fot. Archiwum prywatne
Podziel się:
Skopiuj link:

Jedyny tekst, jaki musisz przeczytać, by skompletować idealną wyprawkę

Smart life w kontekście wczesnego macierzyństwa? Brzmi jak dobry żart, bo jak zostać smart, kiedy hormony szaleją, a twoje życie przewraca się do góry nogami. Otrzeźwienie przychodzi po kilku miesiącach, kiedy orientujesz się, że zgraja szumiących zabawek, wyparzacz i suszarka do butelek oraz ekskluzywne śpiochy były jednak niepotrzebnym drenażem portfela. Przeszłam to na własnej skórze, uczcie się na moich błędach!

Kiedy algorytm Facebooka albo Instagrama odkryje już, że jesteś w ciąży (uprzedzam, może się dowiedzieć o tym przed tobą), zaczyna się kanonada. Strzelanki w Counterstrike’u to nic w porównaniu z reklamową amunicją, jaką będą cię torpedować najróżniejsze firmy z akcesoriami dla dzieci. Pyk – jedyna koszula, w której godnie i z klasą urodzisz potomka, pyk – kultowa torba dla mamuś, która kosztuje tylko zyliard złotych i jest po prostu przepastnym worem, pyk – fotelik bujający się w rytm fal Oceanu Spokojnego – jaką musiałabyś być matką, żeby odmówić swojemu bąbelkowi takich produktów podstawowej potrzeby?! Odpowiedź brzmi – sprytną.

Temat wyprawki spędza sen z powiek niejednego rodzica i koniec końców zmienia się w festiwal konsumpcji i akwizycję nikomu niepotrzebnych dóbr. Czy da się przed tym uchronić?

Po pierwsze – poczekaj

Żadna lista niezbędnych zakupów, które mamy ochoczo na facebookowych grupach przedstawiają, nie będzie dla ciebie dobra. Nie znasz jeszcze swojego dziecka – być może fale oceanu w leżaczku bujaczku będą właśnie tym, co pokocha twój maluch – ale jest też szansa, że skala krzyku po włożeniu go do tego ustrojstwa będzie rozbijać szklanki w kredensie. Podobnie jak piękne łóżeczko z muślinowym baldachimem, może się okazać bezużytecznym meblem, w którym będą wysypiać się wyłącznie twoje koty. My zainwestowaliśmy w dostawkę do naszego łóżka, łóżeczko do pokoju córki oraz kosz mojżeszowy do salonu. Córka za żadne skarby nie chciała spać w dostawce, do łóżeczka – mimo ekwilibrystyki i skomplikowanych strategii opracowywanych przez naukowców NASA - nigdy nie udało nam się jej odłożyć. Jedynym dobrym strzałem był kosz mojżeszowy z OLX. Nie znasz malucha? Nie mebluj mu życia, zanim potomek pojawi się na tym świecie.

Źródło: Archiwum prywatne

Po drugie - pożyczaj

Gdybym szykowała wyprawkę drugi raz – pożyczałabym, co się da. Na przykład dostawkę, żeby sprawdzić, czy to w ogóle ma sens (wielu rodziców ma taką gdzieś na strychu – popytajcie znajomych) i upewniła się czy dziecko jest na tyle odkładalne, by inwestować w łóżeczko – trzy tysie w kieszeni, a ile przestrzeni w domu zaoszczędzonej.
Pożyczanie sprawdza się też przy chustach i nosidłach – zamawianie doradcy chustowego i inwestowanie w tkaninę około 400 zł może spowodować porządną frustrację, gdy potomek kategorycznie odmówi bycia motanym lub noszonym. Grające karuzele i śpiewające zabawki? Super, ale są i takie dzieci, które nie tolerują pewnych dźwięków, a kołysanka z mechanizmu zawieszonego nad kołyską może być pierwszą traumą zafundowaną dziecku.

Źródło: Archiwum prywatne

Laktator i zestaw do wyparzania butelek? U mnie kolejna skucha – córka od razu załapała temat cycka i sprzęt nie został użyty ani razu (250 zł lekką ręką). Ok, karmienie piersią nie od razu wychodzi, ale praktycznie wszystkie szpitale mają na stanie sprzęty wspomagające, a ty możesz zakupić laktator wtedy, kiedy w praktyce okaże się on niezbędny.

Szumiące zabawki ułatwiające zasypianie? Spotify i playlista białego, różowego i brązowego szumu – nic więcej nie potrzebujesz.

Źródło: Archiwum prywatne

Po trzecie – łap używane!

Temat wózka spędzał mi sen z powiek – powinien być lekki, zwrotny, wygodny. Przejrzeliśmy z mężem wszelkie modele i koniec końców zameldowaliśmy się w salonie z czterokołowcami.

Zaznaczyliśmy sprzedawcy, że raczej chcielibyśmy coś terenowego, bo często jeździmy w góry. Pokazał nam sprzęt na kołach monstertrucka, który przy zderzeniu z tramwajem wyszedłby bez skazy, za to tramwaj zapewne by się wykoleił. Wzięliśmy w końcu opcję dwa w jednym (czyli gondola zmieniająca się w spacerówkę) i to było najgorszym z możliwych pomysłów. Pomijam fakt, że nowy wózek wyprowadzony z salonu traci na swojej wartości jakieś 60 proc., to o ile gondola dała radę – to spacerówka niekoniecznie. Tym samym zapłaciliśmy więcej za model kombinowany, sprzedaliśmy ze stratą i szukaliśmy na chybcika takiej spacerówki, która przypadłaby do gustu córce. Porażka. Dzisiaj wiem, że na pewno kupiłabym godnolę na OLX, a potem spacerówkę także na OLX - z zyskiem wynikającym ze straty frajerów, którzy zdecydowali się na nieużywany. Takich jak ja.

Podobnie rzecz ma się z ciuchami. Wszyscy powtarzają jak mantrę, że dzieciakom nie warto kupować nowych ubrań, bo rosną w zastraszającym tempie. Nie odkryję więc Ameryki, pisząc, że tak – to prawda. Nie musisz szperać jednak w lumpeksie. Nawet jeśli odrzuca cię vinted- jest inna opcja. Butik Twice Upon a Time sprzedaje markowe ciuchy używane, pięknie zaprezentowane na stronie i daje gwarancję jakości. Ceny – miodzio.

W kwestii ubrań dziecięcych można być jednak jeszcze bardziej smart. Absolutnie największym hitem dziecięcych kolekcji, zwłaszcza zimowych jest wełna – merino albo zwykła. Dlaczego? Bo ma super właściwości termoregulacyjne i odchodzi stres, że przegrzejesz malucha albo wyziębisz. Wełniane ubrania są drogie, dlatego warto zamówić takie super śpiochy na prezent albo samemu zainwestować chociaż w jedną parę. Sama kupiłam rampers wełniany, który służył mi dzielnie przez trzy sezony – nie wiem jakim cudem rósł z moim dzieckiem, ale rósł – jako warstwa miedzy rajstopami a kombinezonem i ubranie do samochodu.

Kupowanie wełny na OLX to już wyższa szkoła jazdy, bo np. popularne kurtki i kombinezony wełniane niemieckiej firmy Engel, schodzą jesienią jak crocsy z Lidla. Na wełnę należy więc czaić się latem! Praktycznie niezniszczone sztuki kupisz połowę taniej. Podobnie jest z najlepszymi nieprzemakalnymi kombinezonami – mój deal roku to kurtka zimowa kupiona za 60 zł, która na stronie producenta wciąż kosztuje 350 zł.

Źródło: Archiwum prywatne

Na czym nie warto oszczędzać

Nie zdecydowałabym się na używany fotelik samochodowy, a dobieranie każdego kolejnego wykonujemy w ukochanym sklepie, w którym eksperci sprawdzą zawsze czy kąt nachylenia jest idealny oraz czy dobrze zapinamy pasy. Podobnie jak z butami – które niestety są piekielnie drogie dla maluchów – ale każdy mały tuptak chodzi inaczej – lepiej by koślawiło buty od ich stanu fabrycznego.

Ale są i takie rzeczy, których kupno sprawiło mi ogromną radość i cieszą mnie do tej pory. Piękny i ładnie zaprojektowany przewijak – spędzałam przy nim długie godziny, fajnie się korzystało z takiego, który mi się naprawdę podobał. Miła i wygodna poduszka do karmienia. Piękny szlafrok, w którym przechodziłam pierwsze tygodnie macierzyństwa. Bo mimo całej zmyślnej koncepcji i smart zakupów trzeba też być dla siebie łaskawym (bo życie takie nie będzie przez najbliższe kilka miesięcy). I w całym zmyślnym harmonogramie znajdź też czas na przyjemność i zakup, który będzie głównie po to, by sprawić ci radość. I ta rada jest chyba najbardziej smart.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij