fot. WP
Podziel się:
Skopiuj link:

Harel: Znikają zestawienia hitów i kitów, bardziej od bycia na czasie liczy się kreatywność

Co na wiosnę w modzie piszczy? I czy pojęcie trendu, do którego przyzwyczaiły nas poprzednie dekady, ma jeszcze rację bytu? Znikają zestawienia hitów i kitów, bardziej od bycia na czasie liczy się kreatywność i zdrowy rozsądek.

Choć dwa lata temu przewidywano koniec mody jaką znamy, branża utrzymuje się na tych samych torach, może delikatnie ozdobionych większą odpowiedzialnością czy świadomością. Ale bez przesady. Natomiast same trendy albo przedłużają termin przydatności do spożycia, przechodząc płynnie z sezonu na sezon, albo pojawiają się na krótki moment, bywa, że nawet na tydzień. Sezon to rzecz umowna, istotna dla biznesu, niekoniecznie dla indywidualnego klienta. Oto tematy w najbliższych miesiącach najważniejsze. Nie wskażą wprawdzie, która nogawka dżinsów ma jedyny słuszny kształt, lecz otworzą na nowe konteksty, które w modzie są najbardziej fascynujące.

Sztuka i rzemiosło

I jedno, i drugie, ma się dobrze, szczególnie w wersji lokalnej. Można rzecz ugryźć literalnie, czyli kupić sobie makramową sukienkę projektu Grabieli Hearst dla Chloe za, bagatela, 9900€. Choć wygląda jak upleciona ze sznurka, tak naprawdę jest z długich jedwabnych tasiemek, a każda tasiemka została zszyta wzdłuż w formę bardzo długiej rurki. Gdy przyjrzeć się jeszcze bliżej, odnaleźć można wzory i kolory z minionych kolekcji marki. Oto upcycling na najwyższym poziomie. Zresztą Hearst, dyrektor kreatywna, od pierwszej kolekcji dba o to, by nic z poprzednich sezonów się nie marnowało.

Drugim podejściem do trendu jest sięganie po ubrania wyprodukowane lokalnie. Tu prym wiodą dzianiny i żadna wiosna im niestraszna. Na przykład sweter Flower Power, wykonany ręcznie, zdobiony kwiatowym wzorem od marki BSIDES HANDMADE. Czas oczekiwania? Cztery tygodnie. Ale efekt wart każdego odliczanego dnia.

Trzecia opcja to samodzielne opracowanie danej techniki. Gdy już wyrwiemy się z przekonania typu "mam dwie lewe ręce", możemy pójść na wirtualne nauki. W Polsce mistrzynią instrukcji dziewiarskich i wspólnego realizowania ich krok po kroku, jest Alicja Szyntor, działająca pod pseudonimem Konturek. Tu potrzebne są cierpliwość, uważność i czas. I odrobina wiary w siebie. Ostatnio Konturek podjęła ciekawą współpracę z polską marką This Is Commitment, tworząc wzory, które klientki marki po wyrażeniu takiej chęci dostawały całkiem za darmo. Kardigan lub kamizelkę w warkocze można wykonać własnoręcznie, w dowolnym kolorze. Tu dochodzi tylko koszt surowca. Ale gdy chcemy, by był dobrej jakości, możemy się nieco zdziwić jego ceną. I nagle cena kultowego swetra Mitte od Bereniki Czarnoty przestaje dziwić.

Istnieje też sposób numer cztery, choć gdy zna się drugi i trzeci, ten może wydać się dość szorstki i w wielu przypadkach niedoskonały. Sieciówki świetnie odwzorowują trend wizualnie, gorzej z wykonaniem. Gdy wydzierga się samodzielnie choć jeden sweter, będą razić byle jakie szwy czy paski, które jakoś nie mogą się na szwie spotkać. W ręku zaskrzypi akryl, który nie ma żadnych dobrych właściwości, oprócz dobrego przyjmowania każdego barwnika, fakt. Owszem, zdarzają się egzemplarze doskonałe, czasem nawet realizowane ręcznie, dobre surowce jak bawełna organiczna czy wełna merino - i to z certyfikatem. Trudno jednak spodziewać się cudów, gdy cena nie przekracza stu złotych. To prosty rachunek: w przypadku sztuki i rzemiosła jakość kosztuje.

Co ciekawe, niedawno na rynku brytyjskim pojawiła się współpraca z Zary z We Are Knitters, czyli firmą oferującą wzory i zestawy do robótek ręcznych. Dziewiarska społeczność instagramowa zawrzała: czy filozofie tych dwóch marek nie wykluczają się przypadkiem? Zupełnie inaczej było odebrane podobne przedsięwzięcie pomiędzy marką & Other Stories a Wool and the Gang w 2016 roku. Naturalną koleją rzeczy dziewiarstwo będzie się coraz bardziej komercjalizować, natomiast zestaw do samodzielnej nauki w bardziej przystępnej cenie nie powinien chyba aż tak jednoznacznie oburzać.

Z drugiej strony

Czy każdy sezon ma swoją ulubioną część ciała? W ostatnich latach zdecydowanie. Podczas gdy zeszły rok bezsprzecznie należał do brzucha, w 2022 całą uwagę przenosimy na plecy. Na wybiegach odsłaniały je takie marki jak Loewe, Prada, Givenchy czy Chanel. I to niekoniecznie w kreacjach przeznaczonych na czerwony dywan. Weźmy taką dżinsową sukienkę Loewe. Z przodu wygląda jak zarzucona tyłem na przód długa dżinsowa kurtka, ozdobiona srebrnym panelem. A z tyłu - szelki i zapięcie na wysokości odcinka lędźwiowego. Pełna swoboda.

Plecy odkrywamy nawet w takich ubraniach, po których byśmy się tego nie spodziewali. Spore wycięcia z tyłu zdobią całkiem klasyczne, wydawałoby się, koszule czy marynarki. Dla utrzymania formy - troczki i sznurki, do wiązania na różne sposoby. Bywa, że otwór jest takim troczkiem regulowany. Zdarza się, że materiału na plecach nie ma wcale, a sukienka przybiera formę fartuszka. Takie modele można znaleźć w tegorocznej ofercie marki & Other Stories. Co zatem z biustonoszem? Tu przychodzi kilka rozwiązań.

Pierwsze: pełna wolność, nikt nie ma prawa dyktować, na jakiej wysokości powinny się znajdować piersi. Drugie: spopularyzowane swego czasu przez Kim Kardashian taśmy do ciała. Co ciekawe, pierwotnie celebrytka krępowała swój biust taśmą techniczną, która absolutnie się do skóry nie nadaje. Dziś w ofercie jej marki Skims, lecz także na naszym rodzimym Allegro, znajdziemy przyjazne ciału, miękkie taśmy bawełniane z nieszkodliwym, przynajmniej według zapewnień producenta, klejem.

Jest czy nie ma?

Popularność cyfrowych ubrań to fakt. Wprawdzie póki co jedynie w niszy mediów społecznościowych, a nierzadko wirtualnych influencerów jak Lil Miquela czy Bermuda, lecz jednak. Co więcej, wirtualne ubrania, choć mogłyby być produkowane bez końca, najczęściej pojawiają się w bardzo limitowanych edycjach. I raczej nie ma mowy o podróbkach, liczy się unikalny kod. Czy to znaczy, że wiosna 2022 nie ma prawa nam upłynąć bez nowych, cyfrowych sneakersów Gucci? Bynajmniej.

Bo oto, co się w modzie wydarzyło: coraz częściej powstają całkiem realne ubrania, z powodzeniem udające te wirtualne. To może być holograficznie połyskująca powierzchnia materiału albo nietypowy nadruk. Swoją drogą to wciąż tzw. trompe l’oeil, efekt w modzie znany od dekad. Elsa Schiaparelli w 1927 roku zaprojektowała sweter z udawanym kołnierzykiem, w 1952 roku Hermès oferował sukienki i płaszcze z domalowanym paskiem. Rok 2022 to całe nagie ciało nadrukowane na sukienkę, jak w przypadku hiszpańskiej marki Syndical Chamber.

Jej założyciel, Sergio Castaño Peña, wiedzę o modzie zdobywał m.in. pracując w marce Desigual, a następnie współpracując z Vetements. Jego autorski projekt łączy surrealistyczne poczucie humoru ze sprytnym omijaniem cenzury. Nadrukowane na materiał ciała nigdy nie są oczywiste, zmieniają kolory, sięgając po typowe dla cyfrowego świata neony czy metaliczne cieniowanie. Tu mokra tkanina przyklejona do skóry, tam krągłe pośladki w fioletowo zielonym świetle. Dla odważnych? Być może. Na zachętę polecam interpretację jego projektów przez Inge Ladd, siedemdziesięcioletnią modelkę i aktorkę, która mogłaby swoją pewnością siebie obdarzyć spore grono tiktokerów.

Zabawa w odtwarzanie wirtualnego świata towarzyszy też naszej rodzimej marce Reserved. Kolekcji Welcome 2 Dreamcore została zaprojektowana praktycznie dwa razy, bo najpierw tradycyjnie, a następnie cyfrowo. I w jednej, i w drugiej wersji prezentuje się nierzeczywiście, łącząc nietypowe faktury materiału i nowoczesne nadruki. Gdy myślimy, że to gra świateł, odkrywamy nierównomierny gradient dający złudzenie optyczne. To, co bierzemy za załamanie perspektywy, jest w rzeczywistości nadrukiem na dzianinie. Każdą stylizację możemy obejrzeć nie tylko na modelce, lecz także na zaprojektowanym specjalnie awatarze. Reakcja odbiorców na awatary? Były i zachwyty, i słowa krytyki. Przed wirtualnym światem jeszcze sporo potyczek z homo sapiens.

Mikrotrendy górą!

Przecierane dżinsy biodrówki zdobione kryształkami? A może welurowy dresik Juicy Couture z obowiązkową przewieszoną przez nadgarstek złotą torebką Louis Vuitton? Do tego nieduże okulary przeciwsłoneczne, najlepiej z błękitnymi lub rózowymi szkłami, dużo samoopalacza i dwa kontrastowe pasemka nad czołem. Który mamy rok? To nie jest pewne. Duńska marka Ganni właśnie wypuściła wspólną kolekcję ze wspomnianą kalifornijską Juicy Couture.

Jak czytamy w informacji prasowej, tu styl Y2K spotyka się ze stylem Scandi 2.0. Czym jest pierwszy i czym jest drugi? Dziś obydwa można spokojnie zaliczyć do tzw. mikrotrendów. Sporo z nich rodzi się na TikToku, który zdecydowanie należy do pokolenia Z. Normą jest, że każde nowe pokolenie sięga do przeszłości i odkrywa na nowo estetykę, którą fascynowali się rodzice czy nawet dziadkowie. Trendy przełomu tysiącleci uparcie są zbierane w określenie Y2K, choć tak naprawdę było tych zjawisk znacznie więcej. Choćby trend McBling, który do dresów Juicy Couture ma większe prawo niż Y2K.
Kiczowaty, zdobiony kryształkami, pełen rozświetlacza i skrzących brokatem błyszczyków, już pod koniec zeszłego roku wśród młodziutkich użytkowników mediów społecznościowych robił szał. A co ze stylem Camo? To skrót od "camouflage", wziętym prosto z odzieży wojskowej, która pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia przeżywała w modzie renesans. Przez długi czas spodnie bojówki były uznawane za rzecz co najmniej niepożądaną. Ale dziś, m.in. za sprawą miłości TikToka oraz kilku istotnych celebrytek do tychże, wracają - i to w wersji kompletnie niezmienionej. Czas na powrót doprawdy idealny - zbiegł się z początkiem wojny. Czy można je wyjąć z kontekstu? Czy wypada je nosić? Na to pytanie każdy musi sobie odpowiedzieć indywidualnie.

Zaletą mikrotrendów jest to, że z łatwością można je sobie zaplikować, nie wydając fortuny. Weźmy najświeższy, wprawdzie już z jesiennych wybiegów, lecz idealny na nadchodzące miesiące. To zwyczajna biała koszulka na ramiączkach, która pojawiła się w kolekcjach Bottegi Venety, Prady, Chloe czy Sacai. W przypadku pierwszej marki jest to znów swoiste trompe l’oeil, ponieważ to, co wydaje nam się bieliźnianą ściągaczową bawełną, w rzeczywistości powstało… ze skóry. Podobnie zresztą jak towarzyszące koszulce dżinsy. Na zdjęciu widzimy klasykę gatunku. Realizacja jednak przynosi zaskoczenie. Nie ma go w pozostałych przykładach, ja sama od lat mam w szufladzie podobne topy z Intimissimi, które jak co roku będę nosić do wszystkiego. Tylko w tym roku będę w nich wyjątkowo modna.

Viral na co dzień?

Bywa, że trend się rozprzestrzenia, choć jest trudny w realizacji. Przykład? Mini spódniczka Miu Miu, która występy gościnne zaliczyła na najważniejszych okładkach sezonu. Zaczęło się dokładnie 5 października 2021 roku, pośród klasycznych spodni chinosów i plisowanych spódnic z obniżonym stanem pojawiła się ona: beżowa z brązowym paskiem i wystającymi spod spodu kieszeniami. Długość? Całe 20 cm. W komplecie szary sweter z warkoczami i błękitna koszula. Sęk w tym, że jedno i drugie odcięte lekko poniżej linii biustu. Pomiędzy swetrem a talią spódnicy - spora przestrzeń nagości. Nic to. Na Instagramie szybko cały zestaw prezentuje Chiara Ferragni.

Na wspomnianych okładkach między innymi: Nicole Kidman w Vanity Fair, Paloma Elsesser w i:D, a także koreańskie Vogue oraz Elle. Rzecz z i:D nie do końca się udaje, ponieważ dla Palomy został uszyty zestaw w większym rozmiarze, którego nie da się kupić. Czy inkluzywność w modzie ma polegać na tworzeniu specjalnych modeli w rozmiarach wykraczających poza ustalony przez markę kanon? Na pocieszenie: spódniczki nie da się kupić w żadnym rozmiarze, ponieważ wyprzedała się na pniu. Według raportu Lyst w lutym bieżącego roku spódniczka notowała dziewięćset wyszukiwań dziennie, natomiast po publikacji okładki z Elsesser, liczba wyszukiwań wzrosła o 127%. A spódniczki jak nie było, tak nie ma. Miuccia Prada przybyła z pomocą, kontynuując ideę w kolejnym sezonie. Pokaz Miu Miu na jesień zimę 22/23. Tu mini w wersji białej, inspirowanej strojem tenisowym, w zestawie z krótkim sweterkiem polo i grubymi skarpetami do balerinek. Niepostrzeżenie przybywa kolejny mikro trend: balerinki właśnie. Dawno nie widziane, na długo przez modę wyklęte, jeśli pojawiają się u Prady, można prędko te antypatie zweryfikować. Acz nie trzeba, warto podkreślić.

Marki na czasie

Kilka lat temu zaobserwowałam, że znacznie bardziej niż konkretny trend liczy się marka, która właśnie jest na szczycie. Było tak z Jacquemusem, który mógł sprzedawać nawet cytryny, a i tak byłaby do nich kolejka. Albo z Ganni i kopertowymi sukienkami, które znikały natychmiast po dostawie. Obecnie na topie jest m.in. Nensi Dojaka, zeszłoroczna laureatka LVMH Prize, projektująca zmysłowo i delikatnie, przenosząca bieliznę na kanwę stroju wyściowego, w sposób nowoczesny i nieoczywisty. Misterne konstrukcje jej autorstwa odtwarzane są oczywiście w wersji mniej doskonałej przez sieciówki, bo też na tym moda na markę stety lub niestety polega. Ze starych wyjadaczy świetnie się miewają Saint Laurent czy Balenciaga. Ta druga uplasowała się w pierwszej setce najbardziej wpływowych marek roku 2022 magazynu Time. A mamy dopiero kwiecień. Renesans przeżywa również Versace, a to za sprawą młodszych klientek zauroczonych nostalgicznymi powrotami, z Duą Lipą na czele. Lokalnie warto obserorwać, co się dzieje choćby u Acephali, która wiosenną kolekcją zabiera nas do ogrodu… warzywnego. Zamiast kwiatów - serwuje główki kapusty. Przy okazji zmyślnie komentuje tęsknotę za naturą, która przybiera na sile, w opozycji do fascynacji rozszerzoną rzeczywistością.

Hity roku 2022

A czy jest coś, w co szczególnie warto zainwestować? Zwykle właśnie słowem "inwestycja" usprawiedliwiamy zakupy na nowy sezon. W dobie nieustającego poczucia winy, które w modzie wzbudzane jest przynajmniej dwa razy mocniej niż w innych szkodliwych dla środowiska branżach, każdy zakup powinien być przynajmniej dwa razy mocniej przemyślany. Lecz jeśli już dokonany, niech daje radość, zamiast wyrzutów sumienia. Są różne na to sposoby, od sięgania po rzeczy z drugiej ręki przez wspieranie lokalnych marek po kupowanie ubrań na spółkę. Z pewnością wzrasta nasza dociekliwość, chcemy dokładnie wiedzieć, jak dana firma funkcjonuje. Portfelem oddajemy na nią głos. Lub wręcz przeciwnie. Natomiast z mody raz na zawsze wychodzi zawstydzanie innych, czy to z powodu ich wyglądu, czy zakupowych decyzji. Szeregi tzw. fashion police muszą sobie znaleźć inną pracę.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij