fot. APART.pl
Podziel się:
Skopiuj link:

Marcin Tyszka: Nie ma alternatywnych świąt!

Niezależnie od tego, co dzieje się dookoła, każdy z nas w święta potrzebuje czegoś stałego. Ta kotwica czy pewny schemat postępowania w tak niestabilnych czasach nabiera szczególnego znaczenia. Przypomina nam o tym Marcin Tyszka w najnowszej odsłonie świątecznej kampanii Apart.

Tym razem fotograf wyczarowuje świat wyjęty z tradycyjnych pocztówek. Utrzymany w pastelowych barwach, nawiązujący stylistyką do reklam z lat 50. czy 60., namalowany piękną kreską Igora Kubika. O tym, jak powstawał ten świat, co kryje się za idealnym ujęciem i co – poza fotografią – zajmuje dziś głowę i serce Marcina Tyszki, opowiada nam sam zainteresowany.

Monika Rosmanowska, Wirtualna Polska: Kiedy rozmawialiśmy przed rokiem, pandemia wywołała sporo zawirowań w Pańskim życiu. Czy świat wrócił już na doskonale znane Panu tory?

Marcin Tyszka *: Niestety nie i pewnie już nie wróci. Koniec końców to był jednak udany rok, choć zupełnie inny od poprzednich. Ludzie, z którymi przez lata dużo pracowałem w świecie, nagle musieli nauczyć się realizować projekty lokalnie. Każdy stara się wyszukiwać współpracowników na miejscu, bo bezpieczniej i bardziej stabilnie pracuje się z ludźmi, którzy są wokół. Nie spędzam już więc tak dużo czasu za granicą. Niemniej w moim życiu znów pojawiło się nowe wyzwanie, jakim jest design.

Czy to oznacza odwrót Marcina Tyszki od fotografii?

Kocham modę i design. Fotografia zaś jest środkiem wyrazu. W ten sposób przekazuję innym, jak postrzegam świat. Co więcej, całe życie szukam harmonii, a w fotografii o nią najłatwiej. Nieraz pracuję wiele godzin, by znaleźć to jedno ujęcie, w którym wszystko gra. I nadal uwielbiam to robić.

Nie ma też projektu bez świetnej fotografii. Niezależnie od tego, nad czym aktualnie pracuję, myślę przede wszystkim o tym, co będzie na zdjęciu. Wiem, jakiej przestrzeni i jakiego światła potrzebuję. A projektowanie? Cóż… To, co przez długi czas było hobby, pasją, swego rodzaju zabawą, stało się ważnym elementem mojego zawodowego życia. Wcześniej wymyślałem scenografie do sesji, dziś mogę tworzyć świat od A do Z. To, co powstaje w mojej głowie, potrafię przenieść na papier, a następnie urzeczywistnić i sfotografować.

A dziś co stara się Pan urzeczywistnić?

W pierwszych miesiącach pandemii zająłem się projektowaniem ogrodów i to był początek wszystkiego. Zacząłem to robić hobbystycznie, chciałem pomóc znajomym, którzy w tym szczególnym czasie przypomnieli sobie o swoich ogrodach czy niezagospodarowanych tarasach. Później pojawił się jeszcze Maxfliz, dla którego zaprojektowałem pełną koloru przestrzeń oraz egzotyczny ogród. I dziś otwieram zupełnie nowy rozdział mojego zawodowego życia. W tej chwili mam już w pełni wyposażone studio projektowe, w którym – nie zdradzam tu chyba wielkiej tajemnicy – pracuję nad wnętrzem pięciogwiazdkowego hotelu.

Źródło: APART.pl

Skąd ta zmiana? Co było jej katalizatorem?

Wielu ludziom podoba się moje podejście do estetyki. To, jak patrzę na wnętrza czy – szerzej – życie. Bo u mnie wszystko się ze sobą łączy. Uwielbiam kolor, bajkę, południowe klimaty. Biegając z aparatem przez niemal 30 lat i budując gigantyczne scenografie, automatycznie tworzyłem nowe światy. Ulotne, często istniejące tylko przez jeden dzień. Dziś robię coś, co zostaje na dłużej. Co ciekawe, przestrzenie, które tworzę, chętnie wykorzystuję też do swoich sesji. W najnowszej, stworzonej dla Maxfliz zrobiliśmy kampanię dla marki Elixa.

Jak widać, pandemia w żadnym stopniu nie ograniczyła Pańskiej kreatywności.

Przeciwnie – otworzyła nowe drzwi, wytrąciła ze strefy komfortu. Był oczywiście taki moment, gdy trzeba było przystanąć, uspokoić się i popatrzeć na wszystko z nowej perspektywy. Przyjaciele i znajomi, którzy wiedzieli, że interesuję się designem, mieli wreszcie czas, by dać mi szansę. W ten sposób powstała kolekcja La Millou. Korzystając z tropikalnych printów, które wiszą na ścianie w moim mieszkaniu i kolekcji starych litografii, stworzyliśmy produkt świetny jakościowo i uwielbiany przez gwiazdy. Kolejny punkt zwrotny, swoiste przebudzenie i uświadomienie sobie, że mogę robić coś innego.

Zmiana zawsze mobilizuje do działania. To dobrobyt i przewidywalność nas rozleniwiają.

Inna rzecz, że pandemia zmieniła dotychczasowe myślenie o sesji. Był moment, w którym studia były zamknięte, nie można się było spotykać, a ja miałem mieszkanie, które jest doskonałym plenerem. Czułem się, jakbym wrócił do początków swojej kariery, do czasów, gdy wszystko robiłem samodzielnie. Nie było dużego zespołu, sam musiałem zawiesić materiał, poprawić włosy modelce czy uprasować ubranie. Wyszły z tego naprawdę ciekawe projekty.

A czy pandemia w jakikolwiek sposób zmieniła nas, odbiorców? Czy nadal potrzebujemy bajki, także tej świątecznej? Za czym dziś tęsknimy, czego nam potrzeba?

Szanuję ludzkie wybory. Co więcej, pojawia się coraz większa różnorodność w kampaniach i to jest wspaniałe, niech każdy robi swoje. Są natomiast pewne marki, jak Armani czy Dolce & Gabbana, które mają swoją estetykę i nie zamierzają jej zmieniać. Na tym wyrosły, tego oczekują od nich ludzie. Tak samo rzecz się ma z Apart.

Święta to nie jest też pora na eksperymenty. Nawet ci, którzy w mediach społecznościowych wypisują najgorsze rzeczy, chcieliby spędzić wieczór przy choince, otwierając prezenty i nie myśląc o tym, co dzieje się dookoła. To się nigdy nie zmieni, wciąż potrzebujemy bajki. Nie wyobrażam sobie świąt alternatywnych. Raz postanowiłem spędzić je sam i to był najgorszy czas w moim życiu. Święta to nie jest czas sporów i walk, to jest doskonały moment dla nas samych i naszych bliskich.

Co może być ważne szczególnie w tym roku. Mam wrażenie, że po jednym lockdownie obawiamy się kolejnego, dlatego staramy się dziś nadrobić stracony czas, wchodząc na jeszcze wyższy bieg.

To na pewno. Prywatnie od lat, od czasu kiedy odeszły moje babcie, święta spędzam kameralnie, tylko z rodzicami. Dotychczas wyjeżdżaliśmy do Madrytu, gdzie pracowałem przez kilka lat. W ubiegłym roku nam się to nie udało, w tym po cichu liczymy, że będzie inaczej, choć staramy się już niczego nie planować.

To, czego mi najbardziej brakowało przez ostatni rok, to światła. Dotychczas cały grudzień i styczeń spędzałem na planach sesji letnich, a więc w krajach, gdzie było dużo słońca. To jest największa zmiana wywołana pandemią, która realnie wpływa na moją kondycję psychiczną.

Sesja letnia zimą, a zimowa latem – tak wygląda kalendarz fotografa. Nad świąteczną kampanią Apart pracuje Pan w okolicach sierpnia. Jak udaje się Panu zamknąć magię świąt w kadrze?

Rzeczywiście aura nam nie sprzyja, ale do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Natomiast w tym roku z propozycją współpracy zwróciliśmy się do Igora Kubika, wspaniałego artysty grafika, którego kreska bardzo mi się podoba. Igor narysował nam kilka światów, tworząc na papierze małe dzieła sztuki. Całość utrzymana jest w pastelowych barwach. To taka wersja light, skuteczna próba ucieczki od mocnej czerwieni i intensywnej zieleni. Grafiki są komiksowe, nieco bajkowe, mogą się kojarzyć z reklamami z lat 50. i 60 czy tradycyjną scenografią teatralną. Całą kampanię postanowiliśmy zacząć od stworzenia przepięknych rozkładanych pocztówek. Takich, jakie przed laty wysyłaliśmy sobie na święta. Igor sam je wykonał. A my do tego świata ze świątecznej kartki przenieśliśmy nasze gwiazdy.

Zdjęcia rzeczywiście są piękne i pełne magii teatru. Co stoi za tym jednym, idealnym ujęciem?

Przede wszystkim pracuję z kobietami, które kamera kocha. Do tego dochodzi magia światła. Lubię ten moment, kiedy jako fotograf z płaskich elementów, bo przecież cała scenografia była wykonana z papieru, przy pomocy światła jestem w stanie wydobyć piękną, trójwymiarową przestrzeń. W najnowszej odsłonie świątecznej kampanii Apart udało nam się wykreować animowaną bajkę. I to właśnie podświetlenie każdego z elementów scenografii, wydobycie najróżniejszych detali stworzyło ten klimat.

To już kolejna Pańska kampania dla Apart. Jak udaje się Panu uniknąć sztampy i banalności?

Święta są ciepłe i takie mają być. Jak już mówiłem, nikt nie chce mieć alternatywnych świąt. Są pewne kody, miejsca i zachowania, do których w określonym czasie chcemy wracać. Oczywiście zawsze staramy się pokazać inną bajkę, inne święta – tak jak w tym roku wymyśliliśmy rysowaną scenografię. Pamiętam też, że pierwsza kampania Apart sprzed wielu lat, która wówczas wydawała mi się przesłodzona, została bardzo dobrze przyjęta. Dziś ludzie czekają na to, co w danym roku pokaże marka, spodziewając się przy tym, jak w świątecznej reklamie Coca-Coli, pewnych tradycyjnych, powtarzalnych schematów.

I choć każda kampania, przy której pracowałem, była inna, to za każdym razem starałem się wykreować dla odbiorcy bajkę. Zresztą ciągle mam w głowie te, na których sam się wychowałem: "Arabellę", "Podróże Pana Kleksa" czy "Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy". Magia kina, teatru, ten cały blichtr – to lubimy oglądać. Szczególnie w święta chcemy wracać do pewnych kodów. W końcu co roku wyciągamy bombki z piwnicy i ubieramy choinkę.

To stały element, rytuał, którego dziś tym bardziej potrzebujemy.

Święta to nie jest zabawa tylko dla dzieci, to czas beztroski także dla dorosłych. Dziś wszyscy czekamy, aż rozbłysną świąteczne światełka. Chodzimy po ulicach, oglądamy rozświetlone ozdoby, cieszymy się. Bo i co innego nam pozostało, gdy dzień praktycznie staje się nocą?

Czym dla kogoś, kto nie ubiera choinki i nie przystraja domu, jest magia świąt?

Spotkaniem z rodziną, i to pomimo tego, że na co dzień obcujemy ze sobą dość intensywnie. Szczególnie mojej mamie święta sprawiają olbrzymią radość. Cieszy się, że się widzimy, że spędzamy ten wieczór razem, a kolejnego dnia idziemy na obiad. To też czas oddechu, telefon nie dzwoni, nie odbieram setki e-maili. Bardziej mogę się skupić na tym, co tu i teraz. Ta odpowiedź może się wydawać banalna, ale jak się okazuje, nie chcemy niczego innego. I tego wszystkim życzę.

  • Marcin Tyszka – fotograf specjalizujący się w fotografii mody. Do jego zdjęć pozowały m.in. Naomi Campbell, Anja Rubik, Rita Ora, Antonio Banderas, Eva Herzigova czy Elizabeth Hurley, a efekty jego pracy można było podziwiać w międzynarodowych magazynach, takich jak: "Elle", "Vogue", "Harper'sBazaar" oraz "Vanity Fair". Od 2010 roku jest jurorem w programie "Top Model". Fotograf staje często także za kamerą, tworząc kampanie reklamowe z dziedziny beauty, jest autorem spotów m.in. dla Apartu , Douglas, Avonu czy Nam.
Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij