Torebka Diora za ułamek ceny? One wiedzą, jak znaleźć prawdziwe "perełki"
Zgodnie z badaniami ThredUp przedstawionymi w "Resale Report 2024" rynek odzieży używanej do 2028 r. może osiągnąć wartość nawet 350 miliardów dolarów, co sprawia, że jest jednym z najszybciej rozwijających się sektorów w branży modowej.
Dziś zakupy z drugiej ręki można robić już nie tylko stacjonarnie, ale również online, dzięki czemu mamy dostęp do produktów, które często nie są już dostępne w regularnej sprzedaży. Dlaczego Polki uwielbiają robić zakupy w second-handach? Sprawdźcie.
Kupiła kultową torebkę Diora w second-handzie
- Od zawsze lubiłam szperać w second-handach czy przeglądać sklepy internetowe z ubraniami i dodatkami z drugiej ręki. Myślę, że to wszystko zaczęło się od tego, że już jako mała dziewczynka przeglądałam szafę mamy i przebierałam się w jej ubrania. To ona nauczyła mnie wyszukiwania fajnych rzeczy z drugiej ręki "za grosze", zabierała mnie na zakupy do tzw. lumpeksów - przyznała w rozmowie z Wirtualną Polską Aleksandra Lewandowska.
Kobieta podkreśla, że podczas wizyty w second-handzie zwraca uwagę nie tylko na ceny produktów, ale przede wszystkim ich skład.
- Nigdzie indziej nie kupimy np. wełnianego swetra za kilka złotych, w którym przechodzimy kolejne lata. Ja nie lubię kupować rzeczy "na ilość", a skupiam się na tym, żeby były one jakościowe - żebym za jakiś czas nie musiała szukać takiej samej rzeczy, bo poprzednia była "na kilka razy". Ale zrozumienie takiego podejścia do kupowania też mi trochę zajęło - zaznacza.
Aleksandra Lewandowska zdradza, że w jej szafie znajduje się wiele perełek z second-handów. - Z mamą mamy kilka szalików wełniano-kaszmirowych od Burberry. Są vintage, ale wciąż wyglądają jak nowe. Zdobyłyśmy je w cenach od 150 do 500 zł - w zależności od ich długości. Nowy szalik kosztuje przynajmniej kilka tysięcy zł, więc nie czuję, żebyśmy za to przepłaciły, a na sezon jesienno-zimowy są idealne.
Fanka zakupów z drugiej ręki jest też dumną właścicielką wełnianej marynarki Polo Ralph Lauren. - Pierwotnie kosztowała 2200 zł, ale ja dorwałam ją za 300 zł - mówi.
Kobieta przyznaje, że w second-handach szuka nie tylko ubrań, ale i dodatków. W jej imponującej kolekcji jest torebka, o której marzy wiele kobiet.
- Moją największą perełką jest torebka vintage Dior Bowling Bag, która może mieć ok. 30-40 lat. Jest materiałowa, więc bałam się, że przyjdzie trochę zniszczona, ale materiał okazał się być tak gruby, że chyba nic go nie zniszczy. Kupiłam ją za ok. 1800 zł. Ceny nowych modeli są znacznie wyższe, dlatego na pewno nie byłoby mnie na nie stać - opowiada.
Aleksandra Lewandowska nie ukrywa jednak, że obecnie znacznie trudniej jest znaleźć jakościowe, a do tego przystępne cenowo produkty w lumpeksach lub vintage shopach.
- Dzisiejsze second-handy są już trochę inne niż te 5 czy 10 lat temu. Kiedyś było w nich więcej jakościowych rzeczy, teraz jest niestety dużo poliestru. Dodatkowo zmieniły się ceny. Nie we wszystkich miastach są już one tak okazyjne. Dlatego też częściej kupuję w sklepach online z rzeczami z drugiej ręki - dodaje.
Czytaj też: Po męsku, w kratkę czy romantycznie? Trendy na jesień 2024
Luksus za grosze
Katarzyna Siwik pierwszy second-hand odwiedziła w gimnazjum. Od tej pory często odwiedza tego typu sklepy, choć nie ukrywa, że na samym początku nie była ich fanką.
- Liczba rzeczy nieco mnie przytłoczyła. Czasami aż trudno przesuwało się wieszaki - zdradza w rozmowie z Wirtualną Polską.
Z czasem jednak się do nich przekonała.
- Wspólnie z koleżankami chodziłyśmy do lumpeksów od razu po szkole. Wtedy jeszcze to nie było tak popularne jak teraz. Wydaje mi się też, że kiedyś znacznie łatwiej można było znaleźć tam perełki w dobrej cenie.
Kobieta podkreśla, że zależy jej przede wszystkim na jakościowych produktach.
- Do jednych z moich najlepszych zakupów zaliczam jedwabną koszulę marki Polo Ralph Lauren. Za nowy model musiałabym zapłacić ponad 1000 złotych, a mi udało się go znaleźć za około 100 zł.
Katarzyna Siwik w second-handach chętnie kupuje również spodnie.
- Sprawdzam, czy nie są w żaden sposób zniszczone. Jeżeli są jednak nieco wyblakłe, to nie stanowi to dla mnie problemu. Można kupić barwnik do materiału i na przykład sobie na delikatny granat te spodnie zafarbować. Wtedy wyglądają jak zupełnie nowy towar ze sklepu.
Kobieta chętnie odwiedza nie tylko lumpeksy, ale również targi staroci, na których także można znaleźć prawdziwe skarby.
- Na targach staroci udało mi się też kupić skórzaną marynarkę Emporio Armani. Zapłaciłam za nią ok. 250 zł, jednak patrząc na to, że to jest produkt vintage, skórzany i prestiżowej marki wydaje mi się, że to był dobry zakup.
Łowczyni okazji skusiła się także na sweter Miss Sixty, który również kupiła z drugiej ręki.
- Ceny tego typu modeli sięgają nawet tysiąca złotych. Ja dałam za niego ok. 100. Niektórym może wydawać się, że to sporo, biorąc pod uwagę, że są to ubrania używane. Ale biorąc pod uwagę, ile kosztują one pierwotnie, to naprawdę dobry deal.
Kobieta przyznaje, że szukanie ciekawych produktów w lumpeksach lub vintage shopach stało się jej ogromną pasją.
- Mam ogromną satysfakcję, kiedy udaje mi się kupić dobrej jakości, a w dodatku też luksusowy produkt za ułamek jego pierwotnej ceny. Wtedy odzywa się we mnie tzw. "Grażyna Biznesu", która jest dumna z tego, że udało jej się aż tyle zaoszczędzić.
Szpera w second-handach od lat
Kamila Belczyk-Panków nie ukrywa, że modą z drugiej ręki zainteresowała się nieprzypadkowo. Znajomi jej rodziców mieli bowiem kilka tego typu sklepów, dlatego często je odwiedzała. - Mogłam przeszukiwać wieszaki z ubraniami jeszcze zanim trafiły do sprzedaży - mówi.
- Kochałam second-handy, w których towar pochodził z Wielkiej Brytanii i można było znaleźć ubrania z kolekcji wtedy moich ulubionych marek takich jak np. Uniqlo, River Island, COS czy Levis. Znajdowałam dużo marek premium, na które panie rozkładające towar zupełnie nie zwracały uwagi.
Kobieta może pochwalić się imponującą kolekcją przedmiotów z drugiej ręki.
- Moimi najlepszymi "łupami" były dwie torebki Prady - jedna nieco większa, kupiona w lubelskim second-handzie, a druga znacznie mniejsza, którą znalazłam w Bergamo tuż przed wylotem do Polski - wspomina.
Okazuje się, że mniejszy model stał się nie tylko doskonałą pamiątką z wyjazdu, ale również wpadło w oko jej czteroletniej córeczce. - Zawsze chce ją wszędzie ze sobą zabierać.
Kamila Belczyk-Panków przyznaje, że szukanie "perełek" w second-handach to nie tylko dobry sposób, by znaleźć wyjątkowy model w okazyjnej cenie, ale również świetne rozwiązanie ekologiczne.
- Myślenie o modzie z drugiej ręki i o tym, że produkty dostają nowe życie to dobry sposób, by zrobić coś dla środowiska, a przy tym fajnie się ubrać czy dobrze bawić. Uważam, że szukanie w second-handach to doskonała rozrywka oraz pomysł na spędzenie czasu np. z przyjaciółką lub mamą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl