fot. Instagram.com
Podziel się:
Skopiuj link:

Blake McGrath: Musiałem spaść na samo dno, by uwierzyć

Blake McGrath to jeden z najzdolniejszych choreografów mojego pokolenia. Rocznik 83. Przygodę z tańcem rozpoczął wcześnie i od razu trafił pod skrzydła najlepszych i największych nazwisk w historii muzyki pop. Pracował z Madonną, Janet Jackson, Jennifer Lopez, Beyonce czy Britney Spears. Od kilku lat nagrywa również muzykę. Jego ostatni album, poświęcony miłości do Boga, “INNERvention” ukazał się w zeszłym roku i był sukcesem w Stanach Zjednoczonych, gdzie obecnie mieszka. Czy życie zawsze było dla niego takie łaskawe? Voila, oto jego historia.

Bartek Fetysz - SO Magazyn: Dzień dobry! Jak wygląda Twój przeciętny dzień? Kiedykolwiek nie spojrzę na Twoje konto na Instagramie, to albo coś nagrywasz, ćwiczysz głos, tańczysz, uczysz tańca, albo jesteś w samolocie. Teraz jesteś w drodze na lotnisko. Zawsze zajęty!

Blake McGrath: Wszystko, co teraz robię, szczególnie w trakcie lekcji tańca, wymaga ode mnie sporo wysiłku. Dążę do tego, aby poprzez taniec leczyć ludzkie dusze. Dlatego w trakcie swojej trasy chce dać jak najwięcej tym dzieciakom, które przychodzą na nasze spotkania. Nazywam to transformacją dusz. Poprzez taniec właśnie. Kiedy jednak przychodzę do domu, jestem wycieńczony, ale to piękna wymiana energii. Obecnie podróżuję co weekend, we wtorki zazwyczaj siedzę w studiu nagraniowym, ale to nie jest tak, że nie mam czasu dla siebie. Bardzo go pielęgnuję, często spotykam się z bliskimi. Poświęcam też czas swojemu związkowi. W codziennym szaleństwie staram się zawsze złapać balans, żeby przy kolejnym zadaniu móc dać z siebie ponownie 100 proc.

BF: Bardzo chętnie i otwarcie opowiadasz o swojej wierze w Jezusa. Zresztą poświeciłeś jej swój ostatni album “Innervention”. W dzisiejszych czasach ludzie chyba uciekają przed wiarą, Ty wprost mówisz, że uratowała Ci życie. Jak wyglądała historia tego związku z Jezusem? Kiedy się zaczęła?

BM: Wszystko zaczęło się, kiedy miałem osiemnaście lat. Bóg był wówczas ostatnią sprawą, o której myślałem. Utknąłem gdzieś w życiu i podejmowałem same złe decyzje – jedna po drugiej. To była kumulacja moich i cudzych wyborów. Wyborów i błędów moich rodziców czy faktu, że w szkole byłem ofiarą, znęcano się nade mną.

Jestem w życiu perfekcjonistą, tak jak i większość osób, która mnie otacza. Szczególnie moi rodzice. Dla nich wszystko musiało być perfekcyjne, a jako że i ja naturalnie dużo od siebie wymagam, to nigdy nie czułem się wystarczająco dobry – czy to na sali tanecznej, czy przed kamerą w aktorstwie (Blake wystąpił w wielu klipach muzycznych i chociażby w filmie “Chicago” - przyp.red.). Uciekałem więc w imprezy, alkohol i narkotyki. Trwało to latami. Było kompletnie wyniszczające i ciągnęło mnie na dno. W pewnym momencie chyba się nawet na nim znalazłem. Poczułem się kompletnie sam.

BF: To musi być przerażające, myśleć, że nie masz się do kogo zwrócić.

BM: Wyobraź sobie, że jesteś na początku swojego życia, masz osiemnaście lat, a już masz wszystkiego dosyć. To nie jest normalne. Brakowało mi inspiracji, wzorca, chciałem wszystko rzucić w cholerę i zakończyć karierę, zanim się na dobre rozpoczęła. Wtedy pomógł mi mój szwagier. Powiedział, że nie jestem sam i że Bóg mnie kocha. Zaprowadził mnie do swojego pastora. Tamten zmówił nade mną piękną modlitwę i kiedy dotknął mojej dłoni, coś we mnie pękło. Nogi się pode mną ugięły i zacząłem płakać. To było uczucie nie do opisania. Coś nieskończenie dobrego. Uczucie, jakby coś od środka totalnie cię wyzerowało. Najczystsza forma energii. Leżałem na podłodze z 45 minut i to był najwspanialszy moment, jakiego doświadczyłem w życiu. Trudno jest to wytłumaczyć. Wtedy poczułem, czym jest Boska Miłość. Doświadczyłem tego uczucia i jest ze mną do dzisiaj. Dzisiaj już wiem, że Jezus zawsze był przy mnie, tylko ja nie chciałem go widzieć.

BF: Myślisz, że zaczynanie kariery w młodym wieku to błąd? Demi Lovato na ostatnim rozdaniu Grammy's zaśpiewała o momencie, kiedy nieomal przedawkowała narkotyki. Wzruszająco opowiedziała o samotności w tamtym momencie. Zobacz, co przez pewien czas działo się z Justinem Bieberem czy chociażby Miley Cyrus. Wszyscy ci ludzie na topie cierpią na niewyobrażalną samotność i zazwyczaj sięgają po używki. Po jakie narkotyki Ty sięgałeś?

BM: Po kokainę, ale chyba moim najczęstszym wyborem były piguły. Justin podczas jednego ze swoich wystąpień bardzo dobrze to wyjaśnił. Zobacz jak on się teraz zmienia. Wziął ślub, jest szczęśliwym człowiekiem. Jeszcze parę lat temu wszyscy myśleli, że marnie skończy. To jest tak: stoisz na scenie, masz przed sobą pięćdziesiąt albo i więcej tysięcy ludzi. Oni wszyscy skandują twoje imię, wyznają ci miłość. Czujesz się w takich momentach jak naćpany. Ich energia, którą ci wysyłają, jest jak dożylny zastrzyk z dopaminy. Potem nagle lądujesz w pokoju hotelowym i nie ma przy tobie nikogo. Jesteś sam. I zastanawiasz się, o co chodzi.

Niektórym odbija. Zaczyna im się wydawać, że zostali stworzeni do bycia czczonymi niczym bóstwo, a tak nie jest. Bo my jako ludzie wszyscy jesteśmy równi. Historia, którą opowiedziała Demi, czy Justin, jest bardzo szczera, dlatego też ludzie mogą się z nimi utożsamiać. Nagle widzą, że depresja spotyka nie tylko ich, ale także ich idoli, że to ludzkie i można z tym walczyć. I wygrać. Sam jestem tego przykładem. Ważne jest, by osoby publiczne głośno o tym mówiły. I dlatego też ja zdecydowałem się podzielić swoją historią. Może komuś to pomoże.

Źródło: Instagram.com

BF: Bardzo interesuje mnie ten wątek związany z religią. W Polsce, zazwyczaj, kiedy osoba publiczna zaczyna mówić o swojej wierze, natychmiast zarzuca się jej fałsz. Pisze się, że to zagrywka PR-owa. Zdarzyło Ci się kiedyś być ocenionym przez ten pryzmat?

BM: Jako ludzie jesteśmy przyzwyczajeni do ciągłego oceniania innych. Dajemy sobie na to przyzwolenie, ale to bardzo personalna kwestia. Nie utożsamiam się z żadną religią. Sądzę, że to ściema. Oszustwo, aby mieć władzę nad tłumem i kontrolować ludzi. Wierzę natomiast w Jezusa. Myślę, że on przyszedł po to, aby zniszczyć religijny system. Jego miłość nie jest listą zasad i kar. Ona jest prostą wiadomością, że my jako ludzie jesteśmy miłością. Nie potrzebujemy do tego żadnej filozofii czy religii. Zamiast otaczać się nakazami i zakazami powinniśmy pielęgnować nasz wewnętrzny związek z Bogiem, który za każdym razem jest inny.

BF: Twój album "Innervention”, który jest poświęcony temu związkowi, dotarł na szczyt listy iTunes. Co sprawiło, że z raczej komercyjnego popu postanowiłeś zacząć tworzyć tak zwany chrześcijański pop? (Christian Pop, przyp. red.).

BM: To było podczas jednego z koncertów w Karolinie Północnej. Przed wejściem na scenę słyszałem, jak ludzie krzyczą moje imię: "Blake, Blake, Blake!" Pomyślałem: "Dziwne, wszyscy wołają tylko mnie, a przecież to nie tylko o mnie chodzi, ale o nas wszystkich, bo jesteśmy jednością". Wtedy zdałem sobie sprawę z tego, że mogę zmieniać ludzi poprzez to, co robię. Sam też realnie potrzebuję tej zmiany. Wróciłem do domu, do studia i wtedy powstała piosenka “Let You Love Me”. Napisałem ją w 15 minut. Piosenka była takim zapalnikiem. Wydala mi się inna niż wszystko, co do tej pory robiłem. W jakiś sposób niesamowicie silna, specjalna. Zawsze opowiadałem poprzez muzykę swoją historię, ale tym razem poczułem, że ta muzyka może zmienić czyjeś życie na lepsze. Tak jak zmieniła mnie.

BF: Przyznam się, że byłem zaskoczony kierunkiem, w którym zmierzasz, kiedy powiedziałeś mi, że uderzasz w jezusowy pop. Tymczasem to jest album na miarę Adele, piękny pop. Te piosenki brzmią jak listy miłosne do kochanka, a tymczasem są wyznaniem miłości do Boga. Ja również przechodziłem przez depresję, miałem myśli samobójcze. Rozumiem, co to znaczy być samotnym. I ten album, jeśli dobrze się w niego wsłuchasz, szczególnie piosenka "Breakthrough", to kawałek o mnie. Włączam go za każdym razem, kiedy czuję, że stoję przed jakąś ścianą i wydaje mi się, że jej nie przeskoczę. Ale wiesz co, czemu nie grają Cię w radiach?

BM: Dobre pytanie, ale kto tak na serio słucha dzisiaj radia? Dzisiaj muzyki słucha się przede wszystkim przez serwisy streamingowe, jak chociażby Spotify. Przecież mój pierwszy album, który wydałem w wieku dwudziestu czterech lat, ukazał się w wielkiej wytwórni Universal i nie był hitem. O wiele większy sukces odniosły moje niezależne single z EPki “I am Blake McGrath”, jak chociażby “Missing You” czy “Harder Than The First Time”.

Wytwórnie muzyczne zabijają muzykę. Wszystko jest na jedno kopyto i ma być "radiowe". Pamiętam, jak zadzwonił do mnie szef wytwórni, wysłał mi "Call Me Maybe" i powiedział wprost: "Chcemy taką piosenkę i taką płytę. Taka albo cześć". No to powiedziałem: "Cześć", bo nie zależało mi na byciu granym w radiu tylko na robieniu czegoś, z czego będę dumny. Opuszczenie wytwórni było najlepszą decyzją zawodową, jaką podjąłem. Teraz nagrywam, gram koncerty, uczę tańczyć. Robię, co chcę i kiedy chcę.

Źródło: Twitter

BF: Uważasz, że dzisiaj lepiej być niezależnym artystą?

BM: To wszystko zależy od twojego kontraktu. Niektóre są niewolnicze. Nie masz na nic wpływu. Obejrzałem rozdanie nagród Grammy's, patrzyłem na te kukiełki i byłem przerażony. Nie mogłem uwierzyć, ile człowiek jest w stanie zrobić, by odnieść sukces.

BF: Chyba wiem, kogo masz na myśli...

BM: Bez nazwisk. To kukiełki. Kiedy słuchasz ich utworów w radiu, zastanawiasz się, o czym do cholery jest ta piosenka? To nie piosenki, tylko właśnie twory. Wszystkie są o tym samym. Muzyka powinna nieść ze sobą jakieś przesłanie. Szerzyć pokój. Miłość. O czym są piosenki, które dzisiaj dostają nagrody? Kto będzie pamiętał tych artystów? Wiesz, dlaczego tyle ludzi opłakuje Koby’ego Bryant’a? Część z nich nie interesuje się nawet sportem. On był prawdziwy. Miał coś do powiedzenia i przekazania ludziom.

BF: I tak wycisnę z Ciebie nazwiska. Przecież jako tancerz pracowałeś z najlepszymi. Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z tańcem? Pracowałeś z Madonną, Beyonce, Britney Spears, Michaelem Jacksonem, Janet... O kimś zapomniałem?

BM: Przeprowadziłem się w wieku osiemnastu lat do LA. Moim marzeniem było pracować z Britney Spears. Pamiętasz jej słynny występ na rozdaniu nagród VMA?

BF: No pewnie. Ona pracowała wtedy z Brianem Friedmanem (znany i ceniony choreograf gwiazd, prywatnie przyjaciel Blake’a, przyp. red). To on chyba jest odpowiedzialny za tę choreografię, nie?

BM: Dokładnie. Nakręcili razem klip “I’m A Slave 4 U”. Oglądając ten występ, zdałem sobie sprawę, że to jest moje powołanie i też chcę tańczyć. Powiedziałem do rodziców i siostry: "Pakuję się i jadę do LA, chcę być tancerzem". Wszyscy powiedzieli: "Aha, na pewno". Odpowiedziałem tylko: "No to patrzcie". I po dwóch latach byłem z Britney Spears w trasie. Nie było łatwo. Zanim to się stało, trenowałem po pięć godzin dziennie, zostałem asystentem Briana, organizowałem z nim castingi, wybierałem tancerzy do kolejnych projektów.

BF: Co uznałbyś za swoje największe osiągniecie jako tancerz?

BM: Teraz mnie zagiąłeś. Bardzo trudne pytanie... Chyba “DanceLife” (reality show o szóstce tancerzy, którzy próbują zrobić karierę w Hollywood). Tak, moment, kiedy zaproponowano mi udział w show. Producentką była sama Jennifer Lopez. Bardzo się ucieszyłem, że będę mógł ją poznać.

BF: Jaka jest prywatnie? Ponoć to tytan pracy.

BM: Najlepsze artystki, z jakimi pracowałem są cheerleaderkami. Chcą wydobyć najlepszą wersję ciebie. Nie ma w nich zazdrości czy zawiści, nawet jeśli będziesz dla nich konkurencją. J.Lo jest cheerleaderka. Dała platformę do rozpoczęcia kariery wielu młodym i zdolnym ludziom. Ona naprawdę nie zapomniała, skąd pochodzi. Serio, kocham ją jako człowieka.

BF: Jest ktoś jeszcze, kogo tak bardzo podziwiasz i kto jest niesamowitym człowiekiem?

BM: Janet Jackson (Blake występuje m.in. w klipie “Rock With You”). Najpierw inni – potem ona. Janet zawsze stawia innych na piedestale. Szczególnie swoja ekipę. Gdziekolwiek nie pojechaliśmy, przychodziła do naszych pokoi w hotelach i sprawdzała, czy niczego nam nie trzeba. To jest profesjonalistka.

BF: Pracowałeś kiedyś z kimś z Polski?

BM: Wydaje mi się, że tak. Wy macie chyba też “So You Think You Can Dance”, prawda?

BF: Tak, finalistką jednej z edycji była Ida Nowakowska. Prowadziła program w Stanach Zjednoczonych. Bardzo zdolna dziewczyna, teraz robi karierę w telewizji. Wiem, że jest twoją wielką fanką.

BM: Pozdrów ją ode mnie.

BF: Planujesz przyjazd do Polski?

BM: Zaczynam trasę w kwietniu. Do Polski mnie jeszcze nie zaproszono.

BF: Jak będziesz coś wiedział, dzwoń, to ja zaproszę cię na pierogi.

BM: Spoko, umowa stoi. W międzyczasie nagrywam nowy album. Będzie się nazywać “Wild Love”. Mam tyle piosenek, że nie wiem, w którym kierunku muzycznym chcę teraz iść. Od r&b, po dance i hip hop, ale to wszystko jest w trakcie tworzenia. Zresztą będzie wymagało również choreografii. Zawsze dzwonię do choreografów, których podziwiam i mówię: "Pomóż mi to zbudować, przedstawić". Tak powstały moje klipy do "Dive In The Water" czy chociażby "Love Myself". Dostaliśmy nominację do nagrody za choreografię roku. Moja twórczość to nie tylko piosenka i melodia. Chce dać ludziom cały pakiet.

BF: Jaką radę dałbyś wszystkim tym, którzy chcą wejść w świat show-biznesu?

BM: Bądź autentyczny. Nie bój się opowiedzieć swojej historii i podzielić się sobą samym z innymi. To będzie ciężka praca i wielokrotnie będą zamykać ci drzwi przed nosem, ale nigdy nie przestań w siebie wierzyć.

Chcesz być na bieżąco i spodobał Ci się So Magazyn? Obserwuj nasze konto na Instagramie i dowiedz się więcej!

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij