fot. Filip Pasternak
Podziel się:
Skopiuj link:

„Byłeś nikim i nagle wszyscy do ciebie dzwonią”. 20-latka z Polski podbiła Youtube, teraz myśli o Netflixie lub HBO

Dla Nataszy Parzymies świat od kilku tygodni stoi na głowie. Spróbuję jednym zdaniem: jej etiuda filmowa na zaliczenie roku w Warszawskiej Szkole Filmowej stała się serialem, a serial globalnym hitem. Polska produkcja ma w tej chwili na liczniku prawie 30 mln wyświetleń na YouTube. Subtelnie opowiedziana historia uczucia między Natalią a Majką roztopiła serca widzów bez względu na wiek, orientację, pochodzenie czy wiarę

Umawiamy się w kawiarni, w samo południe. Mimo to na dzień dobry Natasza informuje mnie, że musi zjeść śniadanie i że mamy tylko godzinę. Biega z jednego spotkania na kolejne. Nieśmiało zagajam, czy to następne będzie w sprawie drugiej serii "Kontroli" może…

Natasza Parzymies: Drugą serię robimy – to już postanowione. Trwają w tej sprawie rozmowy z producentami. Oprócz tego dostaję w tej chwili dużo propozycji projektów do zrobienia. Jakieś szaleństwo. Dwa tygodnie temu dzwonili do mnie z propozycją asystenta reżysera, a teraz dzwonią z tych samych planów z propozycją reżyserowania.

Katarzyna Gargol - SO Magazyn: Jak twoja głowa to ogarnia?

Nie ogarnia. Pierwszy tydzień był ciężki od natłoku informacji. Codziennie mam dwa lub trzy spotkania. Myślałam, że w tym tygodniu to wyhamuje, ale nie. To się nie kończy. W przyszłym tygodniu też mam już zaplanowane wszystkie dni.

Zanim polskie media zorientowały się, co się dzieje, "Kontrola" w ciągu półtora roku zdążyła podbić serca widzów na całym świecie. Podobno macie sporo fanów w Brazylii. Co piszą?

Brazylia słynie z tego, że ma fandomy wszystkiego. Zawsze, gdy pojawiają się jakieś filmy lub seriale, w Brazylii jest dużo fanów. 99 procent to pozytywne wiadomości. Ludziom podoba się jakość i świeżość. I że mało gadania, a dużo emocji. Bohaterki nic nie mówią, a i tak wiadomo, o co chodzi. Myślę, że dlatego serial zdobył taką popularność na świecie. Ludzie nie lubią czytać napisów. Nie też, gdy coś nie jest w ich ojczystym języku, a tu mamy mało do tłumaczenia. Na YouTube jest możliwość odblokowania funkcji, dzięki której widzowie mogą dodawać napisy z tłumaczeniem. Do tej pory sama robiłam angielskie tłumaczenia. Potem odblokowałam tę funkcję. Widzowie z całego świata zaczęli dodawać swoje tłumaczenia, a ja je tylko zatwierdzam. Czasem to się działo tak szybko, że nie zdążyłam zatwierdzić, a ludzie i tak oglądali, bez napisów. Pisali potem: "Nie zrozumiałem ani słowa, ale i tak płakałem..."

Nie ma chyba recenzji, w której nie wspomniano by o energii między aktorkami. Jak udało ci się zrobić tak dobry casting?

Totalny przypadek, nie było żadnego castingu. Pomyślałam sobie: "Ada jest fajna i pasuje do tego". Świetnie gra oczami, a mi na oczach zależy. Uważam, że to one są w kinie najważniejsze. W teatrze tego nie ma, tylko kamera jest w stanie zajrzeć głębiej. Adę znałam ze szkoły, zrobiłam z nią kilka etiud. Wiedziałam, że nawzajem wyciągamy z siebie najlepsze rzeczy. A Ewelinę podsunął mi mój operator, Filip. Widziałam ją wcześniej w teatrze. W głowie pojawiło się: "Boże, aktorka teatralna mogłaby u nas zagrać? Super!". Zadzwoniłam, a ona od razu się zgodziła, bo też szukała projektów filmowych do swojego demo. Dziewczyny poznały się na planie, ale chemia między nimi pojawiła się dopiero rok później, bo tak naprawdę w pierwszym odcinku większość ujęć zagrały osobno. Nie wyrobiliśmy się wtedy czasowo. Mieliśmy bardzo krótkie wejście na politechnikę, która grała lotnisko. Zrealizowaliśmy wtedy szerokie plany, w których dziewczyny zagrały razem, natomiast wszystkie bliskie plany zostały zrobione oddzielnie. Ada grała z naszą koleżanką ze studiów, a Ewelina z dźwiękowczynią, której dłonie akurat pasowały do ujęć.

Domyślam się, że dla ciebie to była stresująca sytuacja.

Do tego to był pierwszy rok, a ja zawaliłam wcześniejszą etiudę. Dostałam tróję, zdałam, ale to była kompletna klapa. Cała komisja się wtedy strasznie zawiodła. Dlatego chciałam pokazać, że dobre oceny, które dostawałam wcześniej, nie były przypadkowe, a ta feralna etiuda to było tylko potknięcie. Chciałam po prostu dobrze zdać egzamin, nic więcej. Nikt, kto robi etiudę do szkoły, nie zakłada, że będzie z tego serial albo że będzie potem tu z tobą siedział i o tym rozmawiał.

Źródło: Na planie filmu "Kontrola" / foto: Filip Pasternak

Jakim cudem pod "Kontrolą" nie ma hejtu i komentarzy przeciwko LGBT"?

To, że unikamy hejtu jest dużym szczęściem, ale nie dzieje się bez powodu. Bardzo staramy się nie upolityczniać tematu w żaden sposób i robić to jak najbardziej uniwersalnie. Chciałam pokazać, że to zwykłe dziewczyny ze zwykłymi problemami. Od początku mi to przyświecało. Jestem filmowcem, a nie aktywistką. Jednak wiedziałam, że taki projekt jest ważny – że im bardziej po ludzku podejdziemy do tematu, tym więcej zdziałamy. I faktycznie pojawia się dużo komentarzy w stylu: "Nie czuję LGBT, ale czuję tę historię". Nie stajemy po żadnej stronie barykady, bo to nie ma sensu. Ludzie podążają za bohaterkami, kibicują im. Tak jak np. niespecjalnie sympatyzujący z LGBT chłopak, który powiedział: „Nie wiem, o co w tym chodzi, ale mam nadzieję, że Majka zostawi chłopaka dla Natalii”. To wspaniałe, że wchodzimy na wyższy level i zapominamy o tej "kontrowersyjnej" otoczce.

Ewelina Pankowska pięknie wypowiedziała się o tobie: "To nie jest dziewczyna, która sobie coś napisała i teraz będzie szukała, jak to robić. Ona to czuje".

Jestem na bardzo wczesnym etapie swojej przygody z filmem, dlatego nie zawsze potrafię uzasadnić, dlaczego coś powinno być tak, jak chcę, ale wyraźnie to czuję i idę za tym. Cieszę się, że mam ten instynkt, bo pracy i warsztatu można się nauczyć. To duże szczęście, że udało mi się coś takiego wypracować.

Jak myślisz, skąd się u ciebie bierze ten instynkt?

Sporo przeszłam w życiu – rodzinnie i prywatnie. Wydaje mi się, że to stąd. Doświadczenia kształtują wrażliwość. Od małego oglądałam też dużo filmów i sztuk teatralnych z tatą.

Ale w rodzinie nie masz filmowców?

Nie, jestem pierwsza.

Źródło: Na planie filmu "Kontrola" / foto: Filip Pasternak

Pamiętasz moment, kiedy podjęłaś decyzję, że chcesz iść w tym kierunku?

To było dość wcześnie. W podstawówce chciałam robić musicale.

Co obejrzałaś, że zrodziło się to marzenie?

"Upiór w operze" to mój number one od zawsze. Potem dostałam kamerę od taty.

Ile miałaś lat?

(śmiech) O nie, zaraz się z tego zrobi jakaś ckliwa historia. To było w czwartej klasie podstawówki. Dostałam kamerę i faktycznie zaczęłam działać ze znajomymi. W gimnazjum trafiła mi się świetna klasa. Raz na rok robiliśmy duży, dwudziestominutowy film. Oczywiście to były słabe rzeczy, ale mieliśmy zajawkę. Potem poszłam do Liceum Filmowego przy Warszawskiej Szkole Filmowej. To był świetny start.

Jaki masz cel? Domyślam się, że YouTube nim nie jest.

I tak, i nie. YouTube to super platforma, na której jeszcze można wiele zdziałać. Chciałabym też spróbować swoich sił na platformach streamingowych takich jak Netflix czy HBO. Wydaje mi się, że są przyszłością kina. Teraz wszystko zmienia się tak szybko. "Kontrolę" większość osób obejrzało na telefonie. Nie mam z tym problemu. Wiem, że dzisiaj dotarcie do widza jest trudne. Trzeba mieć na to pomysł. Krótkie formy na komórce czy możliwość obejrzenia filmu na laptopie są czymś takim.

Źródło: Na planie filmu "Kontrola" / foto: Bartek Cebula

Na ile ten sukces jest uskrzydlający i nakręcający do działania, a na ile onieśmielający i blokujący?

To bardzo przytłaczające, zwłaszcza przez pierwsze dni. Byłeś nikim i nagle wszyscy do ciebie dzwonią. Trzeba sensownie wybrać, co dalej. Nie ma co skakać z bycia studentką do bycia wielką reżyserką nagradzaną w Cannes. Chciałabym działać krok po kroku. Cała "Kontrola" trwa 45 minut. To co innego niż zrobić dwugodzinny film. Nie chciałabym porywać się z motyką na słońce, bo to się może odbić na mojej przyszłości.

Jestem bardzo ciekawa, jakie są twoje najbliższe plany. Netflix?

Netflix jest marzeniem i coraz bliższą perspektywą. Dostałam teraz propozycje dwóch większych projektów i cały czas przychodzą mniejsze propozycje. Za chwilę mam kolejne spotkanie z producentami, nie mam pojęcia, co mi zaproponują. Jestem zabukowana na dwa lata do przodu. I to wszystko wydarzyło się przez ostatni tydzień. Na razie w to nie wierzę.

Źródło: Na planie filmu "Kontrola" / foto: Bartek Cebula

Podoba mi się, że nie masz w sobie wstydu związanego z tym, że ci się udało. Nie czuję, żebyś myślała, że coś ci się nie należy.

To kwestia tego, jak się prezentuję na zewnątrz. Ta sytuacja absolutnie przytłacza. Towarzyszy mi pytanie "dlaczego ja?". Poza tym uważam, że dużo osób byłoby w stanie stworzyć taki typ contentu. To ogromny łut szczęścia, począwszy od castingu, o którym ci opowiedziałam. Jednak nie narzekam, że mamy takie szczęście. Podniosła mi się samoocena. A że była niska, to jak się podniosła, nie uderzyła mi sodówka do głowy, tylko samoocena znalazła się na odpowiednim poziomie. Codziennie budzę się i nie wierzę w to, co się dzieje. Otwieram kalendarz i... Musiałam kupić kalendarz! To dobre, bo są akurat przeceny. Nikt o tej porze roku nie kupuje kalendarzy.

Kto w twoim życiu jest taką osobą, której zdanie na temat "Kontroli" bardzo się dla ciebie liczyło?

To ciekawe. Moi dziadkowie wreszcie dowiedzieli się o tym projekcie. To wspaniałe, że puszczam im "Kontrolę" i są w stanie powiedzieć, że to się fajnie ogląda. Dziadek ostatnio ze łzami w oczach wyznał, jak bardzo jest ze mnie dumny. Tak, oni są tymi osobami.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij