Eileen Ford. Matka wszystkich supermodelek
Skazana na sukces panienka z zamożnego domu
Eileen Ford przyszła na świat w 1922 roku w zamożnej, nowojorskiej rodzinie. Była córeczką tatusia, nieco rozpieszczoną panną z dobrego domu. Jako jedna z nielicznych kobiet pochodzenia żydowskiego skończyła studia, uzyskując dyplom psychologii. Bardziej od studiowania interesowali ją jednak chłopcy. Eileen prowadziła burzliwe życie uczuciowe. Jej pierwsze małżeństwo przetrwało zaledwie trzynaście miesięcy. Była bezkompromisowa i uparcie dążyła do celu. Gdy spodobał jej się młodszy od niej Jerry, podstępem zaaranżowała spotkanie. Pięć miesięcy po pierwszej randce zaciągnęła go przed ołtarz. Para pobrała się w 1944 roku. Doczekali się czwórki dzieci i wspólnie rozwinęli pierwszą na świecie, prężnie działającą agencję modelek.
"Zbyt pospolita, by zostać modelką"
Eileen będąc na studiach, sama próbowała swoich sił jako modelka. Jej zdjęcia pojawiły się nawet kilkukrotnie w magazynie "Mademoiselle". Jak sama przyznała po latach, miała jednak zbyt pospolitą urodę, by odnieść sukces. Z goryczą wspominała również, że nigdy nie otrzymała zapłaty za swoją pracę. Postanowiła więc znaleźć własne miejsce w branży i ustalić nowe reguły gry. Tak powstało Ford Models.
Dotychczas, modelki musiały same pilnować swojego kalendarza. Zdarzało się, że na należne wynagrodzenie czekały nawet rok. Same były odpowiedzialne za swój makijaż, fryzurę, a czasem także za rekwizyty potrzebne do sesji.
Agencja modelek o podwyższonych standarach
Ford Models - jako pierwsza w branży agencja modelek - wprowadziła pięciodniowy tydzień pracy. Eileen ustawiała terminarz sesji zdjęciowych oraz pilnowała, aby jej modelki zawsze punktualnie zjawiały się na planie. Swoim dziewczynom zapewniała opiekę zdrowotną oraz regularnie wypłacane pensje. Małżeństwo Fordów zapożyczyło się nawet u swoich przyjaciół, aby być w stanie płacić z góry swoim modelkom osiemdziesiąt procent wynegocjowanej kwoty. Resztę otrzymywały, gdy tylko na konto agencji wpłynęła zapłata od klienta. Tym sposobem ich podopieczne miały gwarancję otrzymania wynagrodzenia za swoją pracę, co do tej pory wcale nie było standardem.
- Inne agencje nie przejmowały się takimi rzeczami. Fordowie starali się o nas dbać i angażowali się w pracę, co wtedy było czymś nowym. Przyjaźnili się z nami wszystkimi. Naprawdę było tam jak w rodzinie - wspomina słynna supermodelka USA Joan Pedersen.
"Nie wstaję z łóżka za mniej, niż 10 tysięcy dolarów"
Jerry zadbał o to, aby modelki otrzymywały zapłaty za przymiarki, za anulowane przez organizatora sesje, a nawet za złe warunki pogodowe. Jako pierwszy wynegocjował również kontrakty na wyłączność za niebanalne kwoty pieniędzy. Te dla Lauren Hutton z marką kosmetyczną Revlon, czy dla Cheryl Tiegs z marką Cover Girl, na sumę kilku milionów dolarów, przeszły do historii modelingu. Modelki zaczęły zarabiać krocie, a Christy Turlington mawiała: "nie wstaję z łóżka za mniej, niż 10 tysięcy dolarów”.
Modelki Forda nigdy nie pojawiały się w reklamach dezodorantów, nie epatowały biustem. Zatrudniano je jedynie do prestiżowych zleceń. Grace Kelly nie została przyjęta pod skrzydła agencji, ponieważ w jej portfolio znajdowały się fotografie reklamujące papierosy. Eileen ustanowiła pewne standardy, znalazła swoją niszę i konsekwentnie trzymała się ustalonych przez siebie zasad.
Modelingowy "Projekt Lady"
Nie bez powodu nazywano Eileen "matką tysiąca modelek". Słynęła ona bowiem z tego, że matkowała swoim modelkom. Część z młodych dziewczyn pomieszkiwała w jej nowojorskim apartamencie, a latem zapraszano je do rezydencji na Long Island. Eileen była bardzo towarzyska i chętnie organizowała liczne przyjęcia. W domu państwa Ford obowiązywały jednak surowe zasady. Wszyscy mieszkańcy dzielili między siebie obowiązki domowe. Modelki pomagały więc przy porządkach i gotowaniu, aby punktualnie o 19:30 zasiąść razem do wspólnego posiłku.
Eileen czuła potrzebę edukowania dziewcząt. Starała się nauczyć je dobrych manier przy stole oraz sztuki konwersacji. Zabierała je także do Metropolitan Museum na wieczorne wykłady. Czasami bywała złośliwa, komentując wielkość porcji jedzenia, jakie dziewczęta nałożyły na swoje talerze. Ponoć wpadała w szał, gdy w koszu na śmieci znajdowała puste opakowania po słodyczach. W wywiadzie dla Mills of Life, Eileen wyznała:
- Większość modelek jest emocjonalnie porzucona. One mnie potrzebują. Jestem ich matką.
Uczyła je więc, jak się malować, radziła, w co się ubierać. Próbowała także kontrolować ich życie uczuciowe. Gdy Jerry Hall spotykała się z Mickiem Jaggerem, pani Ford nie puściła jej na randkę, dopóki nie skontaktowała się telefonicznie z matką modelki i nie ustaliła, że dziewczyna ma wrócić do domu przed północą. Modelki pomieszkujące u Fordów obowiązywała godzina policyjna, miały także postawione limity na wieczorne wyjścia.
Niektórym z dziewcząt ciężko było dostosować się do surowych zasad. Naomi Campbell kilkukrotnie wyprowadzała się od Fordów, z powodu zakazu palenia papierosów, jaki narzuciła na swoje modelki Eileen. Penelope Tree podsumowała zaś współpracę z Ford Models szorstkimi słowami:
- Nie po to odsunęłam się od własnej matki, żeby mi matkowała Eileen Ford.
W wywiadzie dla francuskiego Vogue, Eileen przyznała, że niańczyła nawet Melanie Griffith, aby jej matka Tippi Hedren mogła spokojnie pracować jako modelka. Wszystkie podopieczne agencji oraz ich dzieci mogły liczyć na gwiazdkowe prezenty od państwa Ford.
Nowa jakoś w branży - zero tolerancji dla wykorzystywania seksualnego
Przede wszystkim jednak, Eileen dbała o zachowanie właściwych standardów w branży. Jej modelki mogły czuć się bezpiecznie, ze względu na zero tolerancji dla wykorzystywania seksualnego, do którego dochodziło w niektórych konkurencyjnych agencjach. Pracownicy Fordów pilnowali kontraktów i umów tak, aby modelki nie zostały oszukane i zawsze otrzymywały należną im zapłatę.
Eileen zmieniła sposób, w jaki postrzegana była branża, nalegając, aby każdy przestrzegał zasad moralnych i stosownie traktował pracę modelek. Stojąc na czele Ford Models, przyczyniła się do sukcesu kilkuset dziewcząt, między innymi: Carmen Dell’Orefice, Suzy Parker, Marthy Stewart, Jean Shrimpton, Brooke Shields, Christie Brinkley, Christy Turlington, czy Naomi Campbell. Dla wielu z nich stała się też drugą matką.
Matka, żona i surowa szefowa
Eileen i Jerry wychowali wspólnie trzy córki i syna. Mimo napiętego grafiku, zawsze znajdowała czas na wspólne odrabianie lekcji i zabawę ze swoimi pociechami. Jak pani Ford łączyła macierzyństwo oraz prowadzenie wartego miliony dolarów biznesu? W jednym z wywiadów wyznała:
- Chętnie zdradzę sekret, jak pogodzić wychowywanie dzieci z prowadzeniem własnej firmy. Trzeba im zatrudnić dobrą opiekunkę.
Pomimo niezaprzeczalnego sukcesu, Eileen cały czas brakowało pewności siebie. Bywała apodyktyczna i zwyczajnie nieuprzejma zarówno dla współpracowników jak i swojego męża. Pewnego razu, zabrała jedną ze swoich pracownic do modnej restauracji. Lunch z szefową miał być wyróżnieniem. Jak się okazało na miejscu, dziewczyna miała siedzieć w kącie i pilnować drogiego płaszcza Eileen.
- Może to i świetna restauracja, ale nie ufam tej szatniarce - miała powiedzieć Pani Ford.
W innych restauracjach kelnerzy odmawiali obsługi jej stolika. Bywała bardzo bezpośrednia, komentując wygląd dziewcząt pretendujących do roli modelki. Jakby cały skrywała w sobie żal, że jej samej nie udało się zostać jedną z nich. Często podnosiła głos i odnosiła się do innych rozkazującym tonem. Szanowała jedynie tych, którzy grzecznie wykonywali jej polecenia. Nie znosiła sprzeciwu.
Jako dziewięćdziesięcioletnia staruszka dalej zadawała szyku, przechadzając się Piątą Aleją. Każdej środy farbowała i modelowała włosy w swoim ulubionym nowojorskim salonie piękności. Śledziła poczynania wszystkich swoich modelek i do końca im kibicowała. Eileen mawiała, że "przeciwieństwem pracy jest śmierć". Odeszła, mając dziewięćdziesiąt dwa lata, zapisując się na kartach historii jako matka współczesnego modelingu.
Spodobał Ci się So Magazyn? Obserwuj nas na Instagramie!
Zobacz też: Test białego podkoszulka. Czy warto kupować t-shirty Made in Poland?