, by wzbudzić dyskusję, pokazać, co się dzieje.

Widzi to również sama po reakcjach na jej autorskie grafiki i ilustracje. – Coraz częściej i chętniej w interakcję angażują się mężczyźni, twierdzący, że wreszcie zrozumieli, na czym polega "ten cały feminizm". To głównie ojcowie – zaznacza Marta Frej – zauważyłam, że najłatwiej jest mężczyźnie (ale być może dotyczy to przede wszystkim mojego pokolenia) zostać feministą w momencie, kiedy sam ma córkę i wie, z czym taka dziewczyna musi się mierzyć. Dobry kontakt, rozmowa są najlepszą formą porozumienia i mam nadzieję, że właśnie obserwuję, obserwujemy, pierwszy zwiastun, pierwiosnek, zmiany typowej roli ojca w Polsce.
A co z estetyką i słynnym Evviva l’arte!, zastanawiam się. – Życzę społeczeństwu, by mogło zajmować się estetyką, bo to fajne, miłe i przyjemne, ale obawiam się, że będziemy mieli na to coraz mniej czasu. Przykładowo: Od kilku dni mierzymy się z falą upałów, a niektóre gminy już alarmują o deficycie wody. Można uciekać w świat umownego piękna, dopóki z kranu leci woda.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij