fot. Materiały prasowe
Podziel się:
Skopiuj link:

Ekologiczna moda. To społeczeństwo wymusiło daleko idące zmiany

Zrównoważona moda jest dziś trendy. Nawet odwiedzając sieciówki łatwo trafić na ubrania z zielonymi metkami. Kryzys klimatyczny sprawił, że świat mody – jeden z największych trucicieli naszej planety – stara się naprawić wieloletnie błędy. Ale czy moda w ogóle może być eko? Czy produkowanie i kupowanie nowych ubrań nie wykluczają dbania o Ziemię?

Jeszcze dziesięć lat temu zrównoważona moda była czymś bardzo niszowym. Dziś jako społeczeństwo jesteśmy na szczęście zdecydowanie bardziej świadomi. Coraz więcej kupujących przywiązuje wagę do tego, skąd pochodzą ubrania, a także chce wiedzieć, kto i w jakich warunkach je uszył. Wielu troszczy się też o to, jaki wpływ produkcja T-shirtu czy sukienki ma na środowisko. My – klienci – patrzymy światu mody na ręce. I nie będzie przesadą stwierdzenie, że jako społeczeństwo wymusiliśmy daleko idące zmiany. W Polsce jest dziś coraz więcej marek, produkujących ubrania i akcesoria w duchu poszanowania środowiska naturalnego. Zapytaliśmy twórców kilku z nich o to, czym dla nich jest zrównoważona moda.

Wewnętrzny głos

Martyna Wilde od siedmiu lat prowadzi markę Mapaya. Jej marka to moda nie tylko ekologiczna, ale i empatyczna – wobec świata, ziemi i ludzi. Ręcznie tkane i barwione ubrania z naturalnych tkanin są tworzone w duchu fair trade. Od początku istnienia marki, projekty powstawały w oparciu o tkaniny z Tajlandii, Kambodży czy Indonezji – głownie w niewielkich, rodzinnych manufakturach. Pandemia i wymuszone przez nią trudności z podróżami do odległych zakątków świata sprawiły, że dziś Mapaya to też polskie, ekologiczne lny. Ale choć Martyna robi wszystko, co w jej mocy, by nie szkodzić naszej planecie, z używaniem określenia "moda ekologiczna" jest bardzo ostrożna.

- Mój wewnętrzny głos aktywistki mówi, że nie istnieje moda ekologiczna, a samo hasło zostało wymyślone na potrzeby marketingu, bo moda najbardziej ekologiczna to taka w której nic nie powstaje – zero produkcji, procesów chemicznych, transportu itp. Jakakolwiek produkcja – choćby najbardziej eko – pociąga za sobą ślad węglowy, ma wpływ na środowisko. Nie mam tu złudzeń. Najbardziej eko jest kupowanie vintage, recycling tego co już mamy w szafie, upcycling – tłumaczy Martyna Wilde. Ale dodaje, że istnieją procesy produkcji, które są bardziej ekologiczne niż inne – ich wpływ na środowisko jest zminimalizowany.

- Mapaya jest mikro marką, a jej silą napędową jest proces rękodzielniczy oraz współpracownicy. Jako właścicielka w pełni niezależnego biznesu mam dużą kontrolę nad procesem powstawania. Jeżdżę osobiście do miejsc, w których powstają materiały – tak jak było to w przypadku chociażby naszej ostatniej lnianej kolekcji, w przypadku której miałam możliwość poznać proces tkania lnu i wejść za kulisy jednej z dolnośląskich fabryk – przekonuje Martyna. I wyjaśnia, że len jest materiałem bardziej ekologicznym niż inne tkaniny. - Proces produkcyjny lnu wymaga zużycia mniejszej ilości wody oraz pestycydów, a tkanina jest trwalsza i bardziej przyjazna dla ciała. Barwimy materiały naturalnymi składnikami, takimi jak indygo, kwiaty czy zioła. Korzystam też z tkanin certyfikowanych. W Mapayi nie mamy nadprodukcji ani zalegających stocków. Tworzymy rzeczy, które posłużą na wiele lat i są ponadczasowe – mówi Martyna.

Mocne podstawy

Aby być eko, powinniśmy kupować mniej. A to najłatwiej osiągnąć, kiedy nasza garderoba składa się z prostych, łatwych do połączenia ze sobą elementów. Na przykład takich, jakie znaleźć możemy w NAGO. To ubrania produkowane świadomie wyłącznie z ekologicznych materiałów i zgodnie z ideą zero waste. Założycielka marki, Julia Turewicz, działa zgodnie z ideą slow fashion i dba o to, by ubrania, które w NAGO powstają wywierały jak najmniejszy wpływ na środowisko. NAGO to ubrania, które odpowiadają podstawowym potrzebom użytkowników i poprawiają jakość ich życia. Są pomyślane tak, by tworzyły uniwersalną bazę garderoby – mocne podstawy do stworzenia dowolnej stylizacji. Jak przekonuje Julia Turewicz, każdy powstający w NAGO projekt jest dogłębnie przemyślany – nie ma miejsca na przypadek.

- Nasze surowce nie są dostępne od ręki, musimy je zamawiać z niemałym wyprzedzeniem, każda taka decyzja jest więc poprzedzona solidnymi badaniami porównawczymi. Materiał wykorzystujemy tak, by ograniczyć odpady do minimum, co wymaga bardzo przemyślanej konstrukcji i krojenia. Uważnie słuchamy też naszych klientek, więc intensywnie pracujemy z samplami i rozmiarami zanim zlecimy samą produkcję – tłumaczy Julia. I dodaje, że ubrania NAGO powstają wyłącznie z najwyżej jakości, certyfikowanych, ekologicznych tkanin.

- To organiczna bawełna, nowatorskie tkaniny jak cupro, Tencel™ czy EcoVero™. Wszystkie one są biodegradowalne, a ich produkcja ma minimalny wpływ na środowisko. Używamy guzików z metalu, kokosa lub orzecha tagua, a nasze suwaki są zrobione z materiałów pozyskanych z recyklingu. Produkujemy w Polsce, dzięki czemu wspieramy lokalną gospodarkę i ograniczamy transport. Regularnie odwiedzamy nasze szwalnie i dziewiarnie i dbamy o to, by kolekcje powstawały w etycznych i transparentnych warunkach – przekonuje Julia.

Wzrost świadomości klientów sprawiła, że zapanowała moda na ekologię. Jej wynikiem jest zmiana podejścia do produkcji ubrań na bardziej zrównoważoną. I nie dotyczy to wyłącznie niewielkich marek. Dziś również producenci tak zwanej "szybkiej mody" starają się być bardziej eko. Branża modowa, słusznie oskarżana o bycie jednym z głównych globalnych trucicieli, nie pozostaje zupełnie obojętna na kryzys klimatyczny. Jak przekonuje Julia Turewicz jest tak choćby dlatego, że jest on dla niej również kryzysem wizerunkowym. - Wielcy producenci odzieży, podobnie jak giganci innych rynków, zaczynają wprost prześcigać się w doszywaniu sobie "zielonych metek" – mówi Julia. I dodaje, że trend na eko, to z jednej strony krok we właściwym kierunku, ale z drugiej niestety dla większości firm pozostaje właśnie trendem, jednym z wielu, który jutro być może odejdzie w zapomnienie.

- Póki jednak obowiązuje, giganci odzieżowi, ale też niezależne marki, umieszczają na półkach kilka produktów z zieloną metką i w tekturowym opakowaniu, usiłując tworzyć mylne najczęściej wrażenie, że przejmują się ekologią lub prowadzą zrównoważoną produkcję. A na każdy ich "zielony" produkt nadal przypadają setki lub tysiące w innych, znacznie mniej przyjaznych kolorach. Nie da się być eko przez jeden, czy dwa sezony, jednocześnie wprowadzając setki czy tysiące produktów, które nawet nie próbują udawać, że są eko. To po prostu tak nie działa – przekonuje Julia.

Z miłości do Matki Ziemi

Tworzone z poszanowaniem środowiska ubrania najczęściej są też dobre dla nas. Ale moda ekologiczna to nie tylko naturalne tkaniny takie jak len czy bawełna. Wiele marek produkujących ubrania w duchu zrównoważonej mody tworzy z tego, co Ziemię zatruwa. Ekolodzy biją na alarm i trudno im się dziwić, bo każdego roku do mórz i oceanów świata trafia około 10 mln ton śmieci. Zdecydowaną większość z nich stanowią tworzywa sztuczne, w szczególności opakowania takie, jak plastikowe butelki po napojach i torby jednorazowe. Najgorsze jest to, że w przeciwieństwie do materiałów naturalnych, tworzywa sztuczne nigdy nie "znikają", ale gromadzą się w środowisku, w szczególności w oceanach i morzach. Słońce, słona woda i fale dzielą plastikowe szczątki na coraz mniejsze kawałki. Ale może upłynąć nawet 500 lat zanim plastikowa butelka rozłoży się na mikrodrobiny. Wcześniej butelki stają się pływającymi pułapkami dla ryb, a także bezpośrednim zagrożeniem dla żółwi czy innych morskich stworzeń. Na szczęście coraz więcej jest inicjatyw polegających nie tylko na ograniczeniu produkcji plastiku, ale też odławiania go z mórz i oceanów i poddawaniu recyclingowi.

Plastik z odzysku może dostać drugie życie. Wykorzystuje się go coraz bardziej powszechnie również w świecie mody. Jak się okazuje, materiał z przetworzonych plastikowych butelek świetnie sprawdza się w przypadku ubrań sportowych. Jako jedna z pierwszych w Polsce taką funkcjonalną odzież techniczną zaczęła produkować z przetworzonych plastikowych butelek marka Freeme Yoga. Jak mówi jej właścicielka, Natalia Nykiel, ekologiczne ubrania sportowe i maty do jogi są tworzone z miłości do Matki Ziemi.

- Dbam o wszystkie filary mody ekologicznej. W mojej marce nie ma miejsca na kompromis, chociaż czasem bywa ciężko. Przede wszystkim produkt musi być świetnej jakości, tak by można było korzystać z niego wiele lat. Wydaje mi się, że jako pierwsza polska firma zaczęłam szyć z tkanin pochodzących z recyklingu. Wówczas była to zupełna nowość na rynku i spotykałam się różnymi reakcjami. Niektóre osoby odrzucała myśl, że ich legginsy były kiedyś plastikowymi butelkami z dna morza. Na szczęście teraz świadomość konsumentów jest bardzo wysoka i widzę, że ludzie chętniej sięgają po produkty ekologiczne z czego się bardzo cieszę – przekonuje Natalia Nykiel.

Czy więc moda ekologiczna istnieje? Na to pytanie każdy z nas powinien odpowiedzieć sobie sam. Bo to my swoimi codziennymi wyborami mamy szansę zmienić to, jak świat mody funkcjonuje. I na to, jaka będzie przyszłość Ziemi, a co za tym idzie, nas wszystkich.

Podziel się:
Skopiuj link:
uwaga

Niektóre elementy serwisu mogą niepoprawnie wyświetlać się w Twojej wersji przeglądarki. Aby w pełni cieszyć się z użytkowania serwisu zaktualizuj przeglądarkę lub zmień ją na jedną z następujących: Chrome, Mozilla Firefox, Opera, Edge, Safari

zamknij