fot. Getty Images
Podziel się:
Skopiuj link:

Marisa Tomei: Na początku wydawało mi się, że #metoo to jakiś mały ruch aktorek z konkretnego zakątka świata

"Jako młoda dziewczyna byłam bardzo nieśmiała, cicha. Kiedy przypadkiem, przy okazji jakiejś rólki w szkolnym teatrzyku, okazało się, że grając, ożywam, byłam równie zaskoczona, co moi nauczyciele i bliscy. Moja relacja z aktorstwem to tajemnica, ale też forma terapii. Zawsze mnie to ciekawiło. Dziś ciekawość jest czymś, co mnie do aktorstwa najsilniej przyciąga" – mówi Marisa Tomei spokojnie, z uśmiechem.

Ten uśmiech i energia natychmiast zapadają w pamięć. Nieprzypadkowo amerykanka o włoskich korzeniach swoją karierę rozpoczynała rolą w sitcomie. Zaraz potem na jej punkcie oszaleli twórcy komedii romantycznych. Wielu do dziś kojarzy się najmocniej z rolami w "Tylko Ty" czy "Czego pragną kobiety". Ale 56-letnia Tomei, wzorem swojego idola Roberta Duvalla, nigdy nie dawała się zaszufladkować. Trudno zapomnieć jej występ w melodramacie "Skryta namiętność" czy dramatach "Chaplin" i "Zapaśnik". Za rolę u boku Mickeya Rourke otrzymała nominację do Oscara, trzecią w karierze. Poprzednią przyniósł jej występ w "Za drzwiami sypialni", pierwsza, za "Mój kuzyn Vinny", przemieniła się w statuetkę. Tomei ma także bogate doświadczenie w teatrze – występowała m.in. w trupie teatralnej Naked Angels z Sarah Jessiką Parker i na off-Broadwayu, na teatralnych deskach pojawia się regularnie. Fani komiksów Marvela mogą zaś kojarzyć ją jako May Parker z filmowej serii o Spider-Manie. Podczas niedawnego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji Annie Tatarskiej udało się porozmawiać z aktorką o tym, czy kino rzeczywiście stało się dla kobiet lepszym miejscem – i czy po pandemii jest jeszcze nadzieja dla wielkich ekranów?

Anna Tatarska: W zeszłym roku oczy całego świata były skierowane na Nowy Jork, który został wyjątkowo ciężko doświadczony przez pierwszą falę pandemii. Jakie emocje towarzyszyły pani, rodowitej nowojorcanczance z Brooklynu, w tym czasie?

Marisa Tomei: Brooklyn to dla mnie miejsce magiczne. Kiedy o nim myślę, przywołuję artystów takich, jak Barbara Streisand, Barbara Stanwyck, Jimmy Cagney czy Woody Allen. W ich twórczości zawiera się esencja tego, co charakteryzuje tę dzielnicę. Unikalny głos, coś bardzo oryginalnego. Wydaje mi się, że ta wyjątkowość wciąż jest wyczuwalna, mimo że na przestrzeni lat bardzo się zmieniał i współcześnie myśl się o nim raczej jak o prostym symbolu czegoś "cool". Jeśli chodzi o doświadczenie pandemii, to ja akurat ostatnie dwa lata spędziłam głównie w Los Angeles, z dała od domu. Nie było mnie tak, nie widziałam tego kryzysu na własne oczy. Ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że to miasto się w pełni odbuduje, powstanie w kolan, także na polu kultury. Już widzę jak to się dzieje. Nowy Jork jest i na zawsze będzie w moim sercu.

Jak odczuwamy świat, jak myślimy, jak pracujemy, to niewątpliwie bardzo zmienia się pod wpływem postępu technologii. Pandemia tylko uwydatniła, jak mocno technologia wpływa na film. Jak pani, jako aktorka, to odczuwa?

Kiedy rozpoczęła się era popularności rozwiązań cyfrowych, wszystkim nam wydawało się, że to obietnica czasu. Że digitalizacja, scedowanie pewnych zadań na komputery, da nam, aktorom, więcej czasu na budowanie roli, bycie na planie, dokładniejsze przyglądanie się scenom. Wcześniej nierzadko bywało to luksusem. Niestety, stało się wręcz odwrotnie. Powszechna dostępność technologii często zachęca filmowców, by kręcili więcej i szybciej w tym samym czasie. Dla mnie, osoby, która aktywnie stara się w swoim życiu zwolnić, być bardziej obecna, to duży problem. Ale na poziomie bardziej ogólnym jestem fanką ciekawych technologicznych rozwiązań. Pod warunkiem, że sprawniej łączą, a nie dzielą.

Jest pani aktorką niezwykle wszechstronną: komedie, seriale, ale też ciężkie dramaty, role teatralne. Czy ta wszechstronność to jest coś, co pani aktywnie pielęgnuje?

Zdecydowanie nie pasowałoby mi robienie stale tego samego. Dlatego od zawsze staram się wyjmować samą siebie z szufladki i zaskakiwać. Mam w ogóle wrażenie, że walka o udowadnianie swojej wszechstronności to drugi etat aktora. Uwielbiam odkrywać różne światy. Aktualnie przygotowuje się np. do nowego filmu Rebeki Miller, w którym w ciele się w kapitankę holownika. Ja i holownik! Proszę sobie to tylko wyobrazić. Bardzo jestem tą perspektywą podekscytowana. Interesują mnie nie tylko różnorodne przestrzenie zewnętrzne, ale i wewnętrzne - psychiczne, duchowe. Bardzo ekscytująca jest też dla mnie szansa odkrywania różnych wcieleń kobiecości poprzez aktorstwo. Niezmiennie staram się poprzez swoje rolę otwierać ludzkie umysły. Takie podejście oznacza też, że często odmawiam. Choć zdarzało mi się, że propozycja powracała tyle razy, że byłam już zmęczona i zgadzałam się dla świętego spokoju...

Autor: Chelsea Guglielmino

Źródło: Getty Images

Głośne powiedzenie "nie" wymaga niemałej odwagi. Wiele osób boi się, że jeśli odmówi o jeden raz za dużo, przestanie się im proponować role. Zna pani ten lęk?

Tak, znam to uczucie. Ale nie warto mówić "tak" i być znudzonym. Robić coś tylko po to, żeby to odbębnić. Zdecydowanie bardziej wolę podjąć ryzyko i z zaciekawieniem przyglądać się temu, gdzie zaprowadzi mnie życie.

Ostatni kilka lat w przemyśle filmowym to okres wielkich zmian dla aktorek. Szybko stała się jednym z głosów ruchu #metoo. Od początku była pani przekonana, że chce zabrać w tej sprawie głos?

Bardzo długo na ten moment czekałam, jednocześnie będąc przekonaną, że on nigdy nie nadejdzie. Proszę mi wierzyć, że na początku wydawało mi się, że #metoo to jakiś mały, nieznaczący ruch aktorek z konkretnego zakątka świata. To przekonanie wynikało z tego, że jako aktorka często jesteś na planie w mniejszości. W filmach wciąż najwięcej jest ról dla mężczyzn, także główne rolę przypadają im znacznie częściej niż kobietom. Sama doskonale znam uczucie, że jestem na planie mało znaczącym dodatkiem. Do tego niezbyt często miałyśmy wcześniej szanse, by mówić o naszych doświadczeniach na planie. Opowiadać o ludziach, których spotkałyśmy, a których naprawdę należałoby unikać. To się działo co najwyżej w towarzyskich wymianach, ale nie na forum. Dlatego tamta okazja była niezwykła. Pierwszy raz w życiu miałyśmy szansę uprawomocnić odczucia, które wcześniej próbowano dyskredytować jako subiektywne, jednostkowe. Okazało się, że łączy nas wspólnota doświadczeń i odczuć - a w tym jest wielka siła. Pojawiły się rozmaite inicjatywy, spotkania. Nigdy wcześniej nie czułam w tej branży takiej wspólnoty, to było bardzo wzmacniające. Ta fala wzbierała dynamicznie, ale w moim odczuciu obecnie nieco opadła, oczywiście w wyniku pandemii.

Media uwielbiają aktorki na siebie napuszczać, robić z nich rywalki. Wspólnota, czy też siostrzeństwo to nie są czymś, co historycznie wybijało się w filmowej narracji.

Siostrzeństwo to jest dla mnie źródło wielkiej siły. To wiele małych rzeczy. Jak choćby świadomość, że nie jestem dziwna, mając z czymś problem lub wobec czegoś wątpliwości, bo setki moich koleżanek również tak na to patrzą – tylko wcześniej tego nie wiedziałam. Tabu przestały być tematy wcześniej lekceważone. Na przykład czy pani wie, że kobieta bardzo często musi być na planie kilka godzin przed mężczyzną? Naturalne jest, że się ją na plan mocniej maluje, że się jej bardziej starannie układał włosy. Musi spędzić więcej czasu w charakteryzatorni niż jej kolega, nawet w filmie współczesnym, bez kostiumów czy specjalistycznych charakteryzacji. Możemy też przyjrzeć się temu, jak skonstruowane są statuty związków zawodowych. Określają one co prawda należny aktorowi czas odpoczynku, ale niewystarczająco uwzględniają różne sytuacje życiowe płci. Kobieta, która ma dzieci, spędzi z nimi podczas zdjęć mniej czasu niż mężczyzn. I nie dyskredytuję tu mężczyzn, po prostu stwierdzam fakt: nawet, jeśli odsuniemy na bok kwestie rodzinne, to aktorka ma po zejściu z planu mniej czasu na regenerację i odpoczynek niż jej kolega. A przecież aktor musi być w dobrej formie, żeby wykonywać swoją pracę. To wspaniałe, że wreszcie mówi się o tych sprawach głośno.

Idee są piękne, samo kino w pewnym sensie jest takim królestwem szczytnych idei. Ale czy widzi pani jakieś namacalne efekty tej zmiany, o której dyskutujemy? Większa odwaga w otwartym mówieniu o tym, jakie ma pani oczekiwania? Większy przelew?

Równa płaca i w ogóle przezroczystość w kwestiach finansowych na pewno przestały być tematem tabu. O tym, że na tym polu są postępy, mówią rozmaite, już dostępne raporty i badania. Oczywiście to ledwie krok w dobrą stronę, walka trwa. Znacznie wzrosła także świadomość potrzeby pełnej reprezentacji. Częściej do produkcji trafiają historie opowiadane z punktu widzenia kobiet, bohaterów niebiałych, o różnych zapleczach, doświadczeniach. Ta zmiana jest faktem, zarówno przed kamerą, ale też za nią, na przykład w obrębie struktur studiów filmowych. Oczywiście to się nie zmieni z dnia na dzień, nikt nie zwolni wszystkich mężczyzn, żeby na ich miejsce zatrudnić kobiety. Ale na pewno ewolucja, jaka zachodzi na polu świadomości i wrażliwości, z czasem da owoce. Najlepszym dowodem na to może być nasza rozmowa. Pięć lat temu te wątki pewnie by się w niej nie pojawiły, dziś są naturalne.

Mówiłyśmy wcześniej o siostrzeństwie. Aktywnie wykorzystuje pani popularność, by wspierać inne kobiety, także tych spoza branży Filmowej. Wystarczy zajrzeć na pani Instagram, żeby zobaczyć, w jak wiele inicjatyw społecznych jest pani zaangażowana.

Interesują mnie głosy kobiet z różnych kultur, z różnymi doświadczeniami, punktami widzenia. Chcę ich słuchać i się od nich uczyć. Taka potrzeba zresztą zachęciła mnie do wzięcia udziału w inicjatywie firmy MasterCard, towarzyszącej Międzynarodowemu Festiwalowi filmowemu w Wenecji, czyli cyklowi spotkań, których celem jest zachęcenie odbiorców by "spojrzeli na życie przez inną soczewkę ("Life through a different lense"). Umożliwianie różnym głosom zaistnienia to jest dla mnie pewien rodzaj misji, ale przede wszystkim przyjemność.

Po tylu latach w branży, tyle wymagających ekranowych wcieleniach - i zapewne też wielu osobistych rewolucjach - pamięta pani jeszcze, co sprawiło, że się zakochała w aktorstwie?

Aktorstwo zawsze wydawało mi się moim powołaniem. A kiedy mówimy o czymś tak ulotnym, jak powołanie, w rozmowie naturalnie pojawia się element tajemnicy, czegoś niepoznanego. Jako młoda dziewczyna byłam bardzo nieśmiała, cicha. Kiedy przypadkiem, przy okazji jakiejś rólki w szkolnym teatrzyku, okazało się, że grając, ożywam, byłam równie zaskoczona, co moi nauczyciele i bliscy. Moja relacja z aktorstwem to tajemnica, ale też forma terapii. Zawsze mnie to ciekawiło. Dziś ciekawość jest czymś, co mnie do aktorstwa najsilniej przyciąga. Jestem ciekawa tych innych światów, innych umysłów, innych emocji. Ale ważna jest dla mnie też pasja, z jaką staram się wprowadzać na ekran postaci kobiece, różnorodne, nieoczywiste. Chcę, żeby były widoczne, reprezentowane. Nadzieja i pragnienie większej reprezentacji kobiet jest w tym momencie moim mocniejszym napędem w aktorskiej karierze.

Autor: Kevin Mazur

Źródło: Getty Images

Kino poniosło w konsekwencji pandemii niepowetowane straty. Ma pani nadzieję, że kino - rozumiane nie tylko jako produkcja filmów, ale także kinowe doświadczenie - przetrwa? Będzie dobrze?

Obecna sytuacja budzi moją nieposkromioną ciekawość. Spójrzmy na "Nomadland" Chloe Zhao z oscarową Frances McDormand. Mnie się bardzo podobał, został fantastycznie przyjęty, zdobył wiele nagród. A mnie się wydaje, że w czasach przedpandemicznych taki film mógłby wywołać nieco inną reakcję. Teraz ludzie byli na niego gotowi, gremia przyznające nagrody także. Wydaje mi się, że w sposobie, w jaki widownie odbierają kino, zachodzi zmiana. Że pojawia się tam miejsce na wysłuchanie i celebrację nowego rodzaju opowieści. I to już nie są maleńkie niszki, a znaczące przestrzenie. Jestem ogromnie ciekawa, jakie filmy narodzą się z tego bezprecedensowego doświadczenia i sprowokowanej przez nie nowej wrażliwości.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij