fot. Instagram
Podziel się:
Skopiuj link:

Kasia "Ograniczam się": Wiele dróg może nas doprowadzić do mniejszego marnowania

Kasia Wągrowska, w sieci znana jako Kasia "Ograniczam Się", jest ekspertką od ruchu zero waste. Uczy Polaków, jak nie marnować - w kuchni, w domu, w szafie. Zwraca uwagę na to, żeby dzielić się tym, co mamy, z innymi. Wszystko w trosce o środowisko, ale też dla naszego własnego zdrowia i oszczędności. - Wydaję teraz dwa razy mniej niż wcześniej na rzeczy związane z szybką konsumpcją. Ciężar wydatków się zmienia. Gdy mam zaoszczędzone pieniądze, mogę kupić rzeczy lepszej jakości, zrobione z lepszych materiałów. Od obserwatorek słyszę, że taka kontrola wydatków przynosi wiele korzyści i mogą kupić coś droższego, bardziej świadomie. To podnosi jakość naszego życia – mówi w rozmowie z SO Magazyn.

Aleksandra Sokołowska: Czy każdy z nas musi tyle wyrzucać? Jedzenia, ubrań, zabawek...

Kasia Wągrowska, ekspertka od zero waste: Musimy sobie wyjaśnić naszą relację z kupowaniem i z posiadaniem. Dlaczego coś chcemy kupić, czy musimy to mieć, czy rzeczy, które mamy nie spełniają swojej funkcji. Czy może z zewnątrz słyszymy komunikaty, np. od dziecka czy z reklamy, które nakłaniają nas do zakupu. Nie mamy ogromnych mieszkań, zależy nam na tym, żeby nie były one zagracone. Żeby nie utonąć w rzeczach, kontrolujmy te zakupy. Jeśli kupujemy coś nowego: książkę dla dziecka czy ubrania, oddajmy lub sprzedajmy jakąś rzecz. Żeby bilans wychodził na zero albo na minus. Przeglądajmy swoje rzeczy i na bieżąco możemy dawać im nowe życie. I uczmy też tego dzieci: żeby nie obrastać w rzeczy, bo przestrzeń w domu nie jest nieograniczona.

Jak zachęcić ludzi, żeby przeszli na tryb zero waste?

Do różnych osób trafia różna motywacja. Odnajdźmy wartości, które przyświecają naszemu życiu i w ten sposób starajmy się zmieniać nasze życie. Zero waste jest modą, sporo osób chce je wprowadzić w życie, ale nie każdy umie. I tu kierują nami różne motywacje. Dla niektórych osób będzie to motywacja finansowa, dla innych psychologiczna, a dla kolejnych środowiskowa. Np. jeśli jesteśmy przebodźcowani ilością przedmiotów, to mamy do czynienia z tą psychologiczną. Jest też motywacja środowiskowa, którą musimy sobie uświadomić. Analizy ekologów wpływają na nas, na nasze poczucie sprawiedliwości społecznej i środowiskowej. Możemy ściśle związać to ze śladem węglowym, który generują nasze zakupy i dzięki temu podejmiemy decyzję. Może będziemy chcieli posiadać mniej, kupować mniej, a skupiać się na innych rzeczach, które w życiu dają nam radość. Zakupy przynoszą satysfakcję od kilku godzin do dwóch dni. Braki psychologiczne często kompensujemy sobie przez częste zakupy. Później się okazuje, że to ślepy zaułek, prowadzący do zakupoholizmu.

Czy można zachęcić innych przez oszczędności?

Ja wydaję teraz dwa razy mniej, niż wcześniej na rzeczy związane z szybką konsumpcją. Ciężar wydatków się zmienia. Gdy mam zaoszczędzone pieniądze, mogę kupić rzeczy lepszej jakości, zrobione z lepszych materiałów. Będą ponadczasowe i skorzystamy z nich przez dziesięciolecia. Jakość naprawdę widać. Nam się wydaje, że ubrania z sieciówki są podobne do rzeczy z małej polskiej marki, z dobrych jakościowo tkanin. Ale różnica wychodzi po kilku praniach. Gdybyśmy zaoszczędzili na codziennych, szybkich, spontanicznych zakupach, to możemy sporo zmienić. Od obserwatorek słyszę, że taka kontrola wydatków przynosi wiele korzyści i mogą kupić coś droższego, bardziej świadomie. To podnosi jakość naszego życia.

Na pani blogu przeczytałam, że jedna polska czteroosobowa rodzina rocznie wyrzuca do kosza żywność o wartości ok. 2500 zł. Ta kwota wielu na pewno otworzy oczy...

Tak, i to jest samo jedzenie. Wiele dróg może nas doprowadzić do mniejszego marnowania. Planowanie posiłków i zakupów to podstawa. Zaczynamy od tego, że wiemy co kupić, bo wiemy co będziemy jeść w tygodniu. Nawet jeśli nie planujemy zakupów, róbmy sobie dni kreatywnej kuchni. Wyciągamy to, co mamy w szafkach, lodówce i robimy z tego posiłki. To świetny sposób na ciekawe i smaczne potrawy. Jestem wielką fanką takiego gotowania. To ograniczanie prowadzi do czegoś kreatywnego i niemarnowania żywności.

Nie wyrzucajmy też tego, co jest lekko zwiędnięte. Owoce i warzywa możemy pokroić i wrzucić do gulaszu z warzyw, sosu, zupy. Z bardzo dojrzałych już owoców można zrobić wersję prażoną do deseru, upiec je, przerobić na soki i musy. Polecam przetwory na niemarnowanie jedzenia. Mamy czegoś za dużo? Zróbmy kiszonkę. To proste, wystarczy zasypać warzywa solą, wstawić w ciemne miejsce i za kilka dni mamy pyszną sałatkę do obiadu. Większość warzyw można ukisić, a tego się w Polsce nie robi. Zachęcam do mrożenia, suszenia. Polacy marnują najwięcej chleba. A można tego uniknąć. Kupujemy go w folii, a wtedy chleb się dusi, wilgotnieje i pleśnieje. Już lepiej żeby wyschnął, wtedy można go przerobić na bułkę tartą. Chleb można mrozić, ja tak robię, dzielę na porcje i odmrażam kiedy potrzebuje. To fajny trik, bardzo przydatny.

Jak nie marnować jedzenia? Co powinniśmy zmienić?

Nie kupujmy na głodzie! Na zakupy powinniśmy chodzić z listą rzeczy, z których korzystamy na co dzień w komponowaniu potraw. Ja staram się tego trzymać. Gdy kupuję na głodzie, to tych produktów jest więcej, ale też w koszyku lądują rzeczy, których nie znam, są nowe. I zazwyczaj te rzeczy się marnują. Mało mamy czasu na eksperymenty z czymś nowym, raczej korzystamy z tych samych produktów.

A zakupy zero-waste? Jak się do tego przygotować?

Zachęcam żeby kupować bez opakowań, albo w opakowaniach wielokrotnego użytku, albo takich, które nadają się do recyklingu. To hierarchia zero waste. Najpierw redukuj, później używaj ponownie. Jak idę na zakupy i mam listę, to zapisuję sobie jakie opakowania powinnam zabrać z domu. Mam zestaw woreczków z tkanin, warzywa i owoce pakuję do nich. Makaron i ryż też kupuję na wagę do swoich opakowań. Produkty wilgotne czy tłuste: sery, mięsa, ryby, można kupić do swoich pojemników. Ja wybieram pod tym kątem sklepy. Mnie jako klientkę znają i nie pytają po co mam swoje pudełko. Ale jeśli pierwszy raz idziemy na takie zakupy, mówmy od razu: proszę mi zapakować do mojego pudełka, bo chcę ograniczyć ilość folii. W sklepach zero waste właściciele oferują zniżkę za to, że mamy swoje opakowania. I to jest fajna oszczędność. Muszę przyznać, że często ze względu na to, że mam swoje opakowania jestem lustrowana przy kasie przez sprzedawczynie i innych klientów. Ale zawsze mnie chwalą. Niektórzy myślą, że zostaną wyśmiani, a jest odwrotnie. Słyszę: gdyby więcej osób tak robiło, to byłoby mniej foliówek. I to jest bardzo miłe.

Często widzę przy kasie osoby, które mają wszystko zapakowane w foliówki, ale nauczyłam się tego nie oceniać. Każdy z nas jest inny, ma inne realia życiowe i dostęp do wiedzy. Może ktoś robi zakupy do foliówki, ale jeździ rowerem do pracy zamiast samochodem? Każdy ma inną drogę w życiu, którą podąża. Im więcej osób, które pokazują, że można robić zakupy do swoich woreczków, tym większy wpływ na społeczeństwo.

Jaką zmianę możemy wprowadzić w naszej diecie, żeby pozytywnie wpłynęła też na planetę?

Redukcja nabiału i mięsa. Dieta, która jest z mniejszą ilością produktów odzwierzęcych, jest zdrowsza dla planety. Generujemy coraz więcej gazów cieplarnianych i myślimy o dwutlenku węgla, który pochodzi z transportu i ciepłownictwa. Ale drugim największym emitentem jest rolnictwo i wytwarzanie metanu w trakcie hodowli zwierząt, szczególnie bydła. Ekolodzy alarmują w raporcie IPCC, że hodowle powinny być zrównoważone, a metan jest o wiele groźniejszym gazem dla naszej atmosfery niż dwutlenek węgla.

Sporo osób interesuje się stylem zero waste i chciałoby go praktykować. Gdyby wymieniła pani jeden błąd, jaki popełniamy na samym początku?

Czasem porywamy się z motyką na księżyc, wydaje nam się że od razu zmienimy wszystko. Polecam zmiany małymi krokami, żeby się nie rozczarować, że nam nie wychodzi. Zmiany małe wprowadzane w dłuższym okresie czasu i praktykowane przez 21 czy 28 dni są lepsze niż hurraoptymizm. Nikt nie jest w stanie zmienić wszystkiego w ciągu kilku dni. Złościmy się kiedy nie widzimy efektów. Często popadamy też w gadżetomanię. Identyfikujemy styl życia zero waste z akcesoriami. Kupujemy butelki, bidony, kubki na kawę, woreczki. I na tym koniec. A trzeba zacząć od ograniczania się, redukcji zakupów. To główna zasada życia z generowaniem mniejszego śladu środowiskowego.

Wprowadzenie nowych nawyków może okazać się stresujące. Zna pani takie historie?

Zauważam pewnego rodzaju poczucie winy, gdy nam coś nie wychodzi. Nasz wewnętrzny krytyk się odzywa. Chcemy więcej, lepiej robić. Ale musimy zgodzić się z tym, że nikt z nas nie jest idealny. Trzeba ustalić ze sobą, które zmiany możemy wprowadzić i nie mieć wygórowanych oczekiwań wobec siebie. Z tym może być stres związany. Niepokój pojawia się też w sytuacji, że chce zmienić styl życia, a partner nie chce. Nie róbmy nic na siłę. Im większe parcie, tym większa niechęć. Spokój może nas uratować i zrównoważenie.

Skupia się pani na życiu bez generowania śmieci. Jak wpłynąć na ich ilość?

Chodząc na zakupy z własnymi opakowaniami lub wybierając wielorazowe opakowania. Ale też kupując mniej i z drugiej ręki. Te rzeczy nie mają oryginalnych opakowań, nie zalegają u nas w domach. Piszmy też do firm, żeby zmieniały opakowania, jeśli mamy jakiś pomysł na to. Wyrażajmy naszą opinię, często ona jest wysłuchana. Ja bardzo często piszę do firm, zdarza się że zmiana jest wprowadzana po dłuższym czasie, bo zaznaczmy, że nie dzieje się to z dnia na dzień. Pisałam np. do producenta makaronu, żeby zmienił opakowania na kartonowe. Grupa konsumentów i ja zorganizowaliśmy akcję w mediach społecznościowych, żeby te opakowania zmienić. I to się dzieje. Wprowadzane są mleka w szklanych butelkach. Ograniczenie opakowań produktów bio i eko w niektórych sklepach. Na takie rzeczy mamy realny wpływ.

Mówi pani o ekonomii współdzielenia. Rozwinie pani ten wątek?

Na początku gdy ograniczałam stan swojego posiadania, czułam że nie mam co zrobić z rzeczami. Nie miałam czasu wystawiać tego w sieci, więc zorganizowałam wymienianki odzieżowe. W Poznaniu od 2016 są też giveboxy - szafy z rzeczami do współdzielenia (m.in. na Jeżycach). W 2018 roku założyliśmy PoDzielnię przy ul. Głogowskiej 27. To miejsce, gdzie wszystko jest za darmo, gdzie można przynosić, ale też zabierać rzeczy. To ma na celu redukowanie odpadów. Tak unikamy wyrzucenia i oddajemy rzeczy innym. Oswajamy się też z tym, że sami możemy mieć rzeczy z drugiej ręki, mogą być one za darmo. Ludzie przynoszą i ubrania i książki, i rzeczy do użytku w domu, naczynia. Sporo osób z tego korzysta, bardzo często ustawiają się do nas kolejki. Widzimy, że jest nadpodaż damskich i dziecięcych ubrań. To wiele mówi o nas jako społeczeństwie. Zachęcam do tego, żeby w taki właśnie sposób się dzielić, wymieniać.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij