fot. Getty Images
Podziel się:
Skopiuj link:

Joanna Keszka: Zrób to dla siebie: puść się

O tym, dlaczego dobra i szczęśliwa kochanka to nie taka, która wyłącznie zaspokaja potrzeby faceta, ale sama czuje się w łóżku spełniona, rozmawiamy z Joanną Keszką, seks coachem.

Zaprzyjaźnianie się ze swoją seksualnością polega na zatroszczeniu się o siebie. Najpierw trzeba wiedzieć, czego potrzebuję, by czuć się dobrze ze sobą i ze swoim ciałem, następnie weryfikować oczekiwania z rzeczywistością. Tymczasem presja społeczna narzuca kobietom ciężar dogadzania cudzym gustom i sprzedawanie tego w taki sposób, jakby był to gotowy przepis na wygraną w związkowej, życiowej i seksualnej loterii.

Satysfakcja seksualna - to pojęcie często towarzyszy rozmowom o seksie idealnym. Seks satysfakcjonujący to jaki?

Kojarzący nam się z przyjemnością, swobodą, akceptacją, poczuciem bezpieczeństwa. Taki, podczas którego nasza otwartość i szczerość na temat tego, co nam się podoba w łóżku, a na co nie czujemy się gotowi nie zostanie wykorzystana do atakowania, ośmieszania, zawstydzania. W dobrym seksie jest miejsce na dążenie dla kobiet do orgazmów w taki sposób, który wydaje się ciekawy, zabawny i podniecający. Bez konieczności oglądania się na to, czy możemy zostać odebrane jako "niewyżyte" albo "wulgarne". Dobry seks nie służy do oceniania naszej moralności, a raczej jak to zazwyczaj bywa jakoby jej braku, ale do poszukiwania przyjemności i zabawy w takiej postaci, jaka najbardziej nam odpowiada.

Mówisz o wyznaczaniu samemu granic, które dają nam poczucie bezpieczeństwa?

W satysfakcjonujących doświadczeniach erotycznych ważne jest, że nikt nie przekracza tych granic, nie ma miejsca na wymuszenie, na wykorzystywanie. Narzucanie tylko tego, co jest wygodne dla jednej strony, bez zadawania sobie wysiłku, by upewnić się, że oboje partnerzy czują i bawią się dobrze.

Powiem popkulturowo: dobry seks dodaje skrzydeł, pewności siebie, wnosi radość i relaks, a nie odbiera pozytywne samopoczucie. W dobrym seksie niczego nie musimy, jeśli nie czujemy się gotowi, za to dużo możemy — jeśli jakiś pomysł wydaje nam się interesujący, zabawny, ciekawy, podniecający. Można mieć dobry seks zarówno kochając się w domowej pozycji misjonarskiej, jak i bzykając przykuci do ściany kajdanami. To, co robimy nie ma znaczenia, liczy się, czy obie strony, podkreślam obie, czują się trakcie tej zabawy swobodnie, bezpiecznie i jest im po prostu, po ludzku przyjemnie.

Polacy coraz częściej otwarcie mówią o swoich potrzebach, umieją je nazywać. Emancypacja w sypialni sprawia, że seks daje coraz więcej przyjemności?

Nie podzielam twojego optymizmu w kwestii tego, że Polacy coraz otwarciej mówią o swoich potrzebach. Obserwuję od wielu lat zjawisko, które nazwałam syndromem poszukiwaczy i poszukiwaczek magicznej waginy. To mężczyźni i kobiety, którzy chcą znaleźć sposób, by on nie musiał zrobić w łóżku prawie nic, żeby ją zadowolić, a pomimo tego ona powinna szczytować i to najlepiej w tym samym momencie co on. No po prostu czysta magii. Magiczna wagina, taka do której wystarczy włożyć penisa i ona szaleje z rozkoszy.

Mężczyźni naprawdę wierzą, że dobra kobieta w łóżku, to taka, która wije się z pożądania na sam widok jego penisa?

I to tak jak w filmach porno! I jak kościelnych połajankach, gdzie porządnej kobiecie penis wystarcza za cały świat. Bo porno i kościelne połajanki zastępują w naszym kraju dotkliwy brak edukacji seksualnej. Spotykam dużo kobiet, które znają się na pozycjach takich, śmakich i owakich, na seksie oralnym i analnym i nie wiedzą tylko, jak mieć z tego seksu przyjemność także dla siebie. Nie wiedzą nie dlatego, że są niewyedukowane, zacofane, głupie , niewyżyte, nie dlatego, że z ich ciałami jest coś nie tak, jak trzeba, nie dlatego, że ich potrzeby są zbyt skomplikowane.

Dlaczego tak się dzieje?

Nie wiedzą tego, bo nie oczekiwano od nich, by taką wiedzę posiadały. Nikogo nie interesuje, czego ja, kobieta, kochanka mogę chcieć w łóżku. Kobiet nie pyta się w seksie: jakie są twoje potrzeby? Nie kibicuje się nam, gdy odkrywamy swoje ciało. Kiedy pierwszy raz kochałam się z mężczyzną, nikt nie powiedział mi zwyczajnie po ludzku: "Joanno, zasługujesz na udane życie seksualne, twoje pragnienia są ważne i warto za nimi podążać, penetracja nie jest dla ciebie ani jedyną, ani najlepszą drogą do przyjemności, śmiało i radośnie odkrywaj i zaprzyjaźniaj się ze swoją seksualnością i nie udawaj, kochana, że nie masz łechtaczki, tylko ciesz się doznaniami, które dzięki niej możesz przeżywać".

Jak wyglądała więc ta inicjacja?

Zamiast tego rozpoczynałam życie seksualne z głową nabitą przekonaniami, że to mężczyzna, z jego wspaniałym penisem w wzwodzie, jest najlepszym przepisem na mój orgazm, a jeśli w trakcie penetracji nie przeżyłam wielkiego "O!", to po prostu znaczy, że ze mną jest coś nie tak. Męską seksualność przedstawia się jako siłę natury, która musi być zaspokojona, a kobiecą akceptuje się tylko wtedy, kiedy jest zgodna z tym, czego chce od niej partner.

Męski egoizm w seksie to źródło wieloletnich przyzwyczajeń?

W seksie obowiązują podwójne standardy. To, co w przypadku mężczyzn jest zaletą, u kobiet okazuje się być wadą: on jest kogutem, kobiety nie mogą się mu oprzeć, ona jest puszczalską, niewyżytą, wulgarną, dziwką. Społeczeństwo godzi się na kobiety i seks pod warunkiem, że kobieta nie obnosi się ze swoją seksualnością. Słowo "dziwka" mówi dużo o tym, jak postrzega się kobiety w przestrzeni seksualnej.

Kobieta, która "za bardzo" interesuje się przyjemnością erotyczną jest traktowana nieufnie.

Szczególnie, jeśli robi z własnej inicjatywy, dla własnej przyjemności. Bo co innego, gdyby to robiła, by przyciągnąć do siebie partnera, albo zatrzymać męża. Wtedy wolno wszystkie sztuczki erotyczne wyciągnąć na pokład. Ale dla swoje przyjemności? Podejrzane. Na pewno ona jest jakaś niewyżyta, zepsuta. To fałszywy, krzywdzący i nieuczciwy przekaz na temat seksu.

Już dość przedstawiania tematu go, jakby to był plac zabaw dla chłopców i mężczyzn, a kobiety mają na nim tylko swoim wyglądem i zachowaniem zaspokajać męskie wyobrażenia i fantazje, bez prawa do wyraźnego i głośnego artykułowania własnych potrzeb. Żaden mężczyzna nie będzie wolny w łóżku, z kobietą, która wolna nie jest. Dopóki nie jesteśmy równouprawnieni w sypialni, nie jesteśmy równouprawnieni wcale. W seksie powinna zgadzać się prosta matematyka: Jeżeli do łóżka idą dwie dorosłe osoby to oboje powinni w tym łóżku czuć i bawić się dobrze.

Zrzucasz winę na mężczyzn, tymczasem wystarczy wpisać te dwa hasła do wyszukiwarki i znajdziemy fora, na których dziewczyny, rozmawiając o seksie, najczęściej pytają właśnie: jak mam go zaspokoić, by był zadowolony.

Nie zrzucam winy na mężczyzn. Mówię o braku edukacji seksualnej, który dotyczy nas wszystkich i o ogromnym przyzwoleniu na brak wiedzy o seksie wśród mężczyzn. Większość mężczyzn wiedzę na temat seksu bierze z porno. Edukacja ma tyle wspólnego z porno co papież z Madonną, piosenkarką. Porno to film, gadżet erotyczny, służy do tego, by osoby, które go oglądają, podniecały się, a nie edukowały.

Filmy dla dorosłych mają scenariusz, na planie jest reżyser, aktorzy grają swoje role. Tak jak nie można nauczyć się pilotowania statków kosmicznej oglądając "Gwiezdne Wojny", tak samo nie zostanie się dobrym kochankiem, jeśli jedyne, co robimy w w celu "pogłębienia" życia erotycznego, to odpalanie kolejnych filmów dla dorosłych. Kobiety interesują się seksem, czytają artykuły, poradniki, chodzą na warsztaty.

Niestety stereotypy na temat tego, co wolno mężczyźnie, a co przystoi tzw. porządnej kobiecie, zbierają smutne żniwo i wciąż tak dużo kobiet traktuje seks bardziej jako narzędzie do zdobycia i utrzymania mężczyzny przy sobie, niż jako źródło własnej satysfakcji czy pewności siebie. Szkoda, wielka strata dobrej erotycznej energii dla wszystkich.

Co daje w życiu dobry seks?

Uważam, że łączy on ludzi bardziej niż gar gorącej zupy na stole. Kłopot w tym, że łatwiej ugotować zupę, niż podnieść przyłbicę, powiedzieć, tak, ja też mam własne potrzeby, marzenia i pragnienia erotyczne. Miarą dobrego kochanka i kochanki jest to, ile rzeczy potrafi zrobić w łóżku poza penetracją. Włożenie penisa do pochwy, nawet w najbardziej karkołomnych pozycjach, jest dość zgraną sztuczką erotyczną.

Stawiam na zabawne, rebelianckie, sprośna manewry miłosne i jestem pełna gorącej wiary w to, że także w naszym kraju można podniecać się na różne sposoby i brykać swawolnie. Napisałam książkę pod tytułem "Potęga Zabawnego Seksu". Namawiam w niej, by połajdaczyć się i sponiewierać trochę we własnym łóżku. Przygotowałam podpowiedzi, jak doprowadzać się do orgazmu w nie na jeden, nie na dwa, ale na tuziny sposobów.

Jak uwolnić się od myślenia: nie muszę niczemu sprostać, to przecież nie konkurs na najlepszą kochankę, ale przyjemność dla nas obojga?

Puścić się w seksie. To najlepsza odtrutka na świętobliwą nudę w łóżkach i nieustanne obawy, czy aby znowu robimy coś nie tak jak trzeba. Pozwolić sobie na więcej swobody, nie zamartwiać się, czy moje ciało jest wystarczająco dobre, czy nie dochodzę zbyt długo, czy nie wyjdę na egoistkę lub puszczalską, albo jeszcze gorzej: egoistyczną puszczalską. Uspokoić umysł i rozbujać ciało.

Kościelni kaznodzieje, reżyserzy filmów porno i wyedukowani na takich filmach i kazaniach kochankowie uważają, że seks to poważna sprawa. Wiadomo: penis i męskie ego to nie są błahostki, tu nie ma miejsca na zabawę, swobodę i swawole. Mężczyźni zaopatrzeni na drogę wspólnego życia erotycznego w przekonanie, że w seksie liczy się zasada 3 x P, czyli: Penis, Powaga i Penetracja, taranują pochwę swoim przyrodzeniem, jakby była im winna jakąś ogromną kasę, a kobiety mają z tego tyle przyjemności, co z wypełniania deklaracji podatkowej.

Kochajmy się z miłością i pożądaniem, a nie tak jakby nasz seks był surowym egzaminem przed bogiem, honorem, ojczyzną i tym, co sobie mogą pomyśleć sąsiedzi. W seksie zamiast zamartwiania się, czy wypadłam, wypadłem dobrze, lepiej jest szukać odpowiedzi na pytanie: czego właściwie ja sama/sam naprawdę, naprawdę chcę. I dać sobie pozwolenie na próbowanie i robienie tego, co wydaje nam się przyjemne, zabawne, ciekawe, podniecające.

Bez strachu , że się wygłupimy, zamiast zamartwiania się czy wypadnę dobrze. W dobrym seks nie wszystko jest idealne. Zdarza się, że to co miało być podniecającą przygodą, okazuje się bardziej powodem do wspólnego śmiechu niż orgazmów. Dobrze jest umieć śmiać się z siebie w życiu i w łóżku, mieć dystans, nie napinać się tak bardzo, nie kierować się strachem przed szybką i surową oceną. Jeżeli partner czy partnerka nas krytykuje, wyśmiewa, wykorzystuje, czy używa wyłącznie do swoich celów w przestrzeni seksualnej, nie z nami jest coś nie tak. Warto sobie wtedy pytanie, co tu się właściwie dzieje? I co my tutaj jeszcze robimy?

Uważasz, że samodbałość to dobry trend w myśleniu o sobie dla kobiet?

Zaprzyjaźnianie się ze swoją seksualnością polega na zatroszczeniu się o siebie. Najpierw trzeba wiedzieć, czego chcę, potrzebuję, by czuć się dobrze ze sobą i ze swoim ciałem, następnie weryfikować swoje oczekiwania z rzeczywistością. A nie narzucać kobietom ciężar dogadzania cudzym gustom i sprzedawać to w taki sposób, jakby był to gotowy przepis na wygraną w związkowej, życiowej i seksualnej loterii. Kiedy w rzeczywistości oddala to kobiety od radości i dumy z tego kim są lub chciały by być.

Na czym samodbałość powinna polegać w seksie?

Z seksem powinno być tak jak z pisaniem listu miłosnego do siebie: ja też tu jestem, ja też się liczę, to czego chcę, co czuję, czego potrzebuję ma znaczenie. Ja mam znaczenie. Dlatego seks jest taki ważny. Buduje naszą podmiotowość, uczy nas zauważać swoje potrzeby, mieć oczekiwania, ufać sobie, zamiast polegać na tym, czego chcą od nas inni.

Czy mężczyźni też powinni mieć udział w kobiecej samodbałości? Powinni je wspierać, dowartościowywać?

Często wystarczy, że nie będą przeszkadzać. Nie będą oceniać, twierdzić, że wiedzą lepiej od samych kobiet, co jest dla nich dobre. To ważne, by mężczyźni przestali uważać, że wolno im więcej i na więcej mogą sobie pozwalać. Żeby zaczęli poważnie traktować to, co mówią do nich kobiety. Kiedy jakiś facet twierdzi, że wie, jak zaspokoić każdą kobietę, wiem, że mam do czynienia ze zwykłym dupkiem. Pytania to znak rozpoznawczy dobrego kochanka. Zapytaj ją, czego chce, tylko ona może ci powiedzieć, co na nią działa, a co nie.

Każda kobieta jest inna i raczej mężczyźni mają marne szanse, że przydarzy im się proroczy sen, w którym zostaną im objawione informacje na temat tego, co powoduje, że jej cipka drży z pożądania. Dlatego, by dowiedzieć się, co działa na konkretną kobietę, należy ją o to zapytać. I przypominać, jak bardzo go podnieca. Kobiety mają punkt G w uchu. Uwielbiają, kiedy się do nich mówi. O tym, jakie są zachwycające, pociągające, zabawne. Nie porównuj swoich kochanek do aktorek z filmów dla dorosłych, to fikcja.

Czy ty też wdrażasz w swoje życie, również to poza seksualne, idee dbałości?

Namawiam kobiety do tego, żeby w życiu liczyły orgazmy i pieniądze. Kobietom obiecuje się złote góry za poświęcanie się dla innych. Namawia się nas, że jeśli zrezygnujemy ze swoich potrzeb i będziemy się zadowalać zadowalaniem innych, to spotka nas jakoby nagroda na ziemi w postaci życia i miłości tak kolorowego jak w reklamach proszków do prania. A w bonusie mamy dostać życie wieczne w niebie. Tylko, że to nieprawda. Seks uczy mocnego przekonania, że warto swoje sprawy brać w swoje ręce. Bo jeśli my nie zatroszczymy się o siebie, nikt inny może za nas tego nie zrobić.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij