fot. Getty Images
Podziel się:
Skopiuj link:

Kobiety wysoko wrażliwe. Czułe kochanki, wspaniałe przyjaciółki czują, że nie pasują do świata

Od dziecka słyszą, że nie pasują do innych. Albo że mają odpuścić i zacząć zachowywać się normalnie. "Nie rozczulaj się nad sobą", odtwarzają w myślach często powtarzane przez bliskich zdanie. Świat je atakuje, przytłacza. Nic dziwnego, ich poziom percepcji rzeczywistości jest kilkukrotnie silniejszy. Dźwięki, zapachy, przebywanie w grupie – to wszystko je przytłacza, męczy. Za wszelką cenę próbują dorównać ludziom o niskiej wrażliwości, kosztem własnego komfortu. Są przy tym wspaniałymi przyjaciółmi, kochankami, partnerami. To zasługa rozwiniętej empatii. Osoby wysoko wrażliwe stanowią prawie 20 procent populacji. Rozmawiamy o nich z Katarzyną Kucewicz, psycholożką, autorką książki "Kobiety, które czują za bardzo".

Damian Gajda: Kiedy moja znajoma zobaczyła, że czytam twoją książkę, zareagowała entuzjastycznie: "Kobiety wysoko wrażliwe? Chciałabym mieć taką przyjaciółkę!". Ale to co dla jednych może być przywilejem, dla innych staje się problemem.

Katarzyna Kucewicz: Wysoka wrażliwość to nie problem. Wprost przeciwnie – jest darem od losu, piękną cechą, którą można się szczycić. Piękną, choć wymagającą uważności na swoje potrzeby wynikające z jej posiadania. Osoby, które wiedzą i szanują to, że są wysoko wrażliwe, żyją w pełni, realizując swój potencjał. Czują się ze sobą dobrze, mówią: "jesteśmy szczęśliwe". Te zaś, które nie rozumieją tej cechy i ją negują — męczą się w poczuciu gorszości. Napisałam książkę, by pokazać kobietom, jak mogą zatroszczyć się o swoje wrażliwe "ja".

Wrażliwy, czyli jaki? Masz swoją definicję tego słowa?

Samo słowo wrażliwy oznacza dla mnie czuły na zmysły i na to, co przychodzi z zewnątrz. Czuły na zachowania innych ludzi, gesty, sytuacje społeczne. Ale też na różne bodźce, które go mocno poruszają, czasem mocniej niż osobę o przeciętnej wrażliwości.

Słowo wysoko sugeruje więc odchylenie od normy. Czy wiesz, jakie czynniki wpływają na to, że odczuwanie staje się uciążliwe?

Wysoka wrażliwość nie jest zaburzeniem, tylko cechą charakteru, dotyczącą aż 20 proc. populacji. Jej podstawę stanowi głębokie przetwarzanie bodźców z zewnątrz i wynikające z tego zmęczenie.

Zmęczenie?

Tak, OWW [osoba wysoko wrażliwa – przyp. red.]. męczy to, że tyle doświadcza na raz, że wszystko porusza ją emocjonalnie, czuje się wówczas przestymulowana. Cecha ta wiąże się także z posiadaniem wysokiego poziomu empatii, umiejętności wyczuwania subtelnych sygnałów płynących od ludzi.

Gdybyśmy teraz mieli stworzyć prosty portret kobiety cechującej się wysoką wrażliwością, od czego byśmy zaczęli?

Pojęcie wysokiej wrażliwości powstało zaledwie 30 lat temu, a jego twórczynią jest amerykańska badaczka i psycholożka, dr Elaien Aron. Odkryła ona, badając swoje studentki, istnienie cechy, która nie jest ani zaburzeniem, ani chorobą, ale powoduje odmienne funkcjonowanie mózgu na poziomie neuronalnym.

Na czym polega ta różnica?

OWW wyróżnia się w tłumie tym, że jest niezwykle czuła zarówno na bodźce zmysłowe, jak i krzywdę innych. Chłonie świat bardziej, przeżywa go, intensywniej doświadcza różnych sytuacji. Gdy się martwi, to całą sobą, w taki sam sposób percypuje też ekstazę, szczęście. Jest mistrzynią wyłapywania niuansów, które innym umykają. Przestymulowanie sprawia jednak, że szybko się męczy, a skupiska bodźców, takie jak tłum, wytrącają ją z równowagi. Często jest to kobieta zamknięta w sobie, bliska introwertyzmowi. Z różnych powodów – po prosu lepiej się odnajduje się w kameralnym gronie; głównie dlatego, że woli "sprawdzone" osoby niż przypadkowych ludzi wokół siebie, którzy jej nie zrozumieją. OWW mają problem z tym, że czują się nieakceptowani przez innych. Uważają, że mogą zyskać akceptację wtedy, gdy będą udawać nisko wrażliwych, takich, którzy niczym się nie przejmują.

Dobrze, że o tym mówisz. Bo wysoko wrażliwe kobiety są świetnymi koleżankami, czułymi kochankami, dobrymi matkami. Mimo to współodczuwanie okazuje się dla nich destrukcyjne. Ta destrukcyjność jest w zasadzie kluczowa w zrozumieniu problemu, o którym rozmawiamy.

To bywa destrukcyjne, jeśli osoba wysoko wrażliwa samą siebie nadwyręża, usiłując zaprzeczyć swojej cesze i nie dbając o siebie. Obserwuję wśród pacjentek tendencję do życia tak, jakby wrażliwości nie miały w ogóle. Przejawia się to w dokonywaniu wyborów życiowych bez uważności na swoje możliwości emocjonalne i na to, że pewne rzeczy nie są dla niej dobre – takie jak na przykład długie przebywanie w hałasie, tłumie. Jedna z moich wysoko wrażliwych rozmówczyń zatrudniła się na przykład w perfumerii. Uznała, że skoro inne osoby są w stanie wytrzymać wiele godzin w otoczeniu intensywnych zapachów, ona też da radę. Mama powiedziała jej: "weź tę pracę, nie rozczulaj się nad sobą". Efekty były tragiczne. Po pierwszym dniu pracy przez tydzień nie mogła dojść do siebie, bo światło lamp i intensywne wonie całkowicie ją przestymulowały.

Twoje pacjentki często opowiadają o społecznym wykluczeniu?

Najbardziej dotkliwe jest dla nich nie to, że tak wiele je męczy, ale właśnie to, że inni nie rozumieją ich potrzeb. Zaczyna się od słów: "jesteś taka nadwrażliwa, weź się w garść". Wielu OWW stara się więc żyć tak, jakby ta cecha ich nie dotyczyła. Słabo odpoczywają, stymulują się, nie unikają sytuacji z ich perspektywy zbyt intensywnych. A potem cierpią – czują się gorsze, wszystko wypada im z rąk. Przypomina mi się historia jeszcze sprzed epidemii. Kobieta wysoko wrażliwa poszła do pracy w korporacji, dostała swoje biurko na open space, gdzie musiała siedzieć przez osiem godzin. Sęk w tym, że obok niej pracowały jeszcze dwie dziewczyny, które ciągle ze sobą rozmawiały, śmiały się, żartowały, były głośne. A przy tym jedna z nich używała mocnych, wieczorowych perfum. Moja rozmówczyni starała się robić dobrą minę do złej gry, ale naprawdę pękała jej głowa od przestymulowania. Maile pisała z toalety, bo tylko tam mogła się skupić. W końcu jednak, gdy odważyła się poprosić koleżanki, by chociaż ciszej rozmawiały, one ją wyśmiały, wykluczyły ją ze swojego kręgu, powiedziały, że jest, cytuję: "francuskim pieskiem".

Myślisz, że to wynika z tego, że ludzie boją się takich wysoko wrażliwców czy zwyczajnie mają ich dość?

Przypadek, który opisałam, można potraktować jako incydent. OWW są bardzo lubiane, bo mają duże pokłady empatii, a to oznacza, że potrafią słuchać, zadawać pytania, są naprawdę żywo zainteresowane rozmówcą. Dodatkowo pozostają uważne na różne niuanse, świetnie czytają mowę ciała. Ludzi do nich ciągnie.

To kiedy pojawia się problem?

Wtedy, gdy OWW zaczyna mówić o swoich specyficznych potrzebach – nisko wrażliwych to dziwi. Jak to nie chcesz się spotkać w większym gronie? Dlaczego idziesz sama do kina? Czemu ci tak przeszkadzają ładne zapachy? Nie przesadzasz z tym wycinaniem uwierających metek z ubrań? Innym może się wydawać, że to są fanaberie, tymczasem wyczulenie na zmysły jest naprawdę uciążliwą cechą, w świecie przystosowanym do niskiej wrażliwości.

Jak życie wysoko wrażliwca wygląda w dzieciństwie? Dzieci i tak bardzo emocjonalnie odbierają świat.

Cóż, jako że WW jest cechą układu nerwowego, mamy ją od urodzenia. Dzieci wysoko wrażliwe doświadczają osamotnienia w swojej cesze, bo gros rodziców uparcie usiłuje je stymulować, zachęcać do aktywności, do ekstrawersji. Bardzo często martwią się i nieprawidłowo interpretują zachowania dzieci.

Co masz na myśli?

Mówią na przykład o nich, że są nieśmiałe, a one po prostu potrzebuję więcej czasu, by się poczuć dobrze w grupie, bo wszystko analizują. Albo uważają, że są przewrażliwione, gdy te nerwowo reagują na hałas i stymulację. Na szczęście to się zmienia. Coraz więcej wiemy o WW dzieciach i rodzice stają się czujni, że tak może być, że dziecko może potrzebować całkiem innej stymulacji niż rówieśnicy i jest wszystko z nim w porządku.

Twoje pacjentki opowiadały ci o momencie przebudzenia, kiedy czuły, że odstają, nie pasują?

To poczucie bycia inną, gorszą, nie potrafiącą radzić sobie we współczesnym świecie – towarzyszy im od dziecka. Pacjentki opowiadają raczej o przebudzeniu związanym z uświadomieniem sobie, że ich osobowość, to skutek posiadania cechy wysokiej wrażliwości, a nie tego, że coś jest z nimi nie w porządku. Wtedy stają się dla siebie łaskawsze, szukają pomocy.

I zaczynają sobie tłumaczyć: potrzebuję więcej czasu, by się odnaleźć w towarzystwie, nie jestem inna, gorsza?

Tak, OWW jako że przetwarza głęboko wszystko to, co obserwuje, dłużej odnajduje się w grupie. Ale potem jest już lepiej, bo my intuicyjnie szukamy przyjaciół, których cechuje empatia, umiejętność wysłuchania o problemach, z którymi się mierzymy. Bardzo często prowadzi to do sytuacji, gdy osoba wysoko wrażliwa daje z siebie więcej niż dostaje.

OWW na siłę dopasowują się do środowiska, w którym funkcjonują lub sytuacji – na przykład wakacji z przyjaciółmi.

Kosztem siebie. W książce namawiam do tego, by jednak pozostawać uważną na swoje potrzeby. By wybierać wakacje czy sposoby spędzania czasu wolnego takie, które będą regenerować, a nie dodatkowo męczyć. By kierować się swoją wrażliwością, wybierając miejsce wypoczynku. Owszem, nie ma niczego złego w okazjonalnym wypadzie do gigantycznego hotelu w Costa del Sol, ale spędzanie tak co roku wakacji sprawia, że osoba wysoko wrażliwa w zasadzie wcale nie odpoczywa.

Skoro jesteśmy już przy wakacjach, to sprzyjają one… miłości. Jak kochają wysoko wrażliwcy?

Przeżywanie miłości jest u nich tak intensywne jak doświadczenie innych uczuć – kochają więc czule, intensywnie, mocno. Przywiązują się do partnera, są mu oddane. Dr Elaine Aron przyznaje, że większość wysoko wrażliwych ludzi jest demiseksualna, a więc nie potrafi uprawiać seksu z kimś, kogo nie darzy uczuciem.

To one dominują w związku?

Nie sądzę, że dominują, częściej się podporządkowują, dbają o drugą połówkę. Ze względu na swoją empatię i wnikliwość mogą być pociągające dla ludzi narcystycznych, bo tacy cenią ich zainteresowanie nimi.

Zastanawiam się, czy można partnera wysoko wrażliwca przygotować na taki związek?

Powiedziałabym mu, by pamiętał, że OWW potrzebuje odosobnienia nie dlatego, że ma go już dość, tylko dlatego, że ważna jest dla niej możliwość odizolowania się od bodźców. Zachęciłabym go też do realizowania siebie i swoich potrzeb wynikających z jego natury – nierezygnowania z imprez czy spotkań z przyjaciółmi. W związku nie chodzi o to, by obie strony miały żyć tak samo. Tylko by akceptowały różnice związane z własną wrażliwością i mimo bycia w relacji pamiętały też o sobie.

Zdarza się, że mylimy osoby wysoko wrażliwe z nadwrażliwymi. Jak rozpoznać różnice?

Osoby nadwrażliwe zwykle są takie na skutek silnego stresu, napięcia, które w nich wzbiera. Emocjonalnie reagują na różne, nawet neutralne wydarzenia, ale niekoniecznie są czuła na bodźce zmysłowe i przestymulowane. U wysoko wrażliwych ludzi podstawą jest wyczulenie na zmysły. Często są też zamknięci w sobie – 70 proc. to introwertycy. Nie okazują przeżywania tak, jak to widzimy u osób z nadwrażliwością.

Jedna z bohaterek twojej książki mówi: "W towarzystwie wychodzę na filozofkę lub nudziarę". Z czego to się bierze?

Z tego, że OWW słabo radzą sobie w tzw. small talku, czyli trudno im prowadzić konwersacje na powierzchownym poziomie, w stylu: "co słychać" czy "ładna pogoda?". Najchętniej od razu przechodziłyby do poważniejszych tematów, a nie każdy to lubi. Czasami spotykamy się z przyjaciółmi po prostu, by poplotkować o błahostkach, a niekoniecznie wymieniać się głębokimi refleksjami. Osobom wysoko wrażliwym takie rozmowy nie odpowiadają.

To prawda, że kobiety wysoko wrażliwe bywają bardzo utalentowane?

Badania wskazują, że w ogóle OWW lepiej percypują sztukę, same też chętnie rozwijają swoje artystyczne pasje. W muzeum potrafią patrzeć na jeden obraz, szukając w nim wielu niuansów. Po prostu są bardziej wyczuleni na szczegóły, które umykają innym.

Chciałbym cię zapytać, jak z twojej perspektywy wygląda praca z wysoko wrażliwcami?

Takie osoby nie wymagają terapii. Często jednak pojawiają się w moim gabinecie, bo myślą, że coś z nimi jest nie tak, skoro nie potrafią żyć na obrotach jak ich koledzy. Terapia wtedy służy temu, by zrozumieć swoją wrażliwość i zacząć lepiej urządzać sobie życie – właśnie w oparciu o tę cechę. Na przykład jedna z moich pacjentek, kiedy przyjrzała się swojej wysokiej wrażliwości, przemeblowała mieszkanie, stawiając na minimalizm – mało zapachów i oświetlenie boczne, a nie górne z żyrandola. Z pozoru drobne zmiany sprawiły, że jak mówi, zaczęła inaczej żyć. Poprzedni układ, bardziej boho, był piękny, ale ją męczył, sprawiał, że czuła się nawet w domu przestymulowana kolorami, fakturami.

Czy wysoko wrażliwcy potrafią czymś jeszcze zaskoczyć?

Wysoka wrażliwość jest wciąż cechą, której się przyglądamy i uczymy. Dawniej sądzono, że jest ona raczej zarezerwowana dla introwertyków, ale dziś już wiadomo, że i ekstrawertycy w 30 procentach bywają OWW. Oni cierpią, bo z jednej strony oczekują silnej stymulacji, ale z drugiej, po takiej na przykład weekendowej eskapadzie z przyjaciółmi, potrzebują tygodnia, by dojście do siebie. Pisząc książkę, odkryłam, że ja sama jestem osobą wysoko wrażliwą, u której od dziecka ta cecha była torpedowana. Nauczyłam się zaciskać zęby i żyć jak nisko wrażliwa dziewczyna, co mnie wiele kosztowało. Kiedy odkryłam, że to, co mnie unieszczęśliwia, jest związane z inną stymulacją niż ta, której potrzebuję, przeżyłam olśnienie. Sporo piszę o tym w swojej książce, nie by zanudzać wywodami o sobie, tylko by pokazać, że czasem możemy nawet nie zdawać sobie sprawy, że też jesteśmy wysoko wrażliwe, tylko od dziecka nie pozwalano nam na to.

Źródło: Archiwum prywatne

Katarzyna Kucewicz, psycholożka.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij