fot. Natalia Hatalska / archiwum prywatne
Podziel się:
Skopiuj link:

Kontrola obywateli będzie na porządku dziennym? Natalia Hatalska o świecie po koronawirusie

Jak będzie wyglądał świat po koronawirusie? Czy grozi nam tsunami gospodarcze, rewolucja społeczna, a może ludzie staną się "zbędni"? Koronawirus wszystkich nas przeraża lękiem, a mając trochę więcej czasu niż zwykle, zaczynamy myśleć o przyszłości i snuć - często najczarniejsze - wizje. Tymczasem takie wizje, analizy i badania to codzienność Natalii Hatalskiej - znanej ekspertki od prognozowania trendów. Ona już wie, w którą stronę zmierza świat!

Katarzyna Gargol: Im dłużej ta sytuacja trwa, tym bardziej nas ciekawi, co będzie potem. Czy można coś pewnego powiedzieć o tym, jak będzie wyglądał świat po koronawirusie?

Nie. Zawsze powtarzam, że przyszłość jest nieznana. Nie wiemy, co się zdarzy. To, co możemy zobaczyć, to pewne wersje przyszłości, jej scenariusze, analizując tzw. czynniki zmian. Czyli widzimy pewne zmiany, które dzieją się teraz i biorąc dodatkowo pod uwagę zachowania, postawy konsumentów, możemy próbować oszacować, na ile te zmiany będą postępować. Dziś powinniśmy się przyglądać chociażby pracy zdalnej, zakupom online, czy customer experience.

Widzimy, że praca zdalna działa i to na masową skalę. Prawdopodobne jest więc, że po skończonej kwarantannie część firm pozostanie przy tym rozwiązaniu. Tak samo z zakupami online.

Oczywiście kupowaliśmy wcześniej w ten sposób, ale głównie były to książki, płyty, ubrania czy sprzęt technologiczny. Teraz widzimy, że ludzie zaczynają kupować online także jedzenie. Co istotne, tutaj zmiana dzieje się po dwóch stronach – nie tylko po stronie konsumentów, którzy zmieniają swoje przyzwyczajenia, ale też po stronie firm, które muszą się do tej sytuacji dostosować, wprowadzając nowe rozwiązania czy technologie.

Widzimy też wyraźne zmiany w obsłudze klienta. Banki rozszerzyły teraz możliwość płatności bezstykowych z 50 do 100 zł. Firmy odzieżowe wydłużyły czas zwrotu zamawianych produktów nawet do stu dni. Nie sądzę, żeby zmieniło się to po zakończonej kwarantannie, żeby klienci nagle powiedzieli: "chcemy znów mieć opcję zwrotu w ciągu 14 dni".

Nie jest więc tak, że po kwarantannie nic się nie zmieni. Ale nie zgadzam się z twierdzeniem, że teraz się zatrzymamy, będziemy stawiać na relacje i dbać o Ziemię. Według mnie to się nie wydarzy. Wrócimy do starych nawyków.

Jesteśmy przywiązani do starego świata. Coraz częściej słyszę zdanie podszyte niedowierzaniem, że "to dzieje się na naszych oczach". Jakbyśmy sami siebie próbowali przekonać. Boimy się zmian, które są nieodwracalne.

Ludzie nie lubią zmian. Jest takie proste ćwiczenie. Proszę złożyć dłonie jedna w drugą (nie tak jak do modlitwy, tylko tak jakby Pani chwytała jedną dłoń za pomocą drugiej). Ma pani kciuk lewej ręki na górze czy na dole?

Na dole.

A może pani przełożyć ręce tak, żeby kciuk lewej ręki był na górze?

Zrobione.

Jak się pani z tym czuje?

Trochę dziwnie.

A co by pani najchętniej zrobiła?

Wróciłabym do poprzedniego układu dłoni.

No właśnie. Jesteśmy przyzwyczajeni do utartych schematów. Gdy następuje zmiana, która jest dla nas niewygodna, chcemy wrócić do tego, co było. Pewnym paradoksem jest również to, że zmianę zazwyczaj postrzegamy jak coś bardzo dużego, coś, do czego musimy dojść. Tymczasem zmiany dzieją się codziennie, małymi krokami. Można to porównać do statku - nawet gdy płynie powoli, to sytuacja wokół niego i tak cały czas się zmienia. Pojawiają się fale, mija wyspy, porty, itd. Tak powinniśmy traktować zmiany. Oczywiście ta zmiana, której teraz doświadczamy, jest drastyczna. Zdecydowanie zmieniła sposób naszego funkcjonowania. Od kilku tygodni jesteśmy zamknięci w domach, niezwykle trudno przyzwyczaić się do tej sytuacji. Możemy z tym walczyć, co będzie wywoływało u nas jeszcze większą frustrację albo zaakceptować, bo to nasza rzeczywistość, innej na razie nie mamy.

Nerwowa sytuacja na rynku sprawia, że sporo osób zaczyna rozważać przebranżowienie. Pojawia się lęk również w kontekście tego, że pewne rzeczy można w dzisiejszych czasach zautomatyzować. Jak przeczytałam o "zbędnych ludziach", to mi się słabo zrobiło. To jest właśnie ten moment, w którym sztuczna inteligencjainteligencja może nas zastąpić?

Termin "zbędnych ludzi" bardzo często używany jest w kontekście sztucznej inteligencji z tego powodu, że jeżeli sztuczna inteligencja upowszechni się (czyli praca będzie w dużej mierze zautomatyzowana, a nasze działania będą realizowane przez sztuczną inteligencję), będziemy mieli całą grupę ludzi, którzy stracą pracę. Oczywiście, pracy nie stracą wszyscy.

Sztuczna inteligencja raczej nie wyeliminuje grupy z wysokimi kwalifikacjami, ponieważ na rynku muszą zostać ludzie, którzy potrafią nią zarządzać. Paradoks technologii polega na tym, że im bardziej jest ona zaawansowana, tym jest mniej ludzi, którzy potrafią nią zarządzać. W związku z tym potrzebni są ludzie z wysokimi kompetencjami. Grupa ludzi o bardzo niskich kwalifikacjach najprawdopodobniej też zostanie – z prostej przyczyny, zastąpienie ich sztuczną inteligencją będzie nieopłacalne. Grupa ludzi, która wypadnie z rynku pracy, to osoby ze średnimi kompetencjami. To jeden ze scenariuszy, o których się rozmawia.

Ale należy te rzeczy rozdzielić. Sytuacja, z którą mamy aktualnie do czynienia spowoduje kryzys gospodarczy, masowe zwolnienia i bezrobocie na skutek przerwania łańcuchów dostaw, wyłączenia z działania dużych i ważnych części gospodarki. Sztuczna inteligencja to inny scenariusz, związany z upowszechnianiem technologii. W przypadku dużych grup bezrobotnych ludzi będziemy musieli zastanowić się, w jaki sposób ludzie bez pracy będą mogli się utrzymać. Tu przychodzi na myśl dochód podstawowy. Trochę teraz już to testujemy – to wszystkie tarcze antykryzysowe podejmowane przez państwa. W Norwegii freelancerzy mają dostać 80 proc. średnich przychodów, które otrzymywali do tej pory. Druga rzecz to kwestia spożytkowania energii. Praca daje nam zajęcie i poczucie sensu, buduje zaangażowanie. To ważne w kontekście dobrostanu emocjonalnego.

Wrócę jeszcze do tych osób, które biorą pod uwagę scenariusz związany z przebranżowieniem. Czy faktycznie powinny to planować? Spójrzmy na tych, którzy pracują w kinach.

Trudno powiedzieć. Teraz kina nie działają, mają bardzo trudną sytuację, podobnie jak hotele, restauracje, usługi czy branża beauty.

Kina są w innej sytuacji, bo już zostały zastąpione platformami streamingowymi.

Ale to inny rodzaj rozrywki. Teraz faktycznie taka rozrywka rośnie, ale sposób spędzania czasu w kinie, a samotnie, w pokoju na kanapie, przed telewizorem to zupełnie co innego. Ludzie mają potrzebę raz na jakiś czas wyjść do miejsca, gdzie mogą oglądać film na bardzo dużym ekranie, w większej grupie. Kino to zupełnie inne doświadczenie, nie jesteśmy go jeszcze w stanie odtworzyć w mieszkaniach. Nie wiemy natomiast, jak ludzie będą zachowywać się po pandemii – czy na przykład nie utrzymają w sobie strachu przed kontaktem z innymi ludźmi.

Czy nie zaczną unikać przestrzeni zamkniętych, w których znajdują się duże skupiska ludzi. Tu podam przykład. W 2002 roku mieliśmy głośny zamach na moskiewski teatr na Dubrowce. To wywołało ogromny strach. Ale czy przestaliśmy chodzić do teatrów i kin? Nie. W 2005 roku mieliśmy w Londynie zamachy w metrze. Czy ludzie przestali w związku z tym korzystać z komunikacji miejskiej? Nie. Ludzie raczej nauczą się żyć z tym strachem, ale w mojej ocenie pewnych zachowań nie zmienią.

A co dokładnie bada teraz Pani firma?

Jesteśmy w trakcie badania postaw, na ile konsumenci są skłonni do zmiany i na ile mają w sobie opór przed zmianą. To są pytania, które stawiają sobie biznesy. Czy ludzie będą brali udział w masowych rozgrywkach sportowych? Czy będą kupować online, czy wrócą znów do sklepów fizycznych? Czy będą korzystać z usług spa, czy raczej będą robić sobie spa w domu? Wiadomo, że tę rzeczywistość będziemy mogli zobaczyć dopiero, jak się wydarzy. Ale już dziś możemy zobaczyć pewne postawy.

Jak mogą się zmienić relacje międzyludzkie? Czy to doświadczenie stworzy zbiorową traumę? Oglądałam wczoraj wywiad z panią sprzed paru miesięcy, w którym padło określenie, że samotność już ma status epidemii. Teraz możemy stwierdzić, że jedna epidemia napędza drugą.

Widziałam ostatnio taki mem. Narysowany człowiek, a obok niego podpis: "What I think I'm going to do when I'm done social distancing" ("co myślę, że będę robił, gdy skończy się izolacja"). Na kolejnych obrazkach widzi siebie, jak chodzi na imprezy, koncerty, robi grilla, ćwiczy na siłowni. Potem pojawia się ilustracja: "What I’ll actually do" ("co naprawdę będę robić"). I widzimy tę osobę, która leży w łóżku i przegląda coś na laptopie.

To jest paradoks. Zabrano nam dzisiaj coś, z czego sami dobrowolnie zrezygnowaliśmy wcześniej. Żyjemy w czasach, kiedy jesteśmy ze sobą maksymalnie połączeni, a jednocześnie jesteśmy najbardziej samotnym społeczeństwem w historii ludzkości. Mamy epidemię samotności. Ludzie byli samotni zanim wprowadzono social distancing i kwarantannę. Czy to się zmieni? Chciałabym, ale to iluzja - bardzo piękna, ale mało realna.

Natomiast co do traumy – zgadzam się – to jest doświadczenie całego społeczeństwa i całego świata. Uważa się, że pamięć zbiorową mamy zapisaną w literaturze. Żeby zobaczyć, czym żyła ludzkość w danym okresie, co było dla niej ważne, czyta się literaturę z tego czasu. Myślę więc, że dopiero ci, co przyjdą po nas za 30-40 lat, będą mogli powiedzieć, co zapamiętaliśmy z tego okresu. I co było dla nas istotne.

Co się najbardziej zmieni w naszym życiu?

Są dwie rzeczy, które widzę. Pierwsza to kwestia daleko posuniętej kontroli ludzi za pomocą technologii i zbierania danych. Oczywiście, działo się to już wcześniej, ale teraz wykorzystywane jest to na masową skalę. W Korei Południowej social tracking, czyli śledzenie osób, które zachorowały, prowadził do stygmatyzacji tych osób. Dane na ich temat, teoretycznie anonimizowane, ale dotyczące miejsc ich przebywania wysyłane były za pomocą sms-ów do wszystkich obywateli. Pytanie, na ile zgodzimy się na taką kontrolę i na takie śledzenie nas po kwarantannie. To trochę taka sytuacja, jak wtedy, gdy po World Trade Center oddaliśmy sporą część naszej wolności na rzecz poczucia bezpieczeństwa i przeciwdziałania ewentualnym zamachom.

Druga rzecz to kwestia indywidualizmu. W Polsce powstała akcja #wspieramPL, w której chodzi o wspieranie polskich marek. Ten trend zwrotu w kierunku lokalności obserwowaliśmy już wcześniej. Być może będziemy szli w kierunku, że rzeczy lokalne, unikalne, inne będziemy bardziej cenić.

Z drugiej strony widzimy też działania w kierunku współpracy, ponad podziałami. Kiedy w Chinach panowała epidemia, Europa wysyłała pomoc. Teraz, gdy epicentrum zachorowań mamy we Włoszech, to Chiny wysyłają tam lekarzy. Środowisko medyczne z całego świata publikuje wszystkie dane na temat koronawirusa w ramach otwartych danych. Żeby wspólnie szybciej opracować szczepionkę lub sposób leczenia.

Na koniec mam nieco przewrotne pytanie: czy pandemia pojawiła się w którymś ze scenariuszy rozważanych przez Panią?

W 2014 roku napisałam swoją pierwszą książkę "Cząstki przyciągania", która dotyczy właśnie rozprzestrzeniania się wirusów, tyle że niebiologicznych. Zaczyna się całym akapitem o epidemii wirusa Ebola w Zairze w latach 70. i próbą opisania scenariusza, co stałoby się, gdyby ten wirus wydostał się wówczas z Afryki do pozostałych części świata. Oprócz tego, w ramach infuture.institute pracujemy z firmami na kartach czynników zmian. Wśród nich znajdują się epidemie. Pytanie, na ile do tej pory firmy traktowały to jako realne zagrożenie, coś, co ma wpływ na ich bezpośrednie funkcjonowanie.

Źródło: Natalia Hatalska / archiwum prywatne

NATALIA HATALSKA - CEO i założycielka infuture.institute – instytutu badań nad przyszłością. Financial Times umieścił ją na liście New Europe 100, a Wysokie Obcasy uznały za jedną z 50 najbardziej wpływowych kobiet w Polsce. Wyróżniona w rankingu "Kogo słucha polski biznes?", jako jeden z 10 najważniejszych autorytetów polskiego biznesu.
Jedna z najbardziej wpływowych ekspertek zajmujących się analizą, poszukiwaniem i prognozowaniem nowych trendów. Analityczka, trendwatcherka, autorka licznych projektów badawczych, doceniona m.in.Nagrodą Publiczności Kongresu Badaczy Polskiego Towarzystwa Badaczy Opinii i Rynku.
Nagrodzona przez Geek Girls Carrots za bycie wzorem kobiety zajmującej się nowymi technologiami oraz tytułem Digital Shaper, wyróżniający wybitne osobowości, za wkład w rozwój gospodarki cyfrowej w Polsce. Autorka wielokrotnie nagradzanego bloga: hatalska.com, książek "Cząstki przyciągania" oraz "Far Future. Historia jutra".

Spodobał Ci się SO Magazyn? Zacznij obserwować nas na Instagramie!

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij